"Debiutanci" po debiucie

Awatar użytkownika
Kapitan Bomba!
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1212
Rejestracja: 13 lut 2008, 22:50

Nieprzeczytany post

Jakubie Osina - GRATULACJE!
Może też kiedyś mnie się uda... tak chociaż raz w życiu 39:59 :hej:
Dzisiaj startowałem w Rybniku w Biegu Niepodległości - 2 km. Wszystko było trochę zwariowane, pocżąwszy od nietypowego dystansu. generalnie nie zastanawiałem się jak pobiec, chciałem zrobić tylko czas poniżej 8 minut. Start był o 13:20. Wcześniej byłem w kinie no i seans skończył się koło 12:50 (wydawało mi się, że powinien skończyc się jakieś 20 minut wczesniej, ale widac myliłem się). Czasu już nie było zbyt wiele. Tak koło 13:05 byłem w biurze zawodów, w miarę szybko pobrałem numer startowy i gnałem się przebrać... Jak pobierałem numer to zerknałem na listę startową - same kluby biegowe i AWF-y, tylko kilku takich amatorow jak ja ale nie było co się dziwić - pogoda fatalna - 4 stopnie i cały czas deszcz. Po lekturze listy startowej już widziałem się na szarym końcu, tym bardziej, ze nie miałem za dużo czasu na rozgrzewkę, co na tak krótkim dystansie pewnie jest bardzo ważne. Co gorsza bieg rozpoczął się punktualnie... Tak na oko było 35-40 zawodników. Dodatkowo pesymistyczne było to, że dopiero biegam po roztrenowaniu trochę ponad tydzień... Zapisując się liczyłem jednak na lepszą pogodę i więcej "amatorów"... No ale teraz to już trzeba było wystartować. Trasa to były 2 pętle po rynku i ścisłym centrum miasta. Na pocżątku, jak zupełny nowicjusz dalem się ponieść... pobiegłem ile wlezie - pierwszą kilometrową pętlę zrobiłem w 3:30 i jakieś 100 metrów po jej zakończeniu już umierałem ... Drugą pętlę już doczłapałem i skończyłem w czasie 8:15... średnie tętno 178, byłem bardziej wyczerpany niż po półmaratonie... Na pocieszenie pozostało mi to, że takich "wyrywaczy" było więcej i kilku zawdoników jeszcze na drugiej pętli wyprzedziłem. Miejsca nie znam bo nie podawali ale tak gdzieś w 3/4 się zmieściłem. W sumie jestem zadowolony - zrobiłem życiówkę na 2 km :hej: W dodatku podejrzewam, że bedzie dośc łatwo ją pobić! :hej: No i zdobyłem nowe doświadczenia w takim "długodystansowym sprincie" :hahaha:
New Balance but biegowy
Rapacinho
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 776
Rejestracja: 20 paź 2007, 11:48
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Tak jak miałem w planie tak zrobiłem i pobiegłem w Warszawie. Bieg był opłacony miesiąc temu, bilety na pociąg kupione też z miesięcznym wyprzedzeniem więc postanowiłem nie rezygnować. Pogoda popsuła trochę wycieczkę, ale i tak było fajnie, po raz pierwszy na zawody pojechałem aż z 7 osobową ekipą (ja+3 osoby startujące w NW+3kibiców) :). W Warszawie byłem około 10, trochę trwało zanim dostałem się jeszcze do biura zawodów, ale tam wszystko poszło bardzo sprawnie (większość pakiety odebrała sobie wcześniej). Co do samej organizacji to ani nie była jakaś super, ani nie była zła, typowy solidnie zorganizowany bieg z kilkoma niedociągnięciami, ale trudno by ich nie było przy tak wielkiej ilości ludzi. Moim zdaniem największym minusem było to jak działał depozyt, ja miałem jeszcze farta bo szybko odebrałem rzeczy, ale chwilę po tym kolejki były ogromne, a każdy chciał przebrać się jak najszybciej, bo praktycznie cały bieg porządnie padało. Mimo wszystko uważam że warto wystartować w tym biegu, bo taka ilość biegaczy robi naprawdę ogromne wrażenie :)

