Vincent 102 kilogramy, a chcę mieć mniej niż 90

Moderator: infernal

Vincent
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 320
Rejestracja: 10 lut 2011, 02:34
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Luboń

Nieprzeczytany post

Zrewidowane cele

Doszedłem do dość oczywistego wniosku, że z mogą obecną wagą w bieganiu mogę co najwyżej osiągnąć kontuzję. Najbliższe miesiące chcę więc poświęcić na ograniczenie wagi. Zaczynam od 102 kilo.



Witam

Mam 34 lata, pracę przy biurku i lubię jeść.
Moim głównym celem jest odzyskanie formy. Stwierdziłem, że łatwiej będzie mi o to walczyć jeżeli wyznaczę sobie jakiś konkretny cel, padło na stukilometrowy Bieg Siedmiu Dolin. Zostało mi jeszcze 100 dni na przygotowanie. Każdy wynik, przy którym dotrę do mety w czasie dozwolonym przez regulamin będzie OK.

Sprzęt:
- Forerunner 305
- ASICS GT-2160
- Ergometr wioślarski Bremshey Arrow Ambition

Silne i słabe strony

Silne
- zdrowa dieta - odżywiamy się w domu dość zdrowo, sporo warzyw i owoców, ograniczyłem konsumpcję "śmieci", od kiedy przestałem słodzić kawę jem b. mało cukru
- Lubię aktywność fizyczną

Słabe
- otyłość ważę 100 kilo przy wzroście 186 cm (w styczniu było 107 więc jest postęp)
- łakomstwo
- nigdy nie przebiegłem więcej niż ok. 25 km.
- od dawna nie chodziłem po górach (o bieganiu nie wspominając)
- za intensywnie zacząłem treningi po 3 tygodniach przerwy i nadwyrężyłem lewą nogę

Trening w tym tygodniu:

Poniedziałek:
regeneracja po 10k w Janowcu, boli mnie wszystko (lewa łydka najbardziej).
wieczorem 5k wiosłowania łagodnym tempem (obciążenie 2 w skali od 1do 8)

Wtorek:
próba łagodnego biegu, po chwili zaczyna boleć noga, zawracam -pzebiegłem ok. 3.5 km
wieczorem - 3,3 km wiosłowania

Środa
5km wiosłowania
3km wiosłowania
45 pompek
Ostatnio zmieniony 13 wrz 2011, 10:41 przez Vincent, łącznie zmieniany 2 razy.
New Balance but biegowy
Vincent
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 320
Rejestracja: 10 lut 2011, 02:34
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Luboń

Nieprzeczytany post

Zastanowiłem się co zrobić z kontuzją nogi i stwierdziłem, że muszę dać jej odpocząć bo inaczej zamiast tygodnia czy dwóch mogę stracić cały sezon. W związku z tym wykreślam z kalendarza półmaratony w Bytowie i Gorzowie Wielkopolskim. Szkoda.

Trening

Czwartek - luz
Piątek - 14,5km nordic walking (po lesie)
średnia prędkość 7,1 km (8 min 25s / km)
średnie tętno 105
Vincent
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 320
Rejestracja: 10 lut 2011, 02:34
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Luboń

Nieprzeczytany post

Weekend w Szklarskiej Porębie, chociaż boję się, że bez wyczynów górskich - jedyny sukces sportowy to wjazd wyciągiem na Szrenicę i zejście pieszo na dół. Nic wielkiego ale dzięki 20 kg bagażu (synek na plecach i bagaż z przodu) trochę się przy tym spociłem :)

W poniedziałek pierwsza od tygodnia próba biegu - 3 km lekkiego truchtu.

Wtorek 14,3 km marszobiegu (ta sama trasa co w piątek). Wyszedłem na nordic walking ale na drugim czy trzecim kilometrze jakoś zupełnie nieświadomie zacząłem trochę podbiegać. Fajna sprawa nawet za bardzo nie przeszkadzały mi ciężkie buty trekingowe. Podbiegałem króciutkie odcinki ale i tak pozytywnie wpłynęło to na tętno. W porównaniu z piątkiem:

Czas Śr. Prędk. Śr. tętno
Pt 2:02 8:28/km 105
Pon 1:52 7:53/km 121

V

PS: Wieczorem wiosła: 6,3 km w 50 min. oglądając "Study in Pink" - genialna współczesna wersja Sherlocka Holmesa.

