rocha - 75' w tri-sprincie

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
rocha
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1110
Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław

Nieprzeczytany post

Liesow tainstwiennaja sjeń s pieczialnam szumam atkrywałas*...
Jesień...
Ciekawe, że ruskim katowali mnie dla Puszkina, Lermontowa i Turgieniewa, a dla Guns N' Roses uczyłem się angielskiego.

Powsadzane te moje akcenty w życie jak rodzynki w ciasto.
1.12 6x700m @4'50"/km
24.11 11x700m @4'39"/km
23.11 przełajowo 5,24km asc/desc=208m @5'09"/km
19.11 przełajowo 3,50km asc/desc=140 @5'04"/km
10.11 przełajowo 5,24km asc/desc=208m @5'19"/km
6.11 4x700m @4'45"/km
Pozostałe dni treningi na podtrzymanie ciąży.
Biega się ciężko w ciepłym uniformie, ale widać poprawę na przełajach. A na płaskim jest nawet gorzej...
W sumie to dziwne, poprawiłem się tam, gdzie nie trenowałem, może jak potrenuję przełaje to po powrocie na asfalt będę szalał?
Ciekawe jest to, że po ciemku biegnę parę sekund wolniej każdy kilometr. Mimowolnie. Nie ma sensu się sprawdzać. Po co się dołować, no nie?

Buduję, naprawiam, modernizuję centra produkcyjno-logistyczne. Wczoraj do "mojego" doku przybił Tir z arabskimi żuczkami na tablicy rejestracyjnej. Połowa doków zajęta jeszcze przez Hamburg, a reszta to już Stambuł. Sąsiednia stacja benzynowa to istna wieża Babel. Daleko za horyzont sięgają ogromne hale. Wszystko to przeraża ogromem, intensywnością i tempem. Stajemy się ważnym szlabanem na jedwabnym szlaku. Czy pójdziemy w ślady Hamburga, czy powtórzymy los Singapuru?
Wasz Antyglobalista.

PS. Mam zero na koncie
PS2. Zero, to dobrze :) bo miałem -250kpln.

{* - "obnażałas" - leciałem z pamięci...}
Ostatnio zmieniony 22 sty 2021, 18:44 przez rocha, łącznie zmieniany 2 razy.
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
rocha
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1110
Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław

Nieprzeczytany post

Bardzo krzywdziłem Sztefi i Hajdi, nazywