szymon - 37:xx na 10k na pełnym luzie
Moderator: infernal
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
11 V
2 km rozgrzewka
10x200mR p' 200m marsz/trucht
2 km schłodzenia
Dzisiaj wyjątkowo odpuściłem zajęcia na BBL, zamiast tego zrobiłem popołudniu akcent. Potrzebowałem odmulenia. Zawsze w weekend jestem w ciut lepszej dyspozycji niż w tygodniu, bo od poniedziałku do środy kumulują mi się treningi.
Dwusetki na początku zachowawczo, potem żwawo, ostatnia na maksa. Wyszły takie danielsowskie szybkie rytmy z planów do krótszych dystansów. Czasy: 38, 38, 35, 37, 37, 36, 35, 34, 34, 32. Przerwy 100marsz/100trucht. Dość mocna praca, ale bardziej mięśniowa, niż wydolnościowa.
W sklepie na dole smakołyki z Miłosławia za dwójkę. I jak tu się nie skusić? Od razu przypomina się szczęśliwy pakiet startowy z Kosynierów
2 km rozgrzewka
10x200mR p' 200m marsz/trucht
2 km schłodzenia
Dzisiaj wyjątkowo odpuściłem zajęcia na BBL, zamiast tego zrobiłem popołudniu akcent. Potrzebowałem odmulenia. Zawsze w weekend jestem w ciut lepszej dyspozycji niż w tygodniu, bo od poniedziałku do środy kumulują mi się treningi.
Dwusetki na początku zachowawczo, potem żwawo, ostatnia na maksa. Wyszły takie danielsowskie szybkie rytmy z planów do krótszych dystansów. Czasy: 38, 38, 35, 37, 37, 36, 35, 34, 34, 32. Przerwy 100marsz/100trucht. Dość mocna praca, ale bardziej mięśniowa, niż wydolnościowa.
W sklepie na dole smakołyki z Miłosławia za dwójkę. I jak tu się nie skusić? Od razu przypomina się szczęśliwy pakiet startowy z Kosynierów
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
12 V
long 16 km (4:50)
Pierwszy raz od dawna zrobiłem tak długie wybieganie. Nad Rusałkę, tam ścieżkami Kulawego (z małym okładem, bo pobłądziłem na Golęcinie) i z powrotem. W sumie lekko i przyjemnie, tylko miejscami ślisko, bo slicki na błocie coś nie chcą trzymać Początek po 5:00, potem coraz szybciej, tak że naturalnie wyszedł mi mały BNP z elementem krosu.
long 16 km (4:50)
Pierwszy raz od dawna zrobiłem tak długie wybieganie. Nad Rusałkę, tam ścieżkami Kulawego (z małym okładem, bo pobłądziłem na Golęcinie) i z powrotem. W sumie lekko i przyjemnie, tylko miejscami ślisko, bo slicki na błocie coś nie chcą trzymać Początek po 5:00, potem coraz szybciej, tak że naturalnie wyszedł mi mały BNP z elementem krosu.
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
14 V
8,7 E (4:47) + 5 przebieżek
Wczoraj z bólem serca odpuściłem judo, bo od nowa zaatakowała pokrzywka na łydce. W środę odpuszczam planowo, przed czwartkowym startem. Kurde, sporo tych treningów wypadło...
Już dawno tak lekko mi się nie biegło. Na koniec pięć przebieżek w alejce parkowej. Pi razy drzwi czterdzieści kroków w biegu. Raz na jakiś czas będę sprawdzał, czy nie zmienia się długość kroku.
Jutro lekko, w czwartek po południu 5000m na Olimpii.
8,7 E (4:47) + 5 przebieżek
Wczoraj z bólem serca odpuściłem judo, bo od nowa zaatakowała pokrzywka na łydce. W środę odpuszczam planowo, przed czwartkowym startem. Kurde, sporo tych treningów wypadło...
Już dawno tak lekko mi się nie biegło. Na koniec pięć przebieżek w alejce parkowej. Pi razy drzwi czterdzieści kroków w biegu. Raz na jakiś czas będę sprawdzał, czy nie zmienia się długość kroku.
Jutro lekko, w czwartek po południu 5000m na Olimpii.
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
15 V
8,7 E (4:45)
16 V
~1,2 km rozgrzewki
5000m - ~18:35
Wczoraj nogi, nieprzyzwyczajone do takiej świeżości w środku tygodnia, niosły same.
Dzisiaj w ciągu dnia już wiedziałem, że nie będę po południu śrubował życiówki. Start potraktowałem jako trening. Cały dzień prażyło słońce, ale najbardziej przeszkadzał wiatr.
Nucąc sobie piosenkę o dziewczętach, którym wiatr podwiewa sukienki (i które są wciągane przez trąby powietrzne), pojechałem tramwajem na stadion. Lekka rozgrzewka, ze trzy przebieżki i poszli. Dokładnego czasu nie znam, bo nie miałem na ręku zegarka, czas na mecie zatrzymał się na rezultacie zwycięscy, a sędziowie machnęli się przy liczeniu mi kółek, więc nie byłem klasyfikowany.
Pierwszy kilometr w dobrym tempie - 3:32. Potem już zwalniałem, bo na prostej naprawdę mocno wiało w mordę, a biegliśmy pojedynczo. Na całym dystansie wyprzedziłem trzech gości, którzy osłabli. Mnie nie doszedł nikt, czyli w porządku. Biegłem bardzo swobodnie, nie szarpałem. Relatywnie małe zmęczenie.
Lepsze czasy robiłem na GP przez zimę, ale tam leciałem dużo mocniej. Poczekam na lepszą okazję, żeby powalczyć o dobry rezultat na piątkę.
Jednak wiatr robi różnicę
8,7 E (4:45)
16 V
~1,2 km rozgrzewki
5000m - ~18:35
Wczoraj nogi, nieprzyzwyczajone do takiej świeżości w środku tygodnia, niosły same.
Dzisiaj w ciągu dnia już wiedziałem, że nie będę po południu śrubował życiówki. Start potraktowałem jako trening. Cały dzień prażyło słońce, ale najbardziej przeszkadzał wiatr.
Nucąc sobie piosenkę o dziewczętach, którym wiatr podwiewa sukienki (i które są wciągane przez trąby powietrzne), pojechałem tramwajem na stadion. Lekka rozgrzewka, ze trzy przebieżki i poszli. Dokładnego czasu nie znam, bo nie miałem na ręku zegarka, czas na mecie zatrzymał się na rezultacie zwycięscy, a sędziowie machnęli się przy liczeniu mi kółek, więc nie byłem klasyfikowany.
Pierwszy kilometr w dobrym tempie - 3:32. Potem już zwalniałem, bo na prostej naprawdę mocno wiało w mordę, a biegliśmy pojedynczo. Na całym dystansie wyprzedziłem trzech gości, którzy osłabli. Mnie nie doszedł nikt, czyli w porządku. Biegłem bardzo swobodnie, nie szarpałem. Relatywnie małe zmęczenie.
Lepsze czasy robiłem na GP przez zimę, ale tam leciałem dużo mocniej. Poczekam na lepszą okazję, żeby powalczyć o dobry rezultat na piątkę.
Jednak wiatr robi różnicę
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
18 V
~4,5 E
BBL
~9,5 E
Pobiegłem na BBL, a przed powrotem machnąłem jeszcze kółko wokół Rusałki. Pełen luz, piękna pogoda.
Na zajęciach był dziś cooper i nawet chodziło mi po głowie, żeby się skusić. Górę wziął jednak rozsądek. Dwa dni po piątce nie było sensu piłować. W czwartek zrobię jeszcze poprawkę tysiaka, ale już bez parcia na wynik i od następnego poniedziałku wracam do bardziej uporządkowanego planu.
~4,5 E
BBL
~9,5 E
Pobiegłem na BBL, a przed powrotem machnąłem jeszcze kółko wokół Rusałki. Pełen luz, piękna pogoda.
Na zajęciach był dziś cooper i nawet chodziło mi po głowie, żeby się skusić. Górę wziął jednak rozsądek. Dwa dni po piątce nie było sensu piłować. W czwartek zrobię jeszcze poprawkę tysiaka, ale już bez parcia na wynik i od następnego poniedziałku wracam do bardziej uporządkowanego planu.