Co do biegu w moim wykonaniu to mam mieszane uczucia... Z jednej strony jestem zadowolony ze w ogóle udało się dobiec i to do tego jeszcze w czasie, który mniej więcej sobie zakładałem. Z drugiej jednak nie biegło się dobrze... Przez ostatnie dwa miesiące przebiegłem zaledwie około 115km a ostatnie dwa tygodnie nie biegałem w ogóle... Start w tym biegu był pierwszym biegiem od równo dwóch tygodni. Trochę ryzykowałem więc postanowiłem biec spokojnie, plan był by zakręcić się koło 50 minut. Po rozpoczęciu biegu minęły ponad 2 minuty zanim dotarłem do linii startu :) Potem biegło się tak jak na tego typu biegach z ogromną ilością uczestników, gdzieś chyba do 7-8km to było ciągłe manewrowanie między innymi biegaczami. Podczas tego biegu można było wyciągnąć jeden wniosek, ulice Warszawy nadają się do kapitalnego remontu :) Dziura za dziurą a w niej woda :) A wracając do biegu mnie nie biegło się dobrze, nie chodzi o pogodę (ja podczas biegu w takiej pogodzie czuję się jak ryba w wodzie, choć wiatr mógłby być trochę mniejszy:) ) nie chodzi też o ten tłum, bo mi nie przeszkadzał, byłem na to przygotowany :) Natomiast zaraz po wystrzale startera zaczęła mnie boleć stopa... Potruchtałem trochę sobie na rozgrzewce było nawet ok, ale zaczął się bieg, przebiegłem parę metrów i się zaczęło... Nie wiem czego jest to wina, w każdym razie w tym momencie miałem ochotę zdjąć buty z nóg, wyrzucić je jak najdalej od siebie i biec na bosaka :) No i tak sobie biegłem, biegłem, oglądałem Warszawę, ból który złapał mnie na początku trochę przeszedł, tylko że na 5-6km przyszedł kolejny atak z którym mam ostatnio problemy, ból mięśni w obu nogach... Wtedy modliłem się już tylko o to by po prostu jakoś dotrzeć do tej cholernej mety. No i jakoś dotarłem, próbowałem trochę zafiniszować, co prawda nie był to taki finisz jak zawsze, miałem dziwne wrażenie że buty mi na to nie pozwalają, bo są za sztywne... Mimo wszystko finisz skończył się około 30 metrów przed metą bo akurat tą stroną którą ruszyłem szły 3-4 osoby z kijkami i było pozamiatane :) Musiałem zwolnić, ostatnie 5-10m przed metą praktycznie przetruchtałem... Oficjalnie mam miejsce 2023 na coś 5240 sklasyfikowanych, czas netto: 51:24, czas brutto: 53:42. W sumie gdyby biegło mi się normalnie byłbym zadowolony z tego biegu, jednak nie jestem bo nie biegło mi się dobrze... Patrząc na wyniki trochę wkurzające jest jak widzę 3 miejsca przed sobą osobę która przybiegła 1 sekundę przede mną, a czas netto miała gorszy o prawie 2 minuty... Zastanawia mnie czy biegacze naprawdę nie potrafią stwierdzić na jaki czas ich obecnie stać i muszą ustawiać się jak najbliżej linii startu? Ta osoba musiała stać gdzieś blisko linii startu bo przekroczyła matę po 22sek., ja czekałem równo 2minuty i 18 sek... :) Pewnie takich przypadków jest cała masa, ale cóż regulamin jest regulaminem, bardziej wkurza mnie to że mam problem z bieganiem.

Po biegu było zwiedzanie stolicy w której byłem po raz pierwszy w życiu. Stare miasto jest bardzo fajne a reszta to wygląda tak jak we wszystkich większych miastach :) W sumie to ten spacer w deszczu po stolicy był dużo fajniejszy niż te 51 z kawałkiem minut biegu. Teraz będzie trzeba iść do lekarza, pewnie znowu przerwa kilka tygodni, pewnie znowu usłyszę by nie biegać itd... Jak od stycznia będę mógł normalnie biegać to będzie fajnie. W biegu Sylwestrowym pewnie nie wystartuję, szkoda bo na linię startu i mety (jeśli będzie tam gdzie ma być) będę miał tak blisko jak chyba na żaden inny bieg :) Choć pozostaje jeszcze start w NW, już wczoraj w biegu startowałem pod nazwą Włóczy-Kije :) I znowu myślałem że napiszę wszystko jakoś zwięźle, ale się nie udało :)

PS.Gratulacje dla JO za połamanie 40 minut :)
Awatar użytkownika
Jakub Osina
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 576
Rejestracja: 08 maja 2008, 17:23
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Świdnik
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Dzięki. Ok teraz mam chwilę, żeby napisać więcej.

