zauważyłam, że plan 6-tygodniowy jest dużo bardziej popularny.
Może dlatego, że dużo ludzi chce jak najszybciej osiągnąć to co sobie założyli (a później szybko "odpadają"). Ja zdecydowałem się na plan 10-cio tygodniowy właśnie dlatego, że jest rozciągnięty w czasie, a ja niestety szczuplaczek nie jestem i trochę boję się o moje stawy.
Ja też zaczynałem trzy miesiące temu z tym planem przy 106 kg wagi i uważam, że jest on dość elastyczny i można go modyfikować. Ja nie trzymałem się go jakoś sztywno i kilka treningów odpuściłem mimo to pierwszy półgodzinny bieg zaliczyłem szybciej niż to było przewidziane. Dziś moja waga to 98 kg i biegam spokojnie godzinę w spokojnym tempie.
Trzymam za Was kciuki. Powodzenia.
hotmas pisze:Ja też zaczynałem trzy miesiące temu z tym planem przy 106 kg wagi i uważam, że jest on dość elastyczny i można go modyfikować. Ja nie trzymałem się go jakoś sztywno i kilka treningów odpuściłem mimo to pierwszy półgodzinny bieg zaliczyłem szybciej niż to było przewidziane. Dziś moja waga to 98 kg i biegam spokojnie godzinę w spokojnym tempie.
Trzymam za Was kciuki. Powodzenia.
Mam pytanie do doświadczonych biegaczy, osób które stosowały plan 10-cio tygodniowy - że należy stosować dietę to wiem. Ale co z alkoholem? Oczywiście w ilościach nie przekraczających 3-4 piw lub 4-5 kieliszków wódki? Mam dzisiaj i jutro imprezy firmowe i nie wypada na nich nie być.
Piechu pisze:a czy bycie na imprezie musi się równać picie na imprezie? bo jakoś tak nie widzę związku przyczynowo-skutkowego
Równie dobrze ktoś może się zapytać czy bieganie równa się abstynencja
W obu przypadkach to się sobie nie równa. Będąc na imprezie można i wypić i nie wypić. W zależności od chęci. Tak samo biegając można i się napić alkoholu i go nie ruszać.
Dziś ukończyłem trzeci tydzień treningowy i dwa ostatnie treningi w tym tygodniu nie wyglądały tak jakbym tego chciał. Przy 3 powtórzeniu ciężko mi się biegło, a trucht w trakcie 4 powtórzenia był bardzo wolny (jakby ktoś szybko maszerował to pewnie by mnie wyprzedził hehehe). Wcześniej na koniec każdego tygodnia ostatni trening biegło mi się całkiem dobrze, a tu nie widzę takiej poprawy. Zauważyłem, że podczas 2 ostatnich treningów była znacznie niższa temperatura, bo ciągnęło mi po dłoniach jak wyszedłem. Czy niższa temperatura mogła mieć wpływ na moją dyspozycję??? Pod koniec 3 powtórzenia miałem już problemy z oddechem i za każdym razem nogi mnie bolą, a dokładniej łydki, mięśnie piszczelowe. Na udach w ogóle nie odczuwam bólu, a nawet tego, że trenowałem. W sumie to z oddechem jest całkiem ok. mógłbym biec, ale nogi bolą. Można powiedzieć, że w trakcie dalszych powtórzeń mam kryzys, bo biegnę i patrzę co chwilę ile zostało do końca. Teraz zastanawiam się czy mam iść dalej, a może powtórzyć ten tydzień...
To ze odczuwasz miesnie, to normalne. Ja tez tak mialam. Jesli Twoj oddech staje sie plytki, czujesz ze sie meczysz to postaraj sie zwolnic, wyluzowac i nie myslec tak goraczkowo ile jeszcze zostalo czasu do konca biegowej serii. Wiem ze 3 min biegu moze byc kosmiczne dla poczatkujacego - kilka dni temu jeszcze tak myslalam i z przerazeniem patrzylam na kolejne tygodnie. Teraz biegam 30 min i dluzej. Warunek - trzeba powoli.
Oczywiście masz rację Tylko kolega tak przedstawił "problem" - impreza = alkohol
przynajmniej ja to w ten sposób odebrałem
Impreza firmowa = alkohol - przeważnie.
Tak samo biegając można i się napić alkoholu(...)
W piątek wypiłem dwa piwa w ciągu godziny. Pojechałem do domu, trochę posiedziałem i wyszedłem na kolejny dzień treningu i... trenowało mi się rewelacyjnie. Nie czułem się pijany czy chociażby wstawiony (zresztą po takiej ilości alkoholu to raczej niemożliwe) - po prostu chodziło mi się bardzo, bardzo dobrze. Nawet "pobiłem" swój rekord z dnia poprzedniego
W sobotę impreza nie wypaliła i też chodziło mi się rewelacyjnie. Wyrównałem swój rekord z piątku.
zekir84 pisze:
W piątek wypiłem dwa piwa w ciągu godziny. Pojechałem do domu, trochę posiedziałem i wyszedłem na kolejny dzień treningu
A takiego podejścia akurat nie popieram. Wg mnie jest czas i na picie i na bieganie. I nie ważne jakie ilości. Jak piję to nie biegam. Napić się zawsze można po treningu, albo zamiast treningu. Ale to tylko moje podejście
A takiego podejścia akurat nie popieram. Wg mnie jest czas i na picie i na bieganie. I nie ważne jakie ilości. Jak piję to nie biegam. Napić się zawsze można po treningu, albo zamiast treningu. Ale to tylko moje podejście
Wiem. Ale nie chciałem tracić treningu. Przynajmniej na początku.