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
19 V
2 rozgrzewki
10x200R p' 200m marsz
1,2 schłodzenia
Zaskakująco dobrze mi wszedł ten trening. Specjalnie polazłem w południe. Chciałem się opalić i trochę zaadaptować do warunków. Na stadionie lampa, ale na szutrze na pewno dużo przyjemniej, niż na tartanie. Czasem się plątali jacyś spacerowicze, ale na szczęście nie przeszkadzali w treningu. Teraz, gdy roślinność na płycie i pośrodku jednej prostej urosła prawie do kolan, nie bardzo wiadomo kto tam bardziej pasuje - ja, czy jakaś parka z psem przechadzająca się po bieżni
Z założenia dzisiaj było na luzie jeśli chodzi o wydolność (zresztą w taką pogodę nie ma co się zarzynać). Dzięki temu mogłem być cały czas skupiony na eksperymentach z techniką biegu. Ciągle staram się wprowadzać nowe wzorce ruchu, nad którymi pracujemy na BBLu. Wydaje się łatwe, ale nie jest Mam jednak wrażenie, że gdy "zejdę niżej na nodze" (nie potrafię tego wytłumaczyć...) biegnę szybciej, przy mniejszym wysiłku. No nic, fajnie tak pobawić się sylwetką.
Czasy dwusetek w normie. Pierwsza 38", potem 35-36", ostatnia 33". (Chciałbym w takim tempie pobiec ostatnie 200m z tysiaka )
2 rozgrzewki
10x200R p' 200m marsz
1,2 schłodzenia
Zaskakująco dobrze mi wszedł ten trening. Specjalnie polazłem w południe. Chciałem się opalić i trochę zaadaptować do warunków. Na stadionie lampa, ale na szutrze na pewno dużo przyjemniej, niż na tartanie. Czasem się plątali jacyś spacerowicze, ale na szczęście nie przeszkadzali w treningu. Teraz, gdy roślinność na płycie i pośrodku jednej prostej urosła prawie do kolan, nie bardzo wiadomo kto tam bardziej pasuje - ja, czy jakaś parka z psem przechadzająca się po bieżni
Z założenia dzisiaj było na luzie jeśli chodzi o wydolność (zresztą w taką pogodę nie ma co się zarzynać). Dzięki temu mogłem być cały czas skupiony na eksperymentach z techniką biegu. Ciągle staram się wprowadzać nowe wzorce ruchu, nad którymi pracujemy na BBLu. Wydaje się łatwe, ale nie jest Mam jednak wrażenie, że gdy "zejdę niżej na nodze" (nie potrafię tego wytłumaczyć...) biegnę szybciej, przy mniejszym wysiłku. No nic, fajnie tak pobawić się sylwetką.
Czasy dwusetek w normie. Pierwsza 38", potem 35-36", ostatnia 33". (Chciałbym w takim tempie pobiec ostatnie 200m z tysiaka )
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
22 V
8,7 E (~5:00)
Wczoraj odpuściłem. Przez cały poniedziałek pobolewało mnie rozcięgno. Specjalnie nie zepsuło mi to planów, bo ten tydzień i tak traktuję regeneracyjnie, a do regularnego planu wracam od poniedziałku.
Zapomniałem, że jutro jadę w rodzinne strony, więc nie będę startował na tysiaka. Żadna strata - za tydzień na BBL pobiegnę 1500. Żałuję za to, że nie wystartuję w zawodach w parku przy Arenie w niedzielę. Tyle czasu już tam trenuję i miło byłoby pościgać się z ludźmi, z którymi mijam się na ścieżkach.
Z pozytywów, w ten weekend akurat będzie Kortowiada. Dla niezorientowanych, to takie prawdziwe juwenalia (nie na jakimś tam stadionie... )
8,7 E (~5:00)
Wczoraj odpuściłem. Przez cały poniedziałek pobolewało mnie rozcięgno. Specjalnie nie zepsuło mi to planów, bo ten tydzień i tak traktuję regeneracyjnie, a do regularnego planu wracam od poniedziałku.
