g-jaro, od wschodu do zachodu

Moderator: infernal

g-jaro
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 18
Rejestracja: 06 wrz 2011, 12:12
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

O sobie:
Urodzony: 1974
Biegam od: pobiegiwałem (plan 10 tygodni) parę lat temu i przerwałem po upadku na kolano. Wróciłem do biegania w marcu 2011 (plan 6 tygodni PUMA) i przerwałem po 2 tygodniach z powodu mocnego bólu poniżej kolan.
Ostatecznie i skutecznie wróciłem do biegania na początku sierpnia 2011 (plan 6 tygodni PUMA). Plan ukończyłem, obecnie biegam godzinę bez przerwy – szczegóły poniżej.
Wzrost: 176 cm
Waga: 77 kg początek sierpnia, 73,5 obecnie (2.10.2011)

Sprzęt:
Buty na sezon ciepły: Newfeel Many z Decathlonu za 34 zł, a docelowo jakiekolwiek obuwie minimalistyczne bez amortyzacji, może bosa stopa.
Buty na sezon mokry i zimny: poszukuję, obecnie planuję dodać skarpetę neoprenową do zestawu letniego.
Pulsometr: odłożyłem do szafy.
MP3: odłożyłem do szafy.
GPS: Garmin Dakota 20

Moje bieganie:
Według zasad: „Blog treningowy a nie blog o wszystkim co się w waszym życiu dzieje (do tego będzie coś innego).
To ma służyć nam wszystkim w lepszym przyglądaniu się tego co robią inni w kwestii treningu biegowego.”

Jednak tytułem wstępu muszę trochę ponawijać by uświadomić skąd wziąłem się na obecnym etapie ideowym mojego biegania.

Zacząłem w sierpniu 2011 planem PUMA 6 tygodni. Bardzo chcialem dojść do punktu otwarcia, czyli 30 min. biegu bez przerwy. Plan 6 tygodniowy składa się z dość żelaznych interwałów i stwierdziłem, że te najlepiej będzie biegało sie na w miarę stałej trasie. Wyznaczyłem sobie taką trasę w okolicy i po 2-3 tygodniach planu... niezmiernie się nia znudziłem. Bieganie w kółko, to nie jest to czego szukałem. Tym bardziej zdeterminowało mnie to do ukończenia planu bo wierzyłem, że 30 minut biegu bez przerwy otworzy tajemne drzwi i da mi szansę pobiec „gdzieś tam”.

Mieszkam w okolicy Bielska-Białej i w którą stronę bym nie skręcił po wyjściu z domu, to „gdzieś tam” oznacza po prostu góry. Jako stary gadżeciarz (stąd pulsometr, mp3 i gps – z czego 2/3 już w szufladzie i nie używam) stwierdziłem, że w górach trzeba biegać w specjalnych butach które się do tego nadają. I tu powoli zbliżamy się do mojego przełomu.
Zamówilem buty Salamon Speedcross w sklepie internetowym w Anglii. Los lub wydajność Poczty Polskiej sprawiły, że buty zamówione początkiem września wciąż do mnie nie dotarły.
Dotarł za to dawno niewidziany kuzyn, który zrządzeniem losu sprezentował nam książkę McDougall’a „Urodzeni biegacze”. Podchodziłem do niej nieufnie ale wkręciła mnie i przełom nastąpił.
Zrozumiałem, ze nie chcę się ścigać – chcę biegać. Po ukończeniu planu PUMY pobiegłem w las i w górę. Było pięknie, choć wciąż coś przeszkadzało (gapienie sie na puls i muzyka w uszach ?). Biegałem w starych Adidasach ale postanowiłem spróbować „mniej” i kupilem najtańsze szmaciaki w Decathlonie – w dodatku bez wkladek. Założyłem, odlożyłem pulsometr i mp3 – pobiegłem i to było TO !

