Robert - doprowadzić coś do końca - albo chociaż do połowy

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
roberturbanski
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1311
Rejestracja: 17 gru 2011, 08:10
Życiówka na 10k: 47:11
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: kujawsko-pomorskie

Nieprzeczytany post

Normalnie jednak nie było...., ale od początku:

10 lipca
Przedwczoraj zacząłem taką małą robótkę, parę płytek do położenia, balustrada i brama do renowacji; nic wielkiego, ale inwestor chodził za mną od pół roku, a ja akurat z nową robotą ruszam od poniedziałku, więc była okazja.... Wspomniana balustrada i brama do pomalowania farbą chlorokauczukową, zapach wiadomo jaki :grr: , no ale co tam zrobić trzeba... Zrobiłem...
Szybki obiad (a właściwie śniadanie :szok: ) o 16-ej: wiejskie żarcie jakiego dawno nie jadłem, a jakie wręcz uwielbiam; zjadłem duuuużo i szyyybko :ech: . O 19.30 wybiegam na Mochowo ubrany w bluzę, bo przed chwilka padało. Pierwszy kilometr - 5:06, o kurczę, ale jest forma... Za chmur wyjrzało słońce, bluzy nie wyrzucę, bo telefon i klucze w środku, a teren dość uczęszczany :oczko: Biegnę dalej:5:15, 5:20 - coraz gorzej się oddycha, duszno jak cholera... 4 i 5 kilometr biegnę już wolniej i... zatrzymuje się, bo nie bardzo mam siłę biec dalej :ojnie: . Parę ćwiczeń rozciągających i decyzja: nie dobiegam do centrum - wracam. Powrót już słabiutki, praktycznie na oparach... Jestem wkur...y jak nie wiem. Czuję się jakby mnie czołg przejechał... Do 1-szej w nocy nie mogę zasnąć, wszystko boli.. Rano próbuję wstać...
9,98 km: 58:41; śr.5:53/km; HR śr./max.: 160/173

11 lipca
Nie wstałem... Powiedziałem sobie: jak dzisiaj wieczorem nie pobiegasz, to cienias jesteś... :wrrwrr: Spokojne śniadanko, leciutki obiadzik. Około 19-tej podjeżdża Iwonka z pytaniem, czy nie pojechałbym rowerem do Teściów po Martusię (moja młodsza 13 letnia latorośl :taktak: ). Trochę to komplikuje moje biegowe plany, ale zgadzam się, najwyżej pobiegnę jak wrócę (pod warunkiem, ze będzie mi się chciało... :smutek: ). Chwilę się zastanawiam i dochodzę do wniosku, że skoro do Teściów jest około 4 km, to spokojnie sobie pobiegnę :oczko: Tak robię: wydłużam jeszcze trochę trasę, ubieram się lekko i śmigam. Wrażenia: jak to mówią dzień od nocy, biegnie się lekko, na tętno nie patrzę, w locie witam/żegnam Teściową ("ojciec zgłupiał na stare lata" :hahaha: ) i odbieram Martę (ona na rowerze). Wracamy przez Tłuchówek, mijani znajomi dopingują Martę: "przyspiesz trochę" - ja spokojnie - "też mogę" :oczko: Wracamy w tempie konwersacyjnym, rozmawiając sobie. Zastanawiam się nad rozpoczęciem biegania wg Danielsa, tam - podobno - jest wszystko poukładane, u mnie lekki chaos :usmiech: Nie wiem czy to dobry pomysł...(jakieś sugestie? :usmiech: )

8,94 km: 51:03; śr.5:43/km; HR śr./max.: 155/174
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
roberturbanski
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1311
Rejestracja: 17 gru 2011, 08:10
Życiówka na 10k: 47:11
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: kujawsko-pomorskie

Nieprzeczytany post

Spokojny bieg po bieżni, lało jak cholera, na "Orliku" nikogo: nie mogłem sobie odmówić. Pod koniec 5 km telefon: przyjeżdża ekipa na mecz. No to jeszcze godzinkę w nogę :oczko:
6 km: 35:22; śr. 5:54/km; HR śr./max.: 144/158
Awatar użytkownika
roberturbanski
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1311
Rejestracja: 17 gru 2011, 08:10
Życiówka na 10k: 47:11
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: kujawsko-pomorskie

