Strasb - w pogoni za formą

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Ufff, zdążyłam zanim mój blog spadł z pierwszej strony stronę kobiecych pamiętników biegowych. :oczko:

Sobota 24/12/2011

BBL Kraków: 8' rozgrzewki + 40' biegu ciągłego + z 5' z autobusu do domu
Buty Green Silence


Dystans 1500km samochodem łyknęliśmy nieźle, dotarliśmy tuż przed północą, kocica zasłużyła na medal. Rano nie czułam się całkiem świeżo, ale chęć poznania w realu różnych miłych forumowych bytów zwycieżyła - zameldowałam się punktualnie na BBL. Stadion pod Wawelem widziałam pierwszy raz w życiu, zresztą ogólnie sporo nowego w swoim rodzinnym mieście wypatrzyłam choćby jadąc autobusem na zajęcia. Na treningu najpierw trochę potruchtaliśmy (te 8' z kawałkiem), potem nieco wygibasów i dwa zadania treningowe do wyboru 1'/2'/3'/4'/5'/6'/7'/8' w tempie godzinnego wyścigu na minutowych przerwach lub bieg ciągły, 30' szybko poprawione na 40' by skończyć w podobnym czasie. Jako że odcinki biegałam w tamtym tygodniu już dwa razy, wybór był prosty. Podobnie zdecydowały Alexia i Flądra, więc w tym wyśmienitym towarzystwie ruszyłyśmy na 40' ćwiczeń na plotkach. :hahaha: Dziewczyny są naprawdę świetne, więc biegło się bardzo przyjemnie, choć tempo nie za bardzo było easy (jak w założeniach treningu) i samej to ciężko by tak było ganiać, a tutaj nawet jeszcze sporo gadałam (choć nie bez zadyszki czasami :oczko: ). Tempo w okolicach 5:50-6:00 min/km jak szacuję, footpoda mam skalibrowanego na spokojne człapanie, przy szybszych rzeczach na stadionie są przekłamania. Po biegu w nagrodę pyszne ciasto Alexii, światęczne uściski np. jeszcze z Księżną i Ola z Wojtkiem odholowali mnie na przystanek - dziękuję im jeszcze raz za miłe towarzystwo. Może jeszcze kiedyś będzie mi dane na BBL zagościć!
Kiprun
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Niedziela 25/12/2011

30'E (śr. 6:38 min/km)+ 15' ESB + 5' trucht + przebieżki (6x30''/p=1')
Buty Green Silence