Oczywiście moje „pobiegłem” ma tu dość specyficzny wymiar. Raczej potruchtałem. Bieg bez amortyzacji z palców/śródstopia wymusza dużą kadencję. Co więcej mam świadomość, że po 37 latach w butach i kapciach nie mogę od tak sobie pobiec na maksa. W każdym razie zacząłem. Zrezygnowałem z rozgrzewki i schładzania. Bieg naturalny w moim pojęciu ma oba te elementy w sobie. Trzasnę furtką, idę, idę szybciej, truchtam, biegnę, zwlaniam, biegnę w swoim tempie wyznaczanym oddechem przy którym mi po porostu dobrze. Wracając do domu odpoczywam w truchcie, przyspieszam, zwalniam - robię to, co czuję.

Póki co, to „co czuję” oznacza 1 godzinę ciągłego biegu gdzie GPS pokazuje ok. 8 km (najdłuższe zanotowane to 7,4 km, a na najdłuższym przebiegniętym akurat nie mialem GPS-u), z czego połowę wspinam sie z 380 m na 465 m, a druga połowa w odwrotnym - oczywiście – kierunku.

Dieta:
Bezglutenowa: z przymusu
Wegetariańska, wegańska: obecnie jem mięso, lubie i cenię sobie. Ale wciąż myślę. Probowałem już różnych diet (a raczej metod odżywiania) – nie by zrzucić wagę tylko dlatego, że jestem przekonany, że dieta, to co jemy, to jeden z najważniejszych elementów naszego udanego życia – i dlatego myślę o kolejnym eksperymencie, czyli porzuceniu mięsa.

Cele:
Biegać – nie ścigać się. Fascynuje mnie długie bieganie. Nie ekstremalnie długie i nie na czas - po prostu długie.
Stąd cel: od wschodu do zachodu (słońca) w ciągłym biegu. I by to był cel pod kontrolą to zakładam, że mam to osiągnąć w roku 2013 (czyli żeby nie było za trudno, bo 30 minut dłużej co miesiąc powinienem dać radę), a dokładnie w czerwcu (czyli żeby nie było zbyt łatwo bo w czerwcu dzień najdłuższy).
g-jaro, od wschodu do zachodu

POCZYTAJ
SKOMENTUJ
New Balance but biegowy
g-jaro
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 18
Rejestracja: 06 wrz 2011, 12:12
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Data: 2011.10.04
Czas: 1h
Dystans: 8,4 km

Jak się dziś Panu biegło?
Pogoda miła, to i Panu miło. W lesie już żółtych liści pełno pod nogami, wiewiórki się chcą ścigać - pierwszej odpuszczam gdy zmienia kierunek biegu na pionowy, wyzwania drugiej nie podejmuję.
Lekko jednak nie było - od 3 dni trzymał mnie katar, którego kulminacja przypadła dzień wcześniej. Bieg z gilem dyndającym u nosa jak przedszkolakowi średnio nastraja jednak słoneczko i miłe, suche ale niezbyt gorące powietrze zrobiły swoje i po 15 minucie mózg powiedział OK.
Niestety nogi nie wzięły mózgowego entuzjazmu na serio i postanowiły upomnieć się o daninę za kilkunastoletnie opitalanie się w siedzącej pozycji. Nie poddałem się i na usztywnionych kulasach dokuśtykałem swoją rundę z przyzwoitym - jak na moje chcemisie - dystansem zanotowanym przez Gienka. Tym razem postanowiłem, że o ile rozgrzewkę i schładzanie wliczam i zaliczam w biegu, to jednak rozciąganie zrobię. Za sztywny jeszcze jestem, a trzeci raz zupełnie nowej formy biegu (bez amortyzacji, z palca) dał znać o mięśniach i ścięgnach, których istnienia nie podejrzewałem.I tyle.