Zapomniałem, że jutro jadę w rodzinne strony, więc nie będę startował na tysiaka. Żadna strata - za tydzień na BBL pobiegnę 1500. Żałuję za to, że nie wystartuję w zawodach w parku przy Arenie w niedzielę. Tyle czasu już tam trenuję i miło byłoby pościgać się z ludźmi, z którymi mijam się na ścieżkach.
Z pozytywów, w ten weekend akurat będzie Kortowiada. Dla niezorientowanych, to takie prawdziwe juwenalia (nie na jakimś tam stadionie... )
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
23 V
8,7 E (4:40)
Dzisiaj wyszło żwawo, gdzieś na granicy easy. Ale zmarzłem
8,7 E (4:40)
Dzisiaj wyszło żwawo, gdzieś na granicy easy. Ale zmarzłem
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
25 V
12 km kros (4:54)
Kros po lesie w Olsztynie. Nie powiem, ciężko mi się wstawało z samego rana, ale trzeba było... Potem sprawy i sprawki, a na koniec znowu kros - na górce w Kortowie. Udało mi się wywalić tylko dwa razy. To i tak dobrze, jak na kortowiadę
Dzisiaj nie było jak pobiegać. Pójdę jutro, biedy nie ma
12 km kros (4:54)
Kros po lesie w Olsztynie. Nie powiem, ciężko mi się wstawało z samego rana, ale trzeba było... Potem sprawy i sprawki, a na koniec znowu kros - na górce w Kortowie. Udało mi się wywalić tylko dwa razy. To i tak dobrze, jak na kortowiadę
Dzisiaj nie było jak pobiegać. Pójdę jutro, biedy nie ma
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
27 V
6,7 E
28 V
2 rozgrzewki
3x(200R + 400R + 200R) p'200m marsz
2 schłodzenia
W poniedziałek bardzo słabo się czułem. Tempo wyszło całkiem-całkiem, ale ledwo powłóczyłem nogami. To chyba przez nowe leki na alergię. Taką przynajmniej mam nadzieję.
Dzisiaj rytmy. Bardzo mocno. Wydolnościowo bez większych problemów (chociaż po czterysetkach oddech miałem głęboki...), za to nogi popracowały. Potrzebowałem takiego treningu, żeby podbudować się psychicznie. Ostatnia czterysetka miała być luźniej, bliżej tempa na 1500m, choć i tak wyszło za szybko. Jakbym tak pobiegł ostatnie okrążenie na teście, to bym się nie obraził. Czuje bardzo duże zmęczenie.
Czasy:
34, 68, 31, 31, 67, 34, 34, 73, 30*
*Na szutrze zaznaczyłem sobie umownie linię 200. metrów. Już wcześniej zauważyłem, że jedna dwusetka jest dłuższa od drugiej, co widać po dzisiejszych czasach. Zazwyczaj biegam na tej dłuższej, bo na niej nie ma łuku wysypanego tłuczniem i jest zdecydowanie mniej roślinności Jeśli po 400m robię 200m przerwy w marszu, to siłą rzeczy za każdym razem zmienia mi się potem odcinek, który biegnę.
6,7 E
28 V
2 rozgrzewki
3x(200R + 400R + 200R) p'200m marsz
2 schłodzenia
W poniedziałek bardzo słabo się czułem. Tempo wyszło całkiem-całkiem, ale ledwo powłóczyłem nogami. To chyba przez nowe leki na alergię. Taką przynajmniej mam nadzieję.
Dzisiaj rytmy. Bardzo mocno. Wydolnościowo bez większych problemów (chociaż po czterysetkach oddech miałem głęboki...), za to nogi popracowały. Potrzebowałem takiego treningu, żeby podbudować się psychicznie. Ostatnia czterysetka miała być luźniej, bliżej tempa na 1500m, choć i tak wyszło za szybko. Jakbym tak pobiegł ostatnie okrążenie na teście, to bym się nie obraził. Czuje bardzo duże zmęczenie.
Czasy:
34, 68, 31, 31, 67, 34, 34, 73, 30*
*Na szutrze zaznaczyłem sobie umownie linię 200. metrów. Już wcześniej zauważyłem, że jedna dwusetka jest dłuższa od drugiej, co widać po dzisiejszych czasach. Zazwyczaj biegam na tej dłuższej, bo na niej nie ma łuku wysypanego tłuczniem i jest zdecydowanie mniej roślinności Jeśli po 400m robię 200m przerwy w marszu, to siłą rzeczy za każdym razem zmienia mi się potem odcinek, który biegnę.