Śnieg całkiem stopniał (w Wigilię jeszcze resztki miejscami leżały - np. na stadionie na BBL), było przygnębiająco szaro i mokro. 40' "truchciku" z dnia poprzedniego dość mocno mi jeszcze siedziało w nogach, wyszłam na trening bez przekonania, co się uda zdziałać. Ruszyłam najpierw do parku tuż obok domu rodziców, momentalnie stwierdziłam, że się tam zanudze krążąc 30 minut. Przerzuciłam się do następnego parku i na osiedlowe chodniki i uliczki. Po półgodzinie powróciłam do pierwszego parku, gdzie wznosi się kultowa górka saneczkowa dla wszystkich dzieciaków z okolicy. We wspomnieniach z dzieciństwa była właśnie taka duuuża i wydawało mi się, że na ESB podbieg będzie zdecydowanie za duży. A tu niespodzianka, górka na żywo jest ułomkiem przy swych lozańskich krewniakach. :bum: Ma ładny trawiasty stok, dzięki brakowi śniegu wolny od saneczkarzy - to znacznie ułatwiło podbieganie. :hahaha: Postanowiłam naprawdę dobrze się przyłożyć do skipu A i udało się za każdym razem wbiec na sam szczyt - dystans był na pewno nie mniejszy niż skipem A ostatnio w Lozannie. :taktak: Taki przebieg w skipie C był bardzo luźniutki. W sumie dwa razy po 5 podbiegów. Miny świątecznych spacerowiczów - bezcenne. :oczko: Odpoczynek w truchcie plus przebieżki - pierwsza wolniej, bo wybrana ścieżka okazała się za krótka i przyszło kontynuować po schodach i innych atrakcjach, reszta dość równo po około 3:30 min/km. Wyszedł zupełnie przyzwoity trening, pomimo wątłego morale na początku.
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Zadowolenie z niedzielnego treningu popsuł lekko fakt, że zdejmując buty poczułam znajome ciągnięcie w ścięgnie od tibialis posterior - tym razem prawego. U męża z kolei rozkręcało się coraz lepiej jakieś paskudne choróbsko, które na dzień dobry w ojczyźnie załapał. Poniedziałek spędziliśmy w zasadzie w Będzinie, wieczorem dotarliśmy do Wielunia, we wtorkowy ranek zmierzaliśmy już do Warszawy. Spodziewałam się, że czasu na bieganie może zabraknąć, ze względu na lekko ćmiącą nogę nie miałam na to parcia. Wieczorem było już jasne, że mąż (niestety) choróbska egoistycznie nie zachował dla siebie i rozkłada również mnie. Ruszyłam z ofensywą aspirynową, w środę jeszcze było kiepsko i zatem niebiegowo (za to z przeżyć ekstremalnych znów zaliczyliśmy 84 kilometrową przebudowę drogi krajowej nr 8 :sss: ), czwartek pokazał, że jednak ja jestem górą. Mąż biedak wciąż kaszle, kicha i kiepsko sypia, ale ja dziś wreszcie wybrałam się pobiegać. Ścięgno po tych kilku dniach niemal bezruchu niestety jakby bolało nawet bardziej. :lalala:

Piątek 30/12/2011

1h easy (śr. 6:38 min/km) Buty Green Silence


Pogoda jak to w standardzie odkąd przyjechaliśmy wieje i leje z przerwami na... deszcz ze śniegiem. Jak to powszechnie wiadomo, najtrudniej było się zebrać, potem jakoś poszło. Jak mąż mnie zobaczył w biegowym rynsztunku, to nie mógł uwierzyć, że naprawdę chcę wyjść. Nie bardzo umiał polecić mi jakąś rozsądną trasę biegową w swym rodzinnym mieście. Ruszyłam najpierw uliczką do cmentarza (komentarze lokalnej społeczności skonfrontowanej z rzadkim chyba tu fenomenem biegacza pominę :bum: ). Przy cmentarzu wiało niesamowicie (chyba lokalna specjalność, w czwartek wybrawszy się z babcią na inny cmentarz w okolicy też zostaliśmy przewiani do szpiku kości), pożałowałam, że ubrałam czapkę z daszkiem zamiast tej lepiej okrywającej uszy, po chwili zresztą czapkę mi zwiało. Za cmentarzem kończył się asfalt, kilka schodków, crossem między chaszczami i dobiłam do rozjeżdżonego traktorem błotnistego traktu, który posiadał jednak dumną tabliczkę z nazwę i oświadczeniem, że to "droga miejska". :bum: Pobiegłam najpierw tę drogą w lewo, nie było nudno, bo teren zdecydowanie zapewniał okazję do treningu strategii, gibkości i propriocepcji. Dobiegłam do szosy i zawróciłam, okazało się, że jest już prawie ciemno i po nawrotce mam deszcz ze śniegiem prosto w twarz (jednak zwróciłam honor czapeczce z daszkiem) - powrót po tym śliskim błocie w butach, o których wiele dobrego można powiedzieć, tylko nie to, że mają bieżnik, okazał się nader atrakcyjny. Szczęśliwie żadna z figur tanecznych nie zakończyła się parterze. Po powrocie prysznic należał się butom na równi ze mną.
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Jeszcze rozliczenie grzybów:

