sultangurde - w poszukiwaniu drugiej młodości 2019
Moderator: infernal
- sultangurde
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1958
- Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Po raz kolejny potwierdza się, że bieganie lubi spokój. Jak na złość ostatni tydzień był u mnie jak rollercoaster.
Duża kumulacja wyjazdów i tematów w pracy. Do tego ból dziąsła, które dosłownie zostało rozerwane przez ostatnią ósemkę, która postanowiła, że jednak chce sobie wyjść. Trzy dni, a właściwie trzy noce, gdzie spałem tak gównianie, że przypomniał mi się covid. Na szczęście dziąsło już się poddało i ząb jest w 2/3 widoczny, a ja wreszcie mogłem odstawić paracetamol.
Co do samych treningów to w sumie nie było tak najgorzej, udało się zachować ciągłość, choć nie chciałem specjalnie przeciążać organizmu w tych warunkach i na prochach.
Udało się wykonać jeden akcent o którym warto napisać:
4x1200 threshold -> czasy odcinków: 4:53, 4:52, 4:50 i 4:48 na p. 400 trucht
+ 3x800 vo2 max -> czasy odcinków: 3:03, 2:59, 2:54. na p. 400 trucht.
Reszta to rozbiegania z przebieżkami, trochę na samopoczucie, trochę eksperymentując z szybszymi prędkościami tych rozbiegań.
Mam jeszcze w weekend przed sobą zawody na 5 km, ale po takim ostatnim tygodniu traktuję je treningowo i będę biegł na samopoczucie. W sumie to co sobie założyłem na tą część sezonu zostało zrealizowane, więc spokojnie schodzę sobie w dolinę, żeby zacząć się wspinać powoli pod górkę na jesień. Jakoś ten ostatni wynik na 5 km, mocno mnie oblokował w głowie. Bo jeśli byłem w stanie pobiec po 3:44, to czemu nie po 3:40, albo po 3:38. Podobno głowa to połowa sukcesu!
Aaa tak, warto napisać waga leci powoli w dół ostatnie odczyty wskazywały ok 58kg z tendencją spadkową.
Muszę tego pilnować, bo chciałbym się ustabilizować na 57kg.
Czołem, nawadniajcie się przy tych upałach!!!
Duża kumulacja wyjazdów i tematów w pracy. Do tego ból dziąsła, które dosłownie zostało rozerwane przez ostatnią ósemkę, która postanowiła, że jednak chce sobie wyjść. Trzy dni, a właściwie trzy noce, gdzie spałem tak gównianie, że przypomniał mi się covid. Na szczęście dziąsło już się poddało i ząb jest w 2/3 widoczny, a ja wreszcie mogłem odstawić paracetamol.
Co do samych treningów to w sumie nie było tak najgorzej, udało się zachować ciągłość, choć nie chciałem specjalnie przeciążać organizmu w tych warunkach i na prochach.
Udało się wykonać jeden akcent o którym warto napisać:
4x1200 threshold -> czasy odcinków: 4:53, 4:52, 4:50 i 4:48 na p. 400 trucht
+ 3x800 vo2 max -> czasy odcinków: 3:03, 2:59, 2:54. na p. 400 trucht.
Reszta to rozbiegania z przebieżkami, trochę na samopoczucie, trochę eksperymentując z szybszymi prędkościami tych rozbiegań.
Mam jeszcze w weekend przed sobą zawody na 5 km, ale po takim ostatnim tygodniu traktuję je treningowo i będę biegł na samopoczucie. W sumie to co sobie założyłem na tą część sezonu zostało zrealizowane, więc spokojnie schodzę sobie w dolinę, żeby zacząć się wspinać powoli pod górkę na jesień. Jakoś ten ostatni wynik na 5 km, mocno mnie oblokował w głowie. Bo jeśli byłem w stanie pobiec po 3:44, to czemu nie po 3:40, albo po 3:38. Podobno głowa to połowa sukcesu!
Aaa tak, warto napisać waga leci powoli w dół ostatnie odczyty wskazywały ok 58kg z tendencją spadkową.
Muszę tego pilnować, bo chciałbym się ustabilizować na 57kg.
Czołem, nawadniajcie się przy tych upałach!!!
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
- sultangurde
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1958
- Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Sobota 22.06
Zaliczyłem kolejny start na 5 km, lecz tym razem biegłem treningowo.
Podświadomie czułem, co zresztą potwierdzały odczyty z hrv, że organizm nie jest w tym momencie gotowy na to, żebym cisnął na maksa.
W sumie dobrze się złożyło, bo pogoda nie dopisała wcale. Biegliśmy podczas burzy w deszczu, zrobiła się z tego parówka, wszystko nagle zaczęło schnąć i parować.
Pobiegłem 19:15 na dość niskim tętnie 86%. Trasa miała 4 nawrotki o 180 stopni, więc nie była zbyt fajna na rekordy.
W sumie start treningowy, nie ma o czym specjalnie pisać, żona się poprawiła o 10 sekund.
Niedziela 23.06
Zrobiłem spokojnego longruna, 21 km po 5:19 (74%). Biegło się fajnie, trzy podcasty Wojenne Historie poszły na odsłuch.
Dobrze, że wziąłem 200ml izo i parę żelek, bo pot płynął ze mnie. Po ważyłem 57,3 kg
Poniedziałek, 24.06
Żona chciała potruchtać, więc zrobiliśmy 5 km po 6:18, tętno miałem niziutkie 65%.
Potem 8x mocniejsze przebieżki/sprinty po 14-15 sekund i powrót do domu.
Wtorek, 25.06
We wtorek wpadł trening grupowy na stadionie.
Piramidka tempowa 1'/2'/3'/4'/5'/4'/3'/2'/1' na p.2' w truchcie.
Prawie 6,5 km na średnim tempie 3:55
Na odcinkach zmienialiśmy się na prowadzeniu, więc weszło zaskakująco luźno.
Biega mi się coraz lepiej z dnia na dzień.
Muszę dobrze zaplanować sobie najbliższe 8 tygodni, bo jest duża szansa przeskoczyć z bieganiem na znacznie wyższy poziom, przy zachowaniu radości z biegania.
Zaliczyłem kolejny start na 5 km, lecz tym razem biegłem treningowo.
Podświadomie czułem, co zresztą potwierdzały odczyty z hrv, że organizm nie jest w tym momencie gotowy na to, żebym cisnął na maksa.
W sumie dobrze się złożyło, bo pogoda nie dopisała wcale. Biegliśmy podczas burzy w deszczu, zrobiła się z tego parówka, wszystko nagle zaczęło schnąć i parować.
Pobiegłem 19:15 na dość niskim tętnie 86%. Trasa miała 4 nawrotki o 180 stopni, więc nie była zbyt fajna na rekordy.
W sumie start treningowy, nie ma o czym specjalnie pisać, żona się poprawiła o 10 sekund.
