Kredk@: co to ja miałam? Aha pójść pobiegać!

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
Kredk@
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 345
Rejestracja: 28 lut 2011, 13:33
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Witam!
Trochę śmiać mi się chce, że to piszę. Bo jeszcze dwa miesiące temu, to nawet nie podbiegałam do przystanku, bo autem jeździłam bueheuhe. ;-) A tu proszę.

Troszkę wstępu.
Zawsze marzyłam o bieganiu i robieniu szpagatu :hahaha: :hej: W podstawówce forma niezła, zadatki na sportowca, niestety zniweczone wszystko przez strach rodziców po moim zapaleniu opon mózgowych. Grrrrrr. Potem aktywność jakaś zawsze tam była. Narty, rower, łyżwy, rolki, pływanie (tego najwięcej), badmington, tenis, trekking... wszystkiego po troszeczku. Ogólna sprawność kiepska, choć nie tragiczna.


Rocznik 1978,
wzrost: 180cm,
waga: 81-82kg (zeszłam ze 103kg po dzieciakach, więc i tak sukces, tak sobie myślę :hej: )
Przez większość życia lekka w porywach do większej nadwagi.
powrót do 85kg grrrrrr BMI: 26,23 :smutek:


Historia rżnięć:
2006 ---> operacyjne usunięcie dysku L5S1
2008 ---> CC
2009 ---> CC

Czuję moc. Nigdy nie czułam się tak sprawna jak teraz, i nigdy wszelkie formy ruchu nie przynosiły mi tyle frajdy co obecnie. Jestem na urlopie wychowawczym. Przez większość dnia siedzę z dzieciakami. Można zwariować :hahaha: Stąd to bieganie, to taka metafora ucieczki. :hahaha: :hahaha: :hahaha:

Jakie mam cele?

CEL1:
Po pierwsze utrzymać regularność "wystąpień".
Przez ten miesiąc z hakiem biegam 3x w tygodniu. Ostatnio pomiędzy 45min a 1h.
Tempo (ekkhm, ekhm) około 6'30" - 7'00"/km

CEL2:
Po drugie biegać 10km i zamykać sie w 1h. Ale to nie jest jakieś sztywne i że muszę. 1.01.2012: Wciąż nie osiągalny
Generalnie jak szłam w zeszłym roku z dzieciem na plecach na "Biegnij Warszawo Kibicuję - Maszeruję" cichutko marzyłam, a może nawet postanawiałam? że za rok pobiegnę. Do października jeszcze daleko. Wiem, że 10km dam radę przebiegnąć. Kwestia w jakim czasie? hehehehe Limit 2h jest chyba beuheuheu.

CEL3:
Cel ostatni, ale może i najważniejszy!
Mieć z tego taką radochę, jaką mam dziś. :taktak: :hej:

edit: 5.05.2011
CEL4:
Muszę dopisać niestety: zrzucić jakieś 5 kg. Coby się żyło i biegało lżej. Ech. Czuję, że to najtrudniejsze do osiągnięcia będzie...

Poza tym 3x w tygodniu zajęcia w fitness klubie. Dwa taneczne i bardzo aktywne, drugie wzmacniające mięśniowo na bazie pilatesu.

edit: 3.01.2012
CEL5:
Przebiec PÓŁMARATON WARSZAWSKI i przeżyć.
Najtrudniej zrezygnować z takich planów :grr:


ZREALIZOWANY!!! 2:27:57


edit: 29.03.2012
CEL6:
21.04.2012 Bieg Dookoła ZOO - choć trochę poprawić wynik z zeszłego roku. ;-)


ZREALIZOWANY!!! Nowa życiówka na dyszkę brzmi: 1:02:51!!! :hahaha:



Show Must Go On! :hej:
Ostatnio zmieniony 25 kwie 2012, 23:26 przez Kredk@, łącznie zmieniany 8 razy.
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
Kredk@
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 345
Rejestracja: 28 lut 2011, 13:33
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Przytoczę dotychczasowe biegi, od momentu możliwości ich rejestracji. System może nie jakiś mega dokładny, ale punkt odniesienia jest. Opaska Nike sportband + sensor w bucie.