Nieprzeczytany post

Dzisiaj spokojny bieg do Mochowa. Od dłuższego czasu nie biegłem już 10 km dystansu i gdzieś w głowie zaczęła kołatać się myśl, czy jestem w stanie taki dystans pokonać? :usmiech: Ogólnie przeżywam jakiś mały kryzysik, ale doszedłem do wniosku, że może mniej należy przejmować się czasami i pulsem, a bardziej cieszyć tym, co najfajniejsze: obcowaniem z przyrodą, walką z samym sobą. Tak więc dzisiaj metoda "na czuja" :taktak: Start pulsometru w Tłuchowie i potem stop na końcu. I wyszło całkiem przyzwoicie :usmiech:

12,33 km: 1:12:06; śr. 5:51/km; Hr śr./max.:145/174

Dzisiaj jadę do "Chińczyków" na masaż i do Emipku po Danielsa :usmiech: (książkę, oczywiście :oczko: )
Awatar użytkownika
roberturbanski
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1311
Rejestracja: 17 gru 2011, 08:10
Życiówka na 10k: 47:11
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: kujawsko-pomorskie

Nieprzeczytany post

W poniedziałek zapowiedziana wizyta u Chińczyków. Co prawda znam ludzi którym pomogli, (ba, znam człowieka który wjechał tam na wózku (lekarze stwierdzili, że bez zabiegu operacyjnego inaczej nie będzie), a wyszedł na własnych nogach... :taktak:), ale wchodziłem do gabinetu z lekkim niepokojem. Wiem, ze trudno w to uwierzyć, ale najwyraźniej medycyna Wschodu nie bez przyczyny ma kilka tysięcy lat doświadczenia. Ja położyłem się na łóżeczku, Pani od masażu dotykiem badając stwierdzała: tu niedobdzie, tu niedobdzie i tu niedobdzie :usmiech: . Masaż, jakieś kompresy, 20 igieł wbitych w plecy i tyleż samo postawionych baniek (z tyłu wyglądam jak zmutowana biedronka :oczko: ) zrobiły swoje; dodatkowo - na koniec - przyszedł Pan doktor, założył mi jakiś chwyt i po chwili słyszałem już tylko głuche uderzenia: to moje kręgi wracały na swoje miejsce :bum: Wyszedłem jak młody Bóg, śpię bez problemów i bólu - jednym słowem: rewelacja! Minus jest taki, ze wstawać mi się nie chce :oczko:
W planie na dzisiaj: pobiec ... bez planu :oczko: Taki run for fun. :usmiech: Trasa znana, zwierząt leśnych po drodze ze dwadzieścia, psy mijane po drodze chyba już traktują mnie jak swojego i nawet łbów mnie unoszą. Tempo całkiem przyzwoite - jak na mnie, radość z biegania jest... Także wszystko ok.

12,36 km: 1:09:13; śr. 5:36/km; HR śr./max.:145/165

Zacząłem czytać Danielsa, myślałem, że będę łatwiej to przyswajał :bum: :oczko:
Awatar użytkownika
roberturbanski
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1311
Rejestracja: 17 gru 2011, 08:10
Życiówka na 10k: 47:11
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: kujawsko-pomorskie

Nieprzeczytany post

Jestem na siebie zły i z siebie zadowolony zarazem.... Dlaczego? Wszystko przez por. Borewicza z "07 zgłoś się"... :usmiech: Wczoraj świadomie zrezygnowałem z treningu, bo wiedziałem, ze czeka mnie ciężki dzień w pracy, bo choć robota niezbyt wyczerpująca (docieplenie), to 27 stopni robi swoje (muszę kiedyś zmierzyć się z bieganiem w takich warunkach, bo mam wrażenie, że to zupełnie "inna bajka" :oczko: ). Dodatkowo problemy żołądkowe spowodowały, że po powrocie (ok.21-ej) większość czasu spędziłem ... w łazience :taktak: . Później telewizja i wspomniany policjant, a właściwie milicjant... :usmiech: Film skończył się ok. północy, myślę sobie, że ciężko będzie rano wstać... I było.... tym bardziej, że gdy na wyświetlaczu pokazała się 2.30, a ja ciągle nie spałem... :bum: Szczęśliwie o 4.10 zegar biologiczny zadziałał i szybko podniosłem się z łóżka. Założenie na dziś: dłuższy niż zwykle bieg. Pomny problemów dnia wczorajszego zdecydowałem się (z ciężkim sercem :echech: ) na bieżnie - w razie czego :oczko: do łazienki zdążę. Obyło się jednak "bez niespodzianek" i zaplanowany trening został wykonany. Tempo spokojne, choć końcówka na "ciężkich" już nogach, płuca bez problrmów :usmiech:

