Ku przestrodze pięknych Pań
Moderator: beata
- apaczo
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1565
- Rejestracja: 09 lut 2012, 12:07
- Życiówka na 10k: 34:54
- Życiówka w maratonie: brak
- Kontakt:
Ku przestrodze!
Napisała do mnie na PW młoda dziewczyna, która mocno zredukowała poziom tkanki tłuszczowej i teraz szuka pomocy gdyż doszło u niej do zaburzeń cyklu miesiączkowego.
Kochane niewiasty! Kochanego ciała nigdy nie za dużo! wszystkie jesteście piękne bez względu na wasz poziom tkanki tłuszczowej. Uważajcie jednak co robicie. Nie odchudzajcie sie bez opamiętania. Pamiętajcie, że tkanka tłuszczowa nie jest tylko zbędnym balastem, ale też magazynem energetycznym , a co najważniejsze swoistym gruczołem endokrynnym (tworzącym i magazynującym hormony płciowe). Wydziela ona TNF-alfa (czynnik martwicy nowotworu), leptynę, wisfatynę,adiponektynę. dlatego drastyczne zredukowanie tkanki tłuszczowej zaburza metabolizm estrogenów.
Uznaje się , że zawartość tkanki tłuszczowej u kobiet poniżej 22% masy ciała może przyczyniać sie do powstawania zaburzeń hormonalnych takich jak:
-skrócenie fazy lutealnej
-zaburzenia owulacji
-wydłużenie cyklu
- suchość skóry
-łamliwość i wypadanie włosów
-a nawet bezpłodność
Należy pamiętać, że drastyczne zredukowanie tkanki tłuszczowej i co za tym idzie stężenia estrogenów to także ryzyko gorszego wyniku sportowego a co najważniejsze zmniejszenie zainteresowania ze strony płci przeciwnej.
Dla tych wszystkich Pań które maja problemy z rozchwianą gospodarka hormonalną polecam zioła:
Zioła pobudzające miesiączkowanie: korzeń lubczyku, owoc pietruszki, kwiat nagietka
Przy bolesnym miesiączkowaniu: szyszki chmielu, krwawnik, nagietek, ziele skrzypu, ziele dziurawca.
No to laski piersi do przodu i bez przesady z dbaniem o nienaganna linie
Napisała do mnie na PW młoda dziewczyna, która mocno zredukowała poziom tkanki tłuszczowej i teraz szuka pomocy gdyż doszło u niej do zaburzeń cyklu miesiączkowego.
Kochane niewiasty! Kochanego ciała nigdy nie za dużo! wszystkie jesteście piękne bez względu na wasz poziom tkanki tłuszczowej. Uważajcie jednak co robicie. Nie odchudzajcie sie bez opamiętania. Pamiętajcie, że tkanka tłuszczowa nie jest tylko zbędnym balastem, ale też magazynem energetycznym , a co najważniejsze swoistym gruczołem endokrynnym (tworzącym i magazynującym hormony płciowe). Wydziela ona TNF-alfa (czynnik martwicy nowotworu), leptynę, wisfatynę,adiponektynę. dlatego drastyczne zredukowanie tkanki tłuszczowej zaburza metabolizm estrogenów.
Uznaje się , że zawartość tkanki tłuszczowej u kobiet poniżej 22% masy ciała może przyczyniać sie do powstawania zaburzeń hormonalnych takich jak:
-skrócenie fazy lutealnej
-zaburzenia owulacji
-wydłużenie cyklu
- suchość skóry
-łamliwość i wypadanie włosów
-a nawet bezpłodność
Należy pamiętać, że drastyczne zredukowanie tkanki tłuszczowej i co za tym idzie stężenia estrogenów to także ryzyko gorszego wyniku sportowego a co najważniejsze zmniejszenie zainteresowania ze strony płci przeciwnej.
Dla tych wszystkich Pań które maja problemy z rozchwianą gospodarka hormonalną polecam zioła:
Zioła pobudzające miesiączkowanie: korzeń lubczyku, owoc pietruszki, kwiat nagietka
Przy bolesnym miesiączkowaniu: szyszki chmielu, krwawnik, nagietek, ziele skrzypu, ziele dziurawca.
