Znowu się poleniłam, jeżeli chodzi o bloga
Z bieganiem trochę też.
Chociaż w piątek udalo mi się zrobić minutówki. Ale potem....
29.04.1200 m na rozgrzewke (5:35)
15x1'/2' (tempo minutówek tak między 3:45 a 4:01, średnia pewnie 3:55)
i powrót do domu - tak po 5:35.
W sumie
11 km, 58 min.
30.04.Poranek z Polsatem, czyli truchtanie po Polach Mokotowskich.
Zakładałam, że truchtania za dużo nie będzie i potem zrobię spokojnie normalnym trening, czyli dwukilometrówki.
Ale truchtania uzbierało się ponad 6 km, to prawda, że wolniutko.
Po wyłączeniu kamer część ludzi pokłusowala na Skrę na Test Coopera w ramach Biegam, bo lubię (moj osobisty małżonek również), a ja zostałam w Parku.
Wystartowałam jak z procy. Pierwszy kilometr w 4:06. Drugi trochę wolniej, ale dałam radę.
Przetruchtałam 500 m, ruszyłam do kolejnej dwukilometrówki, zrobiłam 1400 m i musiałam się zatrzymać.
Potruchtałam, potruchtałam, ruszyłam znowu. 500 m po 4:20 i umarłam
Wobec czego potruchtałam w kierunku Skry, pokibicować Cooperom.
A potem żałowałam, że namyślałam się o minutę za długo, żeby jednak pobiec w teście.
W sumie natruchtałam i nabiegałam 12,7 km.
1.05.Niedziela. Od rana miałam pomysł, żeby jednak wrócić do tych dwukilometrówek. Ale rano lalo, potem mi się nie chcialo, potem...
W końcu jak wyszłam, przetruchtałam 2 km, wystartowałam, po 300 mnie postawiło, potruchtałam, ruszyłam jeszcze raz, 400 m po 4:30 i stanęłam. No cóż, dotoczyłam się do domu i na tym poprzestałam. Lekka załamka...
2.05. Postanowiłam dzisiaj rano wziąć byka za rogi.
2 km bardzo wolno
4x2 km (tak miedzy 4:26 a 4:35 w ostatnim podejściu) na 500 m przerwach (przerwy skracałam od 5' do 4').
1 km wolno
w sumie 13 km, 1:09:53.
Ufff, to jutro będzie spokojny krosik po lesie