Co nam Pan dziś pofilozofuje?
Miałem coś o biegu naturalnym w moim wydaniu vs. zesztywniałe i bolące mięśnie ale jakoś nie potrafię tego póki co zebrać w strawny przekaz.
g-jaro, od wschodu do zachodu

POCZYTAJ
SKOMENTUJ
g-jaro
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 18
Rejestracja: 06 wrz 2011, 12:12
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Data: 2011.10.07
Czas: 40 min
Dystans: 0,85 km

Jak się dziś Panu biegło?
Nijak bo dziś się nie biegło, choć było w planie. Od rana leje, leje, moja zwyczajowa trasa pewnie spływa, niezwyczajowe, pewnie też płyną. Czyli pogoda idealna by wypróbować czy neoprenowe skarpety mają sens. Nie wypróbowałem. Wybrałem się z rodziną na basen i zrobiłem 34 długości.

W sumie z rozmysłem. Podczas ostatniego biegania sierściuch prowadzony na przydługiej smyczy przez starszą parkę postanowił mnie obszczekać z bliska podczas mijanki. Podświadomość nakazała skok w bok, który zakończył się pół-szczęśliwym, krzywym tąpnięciem prawej stopy. "Pół" bo nie skręciłem ale coś tam delikatnie chrupnęło i pobolewa. Jako, że w moim bieganiu jedna z podstawowych zasad to nie napinać się zbytnio, to postanowiłem dać stopie odpocząć... choć chyba już jestem uzależniony bo ciągnęło mnie by jednak pobiec. Może jutro.

Co nam Pan dziś pofilozofuje?
Gdy zaczynałem 6 tygodniowy plan PUMY po raz pierwszy w marcu tego roku przerwałem go po ok. 2 tyg. z powodu nieznośnego bólu poniżej kolan. Cholernie mocny, dotykowy ból. Naczytałem się o złamaniach zmęczeniowych i odpuściłem z bieganiem. Przy drugim podejściu w sierpniu ból już nie pojawił się ale ogólnie bóle od kostek w górę, jak najbardziej. No cóż trzeba było rozruszać mechanizmy. Po przestawieniu się na bieg w butach bez amortyzacji i z "palca" szok - od kostek w górę nic nie boli. W ogóle nic. I tak do 3 biegu w czasie którego mocno odezwały się mięśnie w łydce (ale to był ból z gatunku przyjemnych - takich "po dobrze wykonanej robocie" oraz kolejnego bólu "dotykowego" w górnej zewnętrznej części stóp . Cóż, stopy w zasadzie uczą się żyć na nowo ale zdziwiło mnie jak bardzo przez lata przyzwyczaiły się do życia w "kapciach".
Otóż... by przyzwyczaić się do braku amortyzacji od jakiegoś czasu (od tygodnia przed tym jak zacząłem biegać w nieamortyzowanych butach) staram się chodzić jak najwięcej boso. Jest fajnie, a największy problem wiązał się raczej z chłodem niż z brakiem laczków. Niemniej teraz gdy pojawił się ten ból stóp, to każdy krok (zwłaszcza po schodach w dół) wyglądał nieco paralitycznie w moim wykonaniu. W ramach "oddechu" dla stóp pomyślałem, że wskoczę na chwilę w Crocs'y i... ból praktycznie znika gdy ich używam.

Konkluzja: normalny by się ucieszył, że znalazł patent i go nie boli, a normalny inaczej, czyli ja załamuje ręce nad tym, że przez tych kilkadziesiąt (ale w czterdziestce się mieści) lat "z buta i papucia" tak stopy odwykły od tego co dla nich naturalne. Dlatego tym bardziej "bucikom śmierć" - jutro postaram się już biegać, do przejścia bólu może i w Adikach ale potem wracamy do twardej gumy. Z podziwem i zazdrością patrzę na dwuletnią córę dla której boso, to stan naturalny.
g-jaro, od wschodu do zachodu

