Ale od poczatku.
Wczoraj wybralismy sie z dziecmi w gory na sanki, niech dzieci tez maja troche radochy z zycia
Oczywiscie ubralalm sie za cieplo, bo miby mialo byc -20, ale nie bylo

Dzieciom sie podobalo, to najwazniejsze. A mama miala trening przy okazji

Snieg mamy godzine jazdy samochodem, wiec nie jest zle, za tydzien na pewno tez sie wybierzemy.
09.02.2013 Niedziela
Dzisiaj za to postanowilam w koncu troche poszurac, no bo kto to widzial sie tak obijac. Ubralam sie, wlaczylam trojke (nb leciala audycja uliczne koneksje, bardzo fajna, dawno nie sluchalam polskiego hip hopu i do tego calkiem fajnego

). Po km rozgrzewki zatrzymalam sie na to aktywne rozciaganie, co mi instruktorka polecila, wymachy nogami na wszystkie strony. Bioderka sie obudzily, ruszylam dalej. Postanowilam pobiec do zagajnika, ktory porasta calkiem strome wzgorze. Se mysle: wszyscy mowia ze asfalt to zlooo, ze trzeba biegac po lesie, no to pobiegne. Najwyzej pluca wypluje na tych podbiegach, ale przynajmniej nogom dobrze zrobie.
A gdzie tam.
Jak tylko wbieglam do lasu, pierwszy podbieg, a tam jakby ktos mi wbil szpilke w prawe kolano. Od razu pomyslalam o cichym, ze sobie lalke voodoo zmontowal i teraz sie msci. Przeszlam w marsz, kolano sie uspokoilo. To pobieglam kawalek, a ono znowu. No do stu tysiecy dziurawych lyzeczek. Zrobilam jeszcze kilka powtorzen marsz/bieg z tym samym skutkiem, az w koncu przeszlam w marsz zupelnie, bo i tak w wyzej w lesie byl jeden lod na sciezkach. Tak jak cale miasto suche, tam normalnie lodowisko.
Fote cyknelam fiordu od strony otwartego morza

i powloklam sie dalej, juz zeby tylko wyjsc z tego cholernego zagajnika.
I jak tylko wyszlam na asfalt, zrobilam kilka niepewnych krokow, eureka! Kolano nie boli. Znaczy sie jakis tam dyskomfort jest, ale nie ma zadnego klucia ani nic takiego. Od razu mi przyszla na mysl Martyna, ze ona tez tak miala, musze w jej blogu doczytac co to bylo. No albo to cichy wyciagnal szpile z tej lalki, co to ja pewnie zmajstrowal
I tak tez dostojnie doczlapalam do domu. Jak juz bylam bardzo blisko to w radio na zakonczenie audycji puscili Kaliber44 a ze dawno nie slyszalam, to skrecilam jeszcze w boczna ulicznke, zeby posluchac do konca. I to by bylo na tyle.
Ogolnie to lokano to sobie pewnie zalatwilam na czwartkowym styrke&core. Cos mi squaty nie szly i cos je zle robilam, tylko babka sie zoreintowala chyba w polowie zajec, bo bylam w rogu sali

i teraz mam placek. Dopuki chodze, to jest ok, takie tylko lekko sztywne to kolano, dopiero w biegu wychodzi szydlo z worka.
Plan jest taki, ze chyba zainwestuje w to bosu i bede cwiczyc stawy i stabilnosc. A biegac bede po 3-4 km ale czesciej. Zobaczymy jak wyjdzie w praniu. W srode mamy znowu gosci i nie wiem jak z czasem na treningi bedzie
Distance 7.04 km
Duartion: lepiej pominac milczeniem
A po poludniu wzielam dzieci na lyzwy. Bylam umowiona z kolezankami z pacy.
Lyzwy sa bardzo dobre na shin splints, czulam jak mi wszystkie przyczepy ladnie pracuja

Lod co prawda nie zbyt gladki, bo jezioro odtajalo i zmarzlo pomownie, ale dalo sie jezdzic. Dzieciaki zadowolone, na przyszly rok na pewno tez im kupie lyzwy!