15,18 km: 1:30:22; śr. 5:57/km; HR śr./max.: 144/164
Awatar użytkownika
roberturbanski
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1311
Rejestracja: 17 gru 2011, 08:10
Życiówka na 10k: 47:11
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: kujawsko-pomorskie

Nieprzeczytany post

W planie na dzisiaj długi bieg... Troszkę nie wyszedł, sam nie wiem dlaczego... :niewiem: Wstać się nie chciało, ale świadomość późniejszych wyrzutów sumienia dała znać o sobie i o 4.40 wybiegałem w trasę. Po pierwszym kilometrze przestałem zwracać uwagę na czas i tętno, ale mijając kolejne wiedziałem, że tempo nie jest złe.. Praktycznie do koń ca biegło mi się lekko i przyjemnie, może znowu po 13-tym km trochę dały znać o sobie nogi. Kończę dzisiaj dobry biegowy tydzień (55 km), w ogóle chyba wróciła mi pełnie przyjemności jaką kiedyś dawało mi uprawianie tej formy ruchu :usmiech:

15,43 km: 1:26:38; śr. 5:37/km; HR śr./max.: 148/163
Awatar użytkownika
roberturbanski
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1311
Rejestracja: 17 gru 2011, 08:10
Życiówka na 10k: 47:11
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: kujawsko-pomorskie

Nieprzeczytany post

Dzisiaj znowu rekreacyjnie, przynajmniej w założeniach :oczko: . Spokojnie zacząłem, potem miałem się pilnować, żeby zwalniać, ale doszedłem do wniosku, że to nie ma sensu i pokierowałem się tym, co kiedyś napisała mi Koleżanka: "Run Robert, run!". Tak też zrobiłem... i z każdym km spoglądałem tylko na tempo. Oddech cały czas ok., nogi dzisiaj też całkiem nieźle (do końca), jedyny minus: plecy znów zaczynają znać o sobie :grr: . Chyba "Orlik" mnie wykańcza :oczko: siedzę godzinę, potem ktoś "skusi mnie" na mecz (dyscyplina dowolna :oczko: ), potem znowu siedzę, znowu mała gra itd. :tonieja: Ciepło, zimno, ciepło, zimno, stawy pewnie przeziębione i stąd ten ból... Ale jakoś nie mogę się powstrzymać... :oczko:

15,6 km: 1:25:02; śr. 5:29/km; HR śr./max.: 152/164
Awatar użytkownika
roberturbanski
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1311
Rejestracja: 17 gru 2011, 08:10
Życiówka na 10k: 47:11
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: kujawsko-pomorskie

Nieprzeczytany post

U mnie dzisiaj trochę krócej, ale wczorajsze 2 godzinki ziemnego pozostawiły trwały ślad w moich nogach :oczko: Bieg jak bieg - nic specjalnego, końcówkę lekko przyspieszyłem, poza tym starałem się trzymać tempa w granicach 5:40/km. Co ciekawe, kiedy "odpłynę" myślami to okazuje się, ze zaczynam biec szybciej... Dziwne... :oczko: W połowie dystansu minęło mi 1000 km nabiegane od 1 stycznia....., nie przypuszczałem, że dojdę (dobiegnę :oczko: ) aż tak daleko... A przecież jeszcze się nie zatrzymałem...

10,02 km: 57:00; śr.:5:41/km; HR śr./max.:145/160
Awatar użytkownika
roberturbanski
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1311
Rejestracja: 17 gru 2011, 08:10
Życiówka na 10k: 47:11
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: kujawsko-pomorskie

Nieprzeczytany post

Wracam po 5 dniach niebiegania. Kilka wniosków: myślałem, że bieganie jest już nieodłączną częścią mojego życia (przynajmniej w tym czasie) - myliłem się :chlip: . Jestem ciągle na takim etapie, że każda chwila zwątpienia bądź też każda wygodna wymówka sprawią, ze przestanę biegać z dnia na dzień. Być może będzie mi tego żal, ale wiem, że jestem w stanie to zrobić :ojnie: . Ten kilkudniowy odpoczynek nijak wpłynął na moją formę: dzisiaj pierwsze 10 km bez większych problemów poniżej 55 minut, ale potem już gorzej - podobnie było przed tygodniem. Na swoje usprawiedliwienie mogę tylko powiedzieć, że chociaz nie biegałem, to trudno też nazwać ten czas odpoczynkiem, bo sezon budowlany w pełni. Waga tradycyjnie - w d...e, podobnie jak - tradycyjne - frajda z biegania: ciągle jest.... :taktak: I tego się chyba będę póki co trzymał, bo to jest przecież najważniejsze...
Awatar użytkownika
roberturbanski
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1311
Rejestracja: 17 gru 2011, 08:10
Życiówka na 10k: 47:11
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: kujawsko-pomorskie