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
29 V
20' E
Dzisiaj katastrofa jakaś. Z trudnością przetruchtałem 20 minut i musiałem usiąść na ławce, bo aż zakręciło mi się w głowie. Ja rozumiem, że robię niedużo kilometrów, ale bez przesady A tak na serio to czuję się fatalnie, sam nie wiem od czego. Na razie odstawię leki i zobaczę, czy mi się poprawi. Na wszelki wypadek wrzuciłem na ruszt ogromną porcję makaronu ze szparagami (niestety sezon się kończy ).
20' E
Dzisiaj katastrofa jakaś. Z trudnością przetruchtałem 20 minut i musiałem usiąść na ławce, bo aż zakręciło mi się w głowie. Ja rozumiem, że robię niedużo kilometrów, ale bez przesady A tak na serio to czuję się fatalnie, sam nie wiem od czego. Na razie odstawię leki i zobaczę, czy mi się poprawi. Na wszelki wypadek wrzuciłem na ruszt ogromną porcję makaronu ze szparagami (niestety sezon się kończy ).
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
30 V
8,7 E (4:47)
Początek masakryczny. Nigdy wcześniej nie miałem takich przejść alergicznych i nie wiem za bardzo jak się zachować. W gardle wata, nos zatkany, oczy pieką, zatoki zawalone a na łydlach pokrzywka. Pierwsze 4 kilometry męczyłem się okrutnie i z trudem łapałem powietrze. Potem pociemniało, powiał wiatr i zaczęło kropić. Co za cudowne uczucie! Od razu się odetkałem i drugą połowę treningu poleciałem na luzie o około 30 sekund/km szybciej.
Są rzeczy oczywiste, na które nie zwraca się zazwyczaj uwagi. Głowiłem się, dlaczego we wtorek pociągnąłem tak diabelnie mocne jak na mnie repsy, a dzień wcześniej i dzień później nie dałem rady przetruchtać 8. km. Dopiero teraz skojarzyłem, że przecież we wtorek tak mocno padało, że bałem się, czy w zenkach nie zabije się na śliskim szutrze...
Teraz patrzę z przyjemnością za okno na szalejącą ulewę i trzymam kciuki za deszczową wiosnę. W sobotę ma padać od rana, super!
8,7 E (4:47)
Początek masakryczny. Nigdy wcześniej nie miałem takich przejść alergicznych i nie wiem za bardzo jak się zachować. W gardle wata, nos zatkany, oczy pieką, zatoki zawalone a na łydlach pokrzywka. Pierwsze 4 kilometry męczyłem się okrutnie i z trudem łapałem powietrze. Potem pociemniało, powiał wiatr i zaczęło kropić. Co za cudowne uczucie! Od razu się odetkałem i drugą połowę treningu poleciałem na luzie o około 30 sekund/km szybciej.
Są rzeczy oczywiste, na które nie zwraca się zazwyczaj uwagi. Głowiłem się, dlaczego we wtorek pociągnąłem tak diabelnie mocne jak na mnie repsy, a dzień wcześniej i dzień później nie dałem rady przetruchtać 8. km. Dopiero teraz skojarzyłem, że przecież we wtorek tak mocno padało, że bałem się, czy w zenkach nie zabije się na śliskim szutrze...
Teraz patrzę z przyjemnością za okno na szalejącą ulewę i trzymam kciuki za deszczową wiosnę. W sobotę ma padać od rana, super!
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
1 VI
1500m - 4:48
Dzisiaj zrobiłem sobie prezent na dzień dziecka i poleciałem test na 1500 m na BBLu tak jak chciałem. Czas nawet lepszy niż mógłbym się spodziewać na moim poziomie, ale najważniejsze, że całość pociągnąłem z głową i do wyrzygu.
