Może od początku. Do roku 2004 z moją sprawnością fizyczną nie było najgorzej (aikido, rowerek, pływanie) ale od 2004 roku miałem problemy ze zdrowiem i się trochę zapuściłem

Zacząłem biegać od ostatniego poranku poniedziałkowego. Wiadomo brak kondycji dał się we znaki już po kilku minutach. Trochę marszu, uspokojenie oddechu i dalej bieg. Tak około 30 minut na pierwszy raz. Drugie wyjście miało miejsce w środę, następne w czwartek i piątek. Codziennie ten sam dystans już bez zadyszki ale z potwornymi bólami okolic kości goleniowej. Ból uniemożliwia dalszy bieg. Kawałek marszu ból odpuszcza i mogę znowu trochę przebiec. I tak w kółeczko.
I tu pojawia się moje pytanie. Czy to normalne? Czy te bóle powinny pomału same ustępować? Czy można im pomóc jakąś maścią rozgrzewającą/chłodzącą?
Prawdę powiedziawszy mimo bólu te 4 wyjścia sprawiły mi ogromną frajdę i poczuciem odzyskiwania pomału kontroli nad własnym ciałem. Na tartgecie mam po okresie rozbiegania się i odzyskania kondycji powrót na matę od 1 października. Mam dwa miesiące.