Na początku chce się ze wszystkimi gorąco przywitać.
Od miesiąca biegam a na to forum trafiłem zupełnie przypadkiem. Okazało się bardzo pomocne i w pełni profesjonalne. Chwałą Wam za to. No ale może kilka zdań od początku o mnie.
Przez jakieś 15 lat paliłem bardzo dużo fajek. Nigdy wcześniej nie zastanawiałem się nad tego skutkami. Były imprezy, alkohol. Aż do pamiętnej wizyty na sali z kumplami. Zaczęliśmy grać w siatkę. I tu wyszło szydło z worka. Zero kondycji. Dosłownie zero. Nie mogłem nawet paru minut się poruszać. Zadyszka, pot potworny itd. Po tym wszystkim postanowiłem się wziąć za siebie. Tłumaczyłem sobie przecież ja mam dopiero 26 lat. Nie mogę tak się bardzo niszczyć. Co będzie później o zgrozo. !!!! Pierwszy krok to rzuciłem fajki. (hhiihhi nie palę już 11 tyg.) Zacząłem treningi na siłowni. Wcześniej nigdy nie lubiłem zajęć wychowania fizycznego i nie wspominając już o jakiś biegach. Wcześniej jak by mi ktoś powiedział że będę biegał po 30 minut to bym go chyba śmiechem zabił.
Ale od 11 listopada zacząłem biegać w celu zrzucenia mojego pięknego balastu jakim było przysłowiowa „zapasowa opona” Wówczas miałem 104 cm w pasie i waga moją to 92-93 kg. Dziś mam 95 i mam nadzieję że uda mi się zejść grubo poniżej 90. Bieganie zaczynałem z planem 10 tyg. A dziś prawie po miesiącu go skończyłem . Tak tak Panowie udało mi się zrobić plan 10 tyg. w niespełna miesiąc. Wiem że co niektórzy zaczynają od takich 30 minut, ale dla mnie jeszcze dziś jest to spory wyczyn Nie chwalę się co to nie ja. Tylko drodzy moi jestem z tego faktu bardzo szczęśliwy. Ale nie zawsze było tak fajnie. Początki były strasznie ciężkie. Zaczynałem od dystansów 300 metrowych. Nigdy nie zapomnę pierwszego dnia biegu. Zrobiłem 3 przebieżki po 3 minuty. Wszystko było ok. gdyby nie kolana. Czułem w nich potworny ból i pieczenie. Ale na szczęście po 2 dniach ból minął a ja mogłem po woli zacząć dalej biegać. W tym właśnie momencie trafiłem na to forum. Dowiedziałem się że większość biegaczy preferuje bieganie na śródstopiu – tak też uczyniłem. Udało się. Nigdy więcej kolana się nie odezwały. Już wiem co było moim błędem. Lądowałem na pięcie, co bardzo przeciążyło mi kolanka. Później były dystanse coraz większe aż w końcu dziś wybiło magiczne 30 minut.
Drodzy forumowicze chciałem wam podziękować za to forum. Za to że tak dużo informacji można tu znaleźć. Dziś wiem jedno. Dzięki swojemu samozaparciu, dyscyplinie i systematyczności naprawdę można dużo osiągnąć. A efekty które osiągniemy mogą nas bardzo zaskoczyć.
Pozdrawiam