PS': Właśnie sprawdziłem, że w pierwszej, zeszłorocznej edycji B7D do mety dobiegło 47 zawodników z 65 startujących - dało mi to nieco do myślenia...
Nie jestem podtatusiały, jestem tatusiem.
Blog
Komentarze
Vincent
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 320
Rejestracja: 10 lut 2011, 02:34
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Luboń

Nieprzeczytany post

Środa:

14,5 km bieganie
tam 5.56 min./km
z powrotem 7.31 min./km

Nie zabrałem wody i po powrocie czułem się łagodnie mówiąc kiepsko.

Wieczorem 30 min. wiosłowania - 4 km.

Chwila słabości - wieczorem 100 gram sera plesniowego. Generalnie jednak staram się dbać o dietę. Chciałbym zrzucić do Maratonu Gór Stołowych chociaż kilka kilo. Dużo łatwiej będzie mi wtedy biegać po górach.
Nie jestem podtatusiały, jestem tatusiem.
Blog
Komentarze
Vincent
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 320
Rejestracja: 10 lut 2011, 02:34
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Luboń

Nieprzeczytany post

Dzisiaj 8,5 km marszobiegu, testuję różne ustawienia kijków - dzisiaj wydłużyłem je trochę (ze 135 do 140 cm) i czuję, że ręce bardziej pracowały.
Gorzej, że czuję "zmęczenie materiału" cóż - od poniedziałku zrobiłem łącznie (bieg, marszobieg, wiosła) przeszło 50 km.
Nie dość, że bolą mnie ręce to mógłbym spać cały dzień. Chyba czas na odpoczynek.

Jutro zrobię sobie wolne albo jakiś lekki trening.
Nie jestem podtatusiały, jestem tatusiem.
Blog
Komentarze
Vincent
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 320
Rejestracja: 10 lut 2011, 02:34
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Luboń

Nieprzeczytany post

Od piątku do niedzieli odpoczynek od treningów. W czwartek po południu pomimo wcześniejszej drzemki czułem się wykończony i padłem przed 21-ą.

W piątek dopadły mnie zaległości w pracy - zacząłęm pracę koło szóstej rano a i tak do wieczora nie wyrobiłem się ze wszystkim i została mi jeszcze praca na sobotę. Nie miałem siły na trening ale dla utrzymania motywacji dokończyłem Feet in the Clouds: A Tale of Fell-running and Obsession: A Story of Fell Running and Obsession Podoba mi się to jak sugestywnie Askwith przedstawia życie biegaczy górskich w Angli, zaczyna książkę od stycznia, a w dalszej części książki przeplatają się rozdziały poświęcone wybitnym biegaczom, ważnym wydarzeniom w kolejnych miesiącach roku i zmagania Askwith'a z Bob Graham Round
(Udaje mu się w przedostatnim rozdziale i jest to czwarte podejście w niecałe 5 lat po pierwszej próbie).

Jeżeli chodzi o moje treningi, idzie mi tak sobie tydzień kończę z wynikiem ciut powyżej 50 km, na które składa się: bieganie, wiosłowanie i marszobiegi. Jest to o 15 km więcej niż w zeszłym tygodniu więc jest postęp. Najbardziej cieszy mnie, że już prawie przeszedł mi ból lewej łydki. W przyszłym tygodniu chciałbym łącznie dojść do 70 km.

Będę na bieżąco donosił jak mi się to udaje :)

PS: W sobotę nie tylko nie miałem żadnego treningu ale jeszcze zrobiliśmy ze znajomymi grila. Pięcioma piwami popiłem bliżej nieokreśloną ale dużą ilość grilowanych białek i tłuszczy.
Nie jestem podtatusiały, jestem tatusiem.
Blog
Komentarze
Vincent
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 320
Rejestracja: 10 lut 2011, 02:34
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Luboń

Nieprzeczytany post

Poniedziałek - bardzo fajny trening
Żaby kumkały, ptaki śpiewały, F-16 latało, a mi po trzydniowej przerwie biegło się rewelacyjnie.
"Tam" pobiegłem celowo wolno, ile razy widziałem, że schodzę poniżej 6 min/km zwalniałem, nawrót zrobiłem po 9,2 km
"Z powrotem" biegłem też powoli, przyspieszyłem od około 12 km, na 14tym przyspieszyłem jeszcze bardziej - do ok. 5.25/km, ostatni kilometr w intencji sobotniego biegu na 10k przebiegłem poniżej 5/km, a na finiszu doszedłem do jakichś 4 min/km razem - 18,5 km

Wtorek - totalnie nie chciało mi się pracować
Rano załatwiłem kilka spraw, a potem stwierdziłem, że czas zrobić coś z tym, że od biegania w moich Asics'ach boli mnie tył łydek. Już od dawna planowałem kupienie jakichś butów do biegania w terenie, których mógłbym użyć też w górach.

