Kurcze, fajowo! Też bym tak chciała, ale ja plus mapa równa się KONIEC ŚWIATArubin pisze:fajnie
Strasb, ze mną najczęściej tak to było, że mąż wywoził gdzieś w Jurę i zostawiał, z mapką w ręce na szczęście i odjeżdżał - więc chciał/nie chciał, ale musiał człowiek sobie radzic i jakoś do celu dobiec; na trudniejszych fragmentach - też się zwalniało, zwłaszcza jak nastały gorące dni, bo w sumie zimą zmęczenie tak nie dokuczało
