P@weł - na przekór...

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
P@weł
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1587
Rejestracja: 27 gru 2011, 18:28
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznań

Nieprzeczytany post

Niedziela 16.12.2012r.

Cztery i pół stopnia na plusie.. :szok: Może to przedwiośnie już???

Plany na dziś..
No dziś już rutynowo niemal ;) - 11:00 spotkanie i gromadne truchtanie w sympatycznym towarzystwie Z Biegiem Natury :usmiech:

Udało mi się namówić Matthiasa na wizytę, więc grono się powiększa. Przed 11:00 jest już kilkanaście osób, ale czekamy jeszcze, bo czasem komuś zabraknie wymaganej ilości zielonych świateł na krzyżówkach i kilka minut spóźnienia wpada..Równo o 11tej podjeżdża na samo miejsce zbiórki Monika - prowadzący są już w komplecie:)...

Obrazek

Obrazek

Jest Anita z naszą grupową maskotką :)

Obrazek

Obrazek

..No to można śmigać. Dziś mocno się nam grupa rozciąga, męska część, pod którą się z Matthiasem podpiąłem, żwawo zasuwa do przodu, dziewczyny zostają nam mocno w tyle..Truchtamy podobnie do mojego wczorajszego kółka...Na całej trasie szklanka :szok: , więc przed biegiem wyciągam asa z rękawa w postaci moich "lidlowych" kolców :hej: - biegałem już w nich wcześniej, ale teraz mają swoją wielką chwilę ;) ;) Poprawiają znacznie przyczepność, bez nich but nie ma żadnej podparcia. Zatrzymujemy się przy podbiegu - tu, czekając na dziewczyny, Piotr goni pod górkę..Ja odpuszczam, chcę zrobić kilka fotek na zbiegu naszym panom ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A gdy dobiegają nasze sympatyczne panie..

Obrazek

Obrazek

...wędrujemy na polankę poćwiczyć to i owo :)...

Obrazek

Obrazek

..z elementami "jogi dla amitnych" :hejhej:

Obrazek

Obrazek

Potem w spokojniejszym tempie wracamy do mostku. Z uwagi na kolce trzymam się pasów stopniałego śniegu, który nieuchronnie wdziera się lodowym kompresem do butów przez cienka siateczkę...Nie przeszkadza to jednak, by w końcówce nieco przyspieszyć - rzut okiem na zegarek: 5:15-5:20, tak może być ;).

Na miejscu zbiórki ustalamy plany na spotkanie za tydzień..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

..bo będzie to w przeddzień Wigilii, więc warto uświetnić jakoś ten czas :)

Poplanowane - czas do domu. Troszkę mi mało km-ów.. :echech: i żal w sumie całkiem fajnej pogody, ale jestem tu ostatnio często, więc "sie nadrobi" ;) ;) Przed odjazdem rozmawiam jeszcze z Piotrem o planach na zrzucenie paru kilo i o moim przypadku - pojutrze bodaj minie rok, jak biegam (z endo przynajmniej), a na wadze nie ma spektakularnych sukcesów.. :echech:

Podsumowanie..
Trasa: J. Rusałka - kółko+ćwiczenia; ślisko jak diabli
Temperatura: 4,5stp pokazał termometr w aucie - odwilż na całego
Start: 11:08 (zagadałem się..Garmin i endo włączone z falstartem..)
Czas: 32:50 (Garmin) samego bieganie, na czas ćwiczeń "stopnałem" zegarek
Dystans: 4,88/4,78 km (Garmin/endo)
Tempo śr.: 6:37/8:53(G/e)..ale endo zapomniałem wyłączyć od razu po powrocie nad mostek...
Max tempo:4:46/4:25 (G/e)..
Śr. HR: 153bpm
Max HR: 169bpm
Śr. kad.: 82spm
Max kad.:90spm, czyli prawidłowa - w przebieżce końcowej

Wrażenia..
Test sprawności na lodzie.."Cfaniak" ze mnie, bo miałem kolce, ale reszta musiała nieźle się nagimnastykować..Matthias wywinął nawet orła zanim dobrze ruszyliśmy. Warunki kontuzjogenne, ale spokojnie i uważnie pobiegliśmy, więc wszyscy wrócili cali i zdrowi..Piotr przekonywał, że w takich okolicznościach świetnie wzmacnia się nasz aparat ruchu, bo cały czas mamy mięśnie napięte, również te, które nie uczestniczą w ruchu biegowym, a bardziej nas stabilizują w poruszaniu się...

Teraz muszę zakombinować, by być za tydzień, bo przede mną wyjazd świąteczny...
P@weł...

Relacje na moim foto-blogu Życie w biegu :)

Forumowy blog
Blogowe komentarze
Endo czyli moja aktywność
Fotki z życia wzięte

Cele 2016: 88kg i dobrze się bieganiem bawić...
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
P@weł
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1587
Rejestracja: 27 gru 2011, 18:28
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznań

Nieprzeczytany post

Wtorek 18.12.2012r.

Dziś króciutko i niebiegowo..;)...bo dziś dzień ergometru i siłowni po wczorajszej udanej koszykówce. Ale ja nie o tym...

Otóż - jeśli za inicjację przyjmować mój pierwszy wpis i pierwszego tracka na endo - dziś mija mi..biegowy roczek... :hejhej: :hejhej:

Obrazek

Oczywiście to pierwsze ubranie butów i pierwsze wyjście by się poruszać (naturalnie marszem i biegiem), wtedy właśnie zaczynałem wyjątkowo dla mnie dłuuuuuuuuuuuugi Plan 6-tygodniowy...

Tak to wyglądało rok temu:

Obrazek

Może mam niewielki progres, może moja waga jest uparta, ale...wciąż biegam, teraz nawet ze światełkiem, wieczorami po lesie ;), w każdą pogodę...

W sumie całe życie byłem związany ze sportem i aktywnością, ale bieganie...wyjątkowo mi nie leżało..Oj, pozmieniało się :)...

Wybaczcie, musiałem się podzielić taka małą satysfakcją :lalala: ..a z kim, jak nie z Wami. Przy tej okazji dziękuję Wam za wsparcie :)
P@weł...

Relacje na moim foto-blogu Życie w biegu :)

Forumowy blog
Blogowe komentarze
Endo czyli moja aktywność
Fotki z życia wzięte

Cele 2016: 88kg i dobrze się bieganiem bawić...
Awatar użytkownika
P@weł
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1587
Rejestracja: 27 gru 2011, 18:28
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznań

Nieprzeczytany post

Czwartek 20.12.2012r.

Qrcze, w dwa ostatnie dni wyhamowałem...Od początku tygodnia kaszlę, jakby reaktywowało się jakieś przeziębienie (katar głęboko-zatokowy w sumie to już nie mijający standard). Wkurzało mnie to już w poniedziałek na koszu, we wtorek odpuściłem sobie jednak siłownię, a wczoraj bieg..Dałem też odpocząć prawemu kolanu, bo mi chyba endorfiny uderzyły do głowy w poniedziałek i nieco je przeciążyłem..Dziś chcę na siłownię i (może) krótki basen....Wszystko po to, by móc pobiegać w weekend...
A ten już sobie poplanowałem :): Załoga jedzie w sobotę na święta, ja dołączam...po biegowych zajęciach sobotnich i niedzielnych :hej: :hej:
Ostatnio zmieniony 07 sty 2013, 00:59 przez P@weł, łącznie zmieniany 1 raz.
P@weł...

Relacje na moim foto-blogu Życie w biegu :)

Forumowy blog
Blogowe komentarze
Endo czyli moja aktywność
Fotki z życia wzięte

Cele 2016: 88kg i dobrze się bieganiem bawić...
Awatar użytkownika
P@weł
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1587
Rejestracja: 27 gru 2011, 18:28
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznań

Nieprzeczytany post

Sobota 22.12.2012r.

Dwa dni do Wigilii...

Plan na dziś..
Ponieważ kaszel nie tarmosi mną, a raczej daje o sobie znać, pojadę na BBL..Temperatura, po wczorajszym zimnym wieczorze (chyba ~ -10stp.), jest obiecująca: -3.5stp.

Dziś mi jest szczególnie ciężko, ale o tym powiem później...
Jakoś się zwlekam po 8ej z wyrka, badam sytuację za oknem - nie jest źle. Dziś moje dziewczyny ruszają już świątecznie do teściowej, ja pojadę ich śladem jutro po spotkaniu ZBN. Startuję jeszcze przed ich wyjazdem i jak zwykle muszę się sprężać, bo zawsze mam mały margines czasowy. Ulice puste, co pewnie się zmieni bliżej południa, to pozwala mi być na stadionie na czas. I tak jednak grupa jest już w kółku rozgrzewkowym na bieżni, więc ja robię tylko jedno.
Zajęcia prowadzi Yacool i Robert. Koncentrujemy się na dolnych kończynach i tym, jak one pracują (lub nie) rytmicznie. Wszystkie ćwiczenia są bez zaangażowania rąk, co mi wyraźnie "nie leży" ;), bo "witki" same pchają się do pracy..Yacool koryguje. Generalnie tematem przewodnim jest i tak LUZ ;)..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dziś, w porównaniu z ostatnimi zajęciami, dla mnie poimprezowymi, jest o niebo lepiej niż przed tygodniem: spokojniej, poprawniej, no i bez "sapki" ;), choć dla mojej masy rytmiczna i tempowa praca nogami wymaga sporo energii i męczy (przyjemnie)..
Po zajęciach jest chwila by pogadać...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Niektórzy nie czekają na wychłodzenie i szybciej uciekają do domu..

Obrazek

My jednak mamy powód, by zostać chwilę dłużej.. :oczko:

Obrazek

Wcinamy makowca i słuchamy..o pływaniu, ćwiczeniach oddechowych i ich wykorzystaniu w bieganiu..

Obrazek

Obrazek

Kiedy już jednak chłód zaczyna dawać o sobie znać, postanawiamy z Matthiasem (na ostatnim zdjęciu pierwszy z prawej) "pyknąć" jeszcze kółeczko nad jeziorem. Maciek pewnie pobiegłby szybciej (sorry, Macieju ;) ), ale staram się trzymać tempo ~6:00. Udaje się nawet ładnie zejść poniżej - to zasługa dobrego towarzystwa :hej: Wydłużam trasę, korzystając z letniego wariantu tak, by końcowo zrobić choć >5km..Sucho, ale ślisko pod nogami. Wybieramy gdzie się da wąskie "ścieżki" po bokach, wydeptane przez spacerowiczów, bo centralnie zalega lód..Niestety katar zabiera część przyjemności, na szczycie podbiegu nawet zatrzymuję się, by oczyścić nos :( Starcza jednak sił, by ostatnie 100 metrów "zafiniszować" na 4:30 ;)..Mały stretching i zabieram Macieja ze sobą do auta, bo on wraca w tym samym kierunku.

Podsumowanie..

Trasa: J. Rusałka - większe kółko; ślisko
Temperatura: -3,5stp, po odwilży został lód..
Start: 10:45
Czas: 33:19 (Garmin)
Dystans: 5,55/5,58 km (Garmin/endo) - niewielkie wahnięcie..30m
Tempo śr.: 6:00/5:59(G/e) niemal idealna zgodność :)
Max tempo: 4:30/4:18 (G/e)..
Śr. HR: 163bpm
Max HR: 177bpm
Śr. kad.: 86spm
Max kad.:94spm

Wrażenia..