No to laski piersi do przodu i bez przesady z dbaniem o nienaganna linie
Troszeczkę się znam na sporcie i jestem praktykiem. Wszystkie moje rady opieram na swoim wieloletnim doświadczeniu, ale przyznaję, że nie jestem nieomylny, gdyż człowiek uczy się całe życie i ma prawo zmienić swoje poglądy, przekonania.
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
Od dawna mam postanowienie, że zajmę się tym tematem. Powodów jest co najmniej kilka. Ale zacznijmy od początku.
Lato. Dostaję niepokojącą informację na fejsie od pewnej dwudziestolatki, która medialnie ogłosiła, że po 10 latach udało jej się zakończyć walkę z anoreksją i bulimią. Ogłoszenia ogłoszeniami, ale te choroby to rodzaj uzależnienia - dzisiaj uznaje się, że nie można z nimi wygrać. Są jak alkoholizm (z tym, że jedzenia nie można rzucić) i trzeba nauczyć się z nimi żyć. Dziewczyna jest zdesperowana - nagle choroba uderzyła powtórne, a ona nie jest w stanie jej "zaćwiczyć" - bo dokładnie to próbowała robić - zaćwiczyć każdą kalorię, każdy wyimaginowany, czy też prawdziwy skrawek niepotrzebnego ciała. A gdy przekroczyła pewną granicę, robiła się coraz słabsza. Ile można ćwiczyć? Nie była w stanie wytrzymać w żadnej pracy, bo przy tej chorobie, na tym jej etapie, 8 godzin „niezajmowania się swoim ciałem” nie wchodziło w grę. Miał dość. Oficjalnie jednak to dzięki aktywności fizycznej wygrała z chorobą.
Koleżanka zamieszcza na fejsie zdjęcia, na których z tygodnia na tydzień jest coraz chudsza. Niezdrowo i patologicznie. Chwali się tym. Ale jak oglądać takie fotki? Jak pogodzić podpisy pod nimi, że to dzięki bieganiu tak „zdrowo” wygląda… ja dziękuję za takie zdrowie. Lecz znajdują się liczni „lajkujący” i chwalący jej postępowanie. W końcu naukowcy ogłosili, że zdrowsze jest wychudzenie niż nadwaga. Tylko, że wyniki badań nie uwzględniają zdrowia psychicznego…
Na portalu bieganie.pl pojawia się kolejny artykuł o tym, jaka powinna być idealna waga maratończyka. Z przerażeniem łapie się za głowę, bo kierując się wskazówkami dobrze byłoby schudnąć 3 kilogramy. Tylko, że już ciuchy XXS zaczynają ze mnie spadać, mąż prosi być nabrała trochę ciała. Owszem, mam trochę tłuszczu, ale jestem kobietą. Nie powinnam w wieku trzydziestu lat zamienić się w „chłopczyka”.
Sportowcy są niezwykle silnie narażeni na problemy związane z zaburzeniami odżywiania. Często wymaga się od nich redukcji masy ciała, ale czasami… Koleżanka na wyjeździe nie jadła śniadania, bo przed treningiem nie je; nie jadła obiadu, bo zaraz drugi trening… a na kolacje wmuszała w siebie dziecięcą porcję makaronu, bo „trener powiedział, że dzięki takiemu odżywianiu spowolni przemianę materii i organizm lepiej poradzi sobie z maratonem”… Komentarz chyba zbędny. Pozostaje tylko pytanie, czy rzeczywiście były to słowa trenera, czy tłumaczenie dla zachowania anorektycznego? Dodam tylko, że nie była to nastolatka. I nie jest to jedyna kobieta u której na talerzu możemy zaobserwować jedynie „maziajkę” symulującą, że coś zjadła.
Problem jest bardzo głęboki i delikatny. Do Polski przywędrował dawno, ale jego kulminacja miała miejsce w latach dziewięćdziesiątych – kobiety z tej części Europy chciały za wszelką cenę dorównać tym z zachodu. Coraz niższy wiek chorujących na zaburzenia odżywania w Polsce notuje się od momentu powstania szkół gimnazjalnych – ale nie tylko gimnazjalistki podatne są na anoreksję i bulimię, choć to w tej grupie notuje się najwięcej zachorowań (co w dużej mierze spowodowane jest faktem, że szpitale psychiatryczne na leczenie przyjmują właściwie tylko osoby niepełnoletnie. Dorosłym znacznie ciężej jest uzyskać pomoc, szczególnie, gdy nie stać ich na prywatne wizyty u psychiatry. Do tego dochodzi jeszcze problem przyznania się przed sobą i przed obcym człowiekiem, że jest się dotkniętym zaburzeniami odżywiania).