Myślałem o XT Wings Salomona więc pojechałem do ich salonu zobaczyć jak się w nich czuję. Przebiegłem się kilka razy po sklepie na zmianę w XT Wings i XA Pro 5, może zasugerowałem się ceną ale miałem wrażenie, że lepiej biega mi się w Xa więc stanęło na nich.

Po powrocie oczywiście od razu je przetestowałem - wziąłem je na moją stałą trasę - 14 km, w tym jakieś 3 po chodnikach, asfalcie i bruku a reszta leśną dróżką. Biegło się fantastycznie i faktycznie stopa jest w nich jakoś inaczej ustawiona i nie męczy mi się tak tył łydki.
Pierwsze 7 km w tempie ok. 6.05/km, powrót 7 km ze średnim tempem 5.55/km ale podobnie jak wczoraj ostatnie 2 km biegłem znacznie szybciej, a ostatnie kilkaset metrów w okolicach 4.00/km.
Wracałem w dość silnym deszczu, ale za to zobaczyłem śliczną sarnę.
Ostatnio zmieniony 20 cze 2011, 00:15 przez Vincent, łącznie zmieniany 1 raz.
Nie jestem podtatusiały, jestem tatusiem.
Blog
Komentarze
Vincent
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 320
Rejestracja: 10 lut 2011, 02:34
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Luboń

Nieprzeczytany post

Nosiło mnie jak cholera ale stwierdziłem, że skoro przerwa w treningu to przerwa.
Więc do biegania wracam jutro, a dziś 4.3 km wioseł (35 min), zwiekszyłem obciążenie do 3 (w skali 1-8).

Wieczorem dwugodzinny rodzinny spacer z kilkunastokilowym synkiem na plecach.
Nie jestem podtatusiały, jestem tatusiem.
Blog
Komentarze
Vincent
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 320
Rejestracja: 10 lut 2011, 02:34
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Luboń

Nieprzeczytany post

Czwartek 16 czerwca

Wymiana słupa linii elektrycznej przed moim domem. Z braku prądu nie mogłem pracować zdecydowałem się więc na dłuższy trening.
31,2 km, piękna trasa z Lubonia ścieżką rowerową do Rogalina i z powrotem.
W tamtą stronę bieg, z powrotem głównie marsz z krótkimi podbiegami.
Średnie tempo z całego treningu 7.48/km

Jako akcent humorystyczny mogę dodać, że moje nowe salomony są za małe - straty: bąbel na paluchu i kawał paznokcia na małym palcu. Spróbuję jeszcze z cienkimi skarpetami ale dobrze to nie wróży.

Wieczorem trochę pokopałem w piłkę w ogrodzie z dziećmi sąsiadów (moje sa jeszcze ciut za małe ale się uczą). Zainspirowany siedmioletnim Jasiem stwierdziłem, że też pogram boso - fajny relaks dla nóg.

Dzisiaj nadrabiam zaległości w pracy więc w dzień nie ma mowy o treningu - może wieczorem trochę wioseł. Ogólnie jednak odpoczynek przed jutrzejszym lubońskim biegiem na 10k. Ciekawe czy uda mi się zejść poniżej 50 min.?
Nie jestem podtatusiały, jestem tatusiem.
Blog
Komentarze
Vincent
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 320
Rejestracja: 10 lut 2011, 02:34
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Luboń

Nieprzeczytany post

Czyli bieg zorganizowany z okazji Dni Lubonia.
Celem było pobiegnięcie z czasem poniżej 50 min.
Rano czułem jeszcze w nogach zmęczenie po czwartku i miałem obawy czy się to uda ale udało się zrealizować plan - czas netto 48:31 czyli lepszy od dotychczasowego o prawie półtorej minuty.
Dzięki niezłemu finiszowi udało mi się na ostatnich stu kilkudziesięciu metrach wyprzedzić dwóch chłopaków, których goniłem dobre 2-3 km co nad wyraz poprawiło mi humor :ble:
Nie jestem podtatusiały, jestem tatusiem.
Blog
Komentarze
Vincent
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 320
Rejestracja: 10 lut 2011, 02:34
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Luboń