Fajnie biega się z kimś, kto ma szybsze tempo, bo odruchowo podciąga się własne..Dzięki, Macieju, za pomoc ;), udało mi się dziś chyba - przynajmniej wg endo - złamać 30' (29:37), Garmin jest wciąż nieugięty (równo 30:00!). Czułem to, że odpocząłem od biegania przez tydzień prawie, ale muszę koniecznie wyleczyć przeziębienie, żeby biec z większą przyjemnością..

Ten dzisiejszy mój bieg...był dedykowany..Tu mała, niebiegowa dygresja, ale liczę na Waszą wyrozumiałość...

8 lat temu poznałem sympatycznych ludzi, rodzinę, z którą związałem się przyjaźnią. Żyją daleko od Poznania, ale zawsze, w ciągu roku wiele razy, pokonywałem trasę do Olsztyna, by spędzić z nimi kilka dni. Tomek nie biegał, ja zresztą wtedy też nie, ale lubił rower. Jego rodzice mają fajny domek letni nad jeziorem, tam śmigał po lasach, bardzo lubił to robić. Tym bardziej, że większość czasu spędzał przy kompie, nad książką - to była jego pasja, czytał na potęgę, można było z nim pogadać o wszystkim. Kiedy przyjeżdżałem, wyciągałem ich całą rodziną w teren, nabijaliśmy autem kilometry, zjeżdżając Warmię i Mazury. Zabrałem ich na dwa biwaki, ku wielkiej uciesze ich córeczki. Ba, porwałem ich latem 2006-go nawet na objazd Beneluxu, było fantastycznie. Jeździłem do nich wiele razy każdego roku, jesienią, zimą, wiosną i latem...I właśnie latem 2009, podczas biwaku zauważyłem, że Tomek dziwnie szybko się męczy..Myślałem, że to kiepska kondycja..Zresztą razem z tego żartowaliśmy...Odpowiedź, dlaczego, miała przyjść później i miała zwalić z nóg..Mnie najbardziej zaskoczyło jego zmęczenie, gdy jak zawsze schodził, pomóc mi wnieść bagaże na 1e piętro..Nagle, bo przecież wcześniej było ok, musiał po drodze przystanąć, odsapnąć...Jakiś czas później zasłabł w pracy, karetka powiozła go do szpitala. Serce miał zdrowe, a to wyglądało na poważne niedotlenienie..Lekarze sprawdzali duże tętnice. Nic. Diabeł czaił się jednak w tych małych, rozprzestrzeniających tlen po płucach. Miał je niedrożne, zakrzepione. Taki przypadek zakrzepicy zdarza się bardzo rzadko i o ile w dużych naczyniach można coś działać, w tych małych, malutkich...nie...Nie ma też leku "na wyleczenie", jest kilka eksperymentalnych metod, nic z potwierdzoną skutecznością...Tomek trafił do Warszawy, do specjalistów. Rozłożyli ręce, choć po hospitalizacji tam dostał coś do zażywania i stan jego był stabilniejszy, jakby choroba na chwilę odpuściła. Musiał tylko unikać wysiłku - jakiegokolwiek. Dla człowieka, może nie nadaktywnego, ale normalnie funkcjonującego, to jest jak wyrok, z którym nie mógł się pogodzić. Ale cierpliwie znosił kolejne ograniczenia. Chciał wrócić do pracy, ostoi normalnego życia. Wrócił. Na krótko. Stan był na tyle poważny, że kaszel czy odruch wymiotny powodowały utratę przytomności, zwykłe zaziębienie niosło ryzyko. Tuż przed poprzednią Wigilą trafił do szpitala - Święta i Nowy rok spędzali przy oddziałowym łóżku. Potem wrócił. Znów snuliśmy plany, gdzie pojedziemy, co zobaczymy w ich okolicy, plany "pod niego". Znów gadaliśmy długo o sporcie. Nawet w sierpniu, jadąc tam, zabrałem sprzęt, biegałem, choć miałem wątpliwości, bo nie chciałem, by mu było przykro. Nie było. Pojechaliśmy razem do ich domku nad jeziorem, do rodziców, świetnie się bawiliśmy. Później, jesienią mnie dopadła praca, kłopoty, jemu....szpital w Warszawie odmówił przyjęcia - powód? Koniec roku, brak środków..A miał być gruntownie przebadany, mieli się nim znów solidnie zająć...W ubiegłym tygodniu do niego dzwoniłem, gadaliśmy o kondycji, mówił, że pija jakąś bogatą w minerały wodę, miał mi podać jej nazwę..Jak zwykle znów gadaliśmy o sporcie.

W czwartek dostałem smsa od jego żony, że karetka zabrała go do szpitala. Znów przed Wigilią...Potem kolejnego, że na stole operacyjnym wyszedł kłopot z nerkami i przeszedł na dializy...

Wczoraj, w piątek, o 19:00, podczas dializowania stanęło serce. Próbowali ratować....Ale on odszedł...Tak po prostu...Nie zdążyłem już z nim porozmawiać. Już nie porozmawiam.

....

Życie to wielki dar...O jego wartości dowiadujemy się zbyt późno. Może robienie sobie wielkich planów, to jednak zarozumiałość z naszej strony... Może trzeba żyć każdą sekundą, każdym biegiem, każdym basenem, cieszyć się bliskimi..zamiast gnać - robić ręcznie ozdoby choinkowe na Święta...Te Święta, nie kolejne.

Wybaczcie, ale tymi kilkoma słowami, chciałem mu złożyć mały hołd.. To był serdeczny człowiek o dobrym sercu. Mało takich..Ten dzisiejszy bieg i finisz dedykowałem Tobie. Do zobaczenia, Tomku..
P@weł...

Relacje na moim foto-blogu Życie w biegu :)

Forumowy blog
Blogowe komentarze
Endo czyli moja aktywność
Fotki z życia wzięte

Cele 2016: 88kg i dobrze się bieganiem bawić...
Awatar użytkownika
P@weł
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1587
Rejestracja: 27 gru 2011, 18:28
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznań

Nieprzeczytany post

Niedziela 23.12.2012r.

W przeddzień Wigilii..

Plany na dziś..
Godz. 11:00 cotygodniowe spotkanie Z Biegiem Natury. Tym razem chciałem wpaść nieco wcześniej, by zrobić dodatkowe kółko do kilometrażu, a potem razem usiąść w knajpce przy pętli golęcińskiej na wspólnej herbacie i wigilijnym opłatku :)

Takie były plany..Okoliczności, o których pisałem i napięcie gdzieś wewnątrz, sprawiły, że ciężko mi szło dziś wygrzebywanie się z domu..W efekcie czas kurczył się i w miarę jak patrzyłem na zegar, było go coraz mniej..Dzień zapowiadał się pochmurnie, ale póki co bez opadu. Na dworze -5stp.
Do auta wskoczyłem ~20 minut przed 11-tą, na miejscu byłem kilka minut przed..Najpierw zaskoczenie - przed stadionem rozgrzewała się kilkudziesięcioosobowa grupa Night Runners'ów i Biegających Kobiet, a miejsca parkingowe były pozajmowane. W efekcie stanąłem przy placu manewrowym Nauki Jazdy, tam spotkałem Matthiasa. Wymieniliśmy pozdrowienia z tą barwną grupą :) i potruchtaliśmy za wiadukt "do naszych" ;) Byli już niemal wszyscy..

Obrazek

Obrazek

Ku zaskoczeniu obecna była również telewizja WTK, która "zabrała" nam Piotra..

Obrazek

Napisałem "niemal wszyscy", bo jednak kogoś brakowało... :) "Gdzie Anita i nasza maskotka, Czesiu?"..Oooo biegną :)..

Obrazek

..znaczy...biegnie :usmiech: ..i coś niesie..

Obrazek

..ktoś zapytał: "Czyżby Czesia?" :hej: ..inny dodał "Czesia >po chińsku<?" :orany: :oczko:

Obrazek

Obrazek

Jasne, że nie Czesia, to tylko nam się dowcip zaostrzył ;)..To była niespodzianka - PIERNIKI - w dodatku z dedykacją :orany: :usmiech: ...

Obrazek

Zza pleców usłyszeliśmy gromkie: "Chodźcie do nas! Chodźcie do nas!" - nadbiegli Night Runnersi...

Obrazek

Jakbyśmy byli nieco przytłoczeni ich frekwencją...

Obrazek

..ale po ich grupowej fotce..

Obrazek

..zostaliśmy zaproszeni do współudziału, a więc nastąpiła symboliczna "integracja środowiskowa" :hejhej:

Obrazek

No a potem w drogę :) "Przody" narzuciły dziś zacne tempo, gdzieś w okolicy: 5:00-5:25, więc zastanawiałem się, czy aby te pierniki Anity nie mają takiej mocy przyciągającej (próbować ich mieliśmy dopiero po biegu :hej: ). Ale "przody", jak się okazało, parły jednak do domu, bo Tomek z kolegą już swój kilometraż dziś zrobili - odłączyli się od nas po ~1.5km. Teraz tempo nieco się "ucywilizowało", a my - bez zbędnych ceregieli (taaak, taak - te pierniki, herbatka..perspektywa dopingowała), "wypięliśmy się" na podbieg, wybierając najkrótszą drogę wokół jeziora :hejhej: , żeby czem prędzej "usiąść w ciepełku" ;)..Na dobiegu do mostku byłem gdzieś z przodu, bo nam się troszkę stawka rozciągnęła, postanowiłem towarzystwo nieco rozruszać i zmobilizować do atrakcyjniejszego finiszu :hej: Pogalopowałem więc, co reszta zaraz podchwyciła..Szkoda, że wyhamowałem nieco za szybko, bo - jak się okazało - kamerzysta WTK postanowił uwiecznić nie tylko "Nocnych Biegaczy"..:)
Biegło się fajnie. Był nawet finisz. Piotrek jednak postanowił zrobić kilka przebieżek...(a pierniczki tymczasem już na nas w knajpce CZEKAŁY..). No to kilka żwawszych serii, a potem truchtem koło stadionu, po schodach jak Rocky Balboa na grupową Wigilię :)

Obrazek

Zrobiło się bardzo fajnie, bezpośrednio, integracyjnie :) Pouczyliśmy się swoich imion, pochwaliliśmy, co to każdy z nas poza bieganiem robi i wyszło z tego tyle, że jako zespół możemy być zawodowo niemal samowystarczalni :hej: :hej: Szkoda, że byliśmy zmotoryzowani, bo z przyjemnością wypiłoby się okolicznościowego grzańca :echech: :echech:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A potem był opłatek, życzenia ;)..

Obrazek

...i wymiana kontaktów :)

Obrazek

Z knajpki potruchtałem z Maciejem do auta.

Podsumowanie..
Trasa: J. Rusałka - małe kółko + przebieżki
Temperatura: -5stp
Start: 11:07
Czas: 31:30 (Garmin)
Dystans: 5:04/5,20 km (Garmin/endo)
Tempo śr.: 6:05/7:19(G/e) tu Garmin jest rzetelniejszy
Max tempo: 3:00/3:38 (G/e)..no w te 3:00 to nie wierzę, ale 3:38..ufff :orany:
Śr. HR: 152bpm
Max HR: 174bpm
Śr. kad.: 83spm
Max kad.:99spm

Wrażenia..
Bardzo potrzebowałem towarzystwa, a nasza grupka ZBN jest naprawdę super! :) Czasem nie chodzi o samo bieganie, czasem miło jest po prostu spędzić kilka chwil wśród sympatycznych ludzi.. :usmiech:
Nawet udało się "zamknąć" 5-kę dzięki przebieżkom, więc biegowo plan minimum wykonany :). Odcinka powrotnego do auta już nie rejestrowałem.
Teraz muszę pokombinować z przyszłą niedzielą...W związku z sytuacją wiele jest niewiadomych..cicho liczę, że uda mi się być..

Post scriptum..Popołudnie spędziłem w aucie - pogoda mocno się zmieniła..~220km..>4h jazdy w zacinającym śniegu i zamarzającym deszczu z prędkością średnią ~60-70km/h...Radio nastrojowo grało muzykę świąteczną, a ja - bujając się raz w te, raz we wte drogą, która nie widziała dziś jeszcze pługa :grr: - zastanawiałem się, jak Scott Jurek i inni "ultrasi" mogą takie dystanse..biegać??.... :ojoj:

Wszystkim, którzy zaglądają tu do mnie i cierpliwie znoszą moje smęcenie życzę Radosnych i Pełnych Spokoju Świąt Bożego Narodzenia...To wyjątkowa okazja, by chwilę posiedzieć w cieple, nacieszyć radością dzieciaków, wyciszyć, zadumać...popatrzeć na zimę za oknem...Korzystajcie!..Zanim założycie buty, kurtki, czapki i wybiegniecie tej zimie naprzeciw :)

Obrazek
P@weł...

Relacje na moim foto-blogu Życie w biegu :)

Forumowy blog
Blogowe komentarze
Endo czyli moja aktywność
Fotki z życia wzięte

Cele 2016: 88kg i dobrze się bieganiem bawić...
Awatar użytkownika
P@weł
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1587
Rejestracja: 27 gru 2011, 18:28
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznań

Nieprzeczytany post

Tym razem z jednodniowym opóźnieniem i króciutko - dziś i kolejne dni będę w przysłowiowym, a nie dosłownym "biegu", więc nie wiem, czy dałbym radę...

26.12.2012r.

Plany na dziś...
Plany na Święta były spore, nadzieje na bieganie również, tym razem jednak niewiele z nich wyszło..W dzień Wigilii, czyli poniedziałek, najpierw odespałem podróż, potem byłem "service-man'em"..no wiecie.."oj, nie ma tego, nie ma tamtego", sklepy do 16tej, więc trzeba jechać..Potem pociemniało i zbliżył się czas kolacji, więc nie dało rady...Pierwszy dzień był z biegowym planem, ale najpierw do kościoła, potem śniadanie świąteczne, potem do aut i 15km na cmentarz..znów ciemno i z rodzina trzeba posiedzieć...A więc ostatnia szansa - drugi dzień Świąt...Dziś małe kółko, ot, żeby przepalić słodkości..

Po kościele, śniadaniu i odczekaniu 1.5h. ubrany, zalogowany gdzie trzeba, chwytam za klamkę, a tu....goście :szok: ...wcześniej, niż to było planowane (qrcze, sam ich zapraszałem)...No to rozbieranko, kawka, małe "co nie co", gadka-szmatka...Miała być chwila, zeszły ~4h..Drzwi się zamknęły, no to ja dumam: pojadłem, chwilę dam odpocząć i lecę...Ciemno już :(, cóż, nie będzie najfajniej, ale chociaż coś...Tiaaaa...Kilka chwil mija, a tu znowu drzwi się otwierają i kolejni goście :szok:..No to znów kawka/herbatka, małe "co nie co", gadka-szmatka...Buzi-buzi, pa-pa..Na zegarku:...prawie 21-a :szok: :szok: a ja - po podwójnym jedzeniu, wielokrotnym "co nie co" (wino i towarzyski likier), ale z determinacją...BY CHOCIAŻ KAWAŁEK PRZEBIEC...
No to buty, membrana na górę, bo wieje i wio....

Wiele nie napiszę.... ;) Do 3-go kilometra przypomniało mi się całe menu..Normalnie - przegląd szczegółowy :hej:, ok. połowy piątego powiedziałem dość...Jedyne, co było fajne, to bieg przy świetle księżyca - zgasiłem czołówkę, nie była niezbędna :)...Asfalt (o zgrozo) pod butami, ciężkie nogi, o brzuchu nie wspomnę..Jedynie głowa pełna zapału...To był jednak akt wielkiej desperacji biegowej...

Podsumowanie.. - póki co dane z endo, bo nie mam pod ręka Gremlina..
Trasa: Rynowskie asfalty..
Temperatura: ~3-5stp. na plusie (fajny ten grudzień..)
Start: 20:58
Czas: 29:01 (endo)
Dystans: 4,43km (e)
Tempo śr.: 6:33 (e)
Max tempo: 5:20 (e)..
Śr. HR: 157bpm
Max HR: 166bpm
Śr. kad.: - spm
Max kad.:- spm

Wrażenia..
Cieszę się, że cokolwiek, ale raczej nie myślę powtarzać w takich okolicznościach...Nie było w tym wiele przyjemności, choć próbowałem złapać rytm..Nie udało się. Zaliczyłem trening głównie z powodu lichej perspektywy biegowej na kolejne dni. Chcę zamknąć rok 2012-ty okrągłą setką treningów od początku biegania z endo. Brakuje mi jeszcze jednego i mam nadzieję go zrobić..Gdybym zostawił sobie dwa, byłoby znacznie trudniej..

Przede mną powrót do Poznania o świcie, dzień pracy, nocny przejazd do Olsztyna, pogrzeb..a potem - nie wiem..Nie wiem, czy dam radę pobiec w niedzielę z naszą grupka w Poznaniu, bo nie wiem kiedy wrócę..Wiem jedynie, że muszę w poniedziałek sylwestrowy być z powrotem na Pomorzu, by następnego dnia wracać do Poznania.......Jak pielgrzym.....
P@weł...

Relacje na moim foto-blogu Życie w biegu :)

Forumowy blog
Blogowe komentarze
Endo czyli moja aktywność
Fotki z życia wzięte

Cele 2016: 88kg i dobrze się bieganiem bawić...
Awatar użytkownika
P@weł
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1587
Rejestracja: 27 gru 2011, 18:28
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznań

Nieprzeczytany post

Poniedziałek 31.12.2012r.

Sylwester...

Wczoraj wróciłem z pogrzebu..Mimo pięknej pogody do zachodu słońca, już w Zachodniopomorskiem dopadł mnie ulewny deszcz, musiałem zwolnić i jeszcze bardziej się skoncentrować..Trasę zamknąłem czasem ~6h, a na podsumowanie dnia usiadłem do degustacji młodego wina....Dziś chciałem biegać i wiedziałem, że łatwo nie będzie...

Plany na dziś..
Niezwykle ważne dla mnie - dzisiejszy trening miał być moim 100-tnym biegowym treningiem, rejestrowanym przez endo :). Dystans?? Może uda się coś więcej niż ostatnio popularna "piątka"..Nie chcę się szarpać, będzie wolne tempo i w trakcie zobaczę, jak się będzie wszystko układać...

Nie czuję się źle, pomimo wczorajszego biesiadowania, nawet sobie pospałem ;). Wypiłem kawę, jednak jeść się nie odważyłem. Wydawało mi się, że tak będzie lepiej. Zresztą...nie czułem głodu.
Początek był delikatny i obiecujący..Tempo konwersacyjne - nawiązując do zajęć ZBN :)..Trasa mi znana - skrajem pola, potem dobieg do lasu gruntową drogą, przez las, kawałek asfaltem już w kierunku powrotnym, potem może znów las i powrót drogą gruntową. Wieje - z boku, potem w twarz. Temperatura ~5stp., a więc ciepło. Pochmurnie, nie widać nawet skrawka nieba (a brat dzwoni z Zakopca, że tam pogoda - marzenie..). Może padać, więc na sobie dwie koszulki i membrana.
Spodziewałem się ciężkiego gruntu i się nie pomyliłem. Grząsko..truchtam pomału, ale cały czas zygzakuję, co chwila przeskakuję przez kałuże, ostrożnie lądując ("to byłaby heca, gdybym się w tym błocku skąpał" - myślę sobie). Gdy wbiegłem w las jeszcze się pogorszyło, musiałem w kilku miejscach obiegać "błotne baseny" nie brzegiem, a wręcz po krzakach...Dopada mnie zmęczenie. Endo melduje o kiepskim tempie, ale też wysokim tętnie..Nie muszę sprawdzać, czuję to...Gdy wybiegam na asfalt, staram się biec brzegiem, po trawie, ale jest nierówno...Mam niecałe 5km, ale czuję się podle..mdli mnie..Dobiegam więc "piątkę", stopuje urządzenia i przechodzę w marsz, słuchając muzyki i oglądając się co jakiś czas za siebie, czy nie nadjeżdża czasem jakiś "sylwestrowy wesołek", który zabrałby mnie w ostatnią podróż ;)..
Kiedy w słuchawkach rozbrzmiewa "Tomorrow", przypomina mi się obraz wielkiego wojownika, Muhammada Ali, biegnącego ulicami Kinszasy przed największą walką w historii boksu, w której miał stanąć naprzeciw potężnego i niepokonanego Georga Foremana...boksera, który zdążył już wówczas rzucić na deski wszystkich wielkich wagi ciężkiej, w tym Joe Freziera..boksera, którego można było się bać, bo gdy uderzał, wybijał powietrze z płuc....Gdy Ali biegł ulicami, ludzie z tego biednego zakątka świata wychodzili na ulice, by być z nim, by pokazać, że jest ich bohaterem...Serce rosło...Moje też :)...Ali pokonał Foremana, odzyskał tytuł i przeszedł do historii jako największy bokser wszech czasów...A ja? Ja przestałem maszerować i pobiegłem jeszcze kilometr :)..

Podsumowanie..
Trasa: Rynowo - pola+las+asfalt; 5km + 1..po krótkim marszu :) - ale dane będą z tej piątki..i większość z endo, bo Garmina zgasiłem z opóźnieniem
Temperatura: ~5stp. na plusie, wiatr
Start: 12:50
Czas: 32:39 (endo)
Dystans: 5,02km (e)
Tempo śr.: 6:34/6:30 (G/e)
Max tempo: 5:42/5:16 (G/e)..
Śr. HR: 164bpm
Max HR: 179bpm
Śr. kad.: 82spm
Max kad.: 88spm

Wrażenia..
Miniony tydzień + wczorajszy wieczór dały o sobie znać..Jeszcze tylko dziś Sylwester i wracam nareszcie do codzienności - myślę tu głównie o odżywianiu, rytmie dnia i treningach..Dziś było kiepsko, ale nie spodziewałem się rewelacji. Wczoraj wybierałem: albo po długiej drodze odpocząć, albo odreagować wśród ludzi. Wybrałem to drugie i zapłaciłem dziś cenę..Ważne jednak, że się zmobilizowałem, bo to był SETNY TRENING! :taktak: Udało się, cel osiągnięty.
Ostatnio, w zimowych okolicznościach, biegam krótkie dystanse i martwi mnie to, bo jakbym źle znosił ten czas..Nie wierzę, bym stracił tak nagle kondycję, że męczy mnie "piątka" w tempie "gadanym"..Bardziej chyba nienormalne co do częstotliwości i zawartości jedzenie, stres w ostatnim tygodniu, alkohol i ogólnie kiepska psycha....Jednym słowem - dyspozycja dnia...Liczę na powrót do domu i na ponowne wejście w biegowy "trans" :).