O samym biegu tak naprawdę mogę napisać 3 rzeczy:
- świetna, szybka trasa - bardzo fajna. To wielki plus.
- bardzo zły pomysł na puszczenie rolkarzy kilkadziesiąt sekund przed biegaczami - to robiło zamieszanie i stwarzało niebezpieczeństwo.
- bardzo wiele osób biegnących wczoraj to ZWYKLI IDIOCI i ANALFABECI. Nie rozumiem jak można, biegając z prędkością 7-8 min/km ustawić się zaraz za elitą - a zrobiło tak co najmniej kilkaset osób. Lek na to jest jeden : ten, który zastosowano na Maratonie Warszawskim - strefy, ale nie wynikające z deklaracji biegaczy tylko z ich wyników. Inaczej się nie da. Ja straciłem masę energii i z 20-30 sek na mijanie GŁUPKÓW.

O moim biegu. Cel osiągnięty, chociaż po pierwszych 2 km myślałem, że będzie słabo. Wolne, nerwowe. Potem powoli rozkręcałem się - na "półmetku" (który jak teraz wiem, półmetkiem nie był) według swojego pomiaru miałem jakieś 12 sek straty i uwierzyłem, że mogę to odrobić. 6ty kilometr był wolny - nie wiem dlaczego (4:01), a potem było tylko lepiej, 8my szybki i krótszy (jako jedyny) według organizatorów niż według Garmina, 9ty i 10ty bardzo szybkie (ostatni 3:50). Ostatecznie wyszło 10 km i 68 metrów biegu w czasie 39:42. Brutto 40:07 - gdybym był chamem i głupkiem stanął za elitą przy tabliczce "biegnę na 35 m" to brutto byłoby też poniżej 40 minut, ale to bez znaczenia.

fajnie, że mimo wszystko się udało. Sezon zakończony. 3 maratony, 2 półmaratony i 2 dyszki - w każdym biegu oprócz Starej Miłosnej życiówka. Teraz odpoczynek i w grudniu ruszam z przygotowaniami do Dębna ;-)
Awatar użytkownika
Bartess
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1338
Rejestracja: 08 gru 2006, 10:30
Życiówka na 10k: 999:99
Życiówka w maratonie: 999:99
Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice

Nieprzeczytany post

JO Jeszcze raz gratuluję sukcesu(ów). Wczorajszego i w całym sezonie. Co do głupków to faktycznie można by się wkurzyć. Widać po wynikach, że większość biegnących była chyba bardziej z przypadku niż z zaangażowania w bieganie. Tak jak już zauważył Jacuś im mniej liczna grupa zawodników tym ciężej zająć dobre miejsce w takiej grupie. Patrząc po wynikach z Wa-wy widzę, że nawet mnie udałoby się z moimi czasami załapać się na 1. ćwiartkę na liście wyników :-). Zauważyłem to np. w Zabrzegu - na dyszkę startowało 100 zawodników. Mimo swojego najlepszego startu na tym dystansie byłem 85. Np Jaworzno poszło mi fatalnie a byłem 458. na 576 startujących.

Widzę Jacuś, że zapłaciłeś frycowe ;-). Na cholerę zapieprzałeś po 3,5'??? ;-). Oczywiście gratuluję życiówki. Na pocieszenie pozostaje Ci fakt, że masz śród Debiutantów najlepszy czas na 2 km :-).

Rapacinho chłopie - co Ty to masz z tymi nogami??? Ciekawi mnie jakim sposobem kijkarze byli na mecie PRZED Tobą...??? Startowali pół godziny wcześniej, czy co?

Jak widzę to co jest za oknem to nawet mi się nosa nie chce wyściubiać. Eh.. Chyba po wiosenno-letniej przerwie czas powrócić do gimnastyki.

Pozdrawiam
Rapacinho
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 776
Rejestracja: 20 paź 2007, 11:48
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Niestety ale przy tak masowych imprezach jest problem z osobami które nie chcą lub nie potrafią określić tego na ile ich stać w danym biegu. Strefy były oznaczone bardzo dobrze, ktoś kto wiedział na ile chce biec spokojnie mógł znaleźć swoją strefę. Ja stałem na samym początku strefy na 50min, następnie trochę się jeszcze przesunąłem i byłem pod koniec strefy na 45min. Tak jak pisałem dotarcie do linii startu zajęło mi ponad 2 minuty, czas brutto miałem 53 z jakimś tam kawałkiem, osoba która miała czas brutto lepszy ode mnie o 1sek. do linii startu dotarło po około 22sek. Jak tak się zastanowiłem to musiała ona stać w strefie na 40minut albo jeszcze bliżej!!!!! I zrobiła netto czas ponad 53minuty... Jak widać optymistyczne podejście co do swoich możliwości:) Rzeczywiście praktycznie na całej trasie było manewrowanie między innymi biegaczami. Często nie było miejsca trzeba było zwolnić i poszukać gdzieś jakiejś luki by przedostać się przez mur biegaczy:) Ale taki jest "urok" tego typu biegów i wydaje mi się że ciężko to będzie zmienić.
Awatar użytkownika
Bartess
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1338
Rejestracja: 08 gru 2006, 10:30
Życiówka na 10k: 999:99
Życiówka w maratonie: 999:99
Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice

Nieprzeczytany post

A.. no i zapomniałem napisać, że widziałem zajawki w TV - widziałem, że odśpiewaliście hymn i świetnie wyglądała ta „żywa flaga”. Widziałem też, że był wszędobylski Bosy Biegacz :-).

Pozdrawiam.
Rapacinho
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 776
Rejestracja: 20 paź 2007, 11:48
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Bartess pisze: Rapacinho chłopie - co Ty to masz z tymi nogami??? Ciekawi mnie jakim sposobem kijkarze byli na mecie PRZED Tobą...??? Startowali pół godziny wcześniej, czy co?
Kijkarze startowali o 12:15 z mniej więcej 6km biegu, mieli do przejścia tylko 4km. Bieg ruszał o 12, więc pod koniec zacząłem doganiać kijakrzy, najpierw były to małe grupki ale przed samą metą akurat gdy się rozpędziłem to 3 albo 4 osoby szły obok siebie i nie było co zrobić, bo po lewej finiszowali inni i nie chciałem im nagle wbiec pod nogi. Musiałem zwolnić i już praktycznie truchtem dotrzeć do mety...

A co do moich nóg to nie wiem... Obecnie mam tak że co jakiś czas czuję jakby pulsowanie, drganie mięśni, praktycznie występuje na całej długości nogi i nie tylko, nie ma żadnych reguł ani kiedy mnie to złapie ani gdzie. Czasem jest to w okolicach achillesa, czasem łydki, czasem przy kolanie a czasem w udzie... Brałem magnez i potas w tabletkach, piłem dużo wody mineralnej z magnezem ale nie pomogło... Do tego dochodzą momenty takiego dziwnego uczucia, nie wiem czy można nazwać to bólem, to jest tak jakby ktoś wbijał mi szpilkę w mięsień... Też nie ma reguły gdzie i kiedy mnie to tak ukuje... Do tego dochodzi to że mam ostatnio strasznie sztywne i napięte mięśnie, przez co właśnie wczoraj na 6km zaczęły mnie strasznie boleć. Myślałem że przerwa 2 tygodni coś pomoże, ale dalej jest tak jak było... Żadnej poprawy. A co do stóp to wczoraj zaraz po starcie zaczęło mnie boleć miejsce gdzie pięta łączy się z achillesem, tam akurat mam bardzo odstające kości... Czuję się jak stary dziadek, który sypie się totalnie :) Jak sobie pomyślę że jeszcze gdzieś tak 1,5roku temu były takie dni że potrafiłem rano biegać około 10km a następnie grać 2h-2,30h w piłkę a czasem nawet w ten sam dzień i w siatkę i nic mi nie było, na następny dzień nic mnie nie bolało. Teraz nie wiem jakim cudem to robiłem. Po wczorajszym biegu ledwo chodzę, nawet po maratonie nie czułem się tak źle. Już praktycznie od prawie roku coś jest nie tak, w sumie to od tego samego momentu od którego nie mogę trafić na buty w których fajnie by się biegało...
Awatar użytkownika
Bartess
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1338
Rejestracja: 08 gru 2006, 10:30
Życiówka na 10k: 999:99
Życiówka w maratonie: 999:99
Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice

Nieprzeczytany post

A czy przypadkiem nie za mocno wiążesz buty???
Awatar użytkownika
Kapitan Bomba!
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1212
Rejestracja: 13 lut 2008, 22:50

Nieprzeczytany post

Bartess pisze: Na cholerę zapieprzałeś po 3,5'??? ;-).
... sam chciałbym wiedzieć... bo wszyscy tak poszli szybko a jak się obejrzałem do tyłu to ze dwie osoby były za mną :hej:
mam wyniki - 37/48, wygrał Murzyn...


ale Murzyn Kamil :hej:
W pierwszej "10" tylko 3 niezrzeszonych, reszta same AZS-y, i to wrocław, Sosnowiec, Kraków... ech.... to sobie wybrałem towarzystwo!
Dzisiaj miałem trochę biegać ale odpuszczę sobie, pogoda fatalna, trohcę źle się czuję a jutro ma już nie padać, jeden dzień przesiedzę w domu i przy okazji trochę posprzątam :grr:
Awatar użytkownika
piter82
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3381
Rejestracja: 31 lip 2008, 11:57
Życiówka na 10k: 40:32
Życiówka w maratonie: 3:22:xx
Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice

Nieprzeczytany post

Rap a jak u ciebie jest z rozciąganiem? Stosujesz jakieś ćwiczenia? Jeśli chodzi o drganie mięśni to magnes, potas , wapń jak najbardziej ale musisz to brać jakiś czas, po tygodniu to nie można jeszcze nic powiedzieć - nie pisałeś przez jaki okres brałeś? Jeśli chodzi o uczucie jakby ci ktoś wbijał szpilę to o jaką część nogi chodzi? Jeśli o okolicę stopy to może być początek ostrogi, achillesa albo rozcięgna. Na napięte mięśnie najlepszy jest masaż po kilku wizytach powinno byc ok u mnie sesja 45 min masażu kosztuje ok 20 zł sam wybieram się w przyszłym tyg , dobre jest też samodzielne masowanie w domu piłeczką albo masaż podwodny - na basenie :-)
Ciągle do przodu pokonując własne słabości
10k - 40:32 - 05.10 15k - 01:04:39 - 09.10 21,097k - 1:29:57 - 09.10 42,195k - 03:22:36 - 09.09
Mój Blog Aktywni Sportowo
GG 730243
Rapacinho
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 776
Rejestracja: 20 paź 2007, 11:48
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Bartess pisze:A czy przypadkiem nie za mocno wiążesz buty???
Z wiązaniem butów zawsze miałem problem, być może wczoraj zawiązałem je za mocno. Jednak kiedy zawiąże je zbyt lekko to wtedy pięta w lewym bucie mi "chodzi"... Tak było właśnie wczoraj, na rozgrzewce miałem wrażenie że mi pięta lata w bucie i trochę mocniej je zasznurowałem, może trochę przesadziłem...
piter82 pisze:Rap a jak u ciebie jest z rozciąganiem? Stosujesz jakieś ćwiczenia? Jeśli chodzi o drganie mięśni to magnes, potas , wapń jak najbardziej ale musisz to brać jakiś czas, po tygodniu to nie można jeszcze nic powiedzieć - nie pisałeś przez jaki okres brałeś? Jeśli chodzi o uczucie jakby ci ktoś wbijał szpilę to o jaką część nogi chodzi? Jeśli o okolicę stopy to może być początek ostrogi, achillesa albo rozcięgna. Na napięte mięśnie najlepszy jest masaż po kilku wizytach powinno byc ok u mnie sesja 45 min masażu kosztuje ok 20 zł sam wybieram się w przyszłym tyg , dobre jest też samodzielne masowanie w domu piłeczką albo masaż podwodny - na basenie :-)
Gimnastykę rozciągającą robię 6 razy w tygodniu. Jeśli biegam to robię ją po bieganiu a w dniu które nie biegam robię ją po prostu kiedy mam czas. Przed bieganiem się nie rozciągam, zaczynam sobie spokojnie truchtem i się potem rozkręcam. Co do magnezu i potasu to najpierw brałem przez praktycznie cały sierpień, następnie miałem przerwę i znowu zacząłem brać gdzieś 4tyg. temu. Jednak zamiast poprawy w sumie zaczęło się pogarszać więc przestałem brać magnez... To uczucie kłucia występuje tak jak pisałem praktycznie w całej nodze, najczęściej jest to ta część od kostek do kolan, czyli łydka i achilles.

