Waga: n/a

Pora dnia: 9:30
Temperatura: 18°C
Aura: słoneczny poranek
28 minut, wolnego biegu - 4.6 km : 6 min/km
Biegało się dziwnie. Pierwszy raz biegałem na wysokości powyżej 400 m n.p.m. Poczułem że powietrze jest rzadsze. Dodatkowo przewyższenia były znacznie bardziej wymagające niż w mojej rodzimej Puszczy Kampinoskiej. Biegłem też w nowych butach, które bardzo miło mnie zaskoczyły - dużo stabilniej niż w starych Salomonach i amortyzacja dużo wydajniejsza. Niestety pod koniec biegu źle stanąłem na wystającym kamieniu i nadciągnąłem sobie kostkę. Nie bardzo już potem mogłem biec. Bieg okazał się pouczający - różnica otoczenia (przewyższenia i wysokość n.p.m.) może wpłynąć mocno na bieganie.
Po południu wybraliśmy się jeszcze do Międzygórza (Sudety) by wejść na górę Igliczna (masyw Śnieżnika). Też się trochę namęczyłem, więc stwierdziłem, że napiszę

Przepiękne okolice. Życie tam nabiera zupełnie innego koloru. Mocno czuję to po powrocie na płaskie jak talerz mazowsze.
Puls AVG: 151
Puls MAX: 177
SPALONE KALORIE: 369

Mało pamiętam co jadłem tego dnia.
11:00: Solidna porcja kolorowej jajecznicy (papryka, pomidory, kiełbaska, boczek) z białym pieczywem posmarowanym masłem czosnkowym i kilkoma korniszonami + 2 kawałki ciasta z herbatą.
14:00 - 16:00: 2x Kinder Pingui i 4 gałki lodów (ehhh te wariactwa wyjazdowe)
17:00: Wypasiony bigos z pieczywem i herbatą
20:00: Rogal z marmoladą - niezły wypiek
22:00: Jagodzianka
1:00: Poszedłem spać.