Ważne, by poukładać sobie wszystko w głowie..Ostatnie wydarzenia odebrały mi zupełnie ochotę na sylwestrowe świętowanie...Po dzisiejszym biegu całkiem się rozkleiłem przez chwilę, coś we mnie puszcza, jak lód na wiosnę...Kiedy biegamy, jesteśmy najczęściej sami ze swoimi myślami, a one ostatnio pełne były smutku i pytań bez odpowiedzi...Wracanie do "normalności" jeszcze potrwa...

Wszystkim Wam, Kochani Moi Biegowi Przyjaciele, życzę kolejnych kilometrów radości, następnych osiągniętych szczytów, spełnionych biegowych marzeń w Nowym 2013-tym roku :). Życzę Wam, byście się nie przetrenowali, nie załapali kontuzji, ale żebyście dzielnie znosili treningowy ból, cierpienie, mdłości, wysokie tętno i nerwowe łapanie oddechu, bo satysfakcja z tego, że robimy coś dla siebie - NIE MA ŻADNEJ CENY :)
P@weł...

Relacje na moim foto-blogu Życie w biegu :)

Forumowy blog
Blogowe komentarze
Endo czyli moja aktywność
Fotki z życia wzięte

Cele 2016: 88kg i dobrze się bieganiem bawić...
Awatar użytkownika
P@weł
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1587
Rejestracja: 27 gru 2011, 18:28
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznań

Nieprzeczytany post

Sobota 05.01.2013r.

Niniejszym inauguruję nowy rok biegania, 2013 :hej:

Plany na dziś..
Jeszcze w tygodniu miałem spore wątpliwości, ale wczoraj wieczorem "klamka zapadła": wezmę udział w III biegu cyklu GP Poznania Z Biegiem Natury, rozgrywanym na naszym treningowym terenie, czyli wokół Jeziora Rusałka :usmiech: :usmiech: :usmiech: Tak, tak - "marketingowa" praca moich kolegów, Piecha i Matthiasa, zbiera żniwo ;)

Prognozy pogodowe już w tygodniu nie były obiecujące, dlatego gdy wstaję, przeżywam SZOK :orany: - dzień budzi się w promieniach słońca pięknym błękitem :szok: . Cuda jakieś, normalnie! Jeszcze bardziej sie przekonuję, gdy spoglądam na strony serwisów meteo - zdjęcia satelitarne z Sat24 pokazują całą Polskę w gęstych chmurach...za wyjątkiem wąskiego klina od Szczecina do Poznania :)...Niebiosa dają znak - mam pobiec w GP :hej: :hej:

Taką pogodę trudno zamówić sobie na początek stycznia: +6stp., błękit nieba, słońce, niewielki wiaterek, zero śniegu...Takiej pogody na początku stycznia nie ma! A jednak... :hej: Nie ma na co czekać, szybkie skromne śniadanie, potem poranne zabiegi, ciuchy i do auta.

Jadę, spodziewając się na miejscu zastać Macieja i być może Piecha, choć Piechu swój udział uzależnił od odnawiającej się kontuzji. Mam choć nadzieję, że się wreszcie poznamy. Będzie na pewno też kilka osób z naszych zajęć BBL i ZBN. W drodze myślę, gdzie tu parkować - jest przed 10-tą, start o 11-tej, udział weźmie ponad 500 osób, może być więc już ciasno i na leśnym parkingu i przed stadionem. Wybieram wariant pośredni, bo jest tam jeszcze luźno - przed Szkołą Da Vinci. W samą porę, bo kolejne auta napływają..Obieram kierunek: Rusałka, Biuro Zawodów. Już z daleka słychać muzykę - na miejscu panuje piknikowa, prawie wiosenna atmosfera :). Biuro ulokowano w knajpce, którą znają wszyscy letni "rusałkowi" plażowicze:

Obrazek

Pierwsza znajoma napotkana osoba, to Monika :usmiech: , prowadząca nasze niedzielne spotkania. Zamieniam kilka słów i idę do biura. Przed nim spotykam od razu Macieja, ale najpierw chcę załatwić formalności, bo decyzję podjąłem spontanicznie, nie było czasu już płacić przez neta. Zostaje odesłany do list na zewnątrz, żeby sprawdzić, czy nie mam już przydzielonego numeru startowego (bo na stronie ZBN logowałem się już dawno), ale nie znajduję siebie. Wracam, by zapłacić i odebrać pakiet startowy: chipa i numer: 906. Wewnątrz gwarnie, sporo tu osób z różnych grup biegowych, jest i Drużyna Szpiku, są Night Runnersi, dużo biegowych przyjaźni i znajomości, czuć "przedbiegową wibrację" nastroju w powietrzu :usmiech: , jakby ktoś już "rozpylił" wokół endorfiny ;).

Z Maciejem wychodzę na zewnątrz, mocuję chipa i ściągam bluzę, bo na pewno będzie mi zbędna w biegu - zostaję w koszulce termo i cienkiej wiatrówce Kalenji. Zastanawiałem się, co zrobię z "nadbagażem", ale na szczęście organizatorzy zadbali o stanowisko depozytowe - no, teraz ostatni "look" w stronę miejsca, gdzie mamy się pojawić zdyszani juz niedługo:

Obrazek

i mogę z Maciejem potruchtać ok. 1km na miejsce startu. Maciek opowiada mi swoje ostatnie "przygody" z wieczornego biegania i spięcia z żulkiem przed Biedronką. Zaczynamy od truchtu, pod koniec mamy tempo niewiele ponad 5:00 :hej: - Maciej po prostu kipi energią :usmiech: :usmiech: . Na starcie uwieczniam Macieja, Monikę i naszą koleżanka z niedzielnych spotkań...

Obrazek

Kwadrans przed startem Monika się rozkręca - robi rozgrzewkę..

Obrazek

Obrazek

Maciek rzuca hasło, by od razu zając miejsce z przodu, bo potem będzie ciasno - no to przeciskamy się delikatnie "na przody", w okolicę linii startowej. Start się chwilę przeciąga, sporo osób jeszcze nadbiega z przeciwka. Tuż po 11-tej wreszcie sygnał - START!...

Pomysł bycia w czołówce był i dobry i zły :) Dobry - bo już po chwili mijałem linie startu, zły - bo "przody" rzuciły się naprzód w tempie zabójczym :hej: , a mnie się to tempo udzieliło. Efekt - po 200-300m. miałem poniżej 4:30 na zegarku :szok: :szok: Myślę sobie: "Ulala...spokojniej, Panie Pawle, ma Pan przebiec cały ten dystans, a nie tylko do karetki" :hej:. Zawalniam więc, ale że czuję się OK, trzymam tempo w okolicy 5:30..."Zabawa się zacznie na podbiegu - myślę - zwłaszcza na tym krótszym, ale bardziej stromym"...Zwalniam więc jeszcze troszkę, gdy teren zaczyna się delikatnie wznosić i nie przyspieszam za bardzo na zbiegu...Czuję zmęczenie..Odzywa się mój "przyjaciel", Głos:...nie dasz rady, podbieg Cię zabije ;) ;).."Gadaj zdrów - myślę - srata tata! - biegam ten podbieg i żyję ;)"...Prowadzę taką wewnętrzna rozmowę, którą znam już doskonale.. :hej: Myslę o Macieju, który gdzieś tam walczy w szpicy..

Na podbiegu zwalniam, tętno rośnie, czuje znów zmęczenie..a to niecała połowa :orany: ...Za podbiegiem mijam pierwszych, którzy przeszli do marszu..."O nieeee, ja się nie zatrzymuję!! Przebiegnę całość, choćbym miał przetruchtać tylko"..Tempo mi spada, mam ~5:45. Jest, póki co, nieźle, jeśli je utrzymam, złamię 30' :hej: . Ale to nie takie proste, jeszcze spory kawałek...Znam każdy zakręt, to pomaga..i przeszkadza. Głos sobie gada, ma pole do popisu, bo dopada mnie mały kryzys...Widzę kolejnych maszerujących, chęć by stanąć jest jeszcze bardziej kusząca.."Tylko kilka oddechów, daj sobie luz, chłopie" - szepcze Głos.."Idź do diabła, ja tu biegnę, nie spaceruję! - myślę"...Na 3-cim kilometrze ciepło mi w dłonie - zdejmuję więc rękawiczki, wkładam do bluzy, a tu..siuuup - obie lądują na ziemi...No tak, zamiast do kieszeni próbowałem je wcisnąć za numerek.. :ojnie:. Cofam się kilka kroków po nie..Za chwilę zakręt, mostek..W "baku" czuć zużycie paliwa, nie wiem, ile mi zostało sił, więc postanawiam nie szarżować...Endo komunikuje mi zakończony 4-ty kilometr. Jest dobrze - żyję, biegnę, "erka" nie jest jeszcze potrzebna :hej: .

Głos zaczyna panikować, bo do mety zostało kilkaset metrów, a ja nie mam zamiaru stawać ;)...Tempo niestety spada poniżej 6:00, mam jednak nadzieję, że zapas z pierwszych kilometrów pozwoli mi zejść poniżej 30 minut...Wreszcie asfalt, a to znak, że meta tuż, tuż..Jeszcze 50..30..20..10 metrów...KONIEC..Rzut oka na zegar..Mignęło mi 28:xx...YES!..Pięknie..udało się!... :usmiech: :usmiech: Tuż za metą spory tłumek, więc się przeciskam, by troszkę potruchtać, ale wcześniej przybijam "piątkę" Maciejowi, który stoi za taśmą...

Oddech się uspokaja, czas zdjąć numer i oddać chipa - szukamy z Maćkiem sposobu, by nie stać w ogromniastym ogonku :hej: Przy okazji gratuluję koledze - 21:xx robi na mnie porażające wrażenie - brawo Maciek!!!! Udaje nam się szybko zdać "gadżety", bo - jak się okazuje - z drugiej strony stanowiska z reklamą Garmina też obsługują dziewczyny. No i wreszcie jest - ciepła herbatka i DROŻDŻÓWKA (kurcze, Piechu, miała być Twoja, ale nie wiem, czy bym oddał ją bez walki :hej: ). Smakuje wybornie - jak sukces dzisiejszego dnia :).

Obrazek

Gratulacje przyjmujemy od Moniki i wymieniamy się z naszymi biegowymi przyjaciółmi, z Anitą (dziś, wiadomo, bez Czesia) na czele...

Obrazek

Obrazek

Jak się okazało, stojąca w tle pomoc medyczna, nie była mi potrzebna :hahaha: :spoczko:

Podsumowanie..
Trasa - zawody: III bieg z cyklu GP Poznania Z Biegiem Natury - 5km
Temperatura: ~6-8stp. na plusie, słonecznie, po prostu - zaj***cie!
Start: 11:02
Czas: 28:57/29:05 (Garmin/endo) - nowy rekord na "piątkę" :hej:
Dystans: 5,01/5,06km (G/e)
Tempo śr.: 5:47/5:45 (G/e)..jaka zgodność!
Max tempo: 4:23/4:25 (G/e)..j.w.!
Śr. HR: 172bpm
Max HR: 181bpm
Śr. kad.: 85spm
Max kad.: 89spm

Wrażenia..

Jeśli podejmuje się decyzję spontanicznie, w ostatnim okresie nie biegało się zbyt wiele, a zrealizowało się założony cel w sposób zdecydowany - można napisać tylko: BYŁO SUPER!...okupione jak zawsze wysiłkiem, ale było warto :). Tak, jak napisał onegdaj Maciek na swoim blogu: sam start w zawodach jest już sukcesem :hej: , a gdy złamie się założoną barierę - sukces smakuje podwójnie :taktak:.
Warunki pogodowe do biegu były świetne - temperatura na dużym plusie, słońce, błękit nad głową..Ostatnie dni w Poznaniu mogły wpędzić w depresję - były bardzo deszczowe, dzisiejsza aura była dla nas nagrodą za cierpliwość. Jeśli chodzi o nawierzchnię - miałem nieco obaw, wydawało mi się, że będzie grząsko i zdradliwie..I miejscami było, w jednym z nich próbowałem biec po trawie, ale tam też stało błoto, a dodatkowo było nierówno, więc wróciłem na ścieżkę. Nie było jednak najgorzej.

