Dzieki Leo za caly temat bo w sumie dzieki twojej historii tak nakrecilem sie na biegnie.
puk puk, mozna wtracic? ja sledze ten watek od jakiegos czasu ale pierwszy raz sie ujawniam bo chcialam powiedziec ze ja rowniez - jak Herflick - nakrecilam sie na bieganie m.in dzieki Leo. Uklony w Twoja strone bo jak sadze takich jak my jest wiecej.
jakby mi ktos powiedzial rok temu ze bede biegac a co wiecej - ze to polubie to bym sie stuknela w glowe.
Jestem baardzo poczatkujacym biegaczem bo dopiero mam 6 tygodni za soba po powiedzmy 30 latach bezruchu i ciesze sie kazdym przebiegnietym metrem bo kilometrow za duzo nie biegne jednorazowo.
troszke sie nazbieralo ''co nie co'' przez te lata, wiec sama decyzja o bieganiu byla podjeta glownie ze wzgledu na wage ale nigdy bym nie przypuszczala ze to moze byc taka frajda! teraz naprawde zaczynam doceniac inne walory tego sportu.
pozdrawiam wszystkich biegaczy - jak milo byc jednym z Was!
Po dlugim czasie pora wrocic. Ostatnie 2 miesiace mimo obiecujacego poczatku-zepsulam. Euforia ze swietnej matury, studia-sportu znow brak po tej kontuzji. Tzn. sporadycznie rower ze znajomymi, ale z uwagi na moja kondycje unikam tego-niezbyt lubie byc na szarym koncu.
Przeczytalam historie poczatkow biegania-to troche podnioslo mnie na duchu, ze mozna "odchodzic" i "wracac", byle stale probowac.
rozne historie, rozni ludzie i podejscia, ale mnie zastanawia teraz jedno- dzis przebieglam tak testowo z 500m, tyle moglam bez mega wysilku i sapania silnego. mysle ze chcac biec dalej moglabym z kilometr, ale to juz wysilek tak silny ze na skraju wyczerpania. nie wiem czy zaczynac znow od planu 10-tygodniowego, czy biec na ile organizm pozwala, potem odpoczynek i znowu bieg? a podczas marszu jakies cwiczenia.
dobrze jest wrocic!:-)
pozdrawiam serdecznie wszystkich
Ja póki co biegam sam jak juz zrobie plan 10 tygodniowy dolaczam do kolegi ktory jest nieco bardziej doswiadczony. Jak jest deszcz tez biegam bo przyjemnie, chyba ze ulewa.. .wtedy nie ma wg. mnie sensu.
Moim zdaniem kobiety mają trochę gorzej z samotnym bieganiem. Ja biegam ok. 5:30 w głuchym lesie; gdybym był kobietą zastanowiłbym się czy biegać samotnie o tej porze.
Maxymilia - dzięki za miłe słowa. Życzę wytrwałości
Przez ostatni tydzień nie biegałem, ale za to zrobiłem ok. 32 godziny ostrego marszu w warunkach górskich (Tatry) na tętnie 130-160
Witam, mam 29 lat. Jakis czas temu postanowilem zaczac biegac. Ot tak poprostu, po 8 latach klepania tylko w klawiature, postanowilem cos ze soba zrobic. 9 stycznia tego roku wybralem sie na bieznie. No i po 3 okrazeniach, ktore przebylem na zmiane pol kolka truchtem i pol marszem, gdzie w zasadzie po powrocie do domu praktycznie wymagalem reanimacji, bylem tylko wsciekly na siebie, ze tak sie zapuscilem. Na drugi dzien juz nie bylem zly, ale zaskoczony, ze te 3 kolka przetruchtalem jednym ciegiem. Kolejne dni bylo juz po 5 kolek, niekiedy po 6, i tak mi zostalo w zasadzie do konca maja. Dystansu nie zwiekszalem, probowealem za to lekko zwiekszac tempo. Przestalem palic. Robilem sobie dzien w dzien, bez weekendow, ok 1,75 km w tempie 7 min / km, czyli tak srednio na jeza. Z wagi spadlem dosc szybko z ok 100 kg przy 186 cm wzrostu do 93 kg. Tak sie trzymalo. Potem z przyczyn roznych mialem chyba z 6 tygodni przerwy. No i tu tragedia. Apertyt zostal, a nie bylo jak tego spalic i znow wskoczylem na te 100 kg. Ale nie zalamuje sie, bo dawa tygodnie temu bylem wieczorkiem na biezni i ni z tego ni z owego przebieglem spokojnie 2,5 km w podobnym tempie jak przedtem. Potem znowu przerwa i teraz wracam juz na serio. Zapodalem sobie garderobe do biegania, sprawilem sobie nawet pulsometr (oczywiscie nie jakis tam od razu wypas). Po lekturze tego forum i innych materialow w necie, na probe ustawilem sobie strefe docelowa na 114 - 142 (w roznych zrodlach roznie podaja metode wyliczenia HRmax, wiec widelki sa wieksze), co dawac powinno ok 60 - 72%. Niestety, pod gorna kreska mieszcze sie tylko przy bardzo umiarkowanym truchcie (9 min / km) i nawet minimalne przyspieszenie wrzuca mnie od razu na 147 - 150. Wczoraj truchtalem tak sobie 30 minut non stop i dzisiaj czuje to dosc wyraznie w miesniach. To nawet lekko sadomasochistycznie przyjemne. Jestem dobrej mysli. Dzisiaj odpoczynek, jutro znowu atakuje. Moze wybiore sie gdzies bardziej plenerowo... chyba juz czas na to najwyzszy...