POCZYTAJ
SKOMENTUJ
g-jaro
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 18
Rejestracja: 06 wrz 2011, 12:12
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Data: 2011.10.08 + spacer 2011.10.09 dla wyciągnięcia wniosków
Czas: 1 h
Dystans: 7,40 km

Jak się dziś Panu biegło?
Różnie - była satysfakcja i niestety ból. Budują nam tu w okolicy wielką obwodnicę. W połączeniu z dużymi opadami deszczu daje to błoto po kolana na pierwszym odcinku, czym odcięło mi dostęp do mojego zwyczajowego kierunku (Kozia Góra) i skierowało na niezwyczajowy (Magurka).
Krotko mówiąc oznacza to zmianę z "płasko, wzniesienie, płasko, pion, spadek, wzniesienie... itd) na "wzniesienie, pion jak cholera, spadek jak cholera". Podjęcie tego kierunku było pierwszym błędem. Ponieważ stopy ciągle bolą postanowilem pobiec w Adidasach z amortyzacją i to był drugi błąd.

Od początku biegło mi się dziwnie i od razu wiedziałem, że to przez buty. Duży spadek podeszwy pięta>palce utrudnia bieganie "z palca" więc tak jakoś mykałem jak gejsza. Sprawa niweluje się na podbiegu bo i tak trzeba z palca ale tym razem podbieg był naprawdę konkretny, długi i jednostajny. Zacząłem dość forswonie i po 20 minutach mnie brakło... musialem przejść do intensywnego marszy z podbiegami. Po 31 minutach zmienilem kierunek na powrotny. O ile podbieg angażuje mięśnie i płuca, o tyle zbieganie po stromym zboczu (po stromym, MORKYM zboczu z mokrymi kamieniami) to dopiero jest jazda bez trzymanki. Wszystkie zmysły wytężone by się tylko efektownie nie wyglebić. Jakoś dało radę.

Kolejnego dnia zrobiliśmy z żoną i córą w nosidle mały rajdzik po lekkich pagórkach. Tym razem w szmaciakach z Decathlonu. Szło się tak jak chciałem, czyli dobrze. Niestety ból stóp staje się coraz dotkliwszy.

Wnioski:
1/ buty z amortyzacją idą do lamusa. Nieodwołalnie i mam nadzieje na zawsze. Może ze starych Adidasów wyrzeźbię coś do biegania przy pomocy ostrego scyzoryka.

2/ Ból stóp. Średnio inteligentny by wpadł na to że jeżeli przygotowanie "leń>początkujący biegacz" (czyli plan PUMY) trwa 6-8 tygodni to przejście "człowiek w kapciach>bieganie naturalne" też potrzebuje czasu. Niestety mi rozum odebrało - przez dwa początkowe biegi bez amortyzacji w których zniknął ból piszczeli, a i o kolanach zapomnialem. Ból stóp pojawił sie później. Zamiast zacząć zmianę powoli i po płaskim, ja od razu pobiegłem na konkretne podbiegi - choć gwoli ścisłości teraz sądzę, że stopom najbardziej we znaki dały zbiegania. Stopa pracuje wtedy bardzo intensywnie, a stopa niewyrobiona poddaje się - jak u mnie.

Dla jasności boli po zewnętrznej, górnej stronie stopy - mniej więcej w środku odległości między najmniejszym palcem, a kostką. Ból jest raczej dotykowy oraz pojawia się przy niepewnym postawieniu stopy lub opraciu jej zewnetrzną krawędzią o twardą powierzchnię.

Myślę, że nie ma sensu "zabieganie" tego bólu i w związku z tym ogłaszam przerwę. Znając podobne objawy bólowe pod kolanami mam nadzieję, że przerwa w bieganiu potrwa 1-2 tygodni. W międzyczasie by nie skapcanieć, a przede wszystkim by wyrobić nawyk wychodzenia w teren przy każdych warunkach pogodowych, przesiadam się na rower.

Co nam Pan dziś pofilozofuje?
Może o jedności ciało/umysł w czasie zbiegania po stromym zboczu ? OK ale jak znajdę więcej czasu.
g-jaro, od wschodu do zachodu

POCZYTAJ
SKOMENTUJ
g-jaro
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 18
Rejestracja: 06 wrz 2011, 12:12
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Data: 2011.10.15
Czas: 48 min.
Dystans: 7,01 km

Jak się dziś Panu biegło?
Pierwszy raz po przerwie od ubiegłej soboty. Ból stóp przestał dokuczać już w czwartek ale dotrzymałem pauzę do dziś. Słusznie jak się okazało. Po ok. 15 minutach ból choć łagodniejszy, to jednak powrócił i to zła wiadomość ale jest i dobra bo powrócił tylko w prawej stopie, co oznacza, że wrócił ten spowodowany lekkim skręceniem łydki po ubiegłotygodniowym spotkaniu z psem. No cóż to się musi wyboleć - pewnie jeszcze kolejny tydzień minie. Sęk w tym, że w butach bez amortyzacji nie ma przebacz - jak boli to nic tego bólu nie łagodzi. W sumie to dobrze bo sygnały od ciała są jasne i niemaskowane. BOLI, nie biegnij. Co więcej stopa jak kwiat - gdy wszystko jest w porządku jest rozluźniona palce rozwijają radośnie i chwytają grunt jak należy. Natomiast gdy pojawia się ból to stopa obraża się, kurczy, spina i nie pracuje jak należy. Czuję, że biegnę głównie na zewnętrznej krawędzi stopy jak na łyżwie. Stąd w ruchu dziś tylko przez 48 minut. Biegłem po małych pagórkach więc oddechowo spoko - forma nie spadła.

Pogoda dziś nieco lepsza, choć wciąż zimno (lepiej już pewnie nie będzie). Trochę muszę popracować na warstwami ubrania. Dziś długie leginsy (Kalenji - 4 raz w użyciu i zaczęły się pruć w kroku - mam nadzieję, że odnajdę paragon), koszulka termo i bluza . Myślę, że dziś zamiast bluzy lepiej by się spisała cienka wiatrówka, bo zimno jeśli mi było to raczej od wiatru.

I chyba zdecyduję się na któryś mini plecak od Camelbaka. Biegając w terenie dobrze mieć choć odrobinę miejsca na kurtkę przeciwdeszczową, cienki polar itp.

Salomony z Wiggle'a ciągle nie dotarły - pewnie już jakiś cholerny złodziej w nich chodzi albo opchnął na Allegro. Nic to - Wiglle kasę obiecał zwrócić, a ja w międzyczasie i tak zmieniłem nastawienie do butów, to akurat na plecak będzie.

Co nam Pan dziś pofilozofuje?
A nic - już u góry było coś o kwiatkach - wystarczy na dziś.

Kolejna przebieżka zaplanowana na wtorek.
g-jaro, od wschodu do zachodu

POCZYTAJ
SKOMENTUJ
g-jaro
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 18
Rejestracja: 06 wrz 2011, 12:12
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Data: 2011.10.19
Czas: 45 min.
Dystans: 6,5 km