Anoreksji i bulimia często dotykają kobiety na wysokich stanowiskach, żyjące w poukładanym świecie. Często sport, zamiast im pomagać, staje się cichym sprzymierzeńcem choroby. Aby jeść kobiety ćwiczą (bieganie jest oczywiście najefektywniejsze). Gdy zjedzą więcej ćwiczą więcej. Część z nich przekracza jednak cienką granicę, za którą jest już choroba. Choroba, której efekty negatywne mogą nie być obserwowalne przez kilka lat. Bo bulimia, czy anoreksja nie musi oznaczać dążenia do wagi 35 kg. Mogą objawiać się panicznym lękiem przed przytyciem – nie koniecznie chora musi być nastawiona na chudnięcie. Ale może po prostu zagubić się w trwaniu przy „swojej wadze”. Każda niezaplanowana przerwa w treningu, czy odstępstwo w przyjmowaniu posiłków mogą zaciągać pętle choroby…
Otoczenie zazwyczaj nie pomaga. Osoba chora nie słucha i nie przyjmuje do wiadomości „dobrych rad”. Cieszy się, gdy ktoś zarzuca jej chudość. Potrafi doskonale wytłumaczyć, dlaczego nie je (albo pokazać atak obżarstwa świadczący o dobrym apetycie i rewelacyjnej przemianie materii – tylko otoczenie nie będzie wiedziało, że posiłek wylądował potem w muszli klozetowej). Takich kobiet jest w otoczeniu każdego z nas naprawdę dużo. Ciężko jednak zaproponować jedną receptę na postępowanie w takich przypadkach.
Choć czasami patrzy się z naprawdę szeroko otwartymi oczyma, szczególnie gdy kobieta niszczy nie tylko siebie, ale potrafi zagrozić także swojemu dziecku. Ostatnio koleżanka znana mi z fitness klubu urodziła dziecko. W ciąży przytyła 2,5 kg – po 4-6 godzin dziennie spędzała na ćwiczeniach. Dlaczego? Bo przecież trzeba być aktywnym w ciąży, bo z podziwem mówiono jej że w dziewiątym miesiącu wygląda jak w czwartym. A nie przytyła, bo jeść jej się nie chciało…
Na razie tyle
Lato. Dostaję niepokojącą informację na fejsie od pewnej dwudziestolatki, która medialnie ogłosiła, że po 10 latach udało jej się zakończyć walkę z anoreksją i bulimią. Ogłoszenia ogłoszeniami, ale te choroby to rodzaj uzależnienia - dzisiaj uznaje się, że nie można z nimi wygrać. Są jak alkoholizm (z tym, że jedzenia nie można rzucić) i trzeba nauczyć się z nimi żyć. Dziewczyna jest zdesperowana - nagle choroba uderzyła powtórne, a ona nie jest w stanie jej "zaćwiczyć" - bo dokładnie to próbowała robić - zaćwiczyć każdą kalorię, każdy wyimaginowany, czy też prawdziwy skrawek niepotrzebnego ciała. A gdy przekroczyła pewną granicę, robiła się coraz słabsza. Ile można ćwiczyć? Nie była w stanie wytrzymać w żadnej pracy, bo przy tej chorobie, na tym jej etapie, 8 godzin „niezajmowania się swoim ciałem” nie wchodziło w grę. Miał dość. Oficjalnie jednak to dzięki aktywności fizycznej wygrała z chorobą.