Pogoda idealna - chłodno, świeżo po deszczu. Od samego początku biegłem sam z przodu, ale byłem tak zmotywowany, że nie potrzebowałem nikogo obok siebie. To był dla mnie bieg na przełamanie po słabym tysiącu z połowy miesiąca. Każde okrążenie starałem się lecieć mocno. Na mecie paliło gardło, nogi były całkiem miękkie (do tej pory nie całkiem doszedłem do siebie). Czad.
Planowałem pobiec na pełnym skupieniu i cały czas pilnować techniki, którą szlifuje ostatnio na treningach rytmowych. Jacek mówi, że jest lepiej niż ostatnio. Super. Co prawda zabrakło sił na ostatnie 400 metrów i sylwetka mi się posypała, ale małymi kroczkami...
Jest dobrze.
1500m - 4:48
Dzisiaj zrobiłem sobie prezent na dzień dziecka i poleciałem test na 1500 m na BBLu tak jak chciałem. Czas nawet lepszy niż mógłbym się spodziewać na moim poziomie, ale najważniejsze, że całość pociągnąłem z głową i do wyrzygu.
Pogoda idealna - chłodno, świeżo po deszczu. Od samego początku biegłem sam z przodu, ale byłem tak zmotywowany, że nie potrzebowałem nikogo obok siebie. To był dla mnie bieg na przełamanie po słabym tysiącu z połowy miesiąca. Każde okrążenie starałem się lecieć mocno. Na mecie paliło gardło, nogi były całkiem miękkie (do tej pory nie całkiem doszedłem do siebie). Czad.
Planowałem pobiec na pełnym skupieniu i cały czas pilnować techniki, którą szlifuje ostatnio na treningach rytmowych. Jacek mówi, że jest lepiej niż ostatnio. Super. Co prawda zabrakło sił na ostatnie 400 metrów i sylwetka mi się posypała, ale małymi kroczkami...
Jest dobrze.
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
2 VI
7,9 E (4:54) + 3,9 T (4:03) + 1,5 roztruchtanie (5:21)
Dzisiaj trening w Lasku Marcelińskim. Dwa kółka swobodnie, potem od razu trzecie szybciej. Nie zakładałem jakiegoś specjalnego tempa, miało być gdzieś pomiędzy 4:15 a 4:00, zależnie od nastroju. Na koniec jeszcze 1,5 kilometra roztruchtania. Dość duszno, ale swobodnie.
7,9 E (4:54) + 3,9 T (4:03) + 1,5 roztruchtanie (5:21)
Dzisiaj trening w Lasku Marcelińskim. Dwa kółka swobodnie, potem od razu trzecie szybciej. Nie zakładałem jakiegoś specjalnego tempa, miało być gdzieś pomiędzy 4:15 a 4:00, zależnie od nastroju. Na koniec jeszcze 1,5 kilometra roztruchtania. Dość duszno, ale swobodnie.
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
4 VI
2 km rozgrzewki
5x400R p' 200m w marszu
2 km schłodzenia
Krótki trening na stadionie. Trochę mokro, ale nie trzeba było lawirować między kałużami, więc spoko. Czasy: 78, 75, 74, 73, 73. Im bardziej się rozgrzewałem, tym szybciej się biegło. Ogólnie bez historii.
Za to po powrocie pod drzwiami mieszkania okazało się, że wziąłem nie te klucze, więc spędziłem ponad półtorej godziny medytując na klatce schodowej. Trochę połaziłem po okolicy, ale deszcz padał. Zresztą kiedy jeszcze jest okazja tak sobie siąść i pomyśleć w spokoju, bez tych wszystkich rozpraszaczy?
2 km rozgrzewki
5x400R p' 200m w marszu
2 km schłodzenia
Krótki trening na stadionie. Trochę mokro, ale nie trzeba było lawirować między kałużami, więc spoko. Czasy: 78, 75, 74, 73, 73. Im bardziej się rozgrzewałem, tym szybciej się biegło. Ogólnie bez historii.
Za to po powrocie pod drzwiami mieszkania okazało się, że wziąłem nie te klucze, więc spędziłem ponad półtorej godziny medytując na klatce schodowej. Trochę połaziłem po okolicy, ale deszcz padał. Zresztą kiedy jeszcze jest okazja tak sobie siąść i pomyśleć w spokoju, bez tych wszystkich rozpraszaczy?