Pod prąd – czyli Sub 3 po 60

Moderator: infernal

wigi
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2700
Rejestracja: 02 lut 2012, 00:11
Życiówka na 10k: 00:38:28
Życiówka w maratonie: 02:56:00
Lokalizacja: Brzeg Dolny/Wrocław

Nieprzeczytany post

Poniedziałek (28.03) – 10 km BS, 5:10.
Spokojne rozbieganie kontrolne. Wszystko jest na swoim miejscu, nawet stopa/kostka już nie boli.

Wtorek (29.03) – 14 km BS, 5:19.
Spokojne rozbieganie do lasu.

Czwartek (31.03) – BS + T 4 x 2,5 km / p. 2:30 + BS, łącznie 20 km, 4:41, HR 149/165.
Ostatni akcent przed maratonem. Śr. tempo odcinków 4:15 (w założeniu TM minus 10 s).
Miała być przerwa 3 minuty, ale niechcący wgrałem trening z przerwą 2:30 (nie zapisałem poprawki). Jednak była ona wystarczająca. Trochę wiało, ale biegło się dobrze.
31-03.JPG

Sobota (2.04) – 17 km BS, 5:22.
Miałem zamiar biegać po asfalcie, ale mocno wiało, więc wybrałem się na szutrówkę do lasu.
Wyraźny brak świeżości, ale to nie zmartwienie, bo ta pojawi się za kilka dni, przed startem. :)

Tydzień – 61 km, w 4 jednostkach.
Marzec – 329 km. Najbardziej objętościowy miesiąc w tych przygotowaniach, to cieszy.

Pozostał tydzień do maratonu. Do wykonania będą tylko trzy jednostki: poniedziałek – 12 km BS, wtorek – 4 x 1200 m progowo na przerwie 2 minuty, czwartek – 10 km z 5 przebieżkami. Piątek i sobota odpoczynek, bez biegania. Możliwe jest małe przesunięcie o jeden dzień dwóch ostatnich treningów, ze względu na pogodę, ale to już nieistotne detale.
Coraz częściej myślę o samym starcie, spoglądam na trasę i jej profil, obserwuję prognozę pogody. To będzie trudny maraton, ale nie tracę optymizmu.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
BlogKomentarze
10 km - 38:28 (5.03.2017), HM - 1:24:30 (25.03.2017), M - 2:56:00 (15.10.2017)
New Balance but biegowy
wigi
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2700
Rejestracja: 02 lut 2012, 00:11
Życiówka na 10k: 00:38:28
Życiówka w maratonie: 02:56:00
Lokalizacja: Brzeg Dolny/Wrocław

Nieprzeczytany post

Poniedziałek (4.04) – 12,1 km BS, 5:14.
Mocny, porywisty wiatr, kiepskie warunki do biegania. Oby w Gdańsku było spokojniej. Dziś już więcej luzu w nogach, choć to jeszcze nie to.

Wtorek (5.04) – BS + P 4 x 1,2 km / p. 2 min. + BS, łącznie 15 km, 4:49, HR 142/167.
Półakcent przedstartowy. Krótkie odcinki progowe na dość długiej przerwie.
Odcinki na przemian z wiatrem i pod wiatr. Trudno było wstrzelić się w odpowiednie tempo/intensywność. Celowałem w tempo 4:07, ale wyszło średnio 4:05, więc troszkę za szybko. Odczucia dość dobre.
12-04.JPG

Czwartek (7.04) – 10 km BS + 6 przebieżek, łącznie 10,9 km, 5:12.
Ostatni trening przed niedzielnym maratonem. Silny wiatr, ale trening krótki i łatwy. Spokojnie przebierałem nogami i czułem, że nogi nie wyrywają się do szybszego biegania. Pomyślałem, że w niedzielę trzeba będzie znacznie żwawiej przebiec dystans maratonu i nie dowierzałem, że tak się da. ;)

***

Przygotowania do wiosennego maratonu już zakończone. Jestem zadowolony z wykonanej pracy i z tego, że ominęły mnie poważniejsze problemy zdrowotne i kontuzje, i że będę mógł stanąć na starcie. Bo nie sztuką jest zap….alać na treningach bez opamiętania i nie dotrwać do startu (pomijam przypadki losowe). Sztuką jest trenować tak, by stanąć na starcie i dać sobie szansę na osiągnięcie satysfakcjonującego wyniku. ;)

Prognoza pogody na start jest nienajlepsza: temp. 5 st.C (odczuwalna 0) i silny wiatr, ok. 30 km/h. Duży kłopot będzie z odpowiednim ubiorem. Szykowałem się na ubranie króciutkich spodenek i singleta, czyli typowego zestawu startowego. Teraz zupełnie nie wiem w co się ubrać (zastanawiam się nawet nad cienką kurtką), ale na pewno wezmę cienkie rękawiczki.
Pobiegnę w butach Adidas Adizero Boston 8 – wystarczająco je przetestowałem i dobrze się w nich czuję. Mimo, że organizator zapewnia na trasie żele ALE, to jak zwykle zabieram ze sobą 4 sztuki sprawdzonych i niezawodnych PowerBar.