Biegam głównie po chodnikach wokół miejsca zamieszkania. :hejhej:
10.02.2011
5,8km
00:42:09
7'16"

14.02.2011
5,77km
00:40:52
7'05"

16.02.2011
5,81km
00:41:11
7'05"

20.02.2011
6,08km
00:44:38
7'20"

23.02.2011
6,04km
00:40:59
6'47"

24.02.2011
6,12km
00:41:16
6'44"

27.02.2011
6,85km
00:47:41
6'58"

28.02.2011
7,11km
00:49:24
6'56"

03.03.2011
7,68km
00:49:47
6'28"


06.03.2011
8,71km
01:00:03
6'54"
Tutaj pobiegałam sobie po lesie. Błoto, lód, zamarznięty śnieg. Paranoja. I z racji nieznania trasy, obrałam sobie, że pobiegam równą godzinkę.
Awatar użytkownika
Kredk@
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 345
Rejestracja: 28 lut 2011, 13:33
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Dzisiaj przyszalałm nieco. Mało rozsądnie. Ale jak cieszy. ;-)

Miałam po tym wczorajszym lasku nieszczęsnym tylko sobie potruchtać spacerowo pętlę jak zwykle. Podkusiło mnie jednak i postanowiłam złamać to magiczne 10 km.
I udało się! ;-)

10:03km
1:11:01
7'05"


Także tempo spacerowe, ale nad tym popracuję później.

Po około 4km złapała mnie kolka giganciara. Zwolniłam, próbowałam skupić się na oddychaniu, ale potwora trzymała z 5-10 minut. Co się robi jak złapie kolka??? Ciągle mnie jakaś dorwie, ale ta była wyjątkowo wredna.

Poza tym biegło się fajnie, wolno, ale miarowo i równo.

Pod koniec już tak na ostanich 2 km czułam biodra i kolana. I prawa łyda jakaś boląca i sztywna, ale to już jak ruszałam była nie halo.

Ech! Ale i tak się cieszę ogromnie!!!!!!!!! YUUUUPPPIIIII!!!! Teraz zgubić te 11:01 na końcu i można być z siebie dumnym! ;-)

I spotkałam kilku biegaczy, tak może ze 4. I sobie machaliśmy. Ale faaaajnie! ;-)
Nomrlnie japa mi się cieszy. Zobaczymy, czy jutro z wyra wstanę. :lalala:
Ostatnio zmieniony 16 mar 2011, 22:33 przez Kredk@, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Kredk@
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 345
Rejestracja: 28 lut 2011, 13:33
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Chciałam jedynie zameldować, że udało się wstać z łóżka. Wczoraj ból łydki/nie-łydki? (od wewnętrznej kostki przy stopie do góry) był masakryczny. Łazić nie mogłam. Dziś czuję, ale jakoś daję radę. Ciekawe czy wieczorem się uda potańcować...
Przeholowałam, biję się w klatę. Próżna, pusta baba. No!

Plany do końca tygodnia:

dziś - hi-dance (jak się uda, jak za bardzo będzie bolało poddam się, nie ma co szaleć)
środa - regeneracja w kinowym fotelu w miłym towarzystwie
czwartek - albo regeneracja ciąg dalszy, albo krótki truchcik 5-6km.
piątek - ćwiczenia w klubie na zdrowy kręgosłup
sobota - maraton fitness, ale bez parcia, zależy mi na jednych zajęciach, może zostanę na 2. W sumie przewidziane 4.
niedziela - jakiś ambitniejszy bieg coś koło 1h, tyrka pt. latam na miotle, ścierce i mopie

A dziś z rańca dostałam fajnego smsa. Podzielę się z Wami!