Koleżanka zamieszcza na fejsie zdjęcia, na których z tygodnia na tydzień jest coraz chudsza. Niezdrowo i patologicznie. Chwali się tym. Ale jak oglądać takie fotki? Jak pogodzić podpisy pod nimi, że to dzięki bieganiu tak „zdrowo” wygląda… ja dziękuję za takie zdrowie. Lecz znajdują się liczni „lajkujący” i chwalący jej postępowanie. W końcu naukowcy ogłosili, że zdrowsze jest wychudzenie niż nadwaga. Tylko, że wyniki badań nie uwzględniają zdrowia psychicznego…
Na portalu bieganie.pl pojawia się kolejny artykuł o tym, jaka powinna być idealna waga maratończyka. Z przerażeniem łapie się za głowę, bo kierując się wskazówkami dobrze byłoby schudnąć 3 kilogramy. Tylko, że już ciuchy XXS zaczynają ze mnie spadać, mąż prosi być nabrała trochę ciała. Owszem, mam trochę tłuszczu, ale jestem kobietą. Nie powinnam w wieku trzydziestu lat zamienić się w „chłopczyka”.
Sportowcy są niezwykle silnie narażeni na problemy związane z zaburzeniami odżywiania. Często wymaga się od nich redukcji masy ciała, ale czasami… Koleżanka na wyjeździe nie jadła śniadania, bo przed treningiem nie je; nie jadła obiadu, bo zaraz drugi trening… a na kolacje wmuszała w siebie dziecięcą porcję makaronu, bo „trener powiedział, że dzięki takiemu odżywianiu spowolni przemianę materii i organizm lepiej poradzi sobie z maratonem”… Komentarz chyba zbędny. Pozostaje tylko pytanie, czy rzeczywiście były to słowa trenera, czy tłumaczenie dla zachowania anorektycznego? Dodam tylko, że nie była to nastolatka. I nie jest to jedyna kobieta u której na talerzu możemy zaobserwować jedynie „maziajkę” symulującą, że coś zjadła.
Problem jest bardzo głęboki i delikatny. Do Polski przywędrował dawno, ale jego kulminacja miała miejsce w latach dziewięćdziesiątych – kobiety z tej części Europy chciały za wszelką cenę dorównać tym z zachodu. Coraz niższy wiek chorujących na zaburzenia odżywania w Polsce notuje się od momentu powstania szkół gimnazjalnych – ale nie tylko gimnazjalistki podatne są na anoreksję i bulimię, choć to w tej grupie notuje się najwięcej zachorowań (co w dużej mierze spowodowane jest faktem, że szpitale psychiatryczne na leczenie przyjmują właściwie tylko osoby niepełnoletnie. Dorosłym znacznie ciężej jest uzyskać pomoc, szczególnie, gdy nie stać ich na prywatne wizyty u psychiatry. Do tego dochodzi jeszcze problem przyznania się przed sobą i przed obcym człowiekiem, że jest się dotkniętym zaburzeniami odżywiania).
Anoreksji i bulimia często dotykają kobiety na wysokich stanowiskach, żyjące w poukładanym świecie. Często sport, zamiast im pomagać, staje się cichym sprzymierzeńcem choroby. Aby jeść kobiety ćwiczą (bieganie jest oczywiście najefektywniejsze). Gdy zjedzą więcej ćwiczą więcej. Część z nich przekracza jednak cienką granicę, za którą jest już choroba. Choroba, której efekty negatywne mogą nie być obserwowalne przez kilka lat. Bo bulimia, czy anoreksja nie musi oznaczać dążenia do wagi 35 kg. Mogą objawiać się panicznym lękiem przed przytyciem – nie koniecznie chora musi być nastawiona na chudnięcie. Ale może po prostu zagubić się w trwaniu przy „swojej wadze”. Każda niezaplanowana przerwa w treningu, czy odstępstwo w przyjmowaniu posiłków mogą zaciągać pętle choroby…
Otoczenie zazwyczaj nie pomaga. Osoba chora nie słucha i nie przyjmuje do wiadomości „dobrych rad”. Cieszy się, gdy ktoś zarzuca jej chudość. Potrafi doskonale wytłumaczyć, dlaczego nie je (albo pokazać atak obżarstwa świadczący o dobrym apetycie i rewelacyjnej przemianie materii – tylko otoczenie nie będzie wiedziało, że posiłek wylądował potem w muszli klozetowej). Takich kobiet jest w otoczeniu każdego z nas naprawdę dużo. Ciężko jednak zaproponować jedną receptę na postępowanie w takich przypadkach.