Nieprzeczytany post

Dziś relaks po wczorajszej dyszce. 60 pompek, trochę biegania na boso po ogrodzie i kilkugodzinny spacer z rodziną.
Nie jestem podtatusiały, jestem tatusiem.
Blog
Komentarze
Vincent
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 320
Rejestracja: 10 lut 2011, 02:34
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Luboń

Nieprzeczytany post

Ten tydzień póki co słaby biegowo. Zalała mnie praca i siedzę od rana do późnego wieczora (przedwczoraj wieczór skończył się o 4ej rano).

poniedziałek - pompki i 4,3 km wioseł

wtorek - pompki i 5,2 km wioseł, a potem jeszcze jakieś 40 min. intensywnej piłki nożnej z moimi małoletnimi sąsiadami - dość intensywnie koszulkę mogłem wykręcać.

Z innych spraw - przeczytałem o ćwiczeniach Kledzika - dzisiaj może zacznę leciutko wzmacniać kolana. Ale raczej nie będę na początku robić po 100 ćwiczeń na nogę. Swoją drogą może ktoś doradzić jakieś inne fajne ćwiczenia wzmacniające nogi przed górami?

W ramach motywacji zacząłem czytać na Kindle "Running Through the Wall" zbiór kilkudziesięciu opowiadań (w większości zupełnych amatorów) o przygodach z ultramaratonem. Jestem na etapie relacji diabetyka z biegu na 100 mil - morał - nie mam co narzekać - są ludzie, którzy naprawdę mają problemy (i je pokonują).

Pozdrowienia
Nie jestem podtatusiały, jestem tatusiem.
Blog
Komentarze
Vincent
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 320
Rejestracja: 10 lut 2011, 02:34
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Luboń

Nieprzeczytany post

Ostatni tydzień bardzo słaby treningowo. Zalała mnie robota i znowu wróciłem do siedzenia od rana do wieczora przy komputerze, z późniejszym kończeniem pracy w nocy. Do tego jeszcze kłótnie zsąsiadami - zjada mnie to wszystko. W weekend zamiast treningów przeszło 1000 km za kółkiem :bum: :chlip:

Z dobrych stron - odpoczęły mi mięśnie, znów nic mnie nie boli.

Dzisiaj marszobieg - czas 1:45:50, odległość 14,26 km, średnie tętno 132. Przed Maratonem Gór Stołowych czeka mnie jeszcze 15 km po plaży w Jarosławiu, do tego chcę zrobić 3 marszobiegi - ostatni, trochę dłuższy, najpóźniej w przyszłą środę, a czwartek i piątek regeneracja przed startem.
Nie jestem podtatusiały, jestem tatusiem.
Blog
Komentarze
Vincent
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 320
Rejestracja: 10 lut 2011, 02:34
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Luboń

Nieprzeczytany post

Czwartek i piątek wiosłowanie

Czwartek 4,5 km w 40 min. obciążenie zwiększyłem do 4

Piątek 6,5 km w 55 min - po 30 min. obciążenie zwiększyłem do 5

Mam nadzieję, że wiosłowanie zaprocentuje później przy bieganiu z kijkami.

Sobota - 22.5 km marszobiegu po deszczowym Wielkopolskim Parku Narodowym. Szok jak pusto na szlakach.

Swoją drogą w piątek wiosłowałem w końcu przy od dawna wyczekiwanym filmie The Long Run, super film.
Bardzo ciekawie pokazana konfrontacja dwóch silnych charakterów - starzejącego się trenera i biegaczki, którą przygotowuje on do Comrades Marathon.
Nie jestem podtatusiały, jestem tatusiem.
Blog
Komentarze
Vincent
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 320
Rejestracja: 10 lut 2011, 02:34
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Luboń

Nieprzeczytany post

Niedziela - relaks z rodziną i obżarstwo

Poniedziałek - tydzień zacząłem od przetestowania Salomon XT Wings2. W końcu trafiłem w swój rozmiar buta (49).

Gór pod ręką niestety nie mam ale zrobiłem dziś w nich 21,2 km po lesie i biegło mi się super. Średnie tempo 5:55/km, średnie tętno 142.
Nie jestem podtatusiały, jestem tatusiem.
Blog
Komentarze
ODPOWIEDZ