Zawody zaliczone. Ogólnie..dla mnie..nie była to "bułeczka z masełkiem"..

Obrazek

nigdy nie jest, ale poradziłem sobie. To się dla mnie liczy. No i możliwość celebry z biegowymi przyjaciółmi - bezcenna i jak różna od samotnego przemierzania kilometrów wieczorami, lasem, jedynie przy świetle czołówki..Szkoda, że wszyscy się nie zjawili (Piechu), ale mam nadzieję, że będzie jeszcze niejedna okazja niedługo, by wreszcie uścisnąć sobie prawicę ;).

A jutro?...Jutro znów nad Rusałkę :hej: , potruchtać i pogadać o dzisiejszym biegu :usmiech: .

PS. Jak miło jest poprawiać sobie cele w stopce, w dodatku całkiem świeże ;)..Teraz już chcę biegać 5km w 25' :)
P@weł...

Relacje na moim foto-blogu Życie w biegu :)

Forumowy blog
Blogowe komentarze
Endo czyli moja aktywność
Fotki z życia wzięte

Cele 2016: 88kg i dobrze się bieganiem bawić...
Awatar użytkownika
P@weł
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1587
Rejestracja: 27 gru 2011, 18:28
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznań

Nieprzeczytany post

Niedziela 06.01.2013r.

Plany na dziś..
Spotkanie nad Rusałką z biegowymi przyjaciółmi :). Może uda się się zrobić dziś ze dwa kółka?? Zobaczymy, po zawodach z reguły powinno być rekreacyjnie i zapewne dziś tez tak będzie..Zresztą - dla mnie każde z tych spotkań to idealne połączenie biegowej przygody i towarzyskiej rekreacji w sympatycznym gronie pozytywnych osób :hej: . Oczywiście zawsze jest też dawka wiedzy, bo gęba mi się nie zamyka :hej: , a lubię pytać o to i owo.

Wczoraj po zawodach, obejrzawszy dość opłakany stan moich obłoconych Echelonów, smutno mi się zrobiło i postanowiłem pójść z nimi "na myjkę", czyli wrzuciłem je do michy i zdjąłem z nich kilka historycznych :hej: warstw brudu. Miałem świadomość, że to sztuka dla sztuki, bo błoto nad Rusałką nie zniknie z dnia na dzień, a dziś będę przecierał te same szlaki, ale niech maaaają ;) - auto też się brudzi, a jednak od czasu do czasu je myjemy :oczko: :hej: .

W związku z powyższym pierwszą poważną czynnością dnia dzisiejszego jest "nanizanie" sznurowadeł, niby nic wielkiego, ale przed wyjściem, gdy się już spieszę, muszę poprawiać, bo coś schrzaniłem.. :echech:..Chwile wcześniej zaklikałem na pogodę - "oooo, ma niby padać od rana całe przedpołudnie"...myślę i dopiero wtedy patrzę w okno, a tam oczywiście siąpi..Ech, ta magia netu...

W drodze nad jezioro mijam tradycyjnie kilka osób szurających asfalt i nasze nierówne chodniki..."Hmm, ale się muszą grzać.." gadam do siebie, patrząc na ich dresy i ocieplacze (takie pikowane, chyba ze sztucznym puchem.. :orany: ). Współczuje też biegaczowi, który nie zdążył na zielone i teraz musi truchtać w miejscu...Jestem przed stadionem Olimpii przed czasem, ale przy płocie dziś sporo aut, kręcę więc w poszukiwaniu miejsca dla auta. Jeszcze tylko gadżety i truchtem pod wiaduktem na miejsce spotkania....

Sporo nas dziś, więcej niż dwa tygodnie temu, pewnie około dwudziestki. Są znajome twarze, są i nowe..

Obrazek

Tuż za mną przybiega Monika...

Obrazek

Krótka chwila powitania, parę zdań i pochwał dla wczorajszych bohaterów :hej: - dla Maćka za netto 21:43 i drugiego z kolegów, który w debiucie błysnął czasem 19:xx - a potem już w drogę. Początkowo biegnę z Maćkiem i Anitą, rozmawiając sobie z Moniką, potem Maciek urywa się do przodu (znów energia wrze :oczko: ). Zostaję więc na tyłach z Anitą i Czesiem, który jest dziś bardziej zainteresowany poszukiwanie biegowej partnerki i znika z pola widzenia co chwila :hej: .

Dobiegamy do drogi do Strzeszynka, tu na polance Monika decyduje się nas troszkę powyginać...

Obrazek

Anita najpierw musi odnaleźć Czesia, rzecz jasna :)..

Obrazek

i przywołać go do porządku ;)

Obrazek

Kilka słów wprowadzenia...

Obrazek

Obrazek

i następuje seria ćwiczeń z udziałem kończyn własnych :usmiech: ..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

i zapożyczonych, bo w drugiej części mamy zajęcia w parach :hej: , mieszanych przypadkowo (żeby nie było niedomówień) - ja trafiam na Piotra :hej: . Monika nas nie przeciąża, bo dziś ma być lekko, łatwo i przyjemnie..Dalej więc truchtamy spokojnie przez krótki podbieg dookoła jeziora, aż do mostku, gdzie się spotykamy. W biegu próbujemy sobie pokonwersować, tempo jest fajne, nigdzie się nie spieszymy.

Na zakończenie tradycyjne rozciąganko..

Obrazek

Obrazek

no i...no właśnie - myliliby się Ci, którzy pomyśleli, że koniec :hej: .

Ponieważ mamy w nogach ledwie niecałe 4km, Maciek podpuszcza, by zrobić jeszcze jedno kółko :hej: . Podchwytuję z entuzjazmem, robimy krótkie negocjacje z Anitą, którędy dziś będzie wracać do domu :oczko: :hej: i zabieramy ją z Czesiem na kolejne kółeczko brzegiem jeziora :) . Koło gastronomii dogania nas Monika z Wojtkiem i tak oto "Drużyna Pierścienia" + Czesio :hej: :hej: ..

Obrazek

czyli najdzielniejsi z dzielnych truchtają dalej ;)...Czesiu realizuje swoje plany towarzyskie (lub założenia treningowe, jak kto woli), śmiga gdzieś po krzaczkach, gdzie udaje mu się zlokalizować wreszcie płeć przeciwną ("pies na baby", mówi o nim Anita). Jego pani zmuszona jest zostać chwilę w tyle, ale dogania nas zaraz z pociechą. Odprowadzamy ich truchtem do ścieżki, odbijającej do torów, machamy na "do zobaczenia", a sami biegniemy dość równym, lekkim tempem, przez błotne odcinki (moje buty już nie błyszczą :hahaha: ..) do mostku. Męczę jeszcze troszkę Monikę pytaniami o tętno (wczoraj w zawodach, mimo średnich prędkości, biegłem cały czas w górnym zakresie), a potem zabieram Maćka do auta i wracamy do domu.

Podsumowanie.. - pierwsze kółko:
Trasa - kółko wokół Rusałki + ćwiczenia
Temperatura: 3stp. na plusie, deszcz
Start: 11:06
Czas: 25:46/26:34 (Garmin/endo)
Dystans: 3,70/3,75km (G/e)
Tempo śr.: 6:51/7:05 (G/e)
Max tempo: 4:37/4:43 (G/e)..j.w.!
Śr. HR: 155bpm
Max HR: 174bpm
Śr. kad.: 82spm
Max kad.: 89spm

Podsumowanie.. - drugie kółko:
Trasa - wokół Rusałki
Temperatura: j.w., deszcz dalej sobie kropi, ale niegroźnie
Start: 11:55
Czas: 29:00/45:52 (Garmin/endo) - wyłączyłem endo przy samochodzie, więc czas "brutto" ;) - z moim gadulstwem
Dystans: 4:01/4:58km (G/e) j.w.
Tempo śr.: 7:07 (G), dane endo bez sensu
Max tempo: 4:01/4:24 (G/e)
Śr. HR: 160bpm
Max HR: 175bpm
Śr. kad.: 82spm
Max kad.: 90spm

Wrażenia..
Łącznie (wg Garmina) 7,7km, dzięki Maćkowi wreszcie coś więcej "ukręciłem". Te nasze spotkania są mega-fajne, dają na całą niedzielę zastrzyk pozytywnej energii. Patrząc na dzisiejszą pogodę, w którą nikt chętnie nawet psa nie wypuściłby na spacer :orany: (Czesia nie liczę, bo to "pies z branży" :hej: ), można o nas powiedzieć chyba, że jesteśmy już nieco zakręceni :hej: . Mamy fajną grupę, uśmiechniętych, sympatycznych ludzi, którzy chyba polubili wspólnie, aktywnie spędzać niedzielne przedpołudnia :usmiech:. Czesio - myślę - również :usmiech: . Tempo jest w sam raz dla takich amatorów jak ja, by się poruszać i o ruszaniu przy ruszaniu pogadać ;). Pełna satysfakcja! :) Aż żal, że następna niedziela dopiero...za tydzień.. :echech:
P@weł...

Relacje na moim foto-blogu Życie w biegu :)

Forumowy blog
Blogowe komentarze
Endo czyli moja aktywność
Fotki z życia wzięte

Cele 2016: 88kg i dobrze się bieganiem bawić...
Awatar użytkownika
P@weł
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1587
Rejestracja: 27 gru 2011, 18:28
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznań

Nieprzeczytany post

Środa 09.01.2013r.

No wreszcie..Chwila spokoju po strasznie zakręconym dniu...Narożnik, laptop, kieliszek wina, a z głośników sączy się leniwie wprost do serca "Tin Pan Alley", do słuchania tylko o tej porze :usmiech: - mój ulubiony i nieodżałowany geniusz gitary, Stevie Ray Vaughan, zdaje się mówić każdym dźwiękiem.."Ty opowiadaj swoją historię, ja będę opowiadał swoją.."

No to do dzieła ;)

Po poniedziałkowym koszu, wtorkowej siłowni (tradycyjnie wiosełko, brzuszki i wyciskanie sztangi na zmianę z Maciejem - moim kolegą i przyjacielem od dzieciństwa, a obecnie trenerem), dziś czas na bieganie...Pogoda "bosssska" :spoczko: - siąpi deszczyk, temperatura plus 4stp., ale to nieistotne detale, bo plan na dziś jest..nad wyraz sympatyczny :) :)..Cieszę się na samą myśl...:) No ale o tym za chwilę..

To był szalony dzień..dzień w aucie... Najpierw odstawić brata do szpitala, potem pozałatwiać sprawy swoje i jego (czyli nasze służbowe), pojechać do Gniezna i wrócić szybko, by go ze szpitala odebrać..Już nie usiadłem dziś z powrotem za biurkiem, dałem sobie luz, zresztą...było już ok. szóstej po południu, a na 20tą miałem zaplanowane bieganie..