Choć czasami patrzy się z naprawdę szeroko otwartymi oczyma, szczególnie gdy kobieta niszczy nie tylko siebie, ale potrafi zagrozić także swojemu dziecku. Ostatnio koleżanka znana mi z fitness klubu urodziła dziecko. W ciąży przytyła 2,5 kg – po 4-6 godzin dziennie spędzała na ćwiczeniach. Dlaczego? Bo przecież trzeba być aktywnym w ciąży, bo z podziwem mówiono jej że w dziewiątym miesiącu wygląda jak w czwartym. A nie przytyła, bo jeść jej się nie chciało…
Na razie tyle
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1427
- Rejestracja: 29 paź 2012, 22:34
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
Tylko dziecka szkoda zdrowe, dobrze się rozwija? to dla mnie niepojęte jak można być tak krótkowzrocznym, bo nie chodzi tylko o siebie. Odchudzanie się w ciąży??? WTF?? A zresztą, co tu dużo pisać, skoro taki trend widać wśród gwiazd, a wiele osób przecież czerpie wzorce z Gali czy Vivy...Choć czasami patrzy się z naprawdę szeroko otwartymi oczyma, szczególnie gdy kobieta niszczy nie tylko siebie, ale potrafi zagrozić także swojemu dziecku. Ostatnio koleżanka znana mi z fitness klubu urodziła dziecko. W ciąży przytyła 2,5 kg – po 4-6 godzin dziennie spędzała na ćwiczeniach. Dlaczego? Bo przecież trzeba być aktywnym w ciąży, bo z podziwem mówiono jej że w dziewiątym miesiącu wygląda jak w czwartym. A nie przytyła, bo jeść jej się nie chciało…
Druga kwestia, której nie potrafię w tym kontekście zrozumieć, to jak ta dziewczyna, o której piszesz, ze trenuje i je tylko garstkę makaronu na kolację, ma siłę na treningi??? Miałam w swoim życiu etap nadmiernego odchudzania się, ale gdy doszłam do wagi 48 kg i nie miałam na nic siły (wejść po schodach na II piętro nie mogłam), to dało mi to do myślenia. 35 kg? Chyba bym nie miała siły z łóżka wstać. O żadnym sporcie w tamtym czasie w ogóle nie mogłabym myśleć. Nie wiem, ja jestem tylko amatorem, ale naprawdę przy zawodowym sporcie zdarzają się takie sytuacje? Zawsze mi się wydawało, że jak ktoś jest poważnie zaangażowany w sport, to dba o wyniki na każdym polu, także prawidłowej diety.
- apaczo
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1565
- Rejestracja: 09 lut 2012, 12:07
- Życiówka na 10k: 34:54
- Życiówka w maratonie: brak
- Kontakt:
"Ostatnio koleżanka znana mi z fitness klubu urodziła dziecko. W ciąży przytyła 2,5 kg – po 4-6 godzin dziennie spędzała na ćwiczeniach. Dlaczego? Bo przecież trzeba być aktywnym w ciąży, bo z podziwem mówiono jej że w dziewiątym miesiącu wygląda jak w czwartym. A nie przytyła, bo jeść jej się nie chciało… "
To przerażające. Dziewczyny nie dajcie sie omamić durnym trendom w mass mediach! To Matrix.One kreują sztuczny świat, a te wszystkie laseczki na kolorowych okładkach to wytwór grafików komputerowych.
Z badań wynika, iż około 45% młodych sportsmenek boryka się z zaburzeniami odżywiania. Wtórny brak miesiączki pojawia się u około 25% kobiet cierpiących na anoreksję jeszcze przed wystąpieniem jawnej choroby, a u 50% wraz z rozpoczęciem odchudzania się. w pozostałych przypadkach dopiero po poważnym zmniejszeniu masy ciała. Podstawą ustawania miesiączki są zaburzenia sekrecji GnRH (czynnik uwalniający gonadotropinę, gonadoliberyna), co doprowadza do sekrecji gonadotropin i w finale do niedoboru estrogenów.
W anoreksji stężenie kortyzolu surowicy znajduje się w górnych granicach normy bez względy na okres dnia i nocy, chociaż rytm dobowy zazwyczaj jest zachowany. Stężenie wolnego kortyzolu w moczu dobowym także jest podwyższone.
U części osób z symptomem anoreksji i subdepresją, sport i wysiłek fizyczny może być sposobem na poprawę nastroju.