Czwartek (22.12) - 15x2 - tylko dla zasady zanim padłam do łóżka po spakowaniu bagaży
Piatek (23.12) - podróż, 0
Sobota (24.12) - 0
Niedziela (25.12) - coś było, (2x20)x2 ?
Poniedziałek (26.12) - (3x15)x2
Wtorek (27.12) - (3x20)x2
Środa (28.12) - (5x15)x2
Czwartek (29.12) - (4x20)x2
Piatek (30.12) - (2x20+2x30)x2 czyli stuknęło 100 :uuusmiech:

Czyli pomimo choróbska i wojaży grzyby miały się dobrze. Miło widzieć postępy, ani razu nie było zakwasów, grzybki trawią się gładko. :taktak:
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Sobota 31/12/2011

Nic, tzn. ponad 800km samochodem, kontratak choróbska, po godzinach w aucie ścięgno napuchnięte i bolące, brzydko - nieco je spacyfikowałam mrożonką.

Niedziela 01/01/2012

Już tylko niecałe 500km podróży, ale samopoczucie fatalne, jedyna radość to dużo lepiej wyglądające ścięgno.

Grzyby: (4x25)x2

Jutro wciąż wolne, ale rozsądek nakazuje dalej się kurować.
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Poniedziałek 02/01/2012

Grzyby: (2x25)x2

Wtorek 03/02/2012

10’E + 2400m Run + 2’ trucht + 1600m Run + 3x20m grzyby ciągłe + 8’E
razem 44' biegania; buty Green Silence (+wkładki ortopedyczne)


Próba powrotu do porządnego trenowania. Wtorkowy trening to na być clou programu tygodniowego, ale póki co to bardziej mi wyszła rozgrzewka niż trening. :lalala: Pierwszy odcinek Run biegło mi się tak lekko i luźno, że od razu pomyślałam - skokowy wzrost formy albo się obijam - potreningowy rzut oka na garmina bezboleśnie rozwiewa wątpliwości. :bum: Podeszłam do dystansu zdecydowanie z (zbyt dużym) respektem. Na drugim odcinku Run dopadł mnie ból żołądka, ale po jego połowie wreszcie udało się osiągnąć takie tempo, jakie powinno być od początku... Po Run chwila truchtu i marszu, po czym nie mogłam się oprzeć przetestowaniu (suchej wreszcie!) murawy na obecność grzybów. Trzykrotne przejrzenie 20 metrowego odcinka pozwoliło przynajmniej się przekonać, że ja nie jestem za bardzo zgrzybiała po tych świętach i machanie "stacjonarnych muchomorków" coś dało.

Dziś był pierwszy dzień w pracy po urlopie. Nie tak łatwo zebrać sie raźno do pracy, gdy o ósmej rano wciąż ciemno (wczoraj myślałam, że mi zegarek nawalił :oczko: ). Za to potem szybciutko pojawiło się najprawdziwsze słońce i błękitne niebo. Żadnych mgieł, które snuły się przez ostatnie tygodnie i w efekcie widok ośnieżonych gór za taflą jeziora aż zapierał dech, no wreszcie chciało się żyć. I ta piękna jasność trwała wreszcie do po 17. :hej: Co ciekawe pomimo tego na trening wyjść mi było jakoś ciężko i biegałam dopiero po ciemku. Katar już niemal odparty, ściegno nie wygląda najładniej (stąd wkładki, poza tym mrożę i smaruję). Odczucia i tak dobre, ale trzeba więcej z siebie dać na następnym treningu.

No cóż, wreszcie trzeba się "pochwalić" międzyczasami (co 800m łapane):

05:02/04:53/04:42
04:54/04:36
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

No cóż, przyszło podjąć męską decyzję, tzn. spojrzeń prawdzie w oczy i przyznać przed samą sobą, że ścięgno w obecnym stanie nie nadaje się do biegania. Wczoraj próbowałam chojrakować jeszcze, a dziś niemal zamiast budzika obudził mnie konkretny ból. Po chłodzeniu i smarowaniu się zmniejsza, ale dzielnie mówię stop pokusie biegania do czasu wykurowania. Nie uśmiecha mi się teraz przerwa, gdy trening właśnie zaczynał się rozkręcać, ale rozsądek mówi, że więcej nabiegam później, jak teraz nie zbagatelizuje sprawy.