Przyjmij życzenia babo kochana od drugiej baby z samego rana,
Niechaj dzień cały będzie radosny, bądź zdrowa babo, oby do wiosny!
Szczęścia życzę Tobie, sobie i kobietom na całym globie.
By marzenia się spełniały i nas chłopy wyręczały.
My dziś drinki i kaweczki, nasze święto dziś babeczki!
Awatar użytkownika
Kredk@
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 345
Rejestracja: 28 lut 2011, 13:33
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Auuuua. Łyda odpuściła. Za to biodro i kolana... auuua.

Na hi-dance dałam jakoś radę, lekko się oszczędzając, bo akurat gościu rock n' roll walnął. No ale nic. Jutro kwiczę i nic nie robię. Poza bieganiem za smarkami. :hahaha:

Aha meeega, ogromna migrena dzisiaj mnie trzymała od rana do popołudnia i żadne dawki panadolu extra nie dawały rady. Na szczęście w końcu odpuściło... Nie wiem czy ma to związek z bieganiem, czy po prostu jakieś fronty się przewalają. Idę leżeć sobie. ;-)
Awatar użytkownika
Kredk@
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 345
Rejestracja: 28 lut 2011, 13:33
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

W środę grzecznie odpoczywałam w kinowym fotelu jak zapowiadałam.

Dzisiaj postanowiłam się ruszyć nieco. Przy ogólnych czynnościach nic mnie już nie bolało. No może troszeczkę biodro prawe.

Pobiegłam:

6km
00:39:31
6'35"


Samopoczucie spoko. Niestety pod koniec standardowo koleczka no i niestety coś w prawe biodro weszło bardzo boleśnie. Nawet nie umiem ocenić, czy bolą mnie gnaty, więzadła, mięśnie, ścięgna czy co :wrrwrr: ?! Fizjologiem nie jestem. Ledwo łażę :niewiem: buuu. Oby przeszło. Porozciągałam solidnie.
Kolana też łupią. Oj, chyba jednak nie dla mnie ten sport. Za stara jestem i zastała w obwodach. :echech: Nic. Poddawać się na razie nie zamierzam. Ale skrzydełka nieco opadły.
Ostatnio zmieniony 16 mar 2011, 22:32 przez Kredk@, łącznie zmieniany 2 razy.
Awatar użytkownika
Kredk@
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 345
Rejestracja: 28 lut 2011, 13:33
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Piątek

Zajęcia pod tytułem "Zdrowy Kręgosłup" na bazie pilatesu. Co za ulga. Pożądne rozciąganie na koniec. Po nich z biodrem jakby lepiej. Kolana czuję, ale nic dramatycznego się nie dzieje.

Sobota

Warsztaty fitness. Na począteczek tanecznie, potem step dosyć intensywny (aua, moje kolana), później na koniec też cardiodance. Wylałam z siebie wiadro potu. Pod koniec czułam łydy, kolana i oczywiście biodro. Ale to były 3h zajeżdżania się, więc cóż. Cierp ciało jakżeś chciało. Kondycyjnie czuję się mocna. W sensie wydolności oddechowej itp. Natomiast ten pot i purpura na twarzy.... ech. No genetyki nie przeskoczę! :bleble:

Plany na Niedzielę

Miało być bieganko, nawet dłuższe, ale przekładam na jutro. Mocno zajechałam dzisiaj nogi, niech jutro sobie pospacerują z dzieciakami po Łazienkach. Pobiegają w poniedziałek. A jutro ma być tak pięknie jak dzisiaj, miły spacerek w rodzinnym gronie tyż gicior! :hej: :hejhej:
Awatar użytkownika
Kredk@
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 345
Rejestracja: 28 lut 2011, 13:33
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Poniedziałek 14.03.2011

porażka. :ojoj:
Ponieważ czułam jeszcze zakwasiory dzisiaj. Postanowiłam delikatny spacerek biegowy uwskutecznić. I wszystko szło w miarę, w miarę. Miąchy ładnie rozruszałam. Ale coś na żołądku mi leżało maksymalnie. Nie radzę sobie zupełnie z przygotowywaniem się do biegania żywieniowo i płynowo. Czułam, że za późno zjadłam, ale wolałam zjeść trochę niż nie zjeść wcale...