Nieprzeczytany post

W założeniach miało być dzisiaj wolniej niż zwykle i - jeżeli czas pozwoli - trochę dłużej. Nie do końca się udało, ponieważ długość pozostałą ta sama. Co do biegu: jestem pozytywnie zaskoczony, bo zmniejszenie tempa do około 5:45 zaowocowało olbrzymim komfortem biegu, zarówno nogi, jak i płuca zniosły takie obciążenie bez problemu, więc chyba jakiś tam progres jest :oczko: . Trochę za ciepło się ubrałem: o ile bluza jest dobra na 4.30 (bo i nie za ciepło i nie za widno - dzisiaj po raz pierwszy od dawna - kamizelka) to na 6.00 już nie za bardzo. Ale dbam o plecy (i tak bolą :smutek: - czyżby znowu Chińczycy się kłaniali?), więc zakładam.

16,03 km: 1:35:05; śr.: 5:48/km; HR śr./max.: 147/165
Awatar użytkownika
roberturbanski
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1311
Rejestracja: 17 gru 2011, 08:10
Życiówka na 10k: 47:11
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: kujawsko-pomorskie

Nieprzeczytany post

Spokojne wybieganko (bo takie malutkie :oczko: ), tempo w granicach 5:50, tętno do 150 uderzeń. 4.30 i już ciepło.... :ojoj: co będzie w południe - lepiej nie myśleć. Ten trening powinien odbyć się w poniedziałek, ale - niestety - leń zwyciężył :chrap: Jakoś specjalnie się jednak nie spinam, biegam w miarę regularnie, kontuzji poważniejszych - związanych z bieganiem, bo ze względu na wiek i tryb życia co chwila coś zaboli czy ukłuje :hahaha: - nie ma i to jest najważniejsze :taktak: Mam tylko nadzieję, że przyjdzie taki czas kiedy to zaprocentuje...

13,37 km: 1:17:52; śr.:5:49/km; HR śr./max.:143/154
Awatar użytkownika
roberturbanski
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1311
Rejestracja: 17 gru 2011, 08:10
Życiówka na 10k: 47:11
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: kujawsko-pomorskie

Nieprzeczytany post

Nadrabiania treningowych zaległości ciąg dalszy.... :oczko: Pogoda, która - niestety pozostaje bez zmian - sprawia, że śpię sobie na podłodze przy otwartych balkonowych drzwiach :usmiech: . Komfort niewielki, ale temperatura chociaż trochę niższa i wiaterek zawieje oda czasu do czasu... :taktak: Wspomniane otwarte drzwi sprawiły, ze około 3.30 nad ranem zostaliśmy zaatakowani - najprawdopodobniej - przez dużego konika polnego :usmiech: . Alarm, który podniosła moja Iwonka sprawił, że napastnik salwował się ucieczka w bliżej jednak nie określonym kierunku :niewiem: Po krótkich, bezowocnych poszukiwaniach agresora stwierdziłem, że nie ma sensu już zasypiać i idę pobiegać. Tradycyjna trasa, tętno i tempo :taktak: W którym tam momencie chciałem ją skrócić, ale po udzieleniu sobie odpowiedzi na zadane wcześniej egzystencjalne pytania biegacza ("Nogi wytrzymują? Tak. Płuca dają radę? Jasne. To co? Tradycyjnie tylko łeb zryty? No.) pobiegłem dalej. I troszkę bardziej na poważnie: mam wątpliwości: choć biegam dość długie z punktu widzenia dystansu półmaratońskiego odcinki, to gdzieś tam w głowie czai się ciągle myśl: czy dam radę? Wkurza mnie to troszeczkę, może powinienem wydłużyć biegi do około 20 km, albo - i to chyba bardziej rozsądne - skupić się na jednym takim długim biegu w ostatnim dniu treningowym tygodnia ( u mnie sobota). Z drugiej strony "nabijanie" kilometrów ma dla mnie swój urok, jest wyznacznikiem mojej poprawiającej się wytrzymałości. Czytając jednak blogi widzę, że niektórzy biegacze, choć maja nabiegane dużo mniej kilometrów ode mnie "zaliczyli" już - część z nich z niezłym jak dla mnie czasem - swój półmaraton. Ach te ciągłe rozterki.... :oczko:

