Hi!
Kurcze, dzisiaj pierwszy raz biegałem wieczorem (zawsze biegam rano o 5 albo 6) i było super! Spotkałem dwóch gości, tak koło 40-stki, na rowerach. Biegłem z przeciwka, grzecznie powiedzieli mi "dzień dobry". Oczywiście odpowiedziałem, chociaż ich nie znam. Za chwilę miałem nawrót i patrzę a oni czekają, pomyslałem, że może chcą mnie pobić, ale biegłem dalej twardo. Jak ich mijałem to zagadnęli, że muszę mieć niezłą kondycję. Potem miło sobie gawędzilismy przez chwilę, opowiadałem im trochę o biegach, ile średnio przebiegam a oni słuchali z otwartymi japami. Poczułem sie jak jakiś profesor biegania
Niestety rozmowę musiałem skończyć, bo, trening to trening, pożegnałem sie i pobiegłem dalej. Jakieś 5 minut później usłyszałem, że jadą za mną, jechali dłuższą chwilę, trochę się dziwiłem o co im chodzi, ale po chwili usłyszałem "11", a za chwilę "11 i pół". Odwracam się a gość do mnie "biegnie pan 11,5 km na godzinę" I tak jeszcze jakiś kilometr oni jechali na rowerach obok mnie, jak biegłem i miło gawędziliśmy o bieganiu.
Dotychczas, jak biegałem rano, to w lesie nie było ni żywej duszy, no może poza sarnami, bażantami i jakąś inna zwierzyną i dlatego tak ta dzisiejsza przygoda mnie urzekła
Żadnego wyśmiewania, głupich uwag, tylko fajna, miła rozmowa. A potem jeszcze z przeciwka biegły dwie dziewczyny (nie miałem pojęcia, że w tym lesie jeszcze ktoś poza mną biega), wymienilismy kurtuazyjne "miłego biegania" i jakoś tak mi się zrobiło fajnie..... Chyba jednak bieganie wieczorne ma przewagę nad rannym.
Boże Drogi! Rozpisałem się jak jakaś pierdoła, idę spać, trzymajta się i trenujta ostro!