Rezultat:

4,68km
00:34:37
7'23"
:trup:

po tym czasie poczułam, że muszę rzucić pawiszona w krzaczory, albo zemdleję zaraz, oblały mnie zimne poty, nogi miękkie jak z waty. Postanowiłam przejść do marszu, zaliczyłam zgona na jakiejś ławeczce przystankowej i ledwo doczłapałam do chaty. Pawiszona ostatecznie nie rzuciłam, samopoczucie mam nadal nieciekawe... What the Fuck??? :wrrwrr: No poracha. Ale nic.

Następne podejście do truchtania w środę.

Chciałabym może dla sprawdzenia wystartować w W biegu dookoła Zoo. To 10km... Chyba się zapiszę.
Ostatnio zmieniony 16 mar 2011, 22:31 przez Kredk@, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Kredk@
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 345
Rejestracja: 28 lut 2011, 13:33
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Debiut zaklepany mam. 16 kwiecień 2011 Bieg Dookoła ZOO.

Nie ma przebacz. Mam nadzieję, że dam radę, bo po ostatnich swoich poczynaniach to się nie spodziewam cudów. :echech:
Awatar użytkownika
Kredk@
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 345
Rejestracja: 28 lut 2011, 13:33
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

środa 16.03.2011

W końcu! Udało się pobiegać. Samopoczucie rewelacja. Tempo miarowe, zero kolek.
Nie wiem czy kluczem do sukcesu było nie jedzenie od dwóch godzin przed biegiem, czy dobre nawodnienie? Obstawiam to nawodnienie. Ostatnio chyba tego zabrakło...

Po ostatnich niepowodzeniach dzisiaj postanowiłam pobiegać na wyczucie. Nie patrzeć na czas, dystans, na nic. Tylko kierować się odczuciami. Biegło się wolno, ale super.

11,65km
01:18:05
6'42"
Awatar użytkownika
Kredk@
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 345
Rejestracja: 28 lut 2011, 13:33
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Po ostatnim jakże fajnym wybieganiu obudziłam się następnego dnia z upiornym bólem stopy. :orany: Skala bólu podczas stania i chodzenia 7-8 (od 1 do 10). Nie wiem skąd to i po co. Skutecznie utrudnia mi życie do dzisiaj. Mimo to wczoraj i dzisiaj skala bólu zmniejszyła się do 3-4 dlatego postanowiłam rozbiegać...

Niedziela

Po pierwsze stęskniłam się za pobieganiem, po drugie, skoro oszczędzanie stopy nic nie dawało, postanowiłam rozbiegać. Jak się okazało stopa postanowiła się nie poddawać moim sposobom. Boli nadal, bieganie musiałam szybko zakończyć, bo ból robił się nieznośny. Więc ni kijem ni szczotką...


6,63km
00:42:10
6'21''


Udało się dzisiaj potruchtać w dzień. Ale chyba wolę wieczorami... W parku sporo osób. Mam wrażenie, że wszyscy patrzą na mnie jak na ufo. Jakoś mnie to spina maksymalnie i nie mogę się skupić na sobie i bieganiu. A że po parku spacerował też wszechmogący (czytaj: mąż) z dzieciakami, to ciągle coś... :wrrwrr:
Awatar użytkownika
Kredk@
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 345
Rejestracja: 28 lut 2011, 13:33
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

To ja sobie pójdę dział kontuzje poczytam, a potem to już chyba do lekarza z tą stopą pojadę :chlip: :smutek:

Poniedziałek

Nic. Ino cierpienie. Voltaren my friend.

Wtorek

Jak wyżej. Nie wiem co z wieczornym hi-dance. Zobaczymy... Znając mnie to pójdę. Kurde nie sądziłam, że można się tak uzależnić od ruchu... :hahaha:

Jak pójdę, na pewno znowu nogę zajadę i nie wiem czy się obędzie bez dłuższej przerwy. Jak nie pójdę depresja murowana. :wrrwrr:
Awatar użytkownika
Kredk@
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 345
Rejestracja: 28 lut 2011, 13:33
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Wtorek 22.03.2011

Oczywiście poszłam na hi-dance. Na szczęście zrobił łagodny dla stóp układ. Normalnie fart. Dlatego sobie spokojnie poćwiczyłam. Jakoś bardziej później nie bolało. Jak to po całym dniu łupało.