To przerażające. Dziewczyny nie dajcie sie omamić durnym trendom w mass mediach! To Matrix.One kreują sztuczny świat, a te wszystkie laseczki na kolorowych okładkach to wytwór grafików komputerowych.
Z badań wynika, iż około 45% młodych sportsmenek boryka się z zaburzeniami odżywiania. Wtórny brak miesiączki pojawia się u około 25% kobiet cierpiących na anoreksję jeszcze przed wystąpieniem jawnej choroby, a u 50% wraz z rozpoczęciem odchudzania się. w pozostałych przypadkach dopiero po poważnym zmniejszeniu masy ciała. Podstawą ustawania miesiączki są zaburzenia sekrecji GnRH (czynnik uwalniający gonadotropinę, gonadoliberyna), co doprowadza do sekrecji gonadotropin i w finale do niedoboru estrogenów.
W anoreksji stężenie kortyzolu surowicy znajduje się w górnych granicach normy bez względy na okres dnia i nocy, chociaż rytm dobowy zazwyczaj jest zachowany. Stężenie wolnego kortyzolu w moczu dobowym także jest podwyższone.
U części osób z symptomem anoreksji i subdepresją, sport i wysiłek fizyczny może być sposobem na poprawę nastroju.
Troszeczkę się znam na sporcie i jestem praktykiem. Wszystkie moje rady opieram na swoim wieloletnim doświadczeniu, ale przyznaję, że nie jestem nieomylny, gdyż człowiek uczy się całe życie i ma prawo zmienić swoje poglądy, przekonania.
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
Organizm naprawdę wiele może znieść, potrafi zaadaptować się do różnych sytuacji. Wystarczy przyjrzeć się bliżej temu, co dzieje się w dyscyplinach, w których trzeba być naprawdę bardzo szczupłym (balet, gimnastyka, łyżwiarstwo). Ja mam za sobą 8 lat treningu łyżwiarskiego - już bardzo małe dziewczynki "uczone" są, że muszą być chude. Nie szczupłe, ale chude.
Dość długo można zachować formę stosując różnego typu suplementację. Mamy takie czasy, że jest wiele możliwości, by praktycznie głodując, oszukiwać organizm i... siebie. To naprawdę bardzo złożony temat, który w jakims stopniu i w którymś momencie życia dotyka znaczną część kobiet. U mężczyzn występuje rzadziej, ale również istnieje.
Dość długo można zachować formę stosując różnego typu suplementację. Mamy takie czasy, że jest wiele możliwości, by praktycznie głodując, oszukiwać organizm i... siebie. To naprawdę bardzo złożony temat, który w jakims stopniu i w którymś momencie życia dotyka znaczną część kobiet. U mężczyzn występuje rzadziej, ale również istnieje.
- apaczo
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1565
- Rejestracja: 09 lut 2012, 12:07
- Życiówka na 10k: 34:54
- Życiówka w maratonie: brak
- Kontakt:
W sportach męskich też wymusza sie na zawodnikach skrajnie niską wagę np. Skoki narciarskie, F1.
Troszeczkę się znam na sporcie i jestem praktykiem. Wszystkie moje rady opieram na swoim wieloletnim doświadczeniu, ale przyznaję, że nie jestem nieomylny, gdyż człowiek uczy się całe życie i ma prawo zmienić swoje poglądy, przekonania.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1427
- Rejestracja: 29 paź 2012, 22:34
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
Apaczo, a z trochę innej beczki. Wczoraj prześledziłam Twój wątek w sekcji suplementacja o ziołach. I tak mnie zastanowiło (pewnie dlatego, ze w dyskusji i testach biorą udział sami panowie ) czy to wszystko o czym piszecie działa tak samo w przypadku trenujących kobiet? właśnie w kontekście rożnej fizjologii i gospodarki hormonalnej? płeć ma tu znaczenie?
- apaczo
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1565
- Rejestracja: 09 lut 2012, 12:07
- Życiówka na 10k: 34:54
- Życiówka w maratonie: brak
- Kontakt:
Płeć nie ma znaczenia przy suplementacji ziołami. Zioła to nie syntetyki i organizm sam tworzy z nich hormony. Ciało człowieka to największe i najnowocześniejsze laboratorium chemiczne Taki Zestaw Wentylacyjny, biorą kobiety oraz mężczyźni i wszyscy oni mają podobne efekty. Jedynie co nas różni to dawki, gdyż faceci sa z natury masywniejsi. Warto też w tym temacie zaznaczyć, że niektórych ziół, Panie nie powinny przyjmować w czasie miesiączkowania.
