2013.03.09 sobota
Mój pierwszy nie zimowy start tego roku

. Bardzo dziwnie czułem się przed tym biegiem nie pamiętam kiedy denerwowałem się aż tak bardzo przed zawodami. To chyba chęć sprawdzenia się i przetestowania swojej dyspozycji po zimie no i co najważniejsze złamanie wreszcie zaczarowanych 50 min. spowodowały ten niepokój. Pocieszałem się tym, że już w szkole jak byłem jako tako przygotowany to zawsze się denerwowałem a gdy nic nie umiałem byłem na luzie. W Tychach na GP zrozumiałem że średnia niecałe 5min na km wcale mnie nie zabije a głowa da radę to zrobić, jeśli warunki będą przyzwoite trzeba tylko zacząć mocniej i mniej się oszczędzać. Tak też było w Brzeszczach może nie spodziewałem się, że będzie aż tyle biegu poza asfaltem, a w lesie trochę błota jednak ogólnie trasa była bardzo fajna i co najważniejsze świetnie oznakowana do tego km podawane przez endo prawie pokrywały się z tabliczkami.
W Brzeszczach chyba ostatni raz biegłem z włączoną muzyką bo chcąc zrobić dobry wynik to i tak nie słyszałem co jest grane a momentami wręcz muzyka przeszkadzała

tak Marcin i Jacek mieliście rację

.
Na tych zawodach sprawdziło się też powiedzenie aby nie ufać kobietom

a więc na początku pobiegłem za koleżanką, która miała biec w okolicach 50 min i okazało się że na 1km mamy tempo poniżej 4:20 wtedy zacząłem trochę zwalniać jednak ten szybki start miał potem swoje konsekwencje w dalszej części biegu i na 6km przeżywałem mękę i jakiś mega kryzys do tego ostanie 2 km, które były już cały czas pod górkę też nie należały do najprzyjemniejszych. Linię metę pokonałem bez finiszu totalnie wypruty ale szczęśliwy ze złamania 50 min nie wiedząc wtedy jeszcze, że udało mi się zejść poniżej 49 min co było bonusem do świetnego samopoczucia kiedy już wróciłem do świata żywych

. A może właśnie mocniej trzeba zacząć? ta kwestia zostanie jeszcze do przemyślenia.
Co do samej organizacji ogólnie większość spraw na plus: fajna i ciepła hala, szatnie, prysznice, posiłek, ciekawa koszulka i miła atmosfera. Jednak nie byłbym sobą gdybym nie znalazł paru minusów a jednego całkiem sporego

a więc:
- do rejestracji i wydawania numerów pojedyncze stanowiska to za mało (z tego co wiem w przyszłym roku już to będzie zorganizowane inaczej).
- po biegu trzeba szybko się udać pod prysznic bo dla mnie już ciepłej wody zabrakło

oczywiście nie każdy korzysta ze zbiorowych natrysków jednak dla mnie to był problem.
- na starcie nie było wiadomo jak będzie wyglądał pomiar czasu niby mamy chipy w numerach a nie widać żadnych mat i okazało się że pomiar czasu był tylko brutto jednak według mojego zegarka wyszła różnica 2 sek więc nie stanowiło to ogromnego problemu aczkolwiek miło byłoby mieć oba czasy.
- no i ostatnia kwestia depozyt tu niestety totalna porażka - przy oddaniu panie ładnie spisały numer startowy przypięły kartkę do torby itd. jednak już po zawodach kiedy numer został na mecie w depozycie każdy mógł zabrać na co miał ochotę a rzeczy zostały bez kontroli. Przyczepione numerki hmmm chyba tylko 2 panie ogarnięte rozmową wiedziały do czego służą. Na przyszłość wolałbym wiedzieć z góry że depozytu nie ma i wtedy nie zostawiać wszystkich swoich dokumentów bez opieki.
Podsumowując bardzo fajna impreza dobrze zorganizowana i jeśli będzie tylko okazja to za rok też wpisuję ją na listę startów.
Opis imprezy:
III Bieg O Złote Gacie.
Data: 2013-03-09.
Godzina: 11:00.
Miejsce: Brzeszcze - okolice hali sportowej.
Dystans: 10.000 m (z tego co się orientowałem wyznaczona policyjnym kółkiem z dokładnością do 1m).
Czas: Brutto 48m:57s (pomiar elektroniczny) Netto 48m:55s (zegarek)
Trasa: Trasa to taki wymieszany bieg uliczny z krosem (asfalt, trochę lasu, trochę pól) zaczyna się. Praktycznie to pętla różnica od startu do mety to chyba 300m.
Temperatura: 5 C.
Pogoda: Bez wiatru całkiem przyjemnie.
Samopoczucie: Nic nie dolega i za wyjątkiem nerwów o dobry czas wszystko działa prawidłowo.
Fotki:

Dystans: 10.000 m
Czas trwania: 48m57s
Średnia prędkość: 4:54 min/km
Kalorie: 883cal
Trofea


Trasa:
