Posumowanie ostatnich zawodów czas napisać
Wcześniej o "treningach". Hmm można by napisać, "treningów brak" ale bieganie było.
Poprzedni tydzień, czyli dwa tyg przed zawodami. Wyszło mi 6 treningów, więc prawie codziennie, dystans między 10 a 12km, tempo woooooolniutki, średnia ok 6:20. Takie miałem założenia i tego się trzymałem.
Tydzień przed zawodami, jeszcze gorzej :P
2x trening, Jeden spokojny bieg w lesie ok 12 km. Drugi na tartanie, spokojny bieg i 3 x 400 (nie było w planie, ale dla towarzystwa koleżance ).
![Obrazek](http://www.bieganie.pl/img/blogi/blog_zawody.png)
No i dzisiaj (Niedziela) Bieg o Lampkę Górniczą w moim mieście - Koninie
Po ostatnich zawodach w Turku, gdzie pobiegłem dość ostrożnie, teraz postanowiłem zegarek przestawić znów na tempo 4:20 i tego się trzymać. Ostatni tydzień trochę rewolucje żołądkowe dały mi się we znaki, ale bez tragedii.
Dzień przed startem pracowity, trzeba było uszykować ponad 400 pakietów startowych (przy czym natuptałem ok 10k kroków :P).
Dzisiaj pobudka o 6:00, śniadanko i po 7-mej ustawianie mety, banerów itd. Ok. 10 przebrany w strój biegowy i powoli szykuję się do startu.
Malutka rozgrzewka i start o godz 11:00
Ostatnio mi się biega najlepiej z "wirtualnym zającem" w zegarku, czyli tak naprawdę widzę tylko czy biegnę za czybko czy za wolno wg. założonego czasu i o ile, nic poza tym.
Początek trochę ciasno i dużo wyprzedzania, przez co ciut za wolno. Drugi już się unormowało i zaczął się równy bieg. Na początku zegarek pokazywał, że brakuje kilka sek do założonego czasu, ale nic nie rosło. Powoli, w zależności od terenu ten czas malał. Biegło się całkiem znośnie. Nie było to tak lekko jak po 4:30 w Turku, ale też nie było jakoś bardzo ciężko.
Tak w sumie utrzymywało się do ok 7 km. Na podbiegach skracałem krok, ale starałem się utrzymywać jednakowe tempo. Po 7 już oddech trochę ciężki, już się zaczęła ciężka praca ale za to myśl, że do mety już blisko. 8 km lekko z górki, ale 9 będzie pod górkę, więc lekko jeszcze dociskałem, żeby nadrobić trochę czasu. Przede mną mała grupka biegaczy, więc kawałek się podczepiłem do nich. 9km końcówka zbiegu i podbieg. Skracam krok i na ciężkim oddechu cisnę do przodu. Wyprzedzam ów grupkę, za kawałek jeden zawodnik z tej grupki wyprzedza mnie. Jak to tak? mnie wyprzedzać?! to niedopuszczalne. Dysząc jak parowóz i na bardzo ciężkim oddechu przyspieszam jeszcze bardziej. Wyprzedzam "ów śmiałka" i cisnę do mety, za plecami już słyszę słowa śmiałka "nie dam rady". Ale myślę sobie: hmm, a jak mnie pod h.... bierze i dociśnie przed metą? Więc włączam ostatni bieg i rura w stronę mety.
Na mecie na zegarze 41:.... z czymś tam. Ale nie nie, aż tak dobrze nie było.
Czas wg organizatora to 41:16, ale. Zawsze musi być jakieś ale. Trasa nie miała całych 10 km. Wg. wielu zawodników musiało brakować ok 300m i pewnie tak było. Tak czy inaczej, nawet jak by dołożyć do mojego wyniku 1 min to i tak będzie w okolicy życiówki, więc bardzo dobrze.
Cóż, wydaje mi się, że odpoczynek był jak najbardziej potrzebny i same spokojne biegi na treningach się sprawdziły. No cóż, nie mam już 20 lat i przy planowaniu treningów muszę to uwzględnić.
A tak to wyglądało "okiem" mojego zegarka:
Poszczególne km. Ostatni km chyba trochę szybciej.
77280364_2546557328920011_4357708586281861120_n.png
Tętno, z pasa
![uśmiech :)](./images/smilies/icon_e_smile.gif)
Jak widać równo, w normie, końcówka zaszalała.
76647898_1279502462258467_3793887583428149248_n.png
Wykres prędkości + wysokość. Jak widać zegarek nie rysował idealnie. W dwóch miejscach jakieś dziwne spadki nie wiadomo skąd:
75627307_2283599178546229_7916743028637696000_n.png
No i po biegach posumowanie Grand Prix Wielkopolski Wschodniej.
Zaliczone wszystkie biegi. Udało się wbić na 5 miejsce w kat open, dzięki czemu wpadła pierwsza stówka za biegi
![uśmiech :)](./images/smilies/icon_e_smile.gif)
.
Kategoria wiekowa M30 - 2 miejsce i całkiem ładny puchar.
Czyli wszystko na plus.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.