Jak się dziś Panu biegło?
Planowałem bieg na wtorek ale nie wyszlo. Środa w delegacji z deszczem w tle. Wziąłem cały plecak z gadżetami do biegania - oprócz kurtki przeciwdeszczowej więc oczywiście miałem świetna wymówkę - ale jednak się zmobilizowalem i pobiegłem (no może pokuśtykałem).
Niestety prawa stopa wciąż daje o sobie znać. Po ok. 15 minutach się odezwala i potem już coraz bardziej do mnie mówila by na koniec krzyczeć, co spowodowało, ze biegłem bardzo ostrożnie i robilem marszowe przerywniki.
Kto wie - może wykręcenie po spotkaniu z kundlem spowodowało jakies złamanie? Do lekarza nie pójde bom oporny - zreszta Pani Żona podpowiedziała, że kiedyś przy podobnej historii u młodego chirurg stwierdzil, że tego typu cienkie kosteczki się same zrosną problem raczej w "nadostrożnym" chodzeniu przez pewien czas. Strach blokuje nogę>potem ona mózg > potem on znów nogę i zamiast krzywo biegać przez okres kontuzji to jeszcze potem pewnie dłużej się kaleczy.
Suma: zarówno dystans jak i czas nie powalają - ale było fajnie, lekka mżawka, w sumie nie za zimno, widoki miłe. Aaaa i biegłem tym razem po asfalcie z małymi wzniesieniami/spadkami. Muszę nodze dać trochę odpocząć ale jednoczesnie nie chcę całkowicie odsunąć od biegania bo jak odpuszczę teraz wczesną jesienią i odpadnę z formą, to stąd już tylko krok do odpuszczenia całej zimy. I na wiosnę trzeba by wszystko zaczynaćod początku.

Co nam Pan dziś pofilozofuje?
Cały czas myślą nad tym bieganiem naturalnym/minimalistycznym. Mysle nad tym jak mam (a raczej jak chcę) biegać.
Ruszyłem na tej fali ale zima idzie i trzeba sobie odpowiedzieć co dalej, bo jakiś but jest potrzebny. No i na własny dyletancki użytek podzieliłem to zagadnienie na:

a/ bieganie naturalne - czyli takie gdzie stopa ma pełną wolność, włączając w to palce. Ideałem jest bieg boso, ewentualnie mutacje typu VFF bądź np. sandał Tarachumara. Brzmi fajnie ale aż tak w utopię sie nie pogrążę. Przy -20C bez butów nie pobiegnę (choc w lecie taki sandał napewno wypróbuję).

b/ bieganie minimalistyczne - no właśnie to nie jest tak, ze czlowiek buty wymyślił w XX w. Przecież już od setek jeśli nie tysięcy lat coś na nogach się nosiło. Kluczem według mnie jest funkcja obuwia. Od zawsze była to ochrona przed skaleczeniem i temperaturą. Chyba nigdy oprócz ostatnich kilkunastu (-dziesięciu) lat obuwie nie miało funkcji amortyzującej - od tego mamy stopy i kolana. Ale by one amortyzowały myszą być ugięte (czy raczej nie mogą być zablokowane, usztywnione). To jak zablokowanie kół samochodu przed wjechaniem w dziurę - uszkodzenie amortyzatora lub łożysk więcej niż prawdopodobne. Idąć tym tropem dalej, prosta, zablokowana noga, to z reguły noga lądująca daleko w przodzie na pięcie. Wiem Ameryki nie odkrywam... ale kończę konkluzją, ze będę biegał na śródstopie, palce, z lekko ugięta w kolanie nogą wypuszczona raczej bliżej niż dalej - czyli takby amortyzowac nogami nie butem.

I konkluzja nr 2 czyli główna - na razie wybieram punkt "b" czyli bieganie minimalistyczne. Daje mi to opcję używania butów. Butów o małej różnicy wysokości palce<>pięta, możliwie małej amortyzacji i w miarę elastycznej konstrukcji cholewki, która pozwoli choć trochę pracować palcom. A jednocześnie jednak chciałbym przynajmniej na razie odpuścić to dokładne czucie przez podeszwę.
Biegając po kamieniach, korzeniach, niezaprawioną stopą na miękkiej i cienkiej podeszwie powoduję, że stopa spina się (z bólu co by nie mówić). Od spięcia krok do napięcia i przegięcia i kontuzja gotowa.
A mój bieg to ma byc radość i zdrowie.
g-jaro, od wschodu do zachodu

POCZYTAJ
SKOMENTUJ
ODPOWIEDZ