Wyszłam z pracy odrobinę wcześniej i udałam się do lokalnego sklepu, który szerzy "minimalistyczną" dywersję :bum: , poznałam się z miłym panem właścicielem i dostałam namiary na lekarza, który nie zjada miłośników odchudzonych butów. :oczko: Jutro z rana będę się dobijać o wizytę. Przy okazji wizyty w sklepie pomacałam różne fajne buty mini, na mój brak dobrej opcji jesienno-zimowej Samuel zaprezentował mi bardzo kuszące papucie inov8, lekkie choć cholewka bardziej zimowa, elastyczna, cienka podeszwa, ale z konkretną warstwą "czepliwej" gumy - mają ładnie trzymać nawet na śniegu. W ciągu najbliższych tygodni będą przybywać kolejne modele inov8, te najlżejsze to podeszwę mają jak zenki - gładziutką. Ceny bucików zdecydowanie szwajcarskie, ale jak się zachciało mieszkania na Rivierze, to trzeba to brać z całym dobrodziejstwem inwentarza. :oczko:

Jeszcze dodam, że brak zakwasów po wczorajszych grzybach, czyli do tego elementu też podeszłam z pewną taką nieśmiałością, dobierając wczorajszą dawkę. Będzie można zwiększać przebiegi. To co natomiast czuję, bo dniu wczorajszym, to łydki, szczególnie lewa - niezbity dowód, że przez ból biegałam sztywna i w niecodziennej postawie - kombinowałam jak mogłam znaczy się.
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Wtorek 10/01/2012

Grzybki (3x20)x2

Środa 11/01/2012

Grzybki (4x15 + 20)x2

Czwartek 12/01/2012

Grzybki (3x30)x2

------

Ścięgno mocno podleczone, w trybie bezbiegowym jest już w zasadzie bez zastrzeżeń, no może zakuło lekko wczoraj po tym jak wspomniałam, że kusi mnie już pobiegać. We wtorek mam tak czy tak umówioną wizytę u lekarza poleconego na samym początku acz który dotąd się urlopował.
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Tak mnie chwaliliście w komentarzach za grzybki, że w efekcie w piątek i sobotę NIC.

Niedziela 14/01/2012
34' easy, buty Hyperspeed + grzyby (3x20)x2

No, nareszcie! Generalna próba nogi. Z tej okazji u nas przepiękna pogoda - słonecznie, rześko, ale sucho . Tak, że nawet mogłam ubrać Hyperspeedy. Wahałam się, czy nie powinnam bardziej asekuracyjnie Green Silence, ale w końcu jak mam we wtorek wiernie zdać raport lekarzowi, to lepiej dokładnie wiedzieć, co ewentualnie w nodze piszczy (jęczy, strzyka itp.). W ostatnim momencie zorientowałam się, że Garmin to chyba leży w biurku w pracy. Nic to, wzięłam starą komórkę dla względnej orientacji i ruszyłam. Easy, ale dynamicznie w stronę Mont Choisi, długim zbiegiem nad jezioro, tam i spowrotem bulwarem wzdłuż jeziora. Oj, rzadko się tam pojawiam tak w środku dnia, by sobie popodziwiać, jakie ono piękne (choć ośnieżone Alpy ledwo widoczne spoza mgiełki) - Alexia miała rację niestety, że mieszkając dłużej w takim miejscu, w codziennym zabieganiu, ma się tendencję do znieczulenia się na otaczające piękno. Jak już więc zaliczyłam podwójną dawkę napawania się urokami nadjeziornego krajobrazu, to odważnie ruszyłam tym razem w górę Mont Choisi. Nie poszło źle choć wjechałam miejscami na intensywność Run, a na szczycie o mało nie wywinęłam orła z wrażenia na jakiejś nierówności na chodniku. Pod drzwiami kamienicy stoper w komórce pokazał prawie 36 minut, odliczając na oko momenty stania na światłach zakładam około 34' biegu. W domu po powrocie grzybki. A noga? Podczas biegu bez zarzutu, teraz jak siedzę na kanapie, to jak skupię uwagę, to czuję, że mam to ścięgno. I tyle.