Plany na dziś..
Powstały po bardzo fajnym weekendzie, ale nie wiedziałem, czy w ogóle starczy mi dziś na nie czasu...Miała być tradycyjnie wieczorna Rusałka, ale tym razem nie solo, a towarzystwie :), co mnie dodatkowo dopingowało, by się zgrabnie ze wszystkim wyrobić..Poza tym, patrząc na rozpłakane niebo, był to też dodatkowy impuls, by sobie ruchu dziś nie odpuścić - a w założeniach tygodniowych wszystkie dni, poza piątkiem, mają być wypełnione ruchem :). I tego chcę się trzymać.

Plany są też i po to, by je modyfikować. Nie wszystko zależy od nas, a życie pisze swoje scenariusze. Ok. 19tej wiedziałem już, że niestety potruchtam sam :ojnie: :echech: ...Cóż, nie udało się teraz, uda nam się następnym razem :) :)..Postanowiłem nie zmieniać trasy, czyli miałem dziś "wbiec" nad Rusałkę nie klasycznie od Olimpii, ale od wylotu na Świecko - ot, żeby było inaczej :). Wcześniej już ten wariant przerabiałem, tak jest ciekawiej :)

Około ósmej wskakuję do auta, deszcz jest delikatny, widać go dopiero w ruchu, na szybie auta...Taka mżawka, momentami przechodząca w zwykły opad...Brrrr.. :ojnie: Mało to przyjemne, ale nie zważając, jadę w znane mi już miejsce, blisko przejścia pod ul. Dąbrowskiego. Zostawiam tam auto i tunelem podziemnym, a potem schodzącą w dół ulicą dobiegam do torów. Tu krótka rozgrzewka, odpalenie gadżetów i w trasę.

Zaraz na początku jest niedługi zbieg i tu pierwszy "zonk" :szok: - rozmokły, częściowo zlodziały śnieg - uppps, ŚLISKO.."Kurcze - myślę - a kolce zostały w domu :ojnie: .."..Musze ostrożnie stawiać kroki. Kiedy teren się poziomuje, nie przestaje być zdradliwie - śnieg leży i tu :ech: ..Kiepsko. Zamiast trzymać tempo i dbać o sylwetkę w biegu, ja ostrożnie przebieram nogami i wpatruję się pod nie, by widzieć, gdzie stawiam kolejne kroki...Światło mojej czołówki jest dziś jakby pożerane przez mrok :orany: , wiele razy manipuluję przy niej, by coś poprawić, ale to po prostu jest taka aura i niewiele mogę zdziałać..Myślę sobie: "a chciałem zrobić kilka powtórek na podbiegu, a tu nici - przyczepność słabiutka..". Biegnę, a miejscami, gdzie nie ma śniegu, czekają kolejne atrakcje - kałuże..Chluuup i momentalnie czuję chłodzenie stóp, bo woda bez kłopotu wnika przez siatkę buta..Nic to - najważniejsze, by nie wywinąć orła :) ;)..

Udaje mi się ustabilizować tempo 5:45-6:15 i tak je trzymam..

Pustka...Nie mijam żadnego człowieka (!!) :szok: , nie widać żadnych oczu podpatrujących mnie z lasu...Tylko ja i pogrążona w mroku natura..Siły dodaje muzyka w uszach...Wcześniej Adele pozwala odpłynąć myślom, później ulubiony "Billie Jean" wystukuje rytm :hej: ...Obiegam jezioro, a fakt rozpoczęcia trasy w innym miejscu niż zwykle, chyba gubi mój wewnętrzny Głos :spoko: , bo dziś wydaje się on zdezorientowany, a przez to mało aktywny :hej: ...No ok, ok..coś tam próbuje smęcić, ale ja naprawdę jestem zajęty "kontrolą trakcji" :)...Dobiegając w okolicę startu, wiem, że nie uzbieram "piątki", więc postanawiam wykręcić jeszcze troszkę, robiąc małą pętelkę brzegiem jeziora..Układa się super, bo tuż za 5tym kilometrem zatrzymuję się na sporej nadbrzeżnej polance, a tak naprawdę wyhamowuje mnie "My Road" Blue Cafe...I nastrój, i myśli...Gaszę czołówkę, stopuje muzę, zdejmuję słuchawki...Wokół widok jest nieziemski :usmiech: ...Jezioro utonęło w delikatnej mgle, widzę tylko biel śniegu na lodzie niedaleko moich stóp, a potem czeluść..Las po przeciwnej stronie to tylko kilka kresek w mlecznej otulinie...Tymczasem za plecami łuna miasta.. I niezwykła muzyka, cywilizacyjny szczebiot odległych klaksonów, szum opon i pokrzykiwanie karetki, tam gdzieś, daleko...Stoję, patrzę, słucham..."Czy kiedyś pomyślałbym, że będę tu tkwił w deszczu, zimą, późnym wieczorem i słuchał mojego miasta?"....Czas potruchtać, zanim wystygnę, a mgła z deszczem zajrzy pod moją membranę ;)...Ponaglają mnie w słuchawkach sympatyczni panowie w czarnych garniturach - The Blues Brothers - pokrzykując w "Sweet Home Chicago": Come on!.. :).. Come on, Panie Pawle! :usmiech: ..Dobiegam do torów..Tu pauzuję zegarek i endo, rozciągam się, uspokajam oddech. Roberta Flack pięknie kołysze słowami Simona&Garfunkela w "Bridge Over Troubled Water"...Pora wracać...Ostrożnie przez tory - tu pociągi potrafią zaskoczyć - dalej uliczką w górę, do tunelu pod ruchliwą drogą nr 92 i do auta...Choć "uskrobałem" już >6km, chciałoby się jeszcze....Tym bardziej, że Bryan Ferry do ucha powtarza jak mantrę.."Don't stop..don't stop the dance"..Panie, Pawle..don't stop.. :usmiech:

Podsumowanie..
Trasa - wokół Rusałki - pętla z małą "kokardką" ;)
Temperatura: 4stp.
Start: 20:35
Czas: 40:52/40:31 (Garmin/endo)
Dystans: 6,15/6,27km (G/e)
Tempo śr.: 6:34/6:24 (G/e)
Max tempo: 5:39/4:09 (G/e)
Śr. HR: 156bpm
Max HR: 173bpm
Śr. kad.: 83spm
Max kad.: 113spm, to pewnie, gdy truchtałem na podbiegu

Wrażenia..
Cóż, życie bywa nieprzewidywalne ;) - ale nadrobimy to (prawda? :usmiech: ), jestem pewien :). Nie biegałem jeszcze nad Rusałką wieczorem inaczej niż solowo i dziś się to nie zmieniło. Może szkoda, bo było tam dziś jakoś nastrojowo, spokojnie, niemal mistycznie ;)..(może przeginam, co może być mistycznego w deszczowym styczniowym wieczorze nad jeziorem? ;) ). Może muzyka mnie tak nastroiła? Na pewno maczała w tym palce.. :hej: Ja tak już mam..Dlatego mam ją ze sobą, gdy biegam...Towarzyszy, dopinguje, daje skrzydła myślom...potrafi sprawić, że mizerne 6km w tempie żółwia po niepewnych ścieżkach, w taki dzień, jak dzisiejszy, zapadnie w pamięć.....
P@weł...

Relacje na moim foto-blogu Życie w biegu :)

Forumowy blog
Blogowe komentarze
Endo czyli moja aktywność
Fotki z życia wzięte

Cele 2016: 88kg i dobrze się bieganiem bawić...
Awatar użytkownika
P@weł
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1587
Rejestracja: 27 gru 2011, 18:28
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznań

Nieprzeczytany post

Czwartek 10.01.2013r.

Dziś tylko kilka słów, bo dzień niebiegowy ;)...
Tak sobie ułożyłem czas, że od poniedziałku mam jakiś ruch: najpierw koszykówka, we wtorek siłownia, wczoraj bieganie, dziś siłownia, jutro będzie pauza przed weekendem ;)..Siłownia to w moim przypadku głównie ergometr, który pozwala mi powiosłować 7-10km w tętnie, z którym zwykle nie biegam czyli 125-150 i liczę, że takie "easy" a atmosferze relaksu spali to i owo...Potem przychodzi kolej na siłowanie, czyli głownie pracę ze sztangą i brzuszki..Na koniec, w czwartki, mam jeszcze kwadrans na basenie, z czego korzystam, starając się pływać spokojnym tempem z nawrotami.

Dziś była siłownia, ale wcześniej zajrzałem przelotem do Deca. Nie przypadkiem, miałem cel. I awansowałem - stałem się kolejnym "facetem w rajtuzach" :hej: :hej: ...A jeszcze w zeszłym tygodniu głośno wypowiadałem się: "Ja??..Nieeee...W żyyyciu!..Bo wyglądam tak...hmmm...ponętnie :szok: ??? :hahaha: A biegam po lasach i licho tam wie, co się zaczaić może.. :hahaha: :hahaha:

Żartuję oczywiście..Nie miałem nigdy awersji z racji wyglądu (choć w głowie zawsze się kołacze coś tam w głowie), bardziej mnie odrzucały kwestie techniczne, kiedy je przymierzałem: niewygoda ubierania (nie mam wąskich opływowych nóżek), ciasnota w łydkach (są wypracowane od kosza), swoboda ruchu i właściwości termiczne. Przypiliło mnie jednak z zakupem drugich spodni (większość ciuchów jest już dawno poklonowana), bo przy mokrej, błotnej pogodzie musiałem za każdym razem po powrocie troszkę je odświeżać, potem suszyć i powtarzać to zanim trafiły do zbiorczego prania...Pomyślałem więc: a może tak.."na przekór"?..No i jestem posiadaczem nowych Iso Comf czarnych, ze wstawkami zielonymi :lalala: . Bardziej odpowiadałyby mi neutralne czarne, może wymienię, jeśli znajdę - te oczy patrzące w nocy z lasu będą mnie niepokoić.. :hahaha: Rozmiar jest słuszny (XXL), bo ze mnie duży chłopczyk :oczko: , ale wahałem się pomiędzy XL-ką - ta w pasie była mi ok, ale troszkę krótki stan miała. Większy rozmiar jest w sam raz, tyle, że znów w pasie i pupci naddali nieco, mam nadzieję, że nie będą się w biegu zsuwały :hej: :hejhej: (sznureczek, w razie czego, jest)..

Teraz szukam jakiejś zwykłej saszetki na dokumenty, bo ta moja obecna jest wiekowa, a plecaka mi się teraz nie chce brać dla kluczy i prawa jazdy ;)..W Go Sport chcą za takie cudo prawie sześć dych.. :szok: , no ale z logiem Asicsa.. :usmiech:
P@weł...

Relacje na moim foto-blogu Życie w biegu :)

Forumowy blog
Blogowe komentarze
Endo czyli moja aktywność
Fotki z życia wzięte

Cele 2016: 88kg i dobrze się bieganiem bawić...
Awatar użytkownika
P@weł
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1587
Rejestracja: 27 gru 2011, 18:28
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznań

Nieprzeczytany post

Sobota 12.01.2013r.

Pomalutku, pomalutku :)..By napisać o tym, co dziś, cofnijmy się do wczorajszego dnia...mojego wypoczynkowego..

