Na początku dodam, że jest to mój pierwszy post tutaj, proszę o wyrozumiałość.
A więc zacznę od tego, że dopiero nie dawno zacząłem przygodę z bieganiem. Troszkę to wynikło z uprawianego przeze mnie dodatkowego zawodu (jestem sędzią piłkarskim) a troszkę z samej chęci zrzucenia kilku kg. Zacząłem bieganie jakoś około 3 tygodnie temu, biegam na bieżni szutrowej wokół stadionu piłkarskiego (ok. 400m).
Pierwszy mój trening poszedł mi wg mnie bardzo dobrze, bez problemu przebiegłem za jednym razem 4 okrążenia, następnie chwilę przerwy (marsz) i biegi dalej. W sumie trening trwał około 35 minut. Następny mój raz wyglądał podobnie. Dodam, że nie jestem takim całkowitym świeżakiem, w piłkę gram co najmniej raz w tygodniu.
Aż przyszedł pewien dzień i feralny bieg. W związku z sędziowaniem, miałem egzaminy biegowe. Przy czwartym okrążeniu zaczęła łapać mnie kolka, zacisnąłem zęby i biegłem dalej. Tak przemęczyłem 5 dodatkowych okrążeń, ból nie ustępował tylko wręcz odwrotnie wciąż narastał. Po skończeniu 9go okrażenia niestety musiałem się poddać, ból był nie do zniesienia, cały prawy bok strasznie bolał. Do końca tego dnia i w dzień następny wciąż czułem ból w prawym boku.
Tak minęło 3-4 dni i wczoraj wieczorem wybrałem się biegać. Niestety już po pierwszym okrążeniu (!) przyszła kolka. Przemęczyłem dodatkowe 4 okrążenia ale niestety więcej nie dało rady, ból był strasznie nieznośny.
Stąd rodzi się moje pytanie: czy mogłem jakoś przeciążyć ten mięsień przepony czy coś innego, że ta kolka tak szybko wróciła? Jak się tego pozbyć? Kiedy mogę do biegania wrócić?
Wybaczcie za to dość długie wypracowanie, nie dało rady za bardzo nic skrócić

Pozdrawiam