środa 23.03.2011

Totalny brak biegania mnie juz dołuje maksymalnie. Stąd pomsł udania się do ortopedy i stwierdzenia co to i czym to brać. Lekarz na dzień dobry zarzucił jakimś zmęczeniowym złamaniem, aż pobladłam. Na szczęście rtg to wykluczył. Nadwyrężenie tkanek miękkich.
Tyle.
2 tygodnie oszczędzania, za 2 tygodnie kontrol. Jak ja to oszczędzanie mam przeżyć??? :ech: :wrrwrr:

Swoją drogą ciekawe czemu ortopedzi są zawsze facetami???
Awatar użytkownika
Kredk@
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 345
Rejestracja: 28 lut 2011, 13:33
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Poniedziałek 28.03.2011

nie wytrzymałam tej abstynencji oczywiście. Jaki człowiek jest powalony to aż nawet nie będę próbowała tego zrozumieć...
Potruchtałam sobie leciutko, baaaardzo wolniutko. Stopa przy normalnym chodzeniu już prawie nie bolała. Oczywiście przy bieganiu ból aaauuuaaaa. Pod koniec już na prawdę mocny i kłujący i wkurzający. Zwyłam się wracając do domu, nie tyle z bólu co z tej bezsilności i beznadziei. Zaliczyłam mega dolinę. Ech.

5,2km
00:35:40
6'51"



Od tamtej pory full abstynencja biegowa.
W międzyczasie poszłam sobie na wideoanalizę i dobór butów. Jakiś rewlelacji się nie dowiedziałam. To jedno bolące kopyto krzywo stawiam i pewnie dlatego się nadwerężyło i boli. Butów chwilowo nie zmienię, bo nie mam za co. :ojoj: Niby najfajniej mi się tam współpracowało z Vomero 6. Szerokie te buciska na maxa, ale jak potruchtałam na bieżni to nie bolało w nich. No ale chwilowo nie mam 4 stów wolnych. :ojnie: Spróbuję jeszcze z tych moich pocisnąć.
Awatar użytkownika
Kredk@
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 345
Rejestracja: 28 lut 2011, 13:33
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Witam, po długiej przerwie. Oj działo się w tym czasie działo. Bynajmniej nie biegowo. Ale plaga wszelkich nieszczęść na mnie spadła poza kontuzją i próbuję się powoli odgrzebać i powstać i zacząć jakoś funkcjonować.
Jako, że noga już podczas normalnego funkcjonowania nie daje znać o sobie, postanowiłam jeszcze zawalczyć o ten Bieg Dookoła ZOO. Pominę fakt, że chwilę przed biegiem załatwiłam sobie drugą stopę krzesłem przy sprzątaniu. Siniak, spuchło... ale to takie mechaniczne stłuczenie, więc postanowiłam wziąć kilka głębokich oddechów i udawać, że nic się nie stało.


Niedziela 10.04.2011

8,37km
00:56:59
6'48"


W końcu! Eureka! Nic nie bolało. Poza miąchami i tą stłuczoną stopą. Po takiej przerwie trochę miałam problem ze złapaniem swojego tempa i oddechu. Szarpałam strasznie. Poza tym z racji tego, że jasno było postanowiłam pobiec w stronę miasta a nie wsi i pofikać po parku. No i wszystko fajnie, ale co chwila ulica, co chwila światła, dużo ludziów... No nic. I tak się cieszę, że w końcu udało się ruszyć.

Jak myślicie, mam szansę pobiec w tym ZOO po takiej przerwie? Jakoś się przygotować przez te kilka dni? Nie interesuje mnie wynik, tylko ukończenie bez kontuzji ;-)
ODPOWIEDZ