Dzień wypoczynkowy, to taki dzień, w którym nie biegasz, ale myślisz tylko o bieganiu :hej: ...Praca -pracą, dom-domem, ale w głowie ..krok za krokiem, do przodu :hej: ...Mnie już od rana ckniło się za weekendem, za niedzielnym spotkaniem, a tu jeszcze sobota i niewiadoma w kwestii BBL-a. Kiedy okazało się popołudniem, że grupa spotyka się dzień później na Marcelinie, przy okazji tamtejszych zawodów, trzeba było zacząć działać - biegowe "zmarnowanie" soboty byłoby niedopuszczalnym barbarzyństwem :hej: :usmiech:...Zaświtał plan :hej: Siedziałem przed kompem w biurze...klik-klik...fejs..Jest nas tam kilkoro z niedzielnego ZBNa :)...Najpierw do Anity (i Czesia :usmiech: )..a tu niespodzianka! - rozmowy już trwają z Maciejem :hej: . Anita pisze: "Telepatia!" - coś w tym jest ;)...No to jest nas troje :).."Super! - uśmiecham się do własnych myśli.."Samemu nie utrzymam Macieja w ryzach, we dwoje damy radę :)" :hej: . No to do rana!..Przed 21ą zaglądam jeszcze do Dec'a na Swadzimiu - chciałem sprawdzić, jaki u nich jest wybór legginsów i czy mają takie bez wstawek kolorystycznych. Okazało się że tak, wziąłem więc je z myślą, że najwyżej odwiozę i pewnie tak będzie, bo po domowej przymiarce porównawczej, te z Franowa wydaja mi się cieplejsze...Wieczorkiem sprawdzam prognozę - zapowiadają lekki mróz i opad śniegu - do biegu fajnie, bo świeży puch będzie nas amortyzował :). No i powinno być widokowo ;)..Poezja..

Plan na dziś...
Jeśli da się namówić Anitę (bo Czesiu ma to chyba zawsze wkalkulowane ;) ), to zrobimy sobie dwa kółeczka, tak, by wyszło przynajmniej 7-8km...Przez głowę przechodzi mi myśl, by wyciągnąć towarzystwo w stronę Strzeszynka - zobaczymy, jak nam pójdzie ;)...Nakładam debiutanckie "rajtuzki" :hej: i resztę biegowych ciuchów i pomykam do auta.

Jestem zgodnie z umową przed 10tą w pobliżu przejścia pod ul. Dąbrowskiego..Czekając na Czesia i jego Panią, odpalam gadżety..Taka zwyczajowa celebra: zegarek, BT w telefonie, by złapał słuchawki, słuchawki na uszy, na uszy i głowę czapa, endo, telefon na ramię. Z Anitą i naszą maskotką schodzimy tunelem pod ulicą i dalej w dół asfaltem do przejazdu kolejowego. Czesiu po drodze też ma swoją celebrę - a co :) Zna te kąty, więc zatrzymuje się tu i tam, by sprawdzić, czy wszystko jest na miejscu ;). Przy torach czekamy na Maćka, w międzyczasie okazuje się, że dotrze też Przemo :hej: . No to Drużyna będzie w towarzyskim komplecie :)...Upływają minuty, ale Maćka nie ma..dostaję Czesia pod komendę i zbiegam w stronę Rusałki, bo przyszło nam do głowy, że Maciek może tam czekać..No i niewiele się pomyliliśmy - faktycznie marzł tam, tym bardziej, że...zdążył już pobiegać..."troszkę" ;) ;) - eh, Maciek, Maciek :hej: .. Wracamy do torów i czekamy na Przema...

Obrazek

który zjawia się "z poślizgiem", bo nie mógł nas zlokalizować..

Panie, panowie...Czesiu - w drogę :hej: Zbiegamy znajomymi ścieżkami, chwilami trzymam się z tyłu, zerkając na zegarek ...6:00-6:10..stabilizuje się, choć tempo jest zmienne z uwagi na czające się pod śniegiem niespodzianki...Przez cały czas gadamy, więc czas i dystans umyka błyskawicznie :)...Chwila i jesteśmy przy mostku, gdzie jutro się spotkamy znów..Anita proponuje dziś trasę wzdłuż torów, bardziej na prawo od zwykłego szlaku - wszyscy są za...Przy "gastronomii" mam nieśmiało podpowiedzieć, by skręcić w prawo, w kierunku parkingu leśnego, gdzie latem zaczynam swoje bieganie, ale Maciek mnie uprzedza :hej: . Tak oto wkraczamy na szlak, który bardzo lubię - lasem w stronę ul. Lutyckiej. Latem można tu spotkać jeźdźców na koniach z pobliskiej Woli, bo to ich ścieżki..Biegniemy spokojnie, rozglądamy się za Czesiem (nikt nie zna jego towarzyskich planów :) ) pilnujemy, by kolka nam nie pokrzyżowała planów ;)...Jest świetnie :)...

Obrazek

...fajnie się bawimy :), wokół cudnie biało, zimowo..

Obrazek

Zbiegamy ostrożnie w dół i jesteśmy na biegowej autostradzie ze Strzeszynka nad Rusałkę..Latem w tym miejscu trzeba uważać, bo ruch tu, jak na pobliskiej Lutyckiej, tyle, że biegowo-rowerowy :)...Teraz jest cicho, spokojnie, wszystko pod biała pierzyną świeżego puchu... :uuusmiech: "Piątkę" zamykamy króciutka pauzą na rozstaju dróg, w miejscu, gdzie w zeszłą niedzielę gimnastykowała nas Monika :hej: Świetny nastrój i zabawa trwa :)

Obrazek

Czesiu najwyraźniej to podziela...

Obrazek

Pada pytanie: "to co, jeszcze kółeczko??" :hej: :hej: No masz - pewnie!..Jeśli dorzucimy obiegnięcie jeziora po krótszym obwodzie, zamkniemy trening w okolicy 8km...W sam raz, tym bardziej, że nigdzie się nie spieszymy, a tempo pozwala pogadać i się pośmiać :)...Wzdłuż linii brzegowej biegniemy uważając, by nie skręcić sobie kostki w kilku zdradliwych miejscach..Za mostkiem dalej trzymamy się brzegu - dokładnie tydzień temu finiszowaliśmy tu w Grand Prix :), a ja powtarzałem sobie: spokojnie, jeszcze niecały kilometr, dasz radę, chłopie ;)....Znika nam z oczu Czesio, rozglądamy się w biegu, ale ani śladu po nim..W sumie to zrozumiałe - zbliżamy się do plaży, ulubionego miejsca spacerowego jego "biegowych przyjaciół" i "nowych obiektów sercowych podbojów" :hej: :hej: . Maciek wybiega w przód, włączając swoje zwyczajowe tempo, by rzucić okiem na okolicę. Jak się można było domyśleć, nasz drużynowy "łamacz serc" odnalazł się w miejscu schadzek ;)...Kilka słów delikatnego napomnienia (no bo jak można inaczej, gdy ulubieniec patrzy prosto w oczy.;) ) i "dokręcamy" do "polanki Moniki", potem przez podbieg, w dół i w górę do torów, na finisz dzisiejszego biegu. Tu kilka ćwiczeń rozciągających i "chwila dla gadżetów" - stopowanie zegarka, aplikacji..Anita i Przemo testują Sports Trackera, jest okazja by porównać wskazania..U mnie wypada 9,23km na Garminie (tyle, co Anicie w ST), endo dopisało jeszcze 800 metrów (niech będzie ;) )..I tak wynik końcowy jest mega-pozytywny!! Cieszę się, że udało się zrobić dziś więcej kilometrów, zresztą - wszyscy są zadowoleni :usmiech: ..

Obrazek

Czesiu, a Ty???.."Jaaaa??"..

Obrazek

..."JA TEŻ" :hej:

Obrazek

To był baaaaaardzo przyjemny trening. Żegnamy Przema, a sami spacerkiem wracamy w okolice auta - tam już do domu ucieka Anita, a my - do wozu :).

Podsumowanie..
Trasa - Rusałka - duże i małe kółko
Temperatura: -2stp., prószy śnieg - piękna zimowa sceneria..
Start: 10:24
Czas: 1:04:04/1:02:46 (Garmin/endo) endo pauzowałem, Garmin sam to robił..
Dystans: 9,23/9,31km (G/e)
Tempo śr.: 6:46/6:53 (G/e)
Max tempo: 3:43/4:34 (G/e)
Śr. HR: 150bpm jak fajnie :)
Max HR: 165bpm
Śr. kad.: 83spm
Max kad.: 107spm

Wrażenia..
Powiem tak...Baaaardzo niebezpiecznie mi się to kręci :hejhej: :hejhej: Było zajefajnie!..I ta aura, i to towarzystwo :)..Żeby w życiu coś robić z sensem i efektem, trzeba mieć przy tym świetną zabawę :usmiech:. I robić to z fajnymi ludźmi :usmiech: . Tak było dzisiaj :)...Miarą tego, że coś nam się podoba jest głód oczekiwania, a później smutek, że to już koniec..Tak miałem dziś..Rano pilnowałem budzika, potem się spieszyłem, a po biegu - wcale nie chciało mi się kończyć :hej: . Jeśli dodam, że pierwszy raz od czasu, gdy truchtam, nie czułem prawie w ogóle zmęczenia :orany: (jakie cuda czyni sympatyczne towarzystwo!), to to mówi już samo za siebie :)

Anito, Maćku, Przemo..Czesiu - dzięki serdeczne!! Do zobaczenia jutro na spotkaniu ZBN.. :usmiech:

Post scriptum...Moje auto też dziś było zachwycone aurą i bieganiem :hej: ..Gdy pomału ruszyłem z Maćkiem z osiedlowego parkingu, już na końcu pierwszej prostej, w pierwszym zakręcie nie chciało wcale a wcale wracać..albo ciągnęło nas za Anitą i Czesiem.. :hej: . Utraciwszy przyczepność, majestatycznie, w tempie żółwia podryfowało na wprost..w stronę najbliższych zasypanych śniegiem pojazdów. Zrobiłem ABSem mocne "Prrrrrrrrrrrr!!", zawiesiłem rozmowę w pół zdania i wyczekaliśmy z Maćkiem małą próbę nerwów...Stanęliśmy..Może kilka centymetrów od najbliższego zderzaka ;)...Ten dzień nie mógł się zakończyć źle, nie po takim fajnym bieganiu!!!! :) :)

ABS to dobra rzecz ;)
Ostatnio zmieniony 14 sty 2013, 00:13 przez P@weł, łącznie zmieniany 1 raz.
P@weł...

Relacje na moim foto-blogu Życie w biegu :)

Forumowy blog
Blogowe komentarze
Endo czyli moja aktywność
Fotki z życia wzięte

Cele 2016: 88kg i dobrze się bieganiem bawić...
Awatar użytkownika
P@weł
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1587
Rejestracja: 27 gru 2011, 18:28
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznań

Nieprzeczytany post

Jeszcze w suplemencie dzisiejszego dnia dwie fotki... :hej:

Pierwsza, wygrzebana z galerii pierwszego biegu Moraskich Serpentyn.. :hej:

Obrazek

Drugą fotkę...dzisiejszą..nazwałbym... :bum: "Zemsta zza grobu" :bum: ...

...Nie otwierajcie zamrażalnika....
...bo może się tam czaić samo zło...

- jak w moim przypadku własnoręcznie schowane i zapomniane ciasto świąteczne :smutek: ...Miałem wrażenie, że - jak w filmie science fiction - wybudzam z hibernacji...potwora :hej: ...Niestety całkiem smacznego :taktak: :hejhej:

Obrazek
P@weł...

Relacje na moim foto-blogu Życie w biegu :)

Forumowy blog
Blogowe komentarze
Endo czyli moja aktywność
Fotki z życia wzięte

Cele 2016: 88kg i dobrze się bieganiem bawić...
Awatar użytkownika
P@weł
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1587
Rejestracja: 27 gru 2011, 18:28
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznań

Nieprzeczytany post

Niedziela 13.01.2013r.