----

Tak mi się jeszcze przypomniało zobaczywszy zdjęcie jakie Wolf wstawił w wątku Kasicy - odciski jego butów na świeżym śniegu. Otóż gdy tu w grudniu na krótko spadł śnieg, to też miałam okazję przyjrzeć się swoim śladom biegając po nieodśnieżonym stadionie. W ten sposób potwierdziły się moje przypuszczenia, jakie miałam po obejrzeniu filmiku z finiszu półmaratonu - stawiam stopy zupełnie w jednej linii, jedna przed drugą. Niezależnie od tempa. Zaciekawiona wymieniłam kilka maili w tym temacie z Runbloggerem. Okazało się, że i on o tym zagadnieniu myślał w podobnym czasie i że on również raczej w ten sposób biega. Ponoć w szeroko pojętej fachowej literaturze można znaleźć zalecenia, by tak właśnie biegać (np. wspomniany przez Kachitę Pirie), jak i by absolutnie tak nie biegać. Jedyne przesłanki co do kontuzjogenności są jednak dopiero przy krzyżowaniu stóp. Tyle z ciekawostek.
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Wtorek 17/01/2011

Rano - 30'E; buty Hyperspeed

Znów zbieg z domu do poziomu jeziora i powrót, tym razem wzdłuż avenue de Cour - jest to wariant jeszcze dłuższy, ale mniej stromy. O poranku, po ciemku, rześko.

Po południu - lekarz

Mój pierwszy kontakt ze szwajcarską służbą zdrowia. System francuski z racji różnych moich perupetii miałam w małym paluszku, tu się jeszcze całkowicie gubię. Wrażenia z samej wizyty mam mieszane, 2 godziny w klinice spędziłam, a niewiele się dowiedziałam. Tzn. dokładniej dowiedziałam się, że:
-dobrze się zdiagnozowałam (=zapalenie ścięgna mięśnia piszczelowego tylnego, które już sobie w zasadzie poszło)

Obrazek
Obrazek

-mam wciąż jedną nogę krótszą niż drugą i wciąż niewielkie to ma znaczenie
-ze stawew skokowym samym sobie wszystko w absolutnym porządku (ja nie miałam już wcześniej wątpliwości, ale dzięki poświęceniu dodatkowej godziny na prześwietlenie zostało to odnotowane oficjalnie
-panu doktorowi się nie podoba, że biegam na zmianę w dwóch parach butów, które znacznie się różnią (o trailówkach już nawet nie wspominałam)

Z dobrych rzeczy to mam skierowanie na 9 sesji u fizjoterapeuty, który sam biega i na biegaczach dobrze się zna. Ma mi pokazać ćwiczenia wzmacniajace i rozciągające na trefne okolice, ma mi zrobić sesję filmową na bieżni w butach oraz boso i ogólnie mam popoprawiać w moje biegowej sylwetce, co potrzeba. I ponoć podstawowe ubezpieczenie zdrowotne to wszystko zapłaci. W ogóle jest to super profesjonalny ośrodek zatwierdzony przez Swiss Olympic.

Niektóre z wygibasów, jakim poddawał mnie pan doktor to żywcem były wzięte z najnowszego artykułu na bieganiu. :oczko: Przyczyna stanu zapalnego została określona jako bliżej nieokreślone przeciążenie. O to, dlaczego płodozmian obuwniczy ma być szkodliwy dopytywałam się dwa razy. Zawsze kończyło się na tym, że Green Silence są złe, bo mają dużo pianki pod piętą i na pewno w nich ląduję bardziej w stronę pięty. Moje odczucia, obserwacje i wytarcia podeszwy buta nie za bardzo to potwierdzają. Nawet gdyby, to czemu lądowanie bardziej dalej w stronę tyłu stopy od razu ma kontuzjować. Niestety do sedna tego nigdy nie dotarliśmy. Ogólnie ta opinia mnie zdziwiła, bo zwykle bieganie w różnych butach jest przedstawiane jako korzystne, unikające przeciążania stopy w jeden sposób itp. itd. W każdym tazie ja Green Silence jeszcze nie skreślam, nie bardzo przekonuje mnie tłumaczenie czegokolwiek li tylko samymi butami - pan doktor chyba koniecznie chciał podać jakiś powód. Niemniej jeśli bym chciała, to wymówkę na potrzebę zakupu inov8 już mam. :bum:

Z zaleceń to mam biegać często (4-6 razy w tygodniu), ale krótko, przeplatając bieg i marsz. I przez dwa tygodnie smarować maścią ścięgno.
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

W ramach uzupełnień:

Poniedziałek 16/01/2011

Grzyby (4x20)x2

Środa 18/01/2011

Grzyby (4x20)x2

Staram się robić te grzyby teraz takie "obszerniejsze", noga wykroczna idzie bardziej w przód - dzięki temu chybą są bardziej podobne do tych z przemieszczaniem się.
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Czwartek 19/01/2012

5' marszu + 6x(4' bieg 1' marsz) + 5' marszu
Buty Hyperspeed


Pierwsza tura biegania rehabilitacyjnego. Ma być utrzymana stymulacja felernych regionów przy zmniejszonym obciążeniu. Przed biegiem trochę opuchlizny na ścięgnie (wylazła znów po niedzielnym i wtorkowym bieganiu), bo bieganiu nie powiększyła się, brak odczuwanego bólu. Czyli dobrze dobrany trening na stan obecny. Jedynie to maszerowanie na początku jest uciążliwe, bo ziiimno. Jedyny sposób rozgrzania, jaki mi pozostał to bardzo intensywna praca rękami - komiczne, ale skuteczne. Mam nakazane nie biegać po wzniesieniach, więc zeszłam grzeczenie nad jezioro i odprawiłam interwały wzdłuż nabrzeża. Było nieco wietrznie i trochę fal, prawie zaliczyłam trafienie falą przelewającą się przez murek odgradzający alejkę. Niestety jezioro jakoś nieszczególnie dziś pachniało, czasem to prawie takie "morska bryza" nad brzegiem, ale pewnie to od pogody zależy. Jak maszerowałam w pewnym momencie wzdłuż kołyszących się z falami dziobów zakotwiczonych jachtów to przez moment złapało mnie wrażenie, że jachty są nieruchome, a to nabrzeże się kiwa pod nogami. :bum:

Po powrocie po 80 muchomorów zamaszystych na nogę. Przed spaniem jeszcze zaaplikuję moje ślicznie pachnące smarowiło na nogę.

A we wtorek 31ego mam pierwszą randkę z Jonatanem, tj. panem fizjoterapeutą. :oczko:
Ostatnio zmieniony 22 sty 2012, 00:12 przez strasb, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Sobota 21/01/2012

5' marszu + 5x(5' bieg 1' marsz) + 6' marszu
Buty Hyperspeed


W zasadzie było za późno, by wyjść pobiegać, ale jednak wyszłam. Spojrzenia zmierzających na imprezy bądź przemieszczających się z jednej na drugą - bezcenne. Dziś nieco deszczowo, więc na głowie czapeczka z daszkiem, prawdziwy przyjaciel biegaczna-okularnika. :oczko: Znów grzecznie marszem w dół i w górę, a po płaskim nad jeziorem bieg z minutowymi przerwami w marszu. Tempo żwawe, w większości "maratońskie". Na początek, by się rozgrzać, a potem samo już tak wychodziło. Jak interwały, to interwały. :oczko: Niestety było mokro i przy każdym kroku towarzyszyło mi ciapanie nasączonej wodą gąbki - tj. podeszw i wnętrzna moich butów. Chyba w przyszłym tygodniu jednak kupuję inov8. W międzyczasie na rynek trafiły NB WT110, ale jedyne amerykańskie sklepy chętne mi je wysłać do Szwajcarii liczą sobie za sam ten fakt 65 dolarów, lekka przesada...

Opuchlizna dziś mniejsza niż w czwartek, prawie jej nie ma w zasadzie. Podczas biegu żadnego bólu, żadnych objawów ze strony ścięgna. Po biegu czuję, że jej mam, ale nie jest to ból zupełnie. Smaruję je 3 razy dziennie jak nakazane

Po powrocie z rozpędu po 80 muchomorów zamaszystych na nogę.
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Niedziela 22/01/2012

5' marszu + 4x(6.5' bieg 1' marsz) + 5' marszu
Buty Hyperspeed



Wstałam nie za późno z nadzieją na "bieganie na śniadanie", tzn. bardziej z nadzieją, że buty wyschły. Nie zawiodły, odziałam więc zaspane kończyny i zdecydowałam się wyjść. Buty zaczęły wydawać gąbkowe odgłosy jeszcze podczas rozgrzewkowego marszu. Tuż po wstaniu nie byłam pełna energii, ale gdy doczłapałam nad jezioro to myśl o bieganiu była już czystą przyjemnością. Dzięki temu, że było jasno, mogła pobiec w przeciwną stronę niż ostatnie dwa razy. Na trasie trochę biegaczy, ale raczej starszych, młodsi odsypiają pewnie gorączkę sobotniej nocy. :oczko: Dziś starałam się biec naprawdę spokojnie, w jedną stronę się udało, ale już po nawrotce na tym samym odcinku gdzieś urwałam minutę. :bum: W porcie na Vidy trenowali chodziarze, w tym babeczka, którą pamiętam z trasy półmaratonu. Fajnie było ich poobserwować, czwórka ich była a każdy z zupełnie inną techniką. Jedna z pań np. stawiała stopy dokładnie jedna przed drugą, wzdłuż jednej linii - to chyba chodziarski odpowiednik mojego kroku biegowego. :hejhej:

Ścięgno dalej bez zarzutu, żadnych złych odczuć podczas biegu - choć może mokre buty podnoszą próg wyczuwania innych niewygód. :bum:

Po powrocie tradycyjnie po 80 muchomorów zamaszystych na nogę.
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Wtorek 24/01/2012

Jedynie po 80 muchomorów na nogę. Wróciłam z pracy po prostu padnięta, sporo się działo w pracy od początku tygodnia. Odwiedziłam chorego kolegę i potem miałam zamiar pobiegać. Ale z każdą kroplą deszczu spadającą na mnie podczas powrotu do domu coraz mniej byłam przekonana do tego. Zmęczenie było we wszystkich mięśniach i dodatkowo ta wizja wody chlupiącej w butach...Sprawdziłam prognozę - to miał być ostatni mokry dzień. Decyzja zapadła - i wierzę, że to bardziej był rozsądek niż lenistwo.

Środa 25/01/2012

5' marszu + 3x(9' bieg 1' marsz) + 5' marszu
Buty Hyperspeed


Miałam pobiegać bladym świtem a w zasadzie jeszcze przed nim gnana wyrzutami sumienia za odpuszczony trening dzień wcześniej. Ale wstałam, nakarmiłam wygłodniałego kota, spojrzałam, że za oknem ciemno i wciąż mokro - po czym wróciłam do łożka. Na bieganie wyszłam wieczorem, było już sucho, byłam relatywnie wypoczęta i pilnowałam, by ten bieg był naprawdę swobodny, spokojny, regeneracja w ruchu. I tak się udało, wrażenia bardzo dobre.

Co do piszczelowego chyba trochę regres, coś tam ciągnęło przed i podczas biegu, więc jutro powtarzam taki sam trening.

Po powrocie tradycyjnie po 80 muchomorów na nogę.
ODPOWIEDZ