Niedziela 23.06
Zrobiłem spokojnego longruna, 21 km po 5:19 (74%). Biegło się fajnie, trzy podcasty Wojenne Historie poszły na odsłuch.
Dobrze, że wziąłem 200ml izo i parę żelek, bo pot płynął ze mnie. Po ważyłem 57,3 kg
Poniedziałek, 24.06
Żona chciała potruchtać, więc zrobiliśmy 5 km po 6:18, tętno miałem niziutkie 65%.
Potem 8x mocniejsze przebieżki/sprinty po 14-15 sekund i powrót do domu.
Wtorek, 25.06
We wtorek wpadł trening grupowy na stadionie.
Piramidka tempowa 1'/2'/3'/4'/5'/4'/3'/2'/1' na p.2' w truchcie.
Prawie 6,5 km na średnim tempie 3:55
Na odcinkach zmienialiśmy się na prowadzeniu, więc weszło zaskakująco luźno.
Biega mi się coraz lepiej z dnia na dzień.
Muszę dobrze zaplanować sobie najbliższe 8 tygodni, bo jest duża szansa przeskoczyć z bieganiem na znacznie wyższy poziom, przy zachowaniu radości z biegania.
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
- sultangurde
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1958
- Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Stan tartanu, a właściwie jego resztek na częstochowskim stadionie spowodował, że boję się biegać po nim w kolcach i to jest smutne. Zwyczajnie na świecie po prostu napierdzielają mnie nogi nawet po jakiś głupich 60kach w kolcach.
Jest szansa od czasu do czasu pojawić się na prawie nowym stadionie w Konopiskach, gdzie można będzie jakieś krótkie odcinki w kolcach robić, bez ryzyka przeciążenia lub kontuzji.
Na tym etapie zdecydowałem się złapać trochę luzu mentalnego i zacząć się przygotowywać do startów jesiennych.
Robię bazę, ale taką zmodyfikowaną pode mnie, z dużą ilość zabaw biegowych, krótkich podbiegów i akcentami bieganymi na threshold i subthreshold.
26.06
Rozbieganie, 12,1 km w upale, 5:17, 75%.
27.06
Truchitng z żoną po 6:15-6:20, 67% + 7x30'' rytmy
28.06
Rozbieganie po burzy, 12 km po 5:22, 75%
29.06
Stadion, 12x400 vo2max, średnio po 1:24 (3:30), upał straszny to przerwa 75'' w marszu, ostatnie 2 powtórzenia po 1:20.
30.06
Rozbieganie, upału ciąg dalszy, 13,3 km po 5:24, 76%, 30+ stopni.
1.07
Truchting z żoną 7,2 km po 6:13, 67%.
2.07
Rozbieganie wieczorne po 10 godzinach w samochodzie, musiałem pobiegać bo czułem się jak stary dziad.
Nie hamowałem, ostatnie 1,5 km poszło w okolicach 4:50-4:40.
7.4 km po 5:02, 76%.
3.07
Truchting z żoną 6,2 km + 6x15'' przebieżki.
4.07
Stadion, 4x1600 threshold na p.400 trucht + 8x100/100
Wykonanie tempa średnie milowych odcinków: 4:01, 4:02, 4:02, 3:55
Setki biegane po 18/19 sekund.
5.07
Rozbieganie 12,3 km po 5:20 (74%).
06.07
Rozbieganie w najgorszym upale.
15 km po 5:12, 76%.
Super się biegło!!
07.07
Stadion, akcent, 20x400 pod progiem LT na przerwie 100m w truchcie.
Tempa od 4:15 do 4:05, generalnie dzień konia, wysokie hrv, niskie spoczynkowe, super kompensacja.
Średnie tempo 4:12 na tętnie 80%!! Najgorsze było trzymanie konia na wodzy i pilnowanie, żeby było wolno.
Eksperymentuję ze szkołą norweską, co prawda żadnych double thresholdów nie planuję, ale może się okazać, że 20% tygodniowego przebiegu to będą okołothresholdy. Świetnie się po tych treningach czuję, mimo solidnej objętości.
Te tempa super się wpisują w bazę treningową, co jak liczę pozwoli mi biegać więcej, bardziej efektywnie i mieć z tego radochę. Powoli zbieram też myśli, żeby napisać moje obserwację o FR965, ale jeszcze trochę czasu mi potrzeba.
Jest szansa od czasu do czasu pojawić się na prawie nowym stadionie w Konopiskach, gdzie można będzie jakieś krótkie odcinki w kolcach robić, bez ryzyka przeciążenia lub kontuzji.
Na tym etapie zdecydowałem się złapać trochę luzu mentalnego i zacząć się przygotowywać do startów jesiennych.
Robię bazę, ale taką zmodyfikowaną pode mnie, z dużą ilość zabaw biegowych, krótkich podbiegów i akcentami bieganymi na threshold i subthreshold.
26.06
Rozbieganie, 12,1 km w upale, 5:17, 75%.
27.06
Truchitng z żoną po 6:15-6:20, 67% + 7x30'' rytmy
28.06
Rozbieganie po burzy, 12 km po 5:22, 75%
29.06
Stadion, 12x400 vo2max, średnio po 1:24 (3:30), upał straszny to przerwa 75'' w marszu, ostatnie 2 powtórzenia po 1:20.
30.06
Rozbieganie, upału ciąg dalszy, 13,3 km po 5:24, 76%, 30+ stopni.
1.07
Truchting z żoną 7,2 km po 6:13, 67%.
2.07
Rozbieganie wieczorne po 10 godzinach w samochodzie, musiałem pobiegać bo czułem się jak stary dziad.
Nie hamowałem, ostatnie 1,5 km poszło w okolicach 4:50-4:40.
7.4 km po 5:02, 76%.
3.07
Truchting z żoną 6,2 km + 6x15'' przebieżki.
4.07
Stadion, 4x1600 threshold na p.400 trucht + 8x100/100
Wykonanie tempa średnie milowych odcinków: 4:01, 4:02, 4:02, 3:55
Setki biegane po 18/19 sekund.
5.07
Rozbieganie 12,3 km po 5:20 (74%).
06.07
Rozbieganie w najgorszym upale.
15 km po 5:12, 76%.
Super się biegło!!
07.07
Stadion, akcent, 20x400 pod progiem LT na przerwie 100m w truchcie.
Tempa od 4:15 do 4:05, generalnie dzień konia, wysokie hrv, niskie spoczynkowe, super kompensacja.
Średnie tempo 4:12 na tętnie 80%!! Najgorsze było trzymanie konia na wodzy i pilnowanie, żeby było wolno.
Eksperymentuję ze szkołą norweską, co prawda żadnych double thresholdów nie planuję, ale może się okazać, że 20% tygodniowego przebiegu to będą okołothresholdy. Świetnie się po tych treningach czuję, mimo solidnej objętości.
Te tempa super się wpisują w bazę treningową, co jak liczę pozwoli mi biegać więcej, bardziej efektywnie i mieć z tego radochę. Powoli zbieram też myśli, żeby napisać moje obserwację o FR965, ale jeszcze trochę czasu mi potrzeba.
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
- sultangurde
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1958
- Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Taki tam skrótowiec z ostatnich 2 tygodni budowania letniej bazy.
Czuję się dobrze, nawet bardzo dobrze, 100% adaptacji cieplnej daje mi komfort biegania.
Jestem mocny, coraz mocniejszy, ale cały czas staram się trzymać trening na krótkiej smyczy i cierpliwie podbijać formę, tak żeby przyszła na jesień. Za tętno, ani samopoczucie medali nie ma, jednak widzę, że biegam coraz szybciej na coraz niższym tętnie. To mnie niesie, kilometry też same wpadają, słucham podcastów Wojenne Historie ostatnio i mega szybko mi czas leci. Tygodniowo wychodzi 7 godzin biegania, co jest akceptowalne. Zupełnie przypadkiem wpadło 160 km za 2 ostatnie tygodnie.
8.07 - Rozbieganie z rytmami 8x20'' -> 13,66 km (72%)
9.07 - 8x815 sub LT na przerwie 407m -> średnie tempo 4:03 (82% średnio na odcinkach)
10.07 - Luźne rozbieganie 8,5 km w wieczornym ukropie (72%)
11.07 - 10x300 p.1'30" beztlen, średni czas 59'' (3:12-3:13)
12.07 - Rozbieganie 8,7 km po 5:27 (70%)
13.07 - Rozbieganie 12 km po 5:18 (70%)
14.07 - 8x1000 @hm pace 4:07-4:10 + 8x100/100. Odcinki biegane od 4:12 do 4:05 na przerwie 90'' Luz był w nodze.
15.07 - Rozbieganie, 12 km po 5:18 (73%)
16.07 - Stadion: 1 km easy + 3 km po 4:18 jako rozgrzewka + 16x200/200, dwusetki po 45'', po deszczu, wszystko parowało.
17.07 - Rozbieganie, 13 km po 5:13 (73%)
18.07 - Truchting z żoną + 15x15'' podbiegi średnio po 3:45 (3:35 gap).
19.07 - Poranne bieganie, fajny chłodek, 12 km po 5:13 (71%), fenomenalny samopoczucie.
20.07 - Stadion, 4x2000 sub LT, średnie tempo z wszystkich odcinków 4:14 (średnie tętno 81%), przerwa 400m trucht i łyk pici.
21.07 - Rozbieganie, 14 km po 5:20 (72%).
Czuję się dobrze, nawet bardzo dobrze, 100% adaptacji cieplnej daje mi komfort biegania.
Jestem mocny, coraz mocniejszy, ale cały czas staram się trzymać trening na krótkiej smyczy i cierpliwie podbijać formę, tak żeby przyszła na jesień. Za tętno, ani samopoczucie medali nie ma, jednak widzę, że biegam coraz szybciej na coraz niższym tętnie. To mnie niesie, kilometry też same wpadają, słucham podcastów Wojenne Historie ostatnio i mega szybko mi czas leci. Tygodniowo wychodzi 7 godzin biegania, co jest akceptowalne. Zupełnie przypadkiem wpadło 160 km za 2 ostatnie tygodnie.
8.07 - Rozbieganie z rytmami 8x20'' -> 13,66 km (72%)
9.07 - 8x815 sub LT na przerwie 407m -> średnie tempo 4:03 (82% średnio na odcinkach)
10.07 - Luźne rozbieganie 8,5 km w wieczornym ukropie (72%)
11.07 - 10x300 p.1'30" beztlen, średni czas 59'' (3:12-3:13)
12.07 - Rozbieganie 8,7 km po 5:27 (70%)
13.07 - Rozbieganie 12 km po 5:18 (70%)
14.07 - 8x1000 @hm pace 4:07-4:10 + 8x100/100. Odcinki biegane od 4:12 do 4:05 na przerwie 90'' Luz był w nodze.
15.07 - Rozbieganie, 12 km po 5:18 (73%)
16.07 - Stadion: 1 km easy + 3 km po 4:18 jako rozgrzewka + 16x200/200, dwusetki po 45'', po deszczu, wszystko parowało.
17.07 - Rozbieganie, 13 km po 5:13 (73%)
18.07 - Truchting z żoną + 15x15'' podbiegi średnio po 3:45 (3:35 gap).
19.07 - Poranne bieganie, fajny chłodek, 12 km po 5:13 (71%), fenomenalny samopoczucie.
20.07 - Stadion, 4x2000 sub LT, średnie tempo z wszystkich odcinków 4:14 (średnie tętno 81%), przerwa 400m trucht i łyk pici.
21.07 - Rozbieganie, 14 km po 5:20 (72%).
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
- sultangurde
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1958
- Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Długo mnie nie było bo w sumie mi się nie chciało nic pisać.
Jak jest lato to jest zawsze coś innego do robienia, niż pisanie literek na forum.
Zawsze można pojechać na wakacje, wyskoczyć ze znajomymi na ognisko albo po prostu na działce coś porobić i tak czas leci.
Nie chce mi się opisywać ostatnich tygodni bo to klasyczna baza letnia.
W lipcu 353 km, w sierpniu 352 km, do 10 września 124 km. Teraz powoli zaczynam myśleć o startach w październiku i listopadzie.
Jeszcze nie ma konkretnych planów, ale pewnie wkrótce się pojawią. Na pierwszy ogień pójdzie parkrun, żeby się przetrzeć i tyle.
Waga po wakacjach poszła minimalnie w górę, ale już widzę, że schodzi bo organizm wodę trochę zatrzymał, żeby się bronić przed upałami.
To tyle na razie!
Jak jest lato to jest zawsze coś innego do robienia, niż pisanie literek na forum.
Zawsze można pojechać na wakacje, wyskoczyć ze znajomymi na ognisko albo po prostu na działce coś porobić i tak czas leci.
Nie chce mi się opisywać ostatnich tygodni bo to klasyczna baza letnia.
W lipcu 353 km, w sierpniu 352 km, do 10 września 124 km. Teraz powoli zaczynam myśleć o startach w październiku i listopadzie.
Jeszcze nie ma konkretnych planów, ale pewnie wkrótce się pojawią. Na pierwszy ogień pójdzie parkrun, żeby się przetrzeć i tyle.
Waga po wakacjach poszła minimalnie w górę, ale już widzę, że schodzi bo organizm wodę trochę zatrzymał, żeby się bronić przed upałami.
To tyle na razie!
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
- sultangurde
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1958
- Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Po wielu tygodniach męczenia buły, znaczy bazy nadszedł czas na bezpośrednie przygotowanie startowe.
Tnę kilometraż ciach ciach z ok 80 km do maksymalnie 60 km. Będą dominować akcenty, ma być więcej świeżości w nogach i chęci na szybsze bieganie.
15.09 - Stadion 8 km ciągły na samopoczucie, średnio 4:24 (zacząłem ok 4:40 i stopniowo przyspieszałem końcówka weszła po 4:10 dość lekko, średnie tętno 82%) + 6x 200 na 45'' przerwie (42, 39, 38, 38, 37, 36 sekund).
16.09 - 30' na samopoczucie -> 6,7 km po 5:04 (75%), dobre samopoczucie.
17.09 - Stadion, 15x400 ok tempa na 3k na p. 1' w marszu, wykon: średnio po 1:25 każde 400m czyli tempo średnie 3:33. Mocny akcent, miałem lekkie problemy z zaśnięciem, ale jakoś poszło, będzie fajna adaptacja.
18.09 45' na samopoczucie -> mięśniowo po akcencie było easy, zmęczenie ogólne odczuwalnie trzymało mnie do ok 10:00 rano następnego dnia, potem puściło. Po pracy 45' na samopoczucie czyli 8,5 km po 5:19 (73% średnio), ładnie dogrzewało słoneczko, skorzystałem i dogrzałem kości. Ostatni kilometr po ok 5:00 a wcale tego nie czułem.
W planach do końca tygodnia: rozbieganie z przebieżkami, 5km w ok 20' jako mocny progowy na stadionie bo na parkruna raczej nie dam rady (koszenie trawy u teściowej) i niedziela 15-16 km rozbiegania.
W październiku bieg godzinny, start na 5 km w Bełchatowie i może coś jeszcze zobaczymy.
Trzymajcie się mocno!
Tnę kilometraż ciach ciach z ok 80 km do maksymalnie 60 km. Będą dominować akcenty, ma być więcej świeżości w nogach i chęci na szybsze bieganie.
15.09 - Stadion 8 km ciągły na samopoczucie, średnio 4:24 (zacząłem ok 4:40 i stopniowo przyspieszałem końcówka weszła po 4:10 dość lekko, średnie tętno 82%) + 6x 200 na 45'' przerwie (42, 39, 38, 38, 37, 36 sekund).
16.09 - 30' na samopoczucie -> 6,7 km po 5:04 (75%), dobre samopoczucie.
17.09 - Stadion, 15x400 ok tempa na 3k na p. 1' w marszu, wykon: średnio po 1:25 każde 400m czyli tempo średnie 3:33. Mocny akcent, miałem lekkie problemy z zaśnięciem, ale jakoś poszło, będzie fajna adaptacja.
18.09 45' na samopoczucie -> mięśniowo po akcencie było easy, zmęczenie ogólne odczuwalnie trzymało mnie do ok 10:00 rano następnego dnia, potem puściło. Po pracy 45' na samopoczucie czyli 8,5 km po 5:19 (73% średnio), ładnie dogrzewało słoneczko, skorzystałem i dogrzałem kości. Ostatni kilometr po ok 5:00 a wcale tego nie czułem.
W planach do końca tygodnia: rozbieganie z przebieżkami, 5km w ok 20' jako mocny progowy na stadionie bo na parkruna raczej nie dam rady (koszenie trawy u teściowej) i niedziela 15-16 km rozbiegania.
W październiku bieg godzinny, start na 5 km w Bełchatowie i może coś jeszcze zobaczymy.
Trzymajcie się mocno!
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
- sultangurde
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1958
- Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Ten tydzień dał mi trochę odpoczynku i od razu superkompensacja zadziałała.
19.09 - Truchting z żoną -> 5.7 km po 6:11 na tętnie śr. 67% do tego 8x20'' przebieżki
20.09 - 30' na samopoczucie bez patrzenia na zegarek -> 6.4 km na średnim tętnie 76%, tempo kilometrów narastająco od 5:14 do 4:40 a końcówka w 4:30. Noga się kręciła, więc uznałem, że przy 30' nie będę się wygłupiał i zwalniał.
21.09 - 5km bieg progowy w strefie Z3/Z4. Autolapy ustawione na 400m, na stadionie, tor1.
1. 0,40 km 1:34 0,40 km 1:34 3:54/km +0:01/km 3:53/km 77 % 83 %
2. 0,80 km 3:09 0,40 km 1:35 3:58/km -0:03/km 3:58/km 84 % 85 %
3. 1,20 km 4:44 0,40 km 1:35 3:57/km -0:02/km 3:56/km 85 % 86 %
4. 1,60 km 6:19 0,40 km 1:35 3:57/km -0:02/km 3:57/km 86 % 87 %
5. 2,00 km 7:56 0,40 km 1:37 4:03/km -0:08/km 4:02/km 86 % 87 %
6. 2,40 km 9:30 0,40 km 1:34 3:55/km -0:00/km 3:55/km 86 % 87 %
7. 2,80 km 11:05 0,40 km 1:35 3:59/km -0:04/km 3:58/km 86 % 88 %
8. 3,20 km 12:40 0,40 km 1:35 3:57/km -0:02/km 3:57/km 86 % 87 %
9. 3,60 km 14:13 0,40 km 1:33 3:53/km +0:02/km 3:53/km 87 % 87 %
10. 4,00 km 15:48 0,40 km 1:35 3:57/km -0:02/km 3:56/km 87 % 88 %
11. 4,40 km 17:22 0,40 km 1:34 3:55/km +0:00/km 3:54/km 87 % 87 %
12. 4,80 km 18:54 0,40 km 1:32 3:50/km +0:05/km 3:50/km 87 % 88 %
13. 5,00 km 19:36 0,20 km 0:42 3:31/km +0:24/km 3:30/km 88 % 89 %
Typowy bieg progowy w dniu konia, średnie tempo 3:55, myślę, że to moje obecne tempo na 10 km, godziny bym jeszcze chyba nie dowiózł, bo za mało longów biegałem.
Bieg żwawy, ale bez żadnego dyskomfortu, liczenia ile do końca itd. Mocny trening i tyle. Jak się okazuje wychodzę z bazy z całkiem fajną formą. 68% czasu w strefie 3 tętna, 29% w tętnie 4 tętna. Jak mów klasyk, tylko tego teraz nie spierdziol Średnia długość kroku 1,42, 2 godziny po biegu stres organizmu był już poniżej 20.
22.09 - 16 km -> męczenie buły w słoneczku, rozbieganie w pełnym słońcu, 16 km po 5:22, zaczynałem od 5:50, a skończyłem około 5:10.
Choć fizycznie nie było to wymagające specjalne to jednak psychicznie męczy mnie takie dreptanie, zwłaszcza, że dawno nic dłuższego nie biegałem i jednak są tu braki.
I dobrze znaczy jest pole do poprawy!!!
19.09 - Truchting z żoną -> 5.7 km po 6:11 na tętnie śr. 67% do tego 8x20'' przebieżki
20.09 - 30' na samopoczucie bez patrzenia na zegarek -> 6.4 km na średnim tętnie 76%, tempo kilometrów narastająco od 5:14 do 4:40 a końcówka w 4:30. Noga się kręciła, więc uznałem, że przy 30' nie będę się wygłupiał i zwalniał.
21.09 - 5km bieg progowy w strefie Z3/Z4. Autolapy ustawione na 400m, na stadionie, tor1.
1. 0,40 km 1:34 0,40 km 1:34 3:54/km +0:01/km 3:53/km 77 % 83 %
2. 0,80 km 3:09 0,40 km 1:35 3:58/km -0:03/km 3:58/km 84 % 85 %
3. 1,20 km 4:44 0,40 km 1:35 3:57/km -0:02/km 3:56/km 85 % 86 %
4. 1,60 km 6:19 0,40 km 1:35 3:57/km -0:02/km 3:57/km 86 % 87 %
5. 2,00 km 7:56 0,40 km 1:37 4:03/km -0:08/km 4:02/km 86 % 87 %
6. 2,40 km 9:30 0,40 km 1:34 3:55/km -0:00/km 3:55/km 86 % 87 %
7. 2,80 km 11:05 0,40 km 1:35 3:59/km -0:04/km 3:58/km 86 % 88 %
8. 3,20 km 12:40 0,40 km 1:35 3:57/km -0:02/km 3:57/km 86 % 87 %
9. 3,60 km 14:13 0,40 km 1:33 3:53/km +0:02/km 3:53/km 87 % 87 %
10. 4,00 km 15:48 0,40 km 1:35 3:57/km -0:02/km 3:56/km 87 % 88 %
11. 4,40 km 17:22 0,40 km 1:34 3:55/km +0:00/km 3:54/km 87 % 87 %
12. 4,80 km 18:54 0,40 km 1:32 3:50/km +0:05/km 3:50/km 87 % 88 %
13. 5,00 km 19:36 0,20 km 0:42 3:31/km +0:24/km 3:30/km 88 % 89 %
Typowy bieg progowy w dniu konia, średnie tempo 3:55, myślę, że to moje obecne tempo na 10 km, godziny bym jeszcze chyba nie dowiózł, bo za mało longów biegałem.
Bieg żwawy, ale bez żadnego dyskomfortu, liczenia ile do końca itd. Mocny trening i tyle. Jak się okazuje wychodzę z bazy z całkiem fajną formą. 68% czasu w strefie 3 tętna, 29% w tętnie 4 tętna. Jak mów klasyk, tylko tego teraz nie spierdziol Średnia długość kroku 1,42, 2 godziny po biegu stres organizmu był już poniżej 20.
22.09 - 16 km -> męczenie buły w słoneczku, rozbieganie w pełnym słońcu, 16 km po 5:22, zaczynałem od 5:50, a skończyłem około 5:10.
Choć fizycznie nie było to wymagające specjalne to jednak psychicznie męczy mnie takie dreptanie, zwłaszcza, że dawno nic dłuższego nie biegałem i jednak są tu braki.
I dobrze znaczy jest pole do poprawy!!!
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
- sultangurde
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1958
- Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Dwa ostatnie tygodnie zmierzały do biegu godzinnego. Bardzo lubię ten event bo bez ściemy, bez badań wydolnościowych daje możliwość wyznaczenia sobie tempa biegu progowego i zweryfikowania formy.
23.09 -> 30' na samopoczucie, jako, ze to tylko 30 minut to zacząłem spokojnie od 5:15 i kończyłem gdzieś około tempa 4:10 robiąc jakieś 6,56 km (średnie tętno 79%).
24.09 -> Stadion 2 km rozgrzewki + 10x300 na 100m truchtu w silnym deszczu + 300ki weszły po 1:05 czyli po 3:36, na koniec jeszcze się załapałem na 20 minut ćwiczeń na płotkach pod daszkiem.
25.09 -> 45' na samopoczucie -> 9,4 km w 49', coś pomieszałem i wyszło parę minut dłużej, średnio po 5:12 (74%),
26.09 -> objadłem się placków z Dyni, a Ewa mówi chodź biegać, no klasyk. Niecałe 5 km po 6:10 i dwa zbiegi dodatkowo po ok 650m, żeby zobaczyła, że umie biec szybciej.
27.09 -> 45' na samopoczucie przez najwyższe wzniesienia okolicy, trochę ponad 9 km po 5:09 (75%),
28.09 -> Byłem u siostry z wkrętarką i skręcaliśmy meble. Jak już byłem to zrobiłem pod hutą na ścieżce, krótki trening.
4 km tam po 5:21 (73%) i 4 km z powrotem lekko z górki 4:21 (80%).
29.09 -> Akcent stadion, chyba jeden dzień za późno, ale w sobotę nie miałem jak bo po południu byłem u taty na urodzinach.
8x 1km threshold run na 200m. przerwy. 32 minuty biegania. Średnio po 4:01 na 1'10'' przerwy. Średnie tętno z odcinków 83% (87% max).
30.09 -> Świetnie się czułem po akcencie i po pracy odstawiłem żonę na zakupy do Agaty, a sam 11,75 km po 5:19 (72%).
1.10 -> stadion, 5 km po 5:29 (70%) + 10x300 po 1:10 na pobudzenie. Bardzo lekko weszło, zwalniałem a tempo się trzymało na 3:50 i tyle.
2.10 -> rozbieganie u teściowej, 11.8 ok po 5:18 (tętno 71%), pilnowałem żeby było bez podkręcania, miało być spokojnie i było.
3.10 -> wolne, regen, przed biegiem godzinnym.
4.10 -> Bieg godzinny na stadionie.
Świetny warunek biegowy, 10 stopni, minimalny wiatr, trochę padało, ale cóż nie można mieć wszystkiego. Byłem w na 85% zregenerowany. Co prawda czułem, że kilometrówki były 1 dzień za późno, ale nic już teraz nie mogłem z tym zrobić. Założenie było zacząć po 4:05 i w miarę możliwości przyspieszać. Bieg się ułożył tak, że najszybszy zawodnik biegnący po 3:40 odjechał na starcie, a my biegliśmy ok 5 osobową grupką trzymającą się tempa ok 4:00. Dość szybko po starcie wyszło, że nikt nie ma ochoty prowadzić, więc nie chcąc tracić czasu po chwili przejąłem inicjatywę i prowadziłem pierwsze 6 kilometrów.
Trochę to było upierdliwe, bo regularnie trzeba się było drzeć na osoby, które biegły sobie po 1 torze i które dublowaliśmy.
"Prawa wolna", większość od razu ogarniała i zbiegała robiąc nam miejsce, ale czasem jakiś delikwent zmuszał nas do przyhamowania co było irytujące i wybijało z rytmu. Ale trudno, tak jest na tego typu zawodach.
Pierwsze 5 km było mniej lub bardziej zgodne z założeniami bo wpadło w 20:13.
Żadnego wrażenia na nas to nie zrobiło i biegliśmy dalej, po 6 kilometrze zapytałem Michała czy da zmianę na prowadzeniu.
Powiedział, że spoko i zmieniliśmy się. Dało mi to odrobinę luzu, ale zauważyłem, że miał lekkie problemy z trzymaniem tempa, lub też to, że dublowaliśmy zawodników wybijało nas z rytmu. Zamiast okrążeń po 1:36-1:37 zaczęło mi mówić w słuchawce "okrążenie 17 1:38, okrążenie 18 1:38, okrążenie 19 1:38", to oznaczało, ze zwolniliśmy do 4:05. Mówię Michałowi, że wyprzedzam i prowadzę dalej. Prowadzę od kółka 21 do chyba 31 albo 32 po 1:35 - 1:37.
10 km wpada w 40:27. Tutaj już zostaje 19:30 na zegarze i już jest świadomość, że grupa będzie przyspieszać i każdy będzie biegł na ile mu zostało w baku. Ja trzymam tempo bardzo dobrze, bez żadnego kryzysu. Cały czas pada lekki deszcz, jesteśmy już mokrzy od stóp do głów łącznie z butami, ale na szczęście nie wieje.
14 km przebiegam w 56:32, co oznacza, że będzie bardzo trudno wcisnąć 15 km w godzinę. Do tego mimo apeli na pierwszym torze coraz więcej wolniejszych zawodników. Czasem trzeba było wyprzedzać ich po zewnętrznej nadkładając metrów (a zegarek przypięty do toru 1 w trybie lekko atletycznym). Jakieś 6 minut przed końcem chłopaki atakują, i 5 osobowa grupa się rozrywa. Nie mam dzisiaj tyle powera, żeby gonić za nimi po 3:30-3:40. Jakbym miał jak oni 30 lat to może. Biegnę czwarty, ostatni kilometr daję radę zrobić w 3:46 co i tak jest niezłym rezultatem.
Najszybsze 5 km 19:49, najszybsze 10 km 40:04. Słysze jak pańcia odlicza do mikrofonu sekundy i zatrzymuję się chyba ze 2-3 sekundy przed końcem, a jak się okazało odliczała z dupy i były jeszcze 2 sekundy jak krzyczała koniec. Podpieram kolana jakieś 15 sekund i się ogarniam, żeby się przebrać z mokrych ciuchów na trybunie. 14,92km w 59:58, średnie tempo 4:01, średnie tętno 87% (91 maks). Miejsce 4 open, od najszybszego kolegi Adriana dostałem tylko 1 dubla
1. 2,46 km 10:00 2,46 km 4:04/km 83 % 88 % 1,39 m
2. 4,94 km 20:00 2,48 km 4:02/km 87 % 88 % 1,40 m
3. 7,40 km 30:00 2,46 km 4:03/km 87 % 89 % 1,40 m
4. 9,88 km 40:00 2,47 km 4:03/km 88 % 89 % 1,40 m
5. 12,37 km 50:00 2,49 km 4:01/km 88 % 90 % 1,41 m
6. 14,92 km 59:58 2,55 km 3:55/km 89 % 91 % 1,43 m
Progresja 2021 tempo 4:17, 2022 tempo 4:27, 2023 tempo 4:07, 2024 4:01!!
Tempo progowe wyznaczone, trochę się przetarłem, za 3 tygodnie kolejne zawody.
Czy można było nabiegać 15 km, pewnie, brakło minimalnie, a sekundy były tracone głupio to tu, to tam i tyle, a potem brakło ich 15 czy 20. Ale zabawa była przednia.
23.09 -> 30' na samopoczucie, jako, ze to tylko 30 minut to zacząłem spokojnie od 5:15 i kończyłem gdzieś około tempa 4:10 robiąc jakieś 6,56 km (średnie tętno 79%).
24.09 -> Stadion 2 km rozgrzewki + 10x300 na 100m truchtu w silnym deszczu + 300ki weszły po 1:05 czyli po 3:36, na koniec jeszcze się załapałem na 20 minut ćwiczeń na płotkach pod daszkiem.
25.09 -> 45' na samopoczucie -> 9,4 km w 49', coś pomieszałem i wyszło parę minut dłużej, średnio po 5:12 (74%),
26.09 -> objadłem się placków z Dyni, a Ewa mówi chodź biegać, no klasyk. Niecałe 5 km po 6:10 i dwa zbiegi dodatkowo po ok 650m, żeby zobaczyła, że umie biec szybciej.
27.09 -> 45' na samopoczucie przez najwyższe wzniesienia okolicy, trochę ponad 9 km po 5:09 (75%),
28.09 -> Byłem u siostry z wkrętarką i skręcaliśmy meble. Jak już byłem to zrobiłem pod hutą na ścieżce, krótki trening.
4 km tam po 5:21 (73%) i 4 km z powrotem lekko z górki 4:21 (80%).
29.09 -> Akcent stadion, chyba jeden dzień za późno, ale w sobotę nie miałem jak bo po południu byłem u taty na urodzinach.
8x 1km threshold run na 200m. przerwy. 32 minuty biegania. Średnio po 4:01 na 1'10'' przerwy. Średnie tętno z odcinków 83% (87% max).
30.09 -> Świetnie się czułem po akcencie i po pracy odstawiłem żonę na zakupy do Agaty, a sam 11,75 km po 5:19 (72%).
1.10 -> stadion, 5 km po 5:29 (70%) + 10x300 po 1:10 na pobudzenie. Bardzo lekko weszło, zwalniałem a tempo się trzymało na 3:50 i tyle.
2.10 -> rozbieganie u teściowej, 11.8 ok po 5:18 (tętno 71%), pilnowałem żeby było bez podkręcania, miało być spokojnie i było.
3.10 -> wolne, regen, przed biegiem godzinnym.
4.10 -> Bieg godzinny na stadionie.
Świetny warunek biegowy, 10 stopni, minimalny wiatr, trochę padało, ale cóż nie można mieć wszystkiego. Byłem w na 85% zregenerowany. Co prawda czułem, że kilometrówki były 1 dzień za późno, ale nic już teraz nie mogłem z tym zrobić. Założenie było zacząć po 4:05 i w miarę możliwości przyspieszać. Bieg się ułożył tak, że najszybszy zawodnik biegnący po 3:40 odjechał na starcie, a my biegliśmy ok 5 osobową grupką trzymającą się tempa ok 4:00. Dość szybko po starcie wyszło, że nikt nie ma ochoty prowadzić, więc nie chcąc tracić czasu po chwili przejąłem inicjatywę i prowadziłem pierwsze 6 kilometrów.
Trochę to było upierdliwe, bo regularnie trzeba się było drzeć na osoby, które biegły sobie po 1 torze i które dublowaliśmy.
"Prawa wolna", większość od razu ogarniała i zbiegała robiąc nam miejsce, ale czasem jakiś delikwent zmuszał nas do przyhamowania co było irytujące i wybijało z rytmu. Ale trudno, tak jest na tego typu zawodach.
Pierwsze 5 km było mniej lub bardziej zgodne z założeniami bo wpadło w 20:13.
Żadnego wrażenia na nas to nie zrobiło i biegliśmy dalej, po 6 kilometrze zapytałem Michała czy da zmianę na prowadzeniu.
Powiedział, że spoko i zmieniliśmy się. Dało mi to odrobinę luzu, ale zauważyłem, że miał lekkie problemy z trzymaniem tempa, lub też to, że dublowaliśmy zawodników wybijało nas z rytmu. Zamiast okrążeń po 1:36-1:37 zaczęło mi mówić w słuchawce "okrążenie 17 1:38, okrążenie 18 1:38, okrążenie 19 1:38", to oznaczało, ze zwolniliśmy do 4:05. Mówię Michałowi, że wyprzedzam i prowadzę dalej. Prowadzę od kółka 21 do chyba 31 albo 32 po 1:35 - 1:37.
10 km wpada w 40:27. Tutaj już zostaje 19:30 na zegarze i już jest świadomość, że grupa będzie przyspieszać i każdy będzie biegł na ile mu zostało w baku. Ja trzymam tempo bardzo dobrze, bez żadnego kryzysu. Cały czas pada lekki deszcz, jesteśmy już mokrzy od stóp do głów łącznie z butami, ale na szczęście nie wieje.
14 km przebiegam w 56:32, co oznacza, że będzie bardzo trudno wcisnąć 15 km w godzinę. Do tego mimo apeli na pierwszym torze coraz więcej wolniejszych zawodników. Czasem trzeba było wyprzedzać ich po zewnętrznej nadkładając metrów (a zegarek przypięty do toru 1 w trybie lekko atletycznym). Jakieś 6 minut przed końcem chłopaki atakują, i 5 osobowa grupa się rozrywa. Nie mam dzisiaj tyle powera, żeby gonić za nimi po 3:30-3:40. Jakbym miał jak oni 30 lat to może. Biegnę czwarty, ostatni kilometr daję radę zrobić w 3:46 co i tak jest niezłym rezultatem.
Najszybsze 5 km 19:49, najszybsze 10 km 40:04. Słysze jak pańcia odlicza do mikrofonu sekundy i zatrzymuję się chyba ze 2-3 sekundy przed końcem, a jak się okazało odliczała z dupy i były jeszcze 2 sekundy jak krzyczała koniec. Podpieram kolana jakieś 15 sekund i się ogarniam, żeby się przebrać z mokrych ciuchów na trybunie. 14,92km w 59:58, średnie tempo 4:01, średnie tętno 87% (91 maks). Miejsce 4 open, od najszybszego kolegi Adriana dostałem tylko 1 dubla
1. 2,46 km 10:00 2,46 km 4:04/km 83 % 88 % 1,39 m
2. 4,94 km 20:00 2,48 km 4:02/km 87 % 88 % 1,40 m
3. 7,40 km 30:00 2,46 km 4:03/km 87 % 89 % 1,40 m
4. 9,88 km 40:00 2,47 km 4:03/km 88 % 89 % 1,40 m
5. 12,37 km 50:00 2,49 km 4:01/km 88 % 90 % 1,41 m
6. 14,92 km 59:58 2,55 km 3:55/km 89 % 91 % 1,43 m
Progresja 2021 tempo 4:17, 2022 tempo 4:27, 2023 tempo 4:07, 2024 4:01!!
Tempo progowe wyznaczone, trochę się przetarłem, za 3 tygodnie kolejne zawody.
Czy można było nabiegać 15 km, pewnie, brakło minimalnie, a sekundy były tracone głupio to tu, to tam i tyle, a potem brakło ich 15 czy 20. Ale zabawa była przednia.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
- sultangurde
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1958
- Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
I wykrakałem to przeziębienie. Na szczęście tylko lekkie 2 dniowe, ale fest ciekło mi z nosa i słabiej się czułem.
W sobotę zrobiłem lekki akcent ZB 5x (1000/200+400/200), kilometrówki od 4:15 do 4:00, 400ki od 3:50 do 3:30 weszło fajnie, ale to chyba był błąd. Wieczorem czułem, że coś mnie męczy, za to w niedzielę do południa było już lepiej, więc zrobiłem godzinę spokojnego rozbiegania i znowu wieczorem organizm wyraźnie z czymś walczył.
Poniedziałek przyniósł znaczną poprawę, więc zrobiłem dzień wolny, żeby we wtorek wieczorem zrobić interwały.
We wtorek zegarek pokazał, że wszystko wraca no normy: niziutki stres, dobry sen, hrv w zakresie, fajną gotowość treningową, więc uznałem, że można walić interwały. I pewnie by się udało, gdybym wziął poprawkę tempa na lekkie osłabienie i biegał 10 sekund wolniej. W praktyce wyszło tak, że musiałem po 5 odcinku rzucić ręcznik, bo mi się delikatnie zakręciło w głowie i nie chciałem walić na hama ostatniego powtórzenia. Powtórzenia wyszły zaskakująco równo, na każdym drugim okrążeniu popracowałem już mocniej oddechowo, ale o dziwo tętno nie chciało wejść wyżej. To i garmin pokazał wysokie przygotowanie wydolnościowe. Haha algorytmy z koziej wólki. Tak czy siak start pod koniec października będzie raczej słabszy niż oczekiwania. Zobaczymy w listopadzie...najważniejsze teraz to robić swoje i nie panikować.
1. 0,80 km 2:55 3:39/km
2. 0,80 km 2:54 3:37/km
3. 0,80 km 2:55 3:39/km
4. 0,80 km 2:54 3:38/km
5. 0,80 km 2:55 3:40/km
W sobotę zrobiłem lekki akcent ZB 5x (1000/200+400/200), kilometrówki od 4:15 do 4:00, 400ki od 3:50 do 3:30 weszło fajnie, ale to chyba był błąd. Wieczorem czułem, że coś mnie męczy, za to w niedzielę do południa było już lepiej, więc zrobiłem godzinę spokojnego rozbiegania i znowu wieczorem organizm wyraźnie z czymś walczył.
Poniedziałek przyniósł znaczną poprawę, więc zrobiłem dzień wolny, żeby we wtorek wieczorem zrobić interwały.
We wtorek zegarek pokazał, że wszystko wraca no normy: niziutki stres, dobry sen, hrv w zakresie, fajną gotowość treningową, więc uznałem, że można walić interwały. I pewnie by się udało, gdybym wziął poprawkę tempa na lekkie osłabienie i biegał 10 sekund wolniej. W praktyce wyszło tak, że musiałem po 5 odcinku rzucić ręcznik, bo mi się delikatnie zakręciło w głowie i nie chciałem walić na hama ostatniego powtórzenia. Powtórzenia wyszły zaskakująco równo, na każdym drugim okrążeniu popracowałem już mocniej oddechowo, ale o dziwo tętno nie chciało wejść wyżej. To i garmin pokazał wysokie przygotowanie wydolnościowe. Haha algorytmy z koziej wólki. Tak czy siak start pod koniec października będzie raczej słabszy niż oczekiwania. Zobaczymy w listopadzie...najważniejsze teraz to robić swoje i nie panikować.
1. 0,80 km 2:55 3:39/km
2. 0,80 km 2:54 3:37/km
3. 0,80 km 2:55 3:39/km
4. 0,80 km 2:54 3:38/km
5. 0,80 km 2:55 3:40/km
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
- sultangurde
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1958
- Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Był kiedyś taki mem w internetach, gdzie Janusz w 2 tygodnie stracił ... 2 tygodnie....
I w takiej sytuacji się znalazłem, bo w tydzień forma przypikowała jak Junkers 87 w locie nurkowym we wrześniu 39.
Zasadniczo plus jest taki, że gorzej to już chyba być nie może...a nie czekaj może
Ale nie będę płakał, wziąłem łopatę i się odkopuje. Przedwczoraj był mały sukces bo zrobiłem pierwsze rozbieganie, kiedy to nie musiałem się zatrzymywać i dmuchać nosa ze śpików. Pogodziłem się z myślą, że na najbliższych zawodach to mogę najwyżej asystować żonie w ataku na PB.
Swoją drogą zastanawiam się czy ja przypadkiem dość łagodnie covida nie przeszedłem, bo podobno jest popularny ostatnio jak promocja na 4+4 piwa w dyskoncie...
Trzymajcie się i dbajcie o siebie.
I w takiej sytuacji się znalazłem, bo w tydzień forma przypikowała jak Junkers 87 w locie nurkowym we wrześniu 39.
Zasadniczo plus jest taki, że gorzej to już chyba być nie może...a nie czekaj może
Ale nie będę płakał, wziąłem łopatę i się odkopuje. Przedwczoraj był mały sukces bo zrobiłem pierwsze rozbieganie, kiedy to nie musiałem się zatrzymywać i dmuchać nosa ze śpików. Pogodziłem się z myślą, że na najbliższych zawodach to mogę najwyżej asystować żonie w ataku na PB.
Swoją drogą zastanawiam się czy ja przypadkiem dość łagodnie covida nie przeszedłem, bo podobno jest popularny ostatnio jak promocja na 4+4 piwa w dyskoncie...
Trzymajcie się i dbajcie o siebie.
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
- sultangurde
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1958
- Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Ooo w końcu dzisiaj Gremlin powiedział prawdę - Roztrenowanie.
Niestety infekcja górnych dróg oddechowych, które przejawiała się jedynie katarem była bakteryjna.
Stąd chcąc nie chcąc, a właściwie po konsultacji z lekarzem i kilku testach dostałem L4 i robię roztrenowanie.
Nie wiem jeszcze jak długie, ale wracam za parę tygodni z przygotowaniami na następny rok.
Podchodzę do tego za stoickim spokojem, odpocznę to wrócę silniejszy!!
Niestety infekcja górnych dróg oddechowych, które przejawiała się jedynie katarem była bakteryjna.
Stąd chcąc nie chcąc, a właściwie po konsultacji z lekarzem i kilku testach dostałem L4 i robię roztrenowanie.
Nie wiem jeszcze jak długie, ale wracam za parę tygodni z przygotowaniami na następny rok.
Podchodzę do tego za stoickim spokojem, odpocznę to wrócę silniejszy!!
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
- sultangurde
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1958
- Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Po dwutygodniowej przerwie wracam do aktywności. Nie będę ściemniał pierwszy tydzień choroby był paskudny, choć zupełnie nietypowy.
Nie było prawie wogóle kaszlu, ani zawalonego flegmą gardła. Ale za to była lekka gorączka, problemy ze snem oraz bóle mięśni.
Te bóle mięśni wieczorami zamieniały się w takie skurcze, które powodowały, że najchętniej by się człowiek zwinął w kłębek i tak został.
Na szczęście środki przeciwbólowe pomagały, a antybiotyk od lekarza zaczął szybko działać. Po około 4-5 dniach już było po sprawie.
Zostało jedynie osłabienie, które z każdym dniem powoli ustępowało.
Zaliczyłem L4 chyba pierwszy raz od 10 lat, jak już dochodziłem do siebie to zrozumiałem, że będę musiał być ostrożny z bieganiem na dworze tej zimy. I zwyczajnie na świecie kupiłem do domu średniej klasy bieżnię. Mimo wszystko ostatnie 10 dni było dość mocno satysfakcjonujące, jak widziałem, jak organizm dzień po dniu robi postępy. Marsze pod górę na 12 nachyleniu, marszobiegi, a teraz już truchtanie po 4-6 km i powoli wracam. Nawet już raz biegałem po dzielnicy, jednak tak piździło, że bieżnia chyba lepsza. Jak dzisiaj nie będzie padało to odwiedzę stadion i zrobię jakiś lekki trening. Pomimo okoliczności nie opuszcza mnie pozytywne nastawienie, można powiedzieć pierdziolnięty, ale uśmiechnięty...
Nie było prawie wogóle kaszlu, ani zawalonego flegmą gardła. Ale za to była lekka gorączka, problemy ze snem oraz bóle mięśni.
Te bóle mięśni wieczorami zamieniały się w takie skurcze, które powodowały, że najchętniej by się człowiek zwinął w kłębek i tak został.
Na szczęście środki przeciwbólowe pomagały, a antybiotyk od lekarza zaczął szybko działać. Po około 4-5 dniach już było po sprawie.
Zostało jedynie osłabienie, które z każdym dniem powoli ustępowało.
Zaliczyłem L4 chyba pierwszy raz od 10 lat, jak już dochodziłem do siebie to zrozumiałem, że będę musiał być ostrożny z bieganiem na dworze tej zimy. I zwyczajnie na świecie kupiłem do domu średniej klasy bieżnię. Mimo wszystko ostatnie 10 dni było dość mocno satysfakcjonujące, jak widziałem, jak organizm dzień po dniu robi postępy. Marsze pod górę na 12 nachyleniu, marszobiegi, a teraz już truchtanie po 4-6 km i powoli wracam. Nawet już raz biegałem po dzielnicy, jednak tak piździło, że bieżnia chyba lepsza. Jak dzisiaj nie będzie padało to odwiedzę stadion i zrobię jakiś lekki trening. Pomimo okoliczności nie opuszcza mnie pozytywne nastawienie, można powiedzieć pierdziolnięty, ale uśmiechnięty...
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02