Ponoć powinienem zrobić rtg kręgosłupa, bo takie objawy mogą wskazywać właśnie na problem z kręgosłupem, tym bardziej że biegam... Nie wiem czy w to wierzyć czy nie bo do lekarzy mam już trochę ograniczone zaufanie... Do tego mam zrobić badania krwi, magnez, potas, żelazo, i aso.
Rapacinho
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 776
Rejestracja: 20 paź 2007, 11:48
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Bartess pisze:A.. no i zapomniałem napisać, że widziałem zajawki w TV - widziałem, że odśpiewaliście hymn i świetnie wyglądała ta „żywa flaga”. Widziałem też, że był wszędobylski Bosy Biegacz :-).

Pozdrawiam.
Flaga była super, ale o odśpiewaniu hymnu dowiedziałem się dopiero dzisiaj... Szkoda bo gdyby tak wszyscy uczestnicy go odśpiewali to byłoby super przeżycie, a tymczasem na tyłach nie było nic słychać... :( No i sobie nie pośpiewałem... :) Przeczytałem komentarz do tego biegu który mnie rozbawił. Ktoś napisał o tym że niesamowite było odśpiewanie hymnu a następnie że dobiegł w czasie 1:11h i że w ogóle nie był pewny że wyrobi się w limicie 2h... To że ta osoba słyszała hymn znaczy że była gdzieś z przodu, a nie była nawet pewna że ukończy ten bieg... No po prostu szok... :)
Awatar użytkownika
Bartess
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1338
Rejestracja: 08 gru 2006, 10:30
Życiówka na 10k: 999:99
Życiówka w maratonie: 999:99
Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice

Nieprzeczytany post

Rapacinho co masz na mysli pisząc, że pięta Ci „chodzi”? Nie wiem jak masz dopasowane buty, ale ja mam o jakieś pół nr większe. Poza tym zawiązuję je na treningi tak, że jakbym się uparł to bez jakiegoś dużego oporu ściągnąłbym je bez rozwiązywania sznurowadła. Na zawody wiadomo - trochę mocniej. Na to sznurowanie to mam jeszcze taki patent, że dolną część sznurowadła przed zawiązaniem luzuję, a na górze, pod węzłem zawiązuję trochę mocniej. W ten sposób na pięcie mam mały luz, a środkowa część stropy i palce mają więcej luzu. Stopa może mi nie lata po bucie, ale po prostu jest luźno, bez skrępowania. Mam nadzieję, że wystarczająco jasno i obrazowo udało mi się to opisać.
Może żeby jeszcze bardziej uprawdopodobnić (lub nie) czy to wina butów, to jeżeli masz taką możliwość to może idż na jakąś salę (bo na polu już za zimno) i pobiegaj se na bosaka. Najlepiej miałbyś na tartanie bo przynajmniej miękko ;-). Jeżeli te chałupnicze sposoby (albo inne, jakie se wymyślisz) nie pomogą Ci określić przyczyn Twoich dolegliwości to zostanie Ci już chyba tylko wizyta u doktoryzowanego szamana. Chyba najlepiej takiego, którego nie zdziwi przebieganie 50km/tydz. Inny pewnie przedstawi Ci starą śpiewkę o zaprzestaniu biegania.

Pozdrawiam
Awatar użytkownika
Bartess
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1338
Rejestracja: 08 gru 2006, 10:30
Życiówka na 10k: 999:99
Życiówka w maratonie: 999:99
Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice

Nieprzeczytany post

Całkowicie offtopic, ale po prostu nie potrafię się powstrzymać, rozbawiło mnie to do łez. Dosłownie. Niezła historia u ortopedy.
Rapacinho
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 776
Rejestracja: 20 paź 2007, 11:48
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Bartess pisze:Rapacinho co masz na mysli pisząc, że pięta Ci „chodzi”?
Gdy zwiąże buty za lekko to lewa pięta mi skacze w tym bucie :) Lata góra dół, może nie są to jakieś duże ruchy ale ja je wyraźnie odczuwam i mi przeszkadzają, czuję tak jakby but miałby mi za chwilę zlecieć ze stopy. W sumie za bardzo nie wiem jak to opisać :) W każdym razie jest denerwujące, dlatego nie mogę zawiązać butów zbyt luźno, z drugiej strony jak zawiążę za mocno to też jest niewesoło...
ODPOWIEDZ