Troszeczkę się znam na sporcie i jestem praktykiem. Wszystkie moje rady opieram na swoim wieloletnim doświadczeniu, ale przyznaję, że nie jestem nieomylny, gdyż człowiek uczy się całe życie i ma prawo zmienić swoje poglądy, przekonania.
- apaczo
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1565
- Rejestracja: 09 lut 2012, 12:07
- Życiówka na 10k: 34:54
- Życiówka w maratonie: brak
- Kontakt:
Podaje skład
Jedna złota kapsułka (rozmiar 00) zawiera:
Holy basil 80mg
Schisandra 80mg
Mullein 200mg
Chade burge 200mg
Yerba santa 200mg
wszystko jest w temacie:
viewtopic.php?f=20&t=29468
oraz
http://sportacademy.pl/smf/index.php
Jedna złota kapsułka (rozmiar 00) zawiera:
Holy basil 80mg
Schisandra 80mg
Mullein 200mg
Chade burge 200mg
Yerba santa 200mg
wszystko jest w temacie:
viewtopic.php?f=20&t=29468
oraz
http://sportacademy.pl/smf/index.php
Troszeczkę się znam na sporcie i jestem praktykiem. Wszystkie moje rady opieram na swoim wieloletnim doświadczeniu, ale przyznaję, że nie jestem nieomylny, gdyż człowiek uczy się całe życie i ma prawo zmienić swoje poglądy, przekonania.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1427
- Rejestracja: 29 paź 2012, 22:34
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
tak, czytałam dość dokładnie ten wątek, stronę SA też przeglądałam. ale zdecydowanie łatwiej by było, gdyby wszystko na temat tych zestawów było w jednym miejscu typu: dla kogo, po co, efekty, działania niepożądane, jak brać (w jakich ilościach i cyklach). np. nie umiem ocenić jaka jest różnica między zestawem wentylacyjnym a adaptogennym. tzn. skład sobie umiem porównać, opis poszczególnych ziół też, ale jakie są efekty jednego, a jakie drugiego - jednym słowem co dla kogo, już nie jest jasne. stąd pytanie o jakąś "oficjalną" ulotkę.
ech, ja już za stara i za ostrożna jestem na eksperymenty na własnym organizmie
ech, ja już za stara i za ostrożna jestem na eksperymenty na własnym organizmie
- apaczo
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1565
- Rejestracja: 09 lut 2012, 12:07
- Życiówka na 10k: 34:54
- Życiówka w maratonie: brak
- Kontakt:
Ma_tika na stronie sportacademy.pl wszystko jest, tylko trzeba poszukać. Przyznaje też, że trzeba by było z czasem to wszystko zebrać w jeden temat. Dużo ciekawych rzeczy pojawia się dopiero po rejestracji. Ale ucinam już gadkę na temat zestawów, bo tutaj poruszamy inny bardzo ważny temat.
Troszeczkę się znam na sporcie i jestem praktykiem. Wszystkie moje rady opieram na swoim wieloletnim doświadczeniu, ale przyznaję, że nie jestem nieomylny, gdyż człowiek uczy się całe życie i ma prawo zmienić swoje poglądy, przekonania.