15,74 km: 1:31:50; śr. 5:50/km; HR śr./max.:139/151
Awatar użytkownika
roberturbanski
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1311
Rejestracja: 17 gru 2011, 08:10
Życiówka na 10k: 47:11
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: kujawsko-pomorskie

Nieprzeczytany post

U mnie dzisiaj - jak to mawiają krytycy wyrobów znanej ongiś polskiej fabryki mebli - "nędza ze Swarzędza" :oczko: .Wstać się nie chciało, po którejś z rzędu nocy "przespanej" na podłodze nie powinienem się chyba dziwić :echech: . Ale wstałem, choć jeszcze w łazience przy porannej toalecie targały mną poważne wątpliwości :niewiem: :oczko: . Pobiegłem krócej niż zwykle, nogi ciężkie (najprawdopodobniej po tenisie ziemnym, bo od kilku dni "Orlik" i po budowlance, bo ostatnio skaczę po różnego rodzaju rusztowaniach i drabinach). Czuję, że potrzebuję wypoczynku więc nie było sensu się "katować". Zobaczę jak jutro: albo zrobię sobie wolne, albo zrobię coś naprawdę krótkiego w szybszym tempie. Chciałem w tym tygodniu "złamać" granicę przebiegniętych 60 km, ale poniedziałek i wtorek zawaliłem, więc najprawdopodobniej jeszcze tym razem się nie uda. Ale może kiedyś... :oczko:

10,56 km: 1:02:11; śr. 5:53/km; HR śr./max.:138/152
Awatar użytkownika
roberturbanski
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1311
Rejestracja: 17 gru 2011, 08:10
Życiówka na 10k: 47:11
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: kujawsko-pomorskie

Nieprzeczytany post

Obniżenie temperatury powietrza spowodowało, że ostatnio śpię jak niemowlę i ciężko jest podnieść cztery litery o 4-ej rano :usmiech: . Ale dzisiaj się udało. Pogoda idealna do biegania: pochmurno, lekki deszczyk i wiatr, więc kamizelka na plecy, czołówka na czoło :oczko: i do przodu. Zacząłem standardowo od trasy na Mochowo, wjechałem nawet trochę bardziej "w wieś" niż zwykle :usmiech: , powrót, przy skręcie na Obręb dylemat: skręcać czy nie (deszcz coraz bardziej pada)? Skręcać! Potem już poszło, dokręciłem jeszcze dwa kilometry po lasku i powrót. Przy skrzyżowaniu stwierdziłem, że czuję się na tyle dobrze, że jeszcze pobiegnę kółeczko przy kościele. Ku mojemu zdziwieniu (6 rano) zobaczyłem, że jest już tam niemały tłumek. Okazało się, że jest dzisiaj wyjazd na jakąś pielgrzymkę :usmiech: Po zobaczeniu twarzy mijanych przeze mnie osób (w porażającej większości mi znanych i mnie znających) wiem, już za kogo na pewno będą się dzisiaj modlić :oczko: Od poniedziałku chyba zacznę plan "czerwony" Danielsa, może będę troszkę szybszy, bo choć wytrzymałościowo chyba jestem ok., to demonem szybkości jeszcze długo nie będę :hahaha: , a chciałbym być.... :hahaha:

18,26 km: 1:45:58; śr. 5:48/km; HR śr./max.:149/165
Awatar użytkownika
roberturbanski
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1311
Rejestracja: 17 gru 2011, 08:10
Życiówka na 10k: 47:11
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: kujawsko-pomorskie

Nieprzeczytany post

Po - może trochę przydługim - odpoczynku dzisiaj powrót na biegowe ścieżki. Plan "czerwony" Danielsa (dla VDOT=38): faza I, dzień 1: 30 minut BS + RTM 6 X 30''/1'. Tak było. Wrażenia: trening krótki i "nudny", ale może lepiej nudno niż wcale :oczko: Martwi mnie trochę duża rozbieżność na RTM, ale chyba nie mogę złapać tempa po dość długim okresie jednostajnych biegów. Będzie lepiej :usmiech:

6,66 km: 41:20; śr. 6:12/km; HR śr./max.:134/165
ODPOWIEDZ