Cel minimum to czas 3:10, ale trzymajcie kciuki za sub 3:08, bo taki czas mi się marzy. :)
Co do strategii, to ze względu na sporo trudniejszy profil trasy w pierwszej części (dwa razy przebiegniemy przez tunel pod Martwą Wisłą – 35 m poniżej lustra wody), planuję negative split. W połowie dystansu chciałbym zameldować się z czasem ok. 1:35:00. To da szansę na przyspieszenie w drugiej części lub na walkę o utrzymanie wyniku 3:10.
Do monitorowania biegu użyję w zegarku mojego ulubionego pola danych 'RUN.monitor Data' (na zdjęciu), ale dodałem i skonfigurowałem sobie dodatkowe pole 'Race Screen', które w razie dużych przekłamań dystansu, spowodowanych tunelem, da mi prawidłowe wskazania przebiegniętego dystansu i tempa, a dodatkowo pokaże przewidywany czas na mecie przy aktualnym tempie. Na wszelki wypadek przygotowałem też opaskę z międzyczasami.
opaska2.jpg

Dowiedziałem się, że pomiar czasu robi STS-Timing i link do pomiarów/międzyczasów/wyników powinien być podany na profilu/stronie maratonu i sts-timing. Jeśli będę go znał przed startem to wrzucę tutaj. Mój numer startowy: 661
Start w niedzielę o godz. 9:00.
Edit, wyniki: https://live.sts-timing.pl/mg2022/

trasa-profil.png
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
BlogKomentarze
10 km - 38:28 (5.03.2017), HM - 1:24:30 (25.03.2017), M - 2:56:00 (15.10.2017)
wigi
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2700
Rejestracja: 02 lut 2012, 00:11
Życiówka na 10k: 00:38:28
Życiówka w maratonie: 02:56:00
Lokalizacja: Brzeg Dolny/Wrocław

Nieprzeczytany post

Niedziela (10.04) – Zawody – 6. Gdańsk Maraton. Czas 3:14:26, tempo 4:36, Open 159/1933, M60 1/48. Tętno 159/171, rytm 184.

Do Gdańska przyjechałem pociągiem w sobotę około południa. W drodze na kwaterę zaskoczył grad, co przy porywistym wietrze było bardzo nieprzyjemne. Biuro zawodów ze strefą startu i mety były zlokalizowane na/przy dużym parkingu Molo w Brzeźnie. Było zimno, a silny wiatr potęgował uczucie chłodu. Miałem dylemat w co się ubrać na bieg. Ostatecznie zdecydowałem na dół ubrać krótkie spodenki, na górę koszulkę z długim rękawem oraz singlet, na głowę założyłem cienką opaskę z pakietu, a na dłonie cienkie rękawiczki. Pobiegłem w butach Adidas Boston 8. Na mecie stwierdziłem, że ten ubiór dobrze się sprawdził. Gorzej wyszło z uzyskanym czasem…

Na starcie ustawiłem się w swojej strefie na 3:00-3:30. Pomimo silnego wiatru i chłodu, nadal trwałem przy swoim celu minimum (<3:10) i marzyłem o 3:08. Pierwsze 7 kilometrów były z wiatrem w plecy, więc biegło się lekko i przyjemnie. Pierwsze przebiegnięcie tunelem pod Martwą Wisłą okazało się nie takie straszne, jak sobie wyobrażałem. W tunelu było bezwietrznie i ciepło, a podbiegając do jego końca nawet się cieszyłem, że zaraz będzie chłodniej. Ok. 7,5 km, na podbiegu pod wiadukt, nastąpiła nawrotka i bieg w kierunku tunelu z jego drugiej strony. Wtedy po raz pierwszy odczułem przeciwny wiatr, ale miałem sporo sił, więc nie przeszkadzał za bardzo. Starałem się pilnować tętna i jak najdłużej nie przekraczać 160 uderzeń. Już 13 i 14 km okazał się bardzo trudny z powodu silnego czołowego wiatru i to co zyskiwałem na pierwszych kilometrach zacząłem powoli tracić. 15 i 16 km z przewagą tylnego wiatru pozwoliły odetchnąć. Pierwsze kłopoty zaczęły się tuż przed półmetkiem (20 i 21 km), nie dość że teren się wznosił, to biegliśmy pod wiatr. Bieg stał się bardziej siłowy. Na półmetku zameldowałem się z czasem 1:35:25. Do 25 km było ciągle pod wiatr, tempo spadło i pojawił pierwszy dyskomfort w lekko sztywniejących czwórkach (pomyślałem, że to zdecydowanie za wcześnie, bo w przeszłości problemy mięśniowe pojawiały się dopiero po 30 km) – wtedy już wiedziałem, że nie zejdę z czasem poniżej 3:10.
Niemal 30 km dystansu (od około 3 km) pokonywałem w towarzystwie biegacza (pozdrawiam Sebastiana), który celował w podobny czas. Gdy w okolicy 23 km, biegnąc pod wiatr spadało mi tempo, powiedziałem koledze, że ja nie mam już szans na zakładany wynik i niech biegnie swoje, jeśli czuje się na siłach. Wyprzedził mnie i trochę się oddalił, ale po kilku kilometrach dogoniłem go, a po dłuższej chwili wyprzedziłem (na metę przybiegł 5 minut po mnie).
Na zielonym dywanie trawnika, obok przemierzanej ulicy, zobaczyłem kwiatki i pomyślałem, jak fajnie byłoby się tam położyć i odpocząć, a nie umartwiać się, gdy i tak celu nie osiągnę. Pokonałem kryzys i wyznaczyłem sobie nowy cel – 3:12. Mimo spadającego tempa nie poddawałem się i starałem się walczyć o jak najlepszy czas. Na 26 i 27 km znowu można było trochę odetchnąć. Jednak po kolejnej nawrotce na odcinku 32-35 km przy silnym czołowym wietrze zrozumiałem, że wynik 3:12 jest już nierealny (na 35 km średnie tempo całości spadło już do 4:35). Czworogłowe bolały już konkretnie, były coraz bardziej zbite i sztywne, a bieg stawał się coraz trudniejszy i niekomfortowy. Wyznaczyłem więc kolejny i ostatni cel – za wszelką cenę obronić czas poniżej 3:15:00, czyli takie minimum przyzwoitości. ;)
Ostatnie 6-7 km to bieg ścieżkami parku i nadbrzeżnymi alejkami, w większości o nawierzchni szutrowej i ziemnej. Trasa co róż zmieniała kierunek, a więc i zmieniał się kierunek wiatru. Co trochę zerkałem na zegarek i naciskałem, żeby tempo już nie spadało, a wahało się w okolicach 4:45, choć chwilowo spadało nawet do 5:00. Byłem już bardzo obolały i zmęczony, ale wiedziałem, że głową i sercem dobiegnę do mety z czasem poniżej 3:15:00. Tak też się stało. Tuż przed metą próbowałem nawet przyspieszyć, ale z zapisu zegarka widzę, że to się nie udało, nie było już z czego. Gdy zatrzymałem stoper odczułem ulgę, a zarazem żal, że bieg ułożył się tak, że celu nie osiągnąłem. Chwilę postałem, oglądając swoje buty, i ruszyłem, żeby się nawodnić i coś zjeść. W przebieralni zerknąłem na SMS-a i zobaczyłem, że zająłem 1. miejsce w kat. M60. Nie ukrywam, że liczyłem na podium w kategorii, ale miejsce było niewiadomą. Ucieszyłem się więc i przyjąłem to jako nagrodę za walkę do końca.
tempo-tetno.jpg
splits.JPG

