19.06.2011 niedziela
AVON KONTRA PRZEMOC- 10km w Garwolinie
Plan: po piątkowym, mocniejszym, choć krótkim bieganiu relaksik w sobotę i głodny biegania w niedzielne południe start w Garwolinie. Czas do osiągnięcia 50 min ("umówiony" byłem z zającem na "remis" 49:49, w razie słabszej dyspozycji, mojej rzecz jasna, zając obiecywał że doniesie na plecach

).
Apetyt: pobiec poniżej 49 min, czyli pierwsze 3 km pobiec z grupą na 50 min, potem przyspieszyć do 4:55, i ostatnie 2km szybko, tak żeby zejść poniżej 49min.
Bieg:
świetna pogoda, pochmurno, na oko tak 18C, trochę wiatru, ale nieznacznie, opadów brak - padało rankiem
Atmosfera wokół biegu niesamowita - UKŁONY w kierunku kibiców - to było niesamowite, aż chciało się bić im brawo!! noo długo by pisać!!
1-5km / 24:41 / ok 175bpm (max. 179) - odcinek z historią - Garwolina

pierwsze 2km za zajączkiem, gościu niesamowity!! mieszkał kiedyś w Garwolinie, więc opowiadał o mieście, pokazywał gdzie to był ogródek babci i takie tam... Facet biegł 5:00 i cały czas nadawał.. - dla niego tempo było wybitnie konwersacyjne heheheheh.. poza tym tłok i ścisk na wąskich uliczkach miasta. i wrażenie że ta dycha to pikuś. Garmin oszukiwał, niewiele, tak ze 25m na każym kilometrze (na 10km to już 250m - a dla mnie to robi różnicę

). Na szczęście przy okrągłym 5:00 łatwo liczyć.
I wtedy zobaczyłem te podbiegi hehheh. niby niewiele kilka metrów przewyższenia (10, może 20), ale długaśne proste odcinki. dały w kość nie tylko mi. Po 3km zacząłem wyprzedzać grupę 50min, może to oni zwolnili.. w końcu
jak się bawić to na "całego", i tak do 6km te podbiegi robiły selekcję. "Mój" zając głośno i entuzjastycznie.. słyszałem go coraz słabiej (bieganie przytępia słuch?).
Zapamiętałem jedną poradę: "Na podbiegu oddychaj"

, jak było przez moment płasko to: "OOO teraz teraz odpoczywaj i głęboko oddychaj" - a wokół ludzie proszą niemal o tlen, nogi wysiadają hehe a on przypomina o oddychaniu --- TO POMAGA, byłem w szoku jak bardzo
6-7km / 4:40min/km / 177bpm (181) - bieg "w dół" - nie może być całe życie pod górkę
8-9km / 4:40min/km / 178bpm (183) - włączyła mi się aplikacja "samarytanin" - od połowy 8. km "pomogłem" młodej dziewczynie pobiec poniżej 50 min - wyliczyłem sobie że jeśli pozostałe 2,5km pobiegnę tempem 5min/km to poniżej 49min jest szansa, więc podyktowałem mniej więcej takie tempo (później okazało się że to było ok. 4:50) i pociągnęliśmy razem do końca 9km
10km / 4:21min/km / 183bpm (187max) - mówię dziewczynie, że teraz to już luz, delikatnie przyspieszę, a ona też już sobie poradzi - a ona na to ze ona zawsze ostatni km to szybko biega... nooo oczy mi wyszły z orbit i pytam 4:30? a ona że tak.. myślę noooo długi finisz.. ale raz kozie śmierć.. przebiegliśmy może 200m i słyszę, że ona pass i żebym biegł dalej sam... O ŻESZ TY..

pobiegłem, ale ostatnie 100m to już umierałem - gdyby nie publiczność to bym już szedł.. niestety nie widziałem zegara i zaplątała mi się 1 sek do 48min

, ale netto i tak sukces
za metą dochodziłęm do siebie z dobrą minutę oparty o barierkę.. gdy zobaczyłem minę kobiety po drugiej stronie sam się przestraszyłem

musiałem być nieźle zmęczony

ale teraz satysfakcja
POLECAM GARWOLIN