Pozdrawiam wszytskich biegaczy. To fantastyczny sport dla wszystkich. Prosty, pierwotny i czysty...
Leo pisze:Moim zdaniem kobiety mają trochę gorzej z samotnym bieganiem.
Niestety...
Mimo, że jestem śpiochem pospolitym musiałam przerzucić się na poranne biegi. I o dziwo pokochałam wręcz, zwłaszcza niedzielne bieganie (tak koło 7) - prawie żywego ducha się nie spotka i czujesz jakby cały świat należał do ciebie !!! POLECAM
Wahrlog pisze:Moze wybiore sie gdzies bardziej plenerowo... chyba juz czas na to najwyzszy...
Koniecznie w plener !!! Zobaczysz o ile więcej frajdy Ci to da ...
Trzymam kciuki za gubienie kg
"Nasze pragnienia powinny przerastać możliwości, inaczej niebo nie byłoby potrzebne"
Robert Browning i Ja =O)
Dawaj w plener, poza urokami przyrody ja np wczoraj spotkalem zuli pijacych w lasku i jak robilem 3 kolko to zaczeli na swoj sposob "podziwiac" (nie bede rzucal miesem :>)
Nie polecam jednak biegania w upale, wczoraj wybieglem o 16:30 i to nie bylo najmadrzejsze
Jade 9/3 x 3 w tej chwili i jest bardzo bardzo dobrze, czuje ze moge spokojnie przeskoczyc jeden tydzien ... ale nie zrobie tego :>
Ano bede atakowal w plener. Wczoraj jeszcze bylo boisko w parku poznym wieczorkiem, tak ok 21. Fajnie, chlodno, w miare rowno, tylko biegac. Dzisiaj dzionek odboju, jutro wale w plener. Obcykalem nawet fajna traske, 5km asfaltem, niestety ma 2 dosc dlugie podejscia i nie wiem czy jej podolam. Obadamy. Docelowo bede chcial przyatakowac jakis zagajnik w okolicy i tu musze sie troche mocniej porozgladac. Mysle jednak, ze znajdzie sie cos milego.
Witam serdecznie. Przede wszystkim Ojca Dyrektora tego tematu jak i wszystkich użytkowników forum, a szczególnie tego tematu. Nie będę owijał w bawełnę - mam kilka dobrych kilogramów do zrzucenia, mam świetne warunki do biegania - 300m od domu plaża, park, jednak zawsze brakowało motywacji, po przeczytaniu całości tego tematu nie mam wątpliwości, przecież wystarczy tak niewiele - wyjść z domu i zacząć, do tego racjonalne żywienie i przyjdą prędzej czy później efekty. Także życzcie mi wytrwałości, samozaparcia i silnej woli w dążeniu do celu.
sabu pisze:
Także życzcie mi wytrwałości, samozaparcia i silnej woli w dążeniu do celu.
No to Witaj, biegaj, spełniaj marzenia, a życzenia staną się realne jak plaża przy Twoim domu.
Po plaży fajnie się biega. Dobre buty i dalej w drogę. Może kiedyś dobiegniesz do Krynicy i jeszcze wrócisz ale o to sam musisz zadbać.
Pamiętaj o wolnym bieganiu i o zmianie nawykó żywieniowych to ważne żeby kilogramy w dół leciały.
Pozdrawiam życząc wytrwałości.
PS.
Ojca Dyrektora też pozdrawiam. Leo szybko wracaj
Chwalę Boga każdym przebiegniętym metrem
ZZTOP Skierniewice: każda sobota 13:30 vis-a-vis kasyna!
Dzięki Jar, zaczynam cykl 10 tyg od poniedziałku, wcześniej zgodnie z Waszymi wskazówkami zamierzam rozruszać szybkim marszem swoje stawy, a potem truchtać. Będę korzystał z Waszego drodzy biegacze doświadczenia. Pozdrawiam serdecznie.
Sabu - jako jedna z początkujących tutaj - trzymam kciuki!
A tak a propos biegania w plenerze: zaczynałam truchtać w parku, teraz biegam pole / las. Ale przyznam się Wam szczerze, że póki co.... to usiłuję nie paść przy tym truchtaniu i jeszcze nie mam siły na podziwianie widoków