Tak jak miałem w planie tak zrobiłem i pobiegłem w Warszawie. Bieg był opłacony miesiąc temu, bilety na pociąg kupione też z miesięcznym wyprzedzeniem więc postanowiłem nie rezygnować. Pogoda popsuła trochę wycieczkę, ale i tak było fajnie, po raz pierwszy na zawody pojechałem aż z 7 osobową ekipą (ja+3 osoby startujące w NW+3kibiców)

. W Warszawie byłem około 10, trochę trwało zanim dostałem się jeszcze do biura zawodów, ale tam wszystko poszło bardzo sprawnie (większość pakiety odebrała sobie wcześniej). Co do samej organizacji to ani nie była jakaś super, ani nie była zła, typowy solidnie zorganizowany bieg z kilkoma niedociągnięciami, ale trudno by ich nie było przy tak wielkiej ilości ludzi. Moim zdaniem największym minusem było to jak działał depozyt, ja miałem jeszcze farta bo szybko odebrałem rzeczy, ale chwilę po tym kolejki były ogromne, a każdy chciał przebrać się jak najszybciej, bo praktycznie cały bieg porządnie padało. Mimo wszystko uważam że warto wystartować w tym biegu, bo taka ilość biegaczy robi naprawdę ogromne wrażenie
Co do biegu w moim wykonaniu to mam mieszane uczucia... Z jednej strony jestem zadowolony ze w ogóle udało się dobiec i to do tego jeszcze w czasie, który mniej więcej sobie zakładałem. Z drugiej jednak nie biegło się dobrze... Przez ostatnie dwa miesiące przebiegłem zaledwie około 115km a ostatnie dwa tygodnie nie biegałem w ogóle... Start w tym biegu był pierwszym biegiem od równo dwóch tygodni. Trochę ryzykowałem więc postanowiłem biec spokojnie, plan był by zakręcić się koło 50 minut. Po rozpoczęciu biegu minęły ponad 2 minuty zanim dotarłem do linii startu

Potem biegło się tak jak na tego typu biegach z ogromną ilością uczestników, gdzieś chyba do 7-8km to było ciągłe manewrowanie między innymi biegaczami. Podczas tego biegu można było wyciągnąć jeden wniosek, ulice Warszawy nadają się do kapitalnego remontu

Dziura za dziurą a w niej woda

A wracając do biegu mnie nie biegło się dobrze, nie chodzi o pogodę (ja podczas biegu w takiej pogodzie czuję się jak ryba w wodzie, choć wiatr mógłby być trochę mniejszy:) ) nie chodzi też o ten tłum, bo mi nie przeszkadzał, byłem na to przygotowany

Natomiast zaraz po wystrzale startera zaczęła mnie boleć stopa... Potruchtałem trochę sobie na rozgrzewce było nawet ok, ale zaczął się bieg, przebiegłem parę metrów i się zaczęło... Nie wiem czego jest to wina, w każdym razie w tym momencie miałem ochotę zdjąć buty z nóg, wyrzucić je jak najdalej od siebie i biec na bosaka

No i tak sobie biegłem, biegłem, oglądałem Warszawę, ból który złapał mnie na początku trochę przeszedł, tylko że na 5-6km przyszedł kolejny atak z którym mam ostatnio problemy, ból mięśni w obu nogach... Wtedy modliłem się już tylko o to by po prostu jakoś dotrzeć do tej cholernej mety. No i jakoś dotarłem, próbowałem trochę zafiniszować, co prawda nie był to taki finisz jak zawsze, miałem dziwne wrażenie że buty mi na to nie pozwalają, bo są za sztywne... Mimo wszystko finisz skończył się około 30 metrów przed metą bo akurat tą stroną którą ruszyłem szły 3-4 osoby z kijkami i było pozamiatane

Musiałem zwolnić, ostatnie 5-10m przed metą praktycznie przetruchtałem... Oficjalnie mam miejsce 2023 na coś 5240 sklasyfikowanych, czas netto: 51:24, czas brutto: 53:42. W sumie gdyby biegło mi się normalnie byłbym zadowolony z tego biegu, jednak nie jestem bo nie biegło mi się dobrze... Patrząc na wyniki trochę wkurzające jest jak widzę 3 miejsca przed sobą osobę która przybiegła 1 sekundę przede mną, a czas netto miała gorszy o prawie 2 minuty... Zastanawia mnie czy biegacze naprawdę nie potrafią stwierdzić na jaki czas ich obecnie stać i muszą ustawiać się jak najbliżej linii startu? Ta osoba musiała stać gdzieś blisko linii startu bo przekroczyła matę po 22sek., ja czekałem równo 2minuty i 18 sek...

Pewnie takich przypadków jest cała masa, ale cóż regulamin jest regulaminem, bardziej wkurza mnie to że mam problem z bieganiem.
Po biegu było zwiedzanie stolicy w której byłem po raz pierwszy w życiu. Stare miasto jest bardzo fajne a reszta to wygląda tak jak we wszystkich większych miastach

W sumie to ten spacer w deszczu po stolicy był dużo fajniejszy niż te 51 z kawałkiem minut biegu. Teraz będzie trzeba iść do lekarza, pewnie znowu przerwa kilka tygodni, pewnie znowu usłyszę by nie biegać itd... Jak od stycznia będę mógł normalnie biegać to będzie fajnie. W biegu Sylwestrowym pewnie nie wystartuję, szkoda bo na linię startu i mety (jeśli będzie tam gdzie ma być) będę miał tak blisko jak chyba na żaden inny bieg

Choć pozostaje jeszcze start w NW, już wczoraj w biegu startowałem pod nazwą Włóczy-Kije

I znowu myślałem że napiszę wszystko jakoś zwięźle, ale się nie udało
PS.Gratulacje dla
JO za połamanie 40 minut