- Martyna_K
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1708
- Rejestracja: 08 mar 2012, 12:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Myślę,że w takim myśleniu tkwi właśnie szkopuł. Wiele osób widząc nienaturalnie wychudzoną zawodniczkę (piszą specjalnie o paniach,gdyż zjawisko zaburzeń odżywiania jest u nich częstsze) zachodzi w głowę,jak ona może mieć siłę aby cokolwiek zrobić,nie wspominając już o bieganiu. Otóż nie docenia się sił psychiki takich osób i tego,co ta-bądź,co bądź-choroba wyczynia z ich umysłem. Żywiąc się przysłowiowym liściem sałaty taka osoba potrafi wykonywać naprawdę olbrzymi wysiłek,bo przyświeca jej coś ponad tym-obsesyjna myśl o kontrolowaniu wagi.Ma_tika pisze: Druga kwestia, której nie potrafię w tym kontekście zrozumieć, to jak ta dziewczyna, o której piszesz, ze trenuje i je tylko garstkę makaronu na kolację, ma siłę na treningi??? Miałam w swoim życiu etap nadmiernego odchudzania się, ale gdy doszłam do wagi 48 kg i nie miałam na nic siły (wejść po schodach na II piętro nie mogłam), to dało mi to do myślenia. 35 kg? Chyba bym nie miała siły z łóżka wstać. O żadnym sporcie w tamtym czasie w ogóle nie mogłabym myśleć. Nie wiem, ja jestem tylko amatorem, ale naprawdę przy zawodowym sporcie zdarzają się takie sytuacje? Zawsze mi się wydawało, że jak ktoś jest poważnie zaangażowany w sport, to dba o wyniki na każdym polu, także prawidłowej diety.
I myślę,że wśród sportowców jest to dość częste. Sama znam trenera,który ,ot tak,niby w żartach zwykł mawiać,,że tylko jedna dziewczyna tutaj ma odpowiednią wagę do biegania'' (patrząc w kierunku szkieletowatej koleżanki).
Swego czasu na bodajże TVNStyle była seria programów o osobach z zaburzeniami odżywiania. Z tymże nie pamiętam tytułu...
Pytanie brzmi jak temu zaradzić. Chyba kwestia uświadomienia i otwartego mówienia o tego typu zaburzeniach. Łatwiej będzie wówczas komuś nawet z boku zareagować,nim zrobi się za późno.
- Wilma
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 562
- Rejestracja: 21 maja 2009, 09:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Łódź
Mam wrażenie, że bardzo wiele osób niską wagę automatycznie przekłada na zaburzenia odżywiania. A przecież są zawody, w których po prostu specyfika pracy powoduje duże zużycie energii i żeby mieć szczupłą sylwetkę wcale nie trzeba stosować specjalnych diet (piszę z punktu widzenia 18 lat w balecie).
Osoby, które biegając (zaznaczam, że amatorsko) osiągają wagę 40 kg, zazwyczaj mają zaburzenia psychiczne jeszcze zanim zaczną trenować. Biegają tylko po to, żeby schudnąć jeszcze bardziej więc bieganie jest środkiem a nie przyczyną osiągnięcia takiego wyniku. Nikt, kto jest przy zdrowych zmysłach, nie doprowadzi się do takiego stanu.
Zbyt szybkie schudnięcie przy prawdziwej nadwadze to już zupełnie inny temat i uważam, że nie można tego wrzucać do jednego worka z zaburzeniami odżywiania typu anoreksja. Anoreksja to choroba a przesada w gubieniu wagi to zwykła głupota.
Osoby, które biegając (zaznaczam, że amatorsko) osiągają wagę 40 kg, zazwyczaj mają zaburzenia psychiczne jeszcze zanim zaczną trenować. Biegają tylko po to, żeby schudnąć jeszcze bardziej więc bieganie jest środkiem a nie przyczyną osiągnięcia takiego wyniku. Nikt, kto jest przy zdrowych zmysłach, nie doprowadzi się do takiego stanu.
Zbyt szybkie schudnięcie przy prawdziwej nadwadze to już zupełnie inny temat i uważam, że nie można tego wrzucać do jednego worka z zaburzeniami odżywiania typu anoreksja. Anoreksja to choroba a przesada w gubieniu wagi to zwykła głupota.
o
- Martyna_K
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1708
- Rejestracja: 08 mar 2012, 12:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Wilma, faktycznie oskarżanie zawodników o wadze lekkopiórkowej o zaburzenia odżywiania jest przesadą, ale myślę,że powinno się zwracać uwagę na tą kwestię. Zaburzenia odżywiania to nie tylko anoreksja,ale bulimia,czy ortoreksja.
A jak tak patrzę na znajomych biegaczy,to to drugie (czyli obsesja zdrowego jedzenia) jest co raz bardziej powszechna niestety...
A jak tak patrzę na znajomych biegaczy,to to drugie (czyli obsesja zdrowego jedzenia) jest co raz bardziej powszechna niestety...