Oj działo się dziś, działo.. :)

Plan na dziś..
Oczywiście cotygodniowe spotkanie nad Rusałką i truchtanie z naszą sympatyczną grupką zBiegiemNatury :). Może uda się coś tam dorzucić kilometrażu.... :lalala:

Uda się. Wiedziałem już, gdy tylko pierwsze oko otworzyłem :hej: , dosłownie... Budzik w komórce zawył o 8:45, a ja tradycyjnie zamknąłem mu usta na 10 minut :chrap: ..Ale gdy zawył drugi raz, spojrzałem na wyświetlacz, żeby sprawdzić, która to godzina i mignęła mi ikonka wiadomości fejsowej...Hmmmmm :oczko: ..Nie mogłem tak spokojnie leżeć i myśleć, kto i co napisał...Usiadłem na łóżku, przecieram oczy i czytam.."Widzimy się o 10.30 przy torach, żeby machnąć jedno kółeczko przed wspólnym biegiem?" :hej: ..Pomału przytomnieję (a rano mam długą "rozbiegówkę") :hej:, stukam bezładnie w dotykową klawiaturę telefonu, a potem staję na równe nogi, bo dociera do mnie, że mam pół godziny mniej, by się zebrać :orany: ..Anita z Czesiem, Maciek, a może i Przemo nie będą przecie czekać i marznąć..

Szybkie skromniutkie śniadanko, łazienka, ciuchy, auto i jadę...jestem na osiedlu przed 10:30. Anita tym razem powierza Czesia sąsiadowi - nie będzie go dziś z nami :chlip: , no ale wybranka serca, która rusza z nim na spacer, jest ważniejsza ;)...Razem schodzimy do przejazdu..Maciek "Pędziwiatr" :hej: już czeka :hej:

Obrazek

Przemo nie zdąży dojechać, więc jest nas troje..

Obrazek

Dziś Anita kipi energią :hej: ..."przedbiegowe endorfiny" eksplodują ;) ;) ....

Obrazek

W świetnych humorach zbiegamy od torów w dół, ustalając wcześniej, że - z uwagi na czas i na to, że nie zdążymy zrobić "nadprogramowego" kółka - potruchtamy "pod prąd" i po większym obwodzie dotrzemy na miejsce spotkania :). Sporo dziś amatorów biegania i ruchu wszelakiego, mijamy pojedyncze osoby i małe grupki. Kilkaset metrów przed wiaduktem z naprzeciwka nadbiega Monika :usmiech: , która zawraca z nami. Na wieść, że my tak gorliwie wcześniej się spotkaliśmy, a w ogóle to truchtaliśmy też wczoraj...omal nie słabnie :hejhej: :hejhej: .

Na miejscu czekają już nowe osoby, które pierwszy raz do nas dołączyły i "starzy znajomi"...

Obrazek

Obrazek

a po chwili jest z nami też grupa Piotra - tych bardziej "wybieganych", którzy pojawili się i biegali z nim wcześniej..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Czekamy jeszcze chwilkę w "kręgu" :hej:...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

...a potem ruszamy...

Obrazek

Biegnie się super..świeży śnieg ładnie amortyzuje..wokół piękna zima..(gorzej, jakby się siusiu zachciało, bo ten las taki..ażurowy.. :hej: )...

Niektórzy korzystają z okazji i podpytują Piotra o wskazówki..

Obrazek

Dalej trasa się rozwidla..Ponieważ grupa nam się rozciągnęła, przody pognały mocno przed siebie, skręcamy na rozstaju w prawo, żeby wydłużyć tradycyjne kółko, licząc, że pierwsi też tam pobiegli. Jednak, gdy wracamy na "autostradę biegową", reszta nadbiega z naprzeciwka :hej: . Coś się pokręciło :hej: . Mijamy się, umawiając, że poczekamy przy naszej polanie ćwiczebnej. Trwa to chwilkę, bo Piotr zabiera nas zaraz na podbieg...Szturmujemy go z biegu..zawracamy i w dół...

Obrazek

a potem zaczyna się kursowanie w obie strony mocnym tempem :hej: :hej: i krótkie pauzy na szczycie..

Obrazek

...dla złapania oddechu... ;)

Obrazek

Jak to zwykle bywa - jest adrenalina, są i wyścigi :hej: ...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Panie się starają..:)

Obrazek

Obrazek

Panowie nie chcą być gorsi...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Chętni zostają na podbiegu..

Obrazek

..my idziemy powyginać się ;) z Moniką..

Obrazek

Obrazek

..posprawdzać nasze wyczucie równowagi..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

..przybić "piątkę" za plecami..

Obrazek

Obrazek

..a na koniec...sprawdzić, czy trafimy śnieżką w naszą miłą prowadzącą...wywinąć "orła" :hej: :hej: ...

Obrazek

..zaczaić się ze śnieżką na kolegę...

Obrazek

Niektórym, nawet już bezbronnym, się oberwało :ech: ...

Obrazek

Oczywiście, aby nie dać się tak łatwo trafić, grono się rozformowało, a krąg znacznie zwiększył średnicę ;)...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kiedy śnieżki i emocje pomału opadły..

Obrazek

...żeby nie dać sie wychłodzić, potruchtaliśmy w kierunku naszego miejsca spotkań. Dało się wyczuć, że jest dziś nieco chłodniej niż wczoraj (~4-5 stp. na minusie), a w dodatku lekki wiaterek potęguje uczucie chłodu. A może to tylko adrenalina z nas schodziła :orany: :oczko: ..

Przy mostku tradycyjny stretching i podsumowanie. Anita z Maćkiem już postanawiają, że wspólnie stworzymy fejsowego fanpage'a, by było takie wirtualne miejsce, w którym będziemy sobie przekazywać info o spotkaniach, czy dzielić się naszą fotograficzną twórczością :). Umawiamy się też na "niebiegowe" spotkanie integracyjne, żeby w cieple, przy szklance tego i owego, pogadać o tym i owym :hejhej: :hejhej: .

Obrazek

Obrazek

Pozostaje nam teraz dotrzeć do auta. Nam - bo wraca ze mną Maciek. Anita w międzyczasie lokalizuje, gdzie podziewa się Czesiu, jego wybranka i sąsiad, który dziś miał "pieski dyżur" ;)...

Obrazek

Wszystko ok., Czesiu już w domu (z wybranką serca, więc luzik). Jesteśmy tak przekonywujący, że udaje nam się namówić Anitę, uśmiechem i nie tylko :hej: (no dobra...była delikatna presja ;) ), na trucht północnym brzegiem, tym dłuższym, bo tamtędy biegnie - jak się okazuje - spora grupka uczestników zajęć...Tak oto dokładamy do kilometrażu kolejny odcinek :). Ci, którym mało, machają nam na do widzenia, a my wspinamy się do torów.

Koło auta snujemy już kolejne plany...A może wspólnie w środę wieczorem??..W przyszłą sobotę wszyscy stawiamy się na trasie Moraskich Serpentyn, trzeba by się w tygodniu, wieczorkiem poruszać ;)...Pomachaliśmy i potrąbiliśmy Anicie na pożegnanie z Maćkiem i pomalutku opuściliśmy osiedle - tym razem bez poślizgowych sensacji :) :hej: .

Dziś dołożyłem kolejną niecałą "dychę" do "przebiegu". Super...Maciek, rzecz jasna więcej, bo przybiegł z domu...Widać zresztą to po nim, bo w aucie jakby...delikatnie gasł... :hejhej: . Jak się okazało później, zrobił 23km...Uffffff....

Podsumowanie..
- dane z Garmina, bo komórka zrobiła nieoczekiwany restart :szok: i mam dwa treningi na endo..
Trasa - Rusałka - w sumie dwa kółka się uzbierały, podobnie jak wczoraj :)
Temperatura: -4stp., znów pięknie, biało..zimowo..
Start: 10:38
Czas: 58:12(Garmin)
Dystans: 9,26 (G)
Tempo śr.: 6:16 (G)
Max tempo: 3:50 (G)
Śr. HR: 155bpm
Max HR: 172bpm
Śr. kad.: 85spm
Max kad.: 111spm

Wrażenia..
Było S-U-P-E-R! Czy ja kiedykolwiek napiszę inaczej? :hej: Nie spodziewałem się, że zrobię w ten weekend prawie 20km..ale dzięki moim wytrwałym i pełnym endorfin :hej: przyjaciołom nawet nie wiem, kiedy to "wydeptaliśmy". Bieganie w grupie ma MEGAPOTENCJAŁ, jest bardzo mobilizujące, dyscyplinujące (Anito, dzięki za poranną inicjatywę!), przesympatyczne i nie tak męczące, jak bieganie solowe. Nie szarpię, nie zrywam się, bo zawsze równa się do tempa grupy lub podgrupy, można pogadać...tak naprawdę...zapomina się, że się biega :hej:

Serdecznie dziękuję wszystkim za świetny trening!

Post scriptum...Po wczorajszym bieganiu i po dzisiejszym mam świetny nastrój...Słucham muzyki i uśmiecham się...Czy to objawy uzależnienia? :bum:
P@weł...

Relacje na moim foto-blogu Życie w biegu :)

Forumowy blog
Blogowe komentarze
Endo czyli moja aktywność
Fotki z życia wzięte

Cele 2016: 88kg i dobrze się bieganiem bawić...
Awatar użytkownika
P@weł
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1587
Rejestracja: 27 gru 2011, 18:28
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznań

Nieprzeczytany post

Poniedziałek 14.01.2013r.

Dziś poniedziałkowo - niebiegowo :oczko: . Ale nie znaczy to, że wypoczynkowo.. :hej: Upstrzyłem sobie tydzień zajęciami i póki co chciałbym się tego trzymać :)

Dla urozmaicenia dwie fotki z dnia dzisiejszego...

Pierwsza - zrobiona około 14-15tej..Ni z tego, ni z owego...NAPADŁA NA NAS ZIMA!..i to przez duże "Z". Wzięła z zaskoczenia kierowców i - rzecz jasna - służby miejskie, to już norma..Tak oto niemal w ułamku sekundy świat schował się pod białym puchem...a kierowcy musieli rozwijać takie prędkości, że "pyknął" bym ich nawet na początku planu 6-tygodniowego Pumy :hej: ..

Obrazek

A dlaczego właściwie zrobiłem to zdjęcie?...Nie, nie żeby pokazać mękę tych, co za kółkiem..Właśnie chwilę wcześniej klikałem z Maciejem, który oznajmił, że oto wybiera się nad Rusałkę :orany: ...Moglibyście go nie lubić? :hej: ...Chyba się nie da ;) A jeszcze jak podrażni ambicję...;)

A to zmiana tematyczna - wieczór, 21:00 wybiła, więc czas założyć gatki śmieszniejsze od rajtuzów z Kalenji :hej: i pohasać pod koszami...Moi "komple" ;)...

Obrazek

Muszę przyznać, że bieganie dało mi nową jakość tych poniedziałkowych zajęć - kondycyjnie to pozytywna przepaść w stosunku do tego, co było kiedyś..Do tego sprawność, lepsze motoryka, szybsze poruszanie się...Pojawiło się śródstopie, bogatsza rozgrzewka, po treningu lekki trucht i rozciąganie :hej:
P@weł...

Relacje na moim foto-blogu Życie w biegu :)

Forumowy blog
Blogowe komentarze
Endo czyli moja aktywność
Fotki z życia wzięte

Cele 2016: 88kg i dobrze się bieganiem bawić...
ODPOWIEDZ