W regulaminie i harmonogramie organizatorzy nie przewidywali dekoracji w kategoriach wiekowych (tylko open i sztafety). Spokojnie zajadałem więc makaron z sosem, gdy usłyszałem, że rozpoczęto dekorację niższych kategorii wiekowych. Przyspieszyłem więc konsumpcję makaronu i udałem się na miejsce dekoracji. Wszedłem na najwyższe miejsce podium i wraz z gratulacjami odebrałem statuetkę. Potem okazało się, że w kategorii wygrałem zdecydowanie, bo nad drugim biegaczem miałem przewagę ponad 15 minut. Mała satysfakcja jest, choć dominuje niedosyt z nieosiągnięcia celu czasowego.

Kilka uwag, przemyśleń i pytań. Na pewno w osiągnięciu celu przeszkodziły silny wiatr i niełatwa trasa (dużo wiaduktów i tunel). Ale czy tylko, bo to chyba zbyt proste wytłumaczenie niepowodzenia. Pierwszy raz podczas maratonu tak wcześnie miałem problemy mięśniowe, szczególnie z czwórkami. Zastanawiam się, czego mi zabrakło w treningu. Może powinienem był robić więcej siły biegowej (w tym podbiegów), a może miałem za mało biegów długich. Zapewne zabrakło ćwiczeń siłowych, które mogłem wykonywać (a nie wykonywałem) w domu. Wiadomo, że z wiekiem mięśnie słabną i zmniejsza się ich masa, więc niemal wszyscy trenerzy radzą zwrócić na to szczególną uwagę i więcej ćwiczyć.

I co teraz? Na pewno kolejnym dużym celem będzie start w jesiennym maratonie (w którym, to sprawa jeszcze otwarta, choć mam już pakiet na Poznań). Chciałbym podnieść sobie poprzeczkę na 3:05, ale nie wiem, czy po takim starcie mogę to zrobić. ;)
W tej chwili zapisany jestem na trzy starty:
2 maja – 10 km z atestem (8. Wołowski Bieg Flagi Narodowej),
5 czerwca – 12 km (Sowi Bieg, Bielawa-Dzierżoniów),
18 czerwca – 8. PKO Nocny Wrocław Półmaraton.
Na ok. 3-4 tygodnie przed jesiennym maratonem chciałbym jeszcze pobiec sprawdzająco jakąś dyszkę lub połówkę.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zdrowych i spokojnych Świąt życzę wszystkim.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
BlogKomentarze
10 km - 38:28 (5.03.2017), HM - 1:24:30 (25.03.2017), M - 2:56:00 (15.10.2017)
wigi
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2700
Rejestracja: 02 lut 2012, 00:11
Życiówka na 10k: 00:38:28
Życiówka w maratonie: 02:56:00
Lokalizacja: Brzeg Dolny/Wrocław

Nieprzeczytany post

Po maratonie zrobiłem sobie kilka dni wolnego w ramach roztrenowania (zakładałem, że miesięcznego).
16 i 18 kwietnia wyszedłem na spokojne rozbiegania 8 i 12 km, oczywiście brakowało świeżości.
20 kwietnia złapałem infekcję /przeziębienie. Infekcja po maratonie to u mnie nic nadzwyczajnego, zdarzała się dość często. Nie biegałem więc do 25 kwietnia, kiedy to wyszedłem potruchtać na 8 km, mimo, że nie nie byłem jeszcze w pełni zdrowy (ale czułem się znacznie lepiej).
W ostatni tydzień kwietnia zrobiłem cztery rozbiegania - łącznie 40,9 km.

Kwiecień - 158 km.

Poniedziałek (2.05) – Zawody – 8. Wołowski Bieg Flagi Narodowej. 10 km z atestem. Czas 42:52. 1. miejsce w M60, 42. miejsce Open. Tętno 170/178, rytm 185.
Oj, trudny to był bieg. Na ten dzień był to maks.
W biurze zawodów niespodziewanie spotkałem Jarka (keiw) i Adama (ziko303) - chwilę miło pogadaliśmy..
Plan na bieg był prosty - pobiec równo i jak najdłużej trzymać tempo ok. 4:15, a w razie dobrego samopoczucia w drugiej części - przyspieszyć.
Pierwszy kilometr pobiegłem zgodnie z założeniami (4:13), a zaraz potem pojawił się już deprymujący spadek tempa (było delikatnie pod górkę). Bardzo szybko wszedłem na wysokie tętno 170. Oddech zrobił się dość trudny, jakby przyblokowany, lekko też drapało w gardle. Nie mogłem biec szybciej, choć nogi były w porządku.
Szybko doszedłem do wniosku, że nie złamię 43 minut, przez co brakowało trochę motywacji. Wtedy starałem się, aby tętno nie spadało poniżej 170 - to był mój nowy cel.
Około 4 km wyprzedził mnie Jarek, ale za mocno się nie oddalił.
W drugiej części tempo zaczęło powoli rosnąć i na ok. 2 km do mety wyprzedziłem Jarka (który i tak wygrał ze mną netto o 3 sekundy). W końcówce motywował mnie kolega z Wołowa i wróciły nadzieje na złamanie 43 minut (chyba było nieco w dół). Dociągnąłem do końca i udało się obronić cel minimum.
Sądzę, że niedawna infekcja pozostawiła ślad. Ogólnie z biegu powinienem być zadowolony, choćby dlatego, że go nie poddałem, a trening głowy też jest przecież ważny. ;)
2-05a.jpg
2-05b.jpg

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Z Jarkiem i Adamem

Od połowy maja do końca czerwca zamierzam biegać 4 treningi tygodniowo, swobodnie i bez planu, ale przewiduję wplatać podbiegi, przebieżki, krosy i fartleki. Właściwy 12-tygodniowy trening planuję rozpocząć od lipca.
Tuż po maratonie w Gdańsku miałem sporo motywacji i nawet wyznaczyłem sobie cel na jesień - złamać 3:05, a minimum 3:08.
Teraz jednak motywacja siadła i muszę się pozbierać, by przygotować się do jesiennego maratonu. Nie wiem jeszcze gdzie wystartuję, a biorę pod uwagę Poznań, Warszawę i Kędzierzyn-Koźle. Decyzję chcę podjąć do końca lipca.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
BlogKomentarze
10 km - 38:28 (5.03.2017), HM - 1:24:30 (25.03.2017), M - 2:56:00 (15.10.2017)
wigi
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2700
Rejestracja: 02 lut 2012, 00:11
Życiówka na 10k: 00:38:28
Życiówka w maratonie: 02:56:00
Lokalizacja: Brzeg Dolny/Wrocław

Nieprzeczytany post

Od ostatniego wpisu minęło sporo czasu i pora już wrócić do bloga. Po prostu nie miałem ochoty pisać. Ogólnie dominował kiepski nastrój i nic mi się nie chciało. Czas to zmienić, przynajmniej w kwestii biegania. Czas wyznaczyć jesienny cel i zaplanować starty, wtedy będzie łatwiej, będzie się czego trzymać i do czego dążyć.
W maju wybiegałem 219, a w czerwcu 214 km.
W czerwcu wziąłem udział w trzech zwodach, i tak po kolei…

Niedziela (5.06) – Sowi bieg. Dystans ok. 12,5 km. Czas 57:29. Open 43/404, M60 2/18.
Bieg odbył się na trasie Dzierżoniów – Pieszyce – Bielawa.
Bieg trudny, głównie z powodu upalnej pogody. Był tylko jeden mały punkt z wodą (na 8 km). Trudno było o motywację, ale jakoś dobiegłem.
Organizacja była nieco kulejąca – brak toi-toi na starcie i mecie, opóźniony start i spory poślizg w dekoracjach. Poza tym udana impreza.

Sobota (18.06) – 8. Nocny Wrocław Półmaraton. Czas 1:34:06, M60 – 3/245, Open – 358/7771.
Start o godz. 21:30. Bieg zaliczam do bardzo udanych. Mimo gorąca udało się utrzymywać zakładane tempo. To był dobry bieg, bez szarpania i napinki, do końca pod kontrolą. Takiego startu trzeba mi było, by poprawić słabszą ostatnio motywację. Do tego całkowicie zaskoczyło mnie 3. miejsce w kategorii wiekowej (w kategoriach nie było ani dekoracji ani trofeów).
Organizacja miała sporo niedociągnięć, ale nawet nie chce mi się o tym już pisać. Za rok na pewno tam nie pobiegnę, w podobnym terminie wybiorę Półmaraton Słowaka.

Niedziela (26.06) – 11. Bieg III Wież – Prusice. 10 km z atestem. Czas 43:40. Open – 62/377, M60 – 1/31.
Aktualne swoje możliwości na tym dystansie oceniałem na 42 minuty. Jednak bardzo upalny dzień musiał zweryfikować założenia. Liczyłem, że odpowiednie dla mnie tempo będzie w zakresie 4:15–4:20 i że złamanie 43 minut jest w moim zasięgu. Do połowy dystansu biegłem zgodnie z założeniami. Po połowie, gdy tempo spadło do 4:28–4:31, a upał wyraźnie dawał się we znaki, zacząłem wątpić w złamanie 43 minut. Bieg zrobił się trudny i niekomfortowy, a motywacji do cierpienia brakowało. Starałem się, jak zwykle w takich chwilach, utrzymywać wysoką intensywność (tętno). Mocno zmęczony i odwodniony dotarłem do mety.
Okazało się, że to moje bieganie wystarczyło na zwycięstwo w kategorii.
Myślę, że upał zabrał mi ponad minutę, a słabsza motywacja może pół minuty.
Było sporo znajomych twarzy i miła atmosfera. Duże brawa dla organizatorów za świetną organizację zawodów. Warto wrócić do Prusic za rok.
Obrazek

Teraz o planach i celach na drugą połowę roku.
Zrezygnuję ze startu w 21. Poznań Maratonie (na który mam pakiet jako nagrodę za pudło w kategorii w 2019 r.). Zamierzam natomiast wystartować w XX Maratonie Odrzańskim w Kedzierzynie-Koźlu, który ma się odbyć 23 października.
Zaplanowałem też dwa starty kontrolne, w półmaratonie i na 10 km:
17.09 – 13. PKO Bytomski Półmaraton (5 tygodni przed maratonem)
9.10 – Legnicka Dziesiątka (2 tygodnie przed maratonem).

Ponieważ do startu docelowego w maratonie zostało 16 tygodni, to czas rozpocząć przygotowania. Pierwsze 4 tygodnie potraktuję jako wprowadzenie do właściwego treningu (który potrwa 12 tygodni). Będę więc stopniowo zwiększał kilometraż, aby lipiec zamknąć w ok. 270 km. Oprócz rozbiegań będą podbiegi, przebieżki i może jakiś kros czy fartlek.

Zastanawiałem się nad celem na jesienny maraton. Wiosną w Gdańsku nabiegałem 3:14:26, choć czułem, że przygotowany byłem na sub 3:10. Ponieważ przygotowania zacznę z wyższego poziomu niż w grudniu, to podnoszę sobie poprzeczkę. Marzy mi się czas sub 3:05. I to jest cel podstawowy - ambitny ale realny, tak oceniam. Cel minimum ustalam na sub 3:08, a minimum przyzwoitości na sub 3:10. Wszystko powyżej 3:10 nie będzie mnie satysfakcjonować.
BlogKomentarze
10 km - 38:28 (5.03.2017), HM - 1:24:30 (25.03.2017), M - 2:56:00 (15.10.2017)
wigi
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2700
Rejestracja: 02 lut 2012, 00:11
Życiówka na 10k: 00:38:28
Życiówka w maratonie: 02:56:00
Lokalizacja: Brzeg Dolny/Wrocław

Nieprzeczytany post

Wtorek (5.07) – 14,5 km BS, w tym podbiegi 10 x 100 m.

Środa (6.07) – 13,9 km, 5:22.
Wybrałem się do lasu, a ponieważ były miejsca z wysoką trawą, to przyniosłem do domu 2 kleszcze. ;)

Piątek (8.07) – 15,4 km BS, w tym przebieżki 10 x 100 m.
Ochłodziło się i od razu biegło się lekko i przyjemnie.

Niedziela (10.07) – 18,4 km BS, 5:08.
Dłuższe rozbieganie po dawnych terenach treningowych. Biegałem tam przed oddaniem do użytku mostu na Odrze i obwodnicy miasta. To tam były moje biegowe początki (zaraz po parku i samym mieście). To była sentymentalna podróż. :)
Przechwytywanie.JPG

Tydzień – 62,2 km w 4 jednostkach.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
BlogKomentarze
10 km - 38:28 (5.03.2017), HM - 1:24:30 (25.03.2017), M - 2:56:00 (15.10.2017)
wigi
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2700
Rejestracja: 02 lut 2012, 00:11
Życiówka na 10k: 00:38:28
Życiówka w maratonie: 02:56:00
Lokalizacja: Brzeg Dolny/Wrocław

Nieprzeczytany post

Wtorek (12.07) – 17 km BS, w tym podbiegi 10 x 100 m, 5:24.
Wybrałem się do lasu, a wracając przy wiadukcie zrobiłem podbiegi.

Środa (13.07) – 12,1 km BS, 5:15.
Gorąco, rozbieganie na zaliczenie.

Piątek (15.07) – 18,9 km krosu, 5:32, HR 149/169.
Podjechałem autem 13 km, by zrobić kros na najlepszym terenie krosowym w okolicy (w lasku przy Miękini).
Fajne bieganie, serce pokręciło się na zmiennych obrotach. Na ostatnim zbiegu zaczęło boleć lewe kolano (to odzywające się co pewien czas).

Niedziela (17.07) – 17,4 km BS z przyspieszeniami, 5:09.
Wybrałem się na szutrówkę do lasu. Co 1 km przyspieszałem 200-300 m i tak 10 razy. Z kolanem już dobrze.

Tydzień – 65,4 km w 4 jednostkach.
Może wprowadzę już piąty trening, by podbić objętość do 70+ km.

W najbliższą sobotę pobiegnę na dystansie 5 km – w 3. Biegu Św. Anny w Sobótce. To bardzo kameralny bieg górski (limit 60 osób). Ciekawostką jest, że najliczniej obsadzonymi kategoriami są M60 i M30 - po 12 biegaczy (a np. w M50 zapisanych tylko 6).

Postanowiłem zrezygnować z planowanego półmaratonu w Bytomiu (17.09) i zastąpić go startem na 10 km w Twardogórze (18.09). Dyszka jest bliżej domu i mniej zakłóci przygotowania do maratonu.
BlogKomentarze
10 km - 38:28 (5.03.2017), HM - 1:24:30 (25.03.2017), M - 2:56:00 (15.10.2017)
wigi
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2700
Rejestracja: 02 lut 2012, 00:11
Życiówka na 10k: 00:38:28
Życiówka w maratonie: 02:56:00
Lokalizacja: Brzeg Dolny/Wrocław

Nieprzeczytany post

Środa (20.07) – 12,8 km BS, w tym podbiegi 11 x 100 m, 5:29.
Dwa dni wcześniej nie biegałem z powodu bólu gardła.

Czwartek (21.07) – 17,2 km BS, 5:24.
Nie przepadam za bieganiem rano, ale cóż zrobić w takie upały. Wybrałem się o 6:43 na szutrówkę do lasu - warunki były dobre.

Sobota (23.7) – zawody – III Bieg Św. Anny w Sobótce. Dystans 5 km (zegarek pokazał 4,91 km). Czas 23:41, M60 – 1/12, Open – 20/81. Tętno 168/176.

Startowałem w tym biegu w 2019 roku, ale biegłem wtedy dwie takie same pętle (czyli blisko 10 km). Wtedy na pierwszej pętli cały czas biegłem, a na drugiej (już zmęczony) przechodziłem dwukrotnie do marszu na podbiegach. Bardzo chciałem teraz przebiec tę jedną pętlę bez przechodzenia do marszu, i to się udało. Przed pierwszym podbiegiem wyprzedził mnie biegacz z mojej kategorii, co spowodowało uruchomienie się we mnie trybu walki. ;) Na podbiegu rywal był mocny, ale już na zbiegu wyprzedziłem go i mocno biegłem dalej, nie oddając pozycji do końca.
Impreza była udana, atmosfera bardzo sympatyczna. Początkowy limit 60 osób został powiększony do 100, a ostatecznie finiszowało 81 osób. Były medale, trofea (również w kategoriach wiekowych) oraz kiełbaski z grilla. Uczestnictwo nie wymagało wpisowego, co należy do rzadkości.
Po zawodach zaliczyłem jeszcze wejście na Ślężę.
bieg-sw-anny.jpg

Niedziela (24.07) – 19,6 km BS, 5:23.
Dłuższe rozbieganie asfaltowo-leśne.

Tydzień – 54,5 km w 4 jednostkach.
Nie udało zrobić się większego przebiegu z powodu bólu gardła na początku tygodnia, ale narzekać nie mam powodu, bo zdrowie jest.

Przede mną ostatni tydzień wprowadzający (czyli luźny) do 12-tygodniowych przygotowań właściwych do maratonu. Może w końcu uda się dodać 5 trening, bo przygotowania będą bazować na 5 treningach.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
BlogKomentarze
10 km - 38:28 (5.03.2017), HM - 1:24:30 (25.03.2017), M - 2:56:00 (15.10.2017)
wigi
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2700
Rejestracja: 02 lut 2012, 00:11
Życiówka na 10k: 00:38:28
Życiówka w maratonie: 02:56:00
Lokalizacja: Brzeg Dolny/Wrocław

Nieprzeczytany post

Wtorek (26.07) – 14,7 km BS, w tym podbiegi 10 x 100 m, 5:23.

Środa (27.07) – BS + 8 km ciągłego (4:27) + BS, łącznie 16,9 km, 4:49, HR 151/167.
Pogoda dopisała, więc zrobiłem 8 km w TM, licząc, że uda się to wykonać w tempie 4:25. Okazało się, że jeszcze nie czas na takie tempo. Odczuciowo biegło się dobrze, choć tętno nieco za wysokie.
27-07.png

Piątek (29.07) – 13 km BS, 5;32.
No i dupa zbita. Na 11 km rozbiegania ukłucie w łydce i ból. Próbowałem jeszcze podbiegiwać, ale w końcu wróciłem do domu marszem. Dziwne, tak bez ostrzeżenia przy niskiej intensywności, a miałem zamiar 500 m dalej zrobić jeszcze przebieżki. Mam nadzieję, że szybko przejdzie. Zaniedbałem ostatnio rolowanie nóg, może to się też przyczyniło.

W sobotę i niedzielę pauzowałem, a ból stopniowo ustępował (łydkę ostrożnie masowałem).

Tydzień – 44,5 km, w 3 jednostkach.

Kolejny tydzień ma być pierwszym z 12-tygodniowego cyklu przygotowującego do jesiennego maratonu.
Kontuzję łydki traktuję jako ostrzeżenie i przypomnienie, żeby nie zaniedbywać rolowania i ćwiczeń.
Może już dziś (poniedziałek) wyjdę na krótkie rozbieganie do parku.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
BlogKomentarze
10 km - 38:28 (5.03.2017), HM - 1:24:30 (25.03.2017), M - 2:56:00 (15.10.2017)
wigi
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2700
Rejestracja: 02 lut 2012, 00:11
Życiówka na 10k: 00:38:28
Życiówka w maratonie: 02:56:00
Lokalizacja: Brzeg Dolny/Wrocław

Nieprzeczytany post

Poniedziałek (1.08) – 5 km BS, 6:06.
Wybrałem się do parku sprawdzić co z łydką. Po 2 km pojawił się lekki ból. Biegłem wolno i czasami przystawałem, ból nie nasilał się, ale też nie odpuszczał. Na razie z normalnego biegania nici.

Środa (3.08) – 8,2 km BS, 5:42.
Ponownie do parku. Łydka wytrzymała, choć pod koniec delikatne napięcie czułem, jednak bez bólu.

Czwartek (4.08) – 10 km BS, 5:31.
I znowu na spokojne bieganie do parku, bez sensacji.

Piątek (5.08) – 12,1 km BS, 5:14.
Na jednym kilometrze przyspieszyłem, żeby sprawdzić łydkę i wydaje się, że jest już w porządku. Po wolnej sobocie zaplanowałem na niedzielę 8-10 km ciągłego w TM.

Niedziela BS + 7,5 km ciągłego (4:29) + BS, łącznie 18,8 km, 4:56, HR 148/166.
Nieudany trening. Planowałem 10 km ciągłego w TM po 4:25-4:27, ale nie wyszło. Już jak wychodziłem na trening czułem się dziwnie bez mocy. Ciągły biegałem na 2,5-kilometrowym wahadle. Na drugim wahadle myślałem już o przerwaniu treningu, bo wyraźnie nie szło. Głowa dziś nie chciała współpracować. Ledwo dociągnąłem do 7,5 km (ostatnie 2,5 km tempem 4:33).
Było, minęło, bywają i takie dni. Najważniejsze, że łydka puściła i można dalej robić swoje.
7-08a.jpg

Tydzień – 54 km.
Pierwszy tydzień zasadniczych przygotowań wyszedł niezbyt udany. Z powodu problemu z łydką wypadł jeden akcent (interwały VO2max), a z drugiego nie jestem zadowolony. Kilometraż niewielki, ale dobrze, że większych problemów nie było.

Lipiec – 257 km.

Na początku tygodnia zrobiłem badania krwi. Morfologia praktycznie bez zmian od kilku lat, tylko delikatne wahania. Tradycyjnie hemoglobina (HGB) nisko – 14,00 (wart. ref. 13,70–17,50), RBC za małe (4,39 przy wart. ref. 4,60–6,10), MCV za duże (95,40 przy wart. ref. 79,00–92,00). Zbadałem też ferrytynę – 54,7 ng/ml (wart. ref. 30–400), a więc nisko. Zastanawiam się nad suplementacją żelaza (a przy okazji wit. B12 i kwasu foliowego).
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
BlogKomentarze
10 km - 38:28 (5.03.2017), HM - 1:24:30 (25.03.2017), M - 2:56:00 (15.10.2017)
wigi
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2700
Rejestracja: 02 lut 2012, 00:11
Życiówka na 10k: 00:38:28
Życiówka w maratonie: 02:56:00
Lokalizacja: Brzeg Dolny/Wrocław

Nieprzeczytany post

Poniedziałek (8.08) – 14,7 km BS, w tym podbiegi 10 x 100 m, 5:17.
Czułem się dobrze, zero zmęczenia po niedzielnym nieudanym akcencie, dlatego dołożyłem podbiegi.

Środa (10.08) – Int. 12 x 400 m / p. 1:20, łącznie 16,3 km, 5:00, HR 150/176.
Interwały VO2max. Planowane tempo interwałów 3:50 okazało się trafione i wchodziło dobrze. Pierwszy odcinek bez wyczucia tempa. Ostatnie cztery odcinki już dość trudne, ale bez dramatu. Trening udany.
Obrazek

Czwartek (11.08) – 12 km BS, 5:24.

Sobota (13.08) – 13,4 km BS, w tym przebieżki 10 x 100 m, 5:24.

Niedziela (14.08) – 25,1 km BD, 5:21, HR 138/152.
Pierwszy bieg długi, po asfalcie. Zacząłem bardzo wolno, bo czułem się dziwnie usztywniony. Ok. 2 km pojawił się ból w prawej stopie, lekko zwolniłem i po czasie odpuścił. Powoli się rozkręcałem, ale nie napierałem, tylko biegłem spokojnie. W połowie biegu pokazało się słońce i wzrosła temperatura, a w końcówce czułem już zmęczenie. Pomyślałem: gdzie mi do maratonu, który trzeba będzie pobiec prawie minutę szybciej na kilometrze. Na szczęście jest jeszcze sporo czasu do startu.
Zaliczyłem wyraźny dryf tętna, ale to nic nadzwyczajnego. Wypiłem 0,8 L płynów i zjadłem 2 żele.
Obrazek

Tydzień – 81,5 km, w 5 jednostkach.
Po poprzednim słabym tygodniu, ten wyszedł bardzo fajny. Cieszą wykonane akcenty i objętość.
Pozostało 10 tygodni do maratonu.
BlogKomentarze
10 km - 38:28 (5.03.2017), HM - 1:24:30 (25.03.2017), M - 2:56:00 (15.10.2017)
wigi
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2700
Rejestracja: 02 lut 2012, 00:11
Życiówka na 10k: 00:38:28
Życiówka w maratonie: 02:56:00
Lokalizacja: Brzeg Dolny/Wrocław

Nieprzeczytany post

Wtorek (16.08) – 11,5 km BS, w tym 11 przebieżek, 5:24.
Jeszcze w poniedziałek lekko bolała stopa po niedzielnym biegu długim. Dziś już w porządku, nawet zrobiłem spokojne przebieżki.

Środa (17.08) – 10,5 km, 5:47.
Miały być interwały 8x600m tempem 3:50 na przerwie 2:10. Niestety, już na pierwszym odcinku, po przebiegnięciu 400m, pojawił się kłujący ból po wewnętrznej stronie prawego uda, prawdopodobnie przywodziciel. Zareagowałem natychmiast i przerwałem. Po chwili marszu i truchtu miałem nadzieję kontynuować trening, ale ból nie ustępował. Wróciłem więc do domu truchtem, biegnąc na granicy dyskomfortu. Mam nadzieję, że to nic poważnego i że będę mógł wystartować w sobotę na krosowej dyszce w Obornikach Śl. Start w założeniu miał być treningowy (TM+).
Szkoda, że komplikują się przygotowania do maratonu.

Czwartek i piątek – wolne.

Sobota (20.08) – zawody – 6. Bieg Oborygena. Dystans 10,37 km. Czas 53:07, M60 – 2/10, Open – 114/335. Tętno 149/161.
Zawody w intensywności mocniejszego rozbiegania i trochę drugiego zakresu. Trasa lekko krosowa.
Rozpocząłem spokojnie, delikatnie przyspieszając. Na 3 km poczułem lekki ból w przywodzicielu, więc delikatnie zwolniłem do wyciszenia bólu. Do końca biegłem na granicy dyskomfortu, nie pozwalając na pojawienie się bólu.
Z tak słabym czasem zająłem 2. miejsce w kategorii. Miałem farta, bo trzeci zawodnik był tylko 40 s za mną, a pierwszy był poza zasięgiem.
Po biegu odczuwałem delikatny ból w przywodzicielu. Mam nadzieję, że spokojne/asekuracyjne przebiegnięcie zawodów za bardzo mi nie zaszkodzi.
Dziś w niedzielę przy chodzeniu nie bolało. Mam nadzieję, że w najbliższym tygodniu wrócę stopniowo do normalnego biegania. Zamierzam też więcej ćwiczyć.

Tydzień – 32,3 km. Słabo z powodu urazu.
Pozostało 9 tygodni do maratonu.
BlogKomentarze
10 km - 38:28 (5.03.2017), HM - 1:24:30 (25.03.2017), M - 2:56:00 (15.10.2017)
wigi
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2700
Rejestracja: 02 lut 2012, 00:11
Życiówka na 10k: 00:38:28
Życiówka w maratonie: 02:56:00
Lokalizacja: Brzeg Dolny/Wrocław

Nieprzeczytany post

Poniedziałek (22.08) – 6 km BS, 5:44.
Bardzo spokojne rozbieganie. Kusiło lekko przyspieszyć, ale powstrzymałem się. Przywodziciel nie odezwał się i o to chodziło.

Wtorek (23.08) – 8,2 km BS, 5:45.
Spokojne rozbieganie, z krótkim kontrolnym przyspieszeniem na końcu. Przywodziciel nie odezwał się. Jest dobrze, stopniowo będę wracać do treningów.
PS. Dziś byłem u fizjo, a następne dwie wizyty mam w piątek i w poniedziałek. Najwyższy czas uporządkować podejście do trenowania. ;)

Czwartek (25.08) – 10 km BS, 5:36.
Spokojne rozbieganie. Pod koniec było pół kilometra szybciej. Przywodziciel nie odezwał się.

Piątek (26.08) – 11,7 km BS, 5:13.
Żwawsze rozbieganie, jest dobrze. Na niedzielę planuję 8 km ciągłego, na spokojnie, pod kontrolą.

Niedziela (28.08) – 11,4 km, 5:25.
Miał być dzisiaj ciągły 8 km. Niestety, już na początku drugiego kilometra odezwał się przywodziciel uda i od razu przerwałem. Wróciłem truchtem do domu...
a9bdc447-2f2c-47c5-83df-d40831334ac5-3712111m.jpg

Tydzień - 47,3 km.

Wiem już, że nie ma co snuć planów, dopóki nie poradzę sobie z kontuzją. Październikowy maraton staje pod dużym znakiem zapytania.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
BlogKomentarze
10 km - 38:28 (5.03.2017), HM - 1:24:30 (25.03.2017), M - 2:56:00 (15.10.2017)
wigi
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2700
Rejestracja: 02 lut 2012, 00:11
Życiówka na 10k: 00:38:28
Życiówka w maratonie: 02:56:00
Lokalizacja: Brzeg Dolny/Wrocław

Nieprzeczytany post

W poniedziałek miałem trzecią wizytę u fizjo. Nie było już żadnych zabiegów na moim ciele, a jedynie wspólne wykonywanie ćwiczeń.

Środa (31.08) – 7,3 km BS, 5:38.
Krótkie rozbieganie, OK, bez niespodzianek.

Czwartek (1.09) – 10,3 km BS, 5:21.
Spokojne rozbieganie, a na koniec 2 km żwawszego biegu (po 4:54 i 4:48). Przywodziciel nie odezwał się.

Piątek (2.09) – 1,9 km BS, 5:38. Zostawiłem auto u mechanika i wróciłem biegiem do domu. :)
12, 1 km BS, 5,17. Zatęskniłem za lasem (dawno mnie tam nie było). Na koniec kilometr szybciej. Przywodziciel nie odezwał się, więc jest dobrze. Jutro wolne, a w niedzielę może jakiś quasi-akcent. ;)

Sobota (3.09) – 6,5 km BS, 5:22.
Tego biegu nie było w planie. Na spacerze z żoną i córką po lesie, zgubiłem kluczyk do samochodu. Wracając do samochodu kluczyka nie znaleźliśmy. Żona z córką miały jeszcze raz przejść trasą spaceru, a ja pobiegłem do domu po zapasowy kluczyk (dobrze, że na stopach miałem stare buty biegowe). Po przebiegnięciu nieco ponad 3 km telefon, że córka znalazła kluczyk. Ufff, wielka ulga i powrót do auta w lesie (a do domu miałem ok. 10 km). :hejhej:

Niedziela 4.09 – 20,1 km BS, 5:26.
Planowałem zrobić dziś 8 km ciągłego, ale rano czułem, że to zbyt ryzykowne i zdecydowałem się na wybieganie (dobra decyzja). Bieg swobodny i bezproblemowy. Wypiłem 400 ml izo i zjadłem jednego żela.

Tydzień – 58,2 km.

Sierpień – 222 km. Oczekiwałem 300 km, ale wyszło słabo z powodu urazu przywodziciela.

Na środę planuję 8-10 km drugiego zakresu i mam nadzieję, że wracam do gry. ;)
Na pewno będę musiał obniżyć oczekiwania i zweryfikować cel na jesienny maraton, a o ile to się jeszcze okaże.
BlogKomentarze
10 km - 38:28 (5.03.2017), HM - 1:24:30 (25.03.2017), M - 2:56:00 (15.10.2017)
wigi
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2700
Rejestracja: 02 lut 2012, 00:11
Życiówka na 10k: 00:38:28
Życiówka w maratonie: 02:56:00
Lokalizacja: Brzeg Dolny/Wrocław

Nieprzeczytany post

Wtorek (6.09) –12,7 km BS, w tym 5 spokojnych przebieżek, 5:18.
Bez problemów z przywodzicielem.

Środa (7.09) – BS + 8 km TM + BS, łącznie 17,3 km, 4:54, HR 148/166.
8 km w drugim zakresie (M) śr. po 4:31.
Pierwsze wahadło (2 km) ostrożnie, potem nieco szybciej, ale nadal z wyczuciem. Poszło dobrze, choć tempo jeszcze nie powala. Przywodziciel nie odezwał się, więc chyba wracam do normalnych treningów. :)
7-09.jpg
7-09a.jpg

Czwartek (8.09) – 7,2 km regeneracyjnie, 5:32, HR 127/136.
Wyszedłem pobiegać, by podbić kilometraż, którego trochę brakuje.

Piątek (9.09) – 14,1 km BS, 5:12.

Niedziela (11.09) – 27,5 km BD, 5:07, HR 139/153.
Bieg długi.
Pobiegłem w taki sposób, aby w drodze powrotnej mieć wiatr w plecy, więc miało to wpływ (plus to, że było bardziej z górki) na wyraźnie szybszą drugą część biegu. Może dlatego biegło się dobrze i przyjemnie. Fajnie, że wytrzymałość nie zanikła. ;)
11-09.jpg

Tydzień – 78,8 km, całkiem przyzwoicie i mam nadzieję we wrześniu osiągnąć 300 km.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
BlogKomentarze
10 km - 38:28 (5.03.2017), HM - 1:24:30 (25.03.2017), M - 2:56:00 (15.10.2017)
ODPOWIEDZ