Dolegliwość odczuwam od 2 dni. Dziś chciałem sobie przyspieszyć trening 6-cio tygodniowy i zacząłem 4 min. biegu i 1 min. marszu... Podczas biegu dokuczała mi prawa noga, a dokładniej podudzie - jego zewnętrzna część... Chyba mięsień płaszczakowy, albo któryś ze strzałkowych. Nie jest to ból nie do wytrzymania, albo powodujący zatrzymanie się, ale czuję jakby było jakieś obciążenie na tej stronie podudzia powiązane z lekkim bólem. Czuję leciutko też ten ból w momencie wchodzenia/wbiegania po schodach.
Zrobiłem fotę kamerką internetową i zaznaczyłem to miejsce:

Dodam, że mam 80kg przy 179cm wzrostu (schudłem 4kg :D) i biegam w ten sposób, że upadam raczej na piętę... Nogi mam szpotawe () i szczególnie prawa korzysta z zewnętrznej krawędzi podczas biegu. Być może też prawa jest nogą napędową - czasem mam takie wrażenie. Z lewą wszystko jest okej

Teraz tak. Czy ja powinienem się martwić, czy jest to po prostu zwyczajny objaw (ból konkretnego mięśnia) tego, że zaczynam biegać dłużej? Dodam jeszcze, że biegam po lesie i podłoże jest dość miękkie, a czasem nawet piaszczyste...
Poradźcie coś proszę, albo uśmiejcie się ze mnie za robienie z igły wideł

PS. Właśnie sobie przebiegłem po domu kilka kroków - poczułem go ciut inaczej. tak jakby jeszcze w dół schodził w pobliże kostki i zawijał się na wewnętrzną stronę podudzia - ale to już bardzo lekka sprawa....