Vincent 102 kilogramy, a chcę mieć mniej niż 90

Moderator: infernal

Vincent
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 321
Rejestracja: 10 lut 2011, 02:34
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Luboń

Nieprzeczytany post

Przyjemna jesienna wycieczka biegowa - pobiegłem na najdłuższą górkę jaką mamy w okolicy i z powrotem. Razem wg Garmina wyszło mi 29,66 km, suma podbiegów prawie 300m czyli jak na niziny to już coś :ble: Dokładnie takie treningi marzyły mi się przed Biegiem Siedmiu Boleści - pardon - Dolin, tylko nogi jakoś nie chciały nieść...
Nie jestem podtatusiały, jestem tatusiem.
Blog
Komentarze
New Balance but biegowy
tompoz
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2698
Rejestracja: 14 sty 2003, 12:47
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Trafniejszym określeniem jest to że miałeś 300 metrów przewyższenia np. etap górski giro d eitalia to np. 220 km i 4000 metrów przewyższeń.

Tompoz
Tompoz
Vincent
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 321
Rejestracja: 10 lut 2011, 02:34
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Luboń

Nieprzeczytany post

Możliwe chociaż trafniejszym miejscem na tą uwagę byłby wątek komentarze :)
Nie jestem podtatusiały, jestem tatusiem.
Blog
Komentarze
Vincent
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 321
Rejestracja: 10 lut 2011, 02:34
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Luboń

Nieprzeczytany post

Kolejną noc spałem z opaską do pomiaru tętna i dzisiaj wykres przypomina grzebień, w jakieś 30 min. po zaśnięciu tętno osiągnęło minimum (58), następnie narastało niemal równomiernie by koło 2:20 osiągnąć 74, a od tego czasu powracało do wartości ok. 46 z częstymi nagłymi skokami trwającymi po kilkadziesiąt sekund do 60-70.
Zastanawiam się czy ma to związek z wczorajszym przebiegnięciem 30km - może organizm inaczej działa w nocy po dużym wysiłku? Spróbuję jeszcze przez kilka dni - ciekawi mnie czy po dzisiejszym dniu odpoczynku tętno będzie spokojniejsze i czy po niedzielnym maratonie będzie jeszcze bardziej rozchwiane.

Jeszcze coś - średnie tętno przez pierwsze niecałe 3h wynosiło 65 BPM a przez resztę snu 48.
Nie jestem podtatusiały, jestem tatusiem.
Blog
Komentarze
Vincent
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 321
Rejestracja: 10 lut 2011, 02:34
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Luboń

Nieprzeczytany post

Dzisiaj 3 istotne wydarzenia w moim sportowym życiu:

- odebrałem pakiet startowy do jutrzejszego maratonu
- zjadłem wielkie spagetti
- zapisałem się na Bieg Siedmiu Dolin

Póki co organizatorzy podwójnie podnieśli poprzeczkę - cenowo udział kosztuje już 100 PLN i czasowo limit czasu ograniczono z 19 godzin do 17. Jak głupi cieszę się na kolejną próbę zmierzenia się z tą trasą, biorąc pod uwagę wyniki pierwszej próby określenie "głupi" może być tu dość trafne :)

Pozdrawiam
Nie jestem podtatusiały, jestem tatusiem.
Blog
Komentarze
Vincent
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 321
Rejestracja: 10 lut 2011, 02:34
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Luboń

Nieprzeczytany post

Z miłych spraw - piąty tydzień przyniósł zrzucenie czwartego kilograma. Jestem więc na dobrej drodze.

Jeżeli chodzi o maraton to dałem ciała. Celem było złamanie 4h, w trosce o achillesy stwierdziłem, że wystartuję z samego końca by spokojnie rozgrzać się w biegu. Ustawiłem sobie wirtualnego partnera na 5:40/km i ruszyłem. Po lekkim roztruchtaniu na pierwszych 2 km miałem jakieś 300m straty do wirtualnego partnera (ustawionego na czas netto). Dogoniłem go gdzieś na 6 kilometrze i wtedy zrobiłem błąd. Zamiast trzymać się wyznaczonego tempa stwierdziłem, że co mi tam takie 4h, stać mnie na więcej. Pacemakerów na 4h minąłem koło 15go kilometra, na półmetku miałem jakieś 600m przewagi nad WP i uważałem, że w najgorszym razie trochę potem zwolnię.

Jednak okazało się, że po 30 km nie tylko zwolniłem ale wręcz dołączyłem do grona "spacerujących" od 31 kilometra został mi już tylko marszobieg i wyznaczanie sobie coraz to kolejnych "ambitnych" celów biegowych w rodzaju: byle do tego znaku/skrzyżowania/zakrętu... i znowu marsz. Ostateczny czas netto: 4:21:13

A tak niedawno czytałem u Skarżyńskiego "Co jest najważniejsze dla długodystansowca w chwili, gdy pada strzał startera? Stojąc na linii startu musi wiedzieć, na jaki wynik jest przygotowany, gdzie jest jego miejsce w kolumnie biegaczy. Nie ma nic gorszego niż stwierdzenie w tym momencie: ruszę, a potem zobaczę [...] biegacz powinien wiedzieć czego oczekuje od siebie podczas zawodów"

Ot i rozdźwięk między teorią a praktyką. Nie wiem czy gdybym biegł konsekwentnie to utrzymałbym moje 5:40 do mety ale na pewno kryzys przyszedłby później.
Po stronie plusów zaliczam to, że: w ogóle dotarłem na metę, mam życiówkę w maratonie, super się bawiłem i pierwszy raz w życiu miałem okazję poleżeć pod tlenem.
Bardzo pozytywnie zdziwiło mnie to, że czuję się dziś nieco osłabiony ale praktycznie nic mnie nie boli. Tylko nieco "udo od tyłu" cokolwiek by to nie było - myślałem, że to dwugłowy uda ale od kiedy zobaczyłem ile z tyłu uda "siedzi" różnych mięśni nie jestem już tego taki pewien.

Na marginesie - pozytywną stroną wystartowania z samego końca jest to, że mija się mnóstwo ludzi. Lubię czytać więc zaczytywałem się rozmaitymi komunikatami. Zaczynając od koszulek ekipy z zielonogórskiej Gazety, z których każdy miał na plecach swoje motto, przez informacje w rodzaju "Biegnę dla Jezusa" czy "Kim jest dla Ciebie Jezus" po koszulkę która mnie bardzo wzruszyła "Trzymaj się Tato, jeżeli ja pokonam maraton to Ty pokonasz raka" zapamiętałem numer startowy tej dziewczyny i maraton pokonała, mam nadzieję, że z rakiem będzie tak samo.

Na koniec jeszcze jeden rekord tego maratonu - podejrzewam, że pobiłem rekord maratonu w biegu pod prąd kiedy po 30 km cofałem się do Toi-toja po zapomniany pas z kasą i komórką :hejhej:
Nie jestem podtatusiały, jestem tatusiem.
Blog
Komentarze
Vincent
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 321
Rejestracja: 10 lut 2011, 02:34
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Luboń

Nieprzeczytany post

Zeszły tydzień to relaks po maratonie. Do środy luzy, w czwartek i piątek 10-11 km biegi z narastającą prędkością z bonusowym 1,5 km na koniec poniżej 4:30, a w sobotę spokojne 14 km. Achillesy bolą, a waga oczywiście w górę :echech:

W tym tygodniu wracam do regularnego biegania.
Nie jestem podtatusiały, jestem tatusiem.
Blog
Komentarze
Vincent
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 321
Rejestracja: 10 lut 2011, 02:34
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Luboń

Nieprzeczytany post

Kolejny wieczorny trening z narastającą prędkością. Najpierw 3 odcinki po 3 km - odpowiednio: 6:09, 5:40 i 5:28 na kilometr, a następnie bonusowy odcinek w tempie planowanego biegu na 10k - 4:27/km
Wydłużyłem sobie ten odcinek na finisz z 1,5 km które ćwiczyłem w czwartek i piątek, do 2 km. Udało mi się utrzymać tempo poniżej 4:30 chociaż myślałem, że padnę :sss:
Póki co będę robił co mogę ale złamanie 45 min. w biegu niepodległości widzę dość kiepsko.
Sprawdziłem w kalkulatorze biegowym z głównej strony, że na 10k powinienem biegać z tętnem 166, póki co po dzisiejszych 2km miałem 169, czyli blisko "normy". W sumie to może nawet to jest najfajniesze, że do ostatniej chwili nie będę wiedział czego się spodziewać :bleble:
Nie jestem podtatusiały, jestem tatusiem.
Blog
Komentarze
Vincent
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 321
Rejestracja: 10 lut 2011, 02:34
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Luboń

Nieprzeczytany post

W tym tygodniu oprócz kilku krótkich sesji na wiosłach cztery treningi biegowe:

- poniedziałek - 11 km, z prędkością narastającą - poszło tak sobie ale udało się na finisz 2 km z docelową prędkością na 10k
- wtorek - niepotrzebny trening na zmęczonych nogach - achillesy bolały mnie jak diabli i tylko potruchtałem 8 km
- czwartek - fajny trening - ta sama trasa co poniedziałek, tylko dodałem jeszcze niecały kilometr - finisz 2,6 km z prędkością na 10k (finisz 93% HRMax)
- sobota - 20,3 km po lesie i z niewielkimi górkami (ok 330 m przewyższeń). Planowałem pobiec wolniej ale biegło mi się dobrze i zrobiłem bieg z narastającą prędkością. Najpierw 6 odcinków po 3 km odpowiednio: 5:34, 5:26, 5:10, 5:17, 5:14, 5:03, a potem bonusowo 1,6 km tempo 5:01 i ostatnie 700m 4:15.

Średnia z całego sobotniego biegu wyszła 5:13, o tyle miło, że dotychczasowa życiówka w półmaratonie to 5:19. W ogóle zaczynam mieć wrażenie, że szybsze bieganie na treningach ma sens. Do interwałów nadal się nie przekonałem ale już po kilku treningach zrobionych pod kątem Biegu Niepodległości widzę postęp.
Nie jestem podtatusiały, jestem tatusiem.
Blog
Komentarze
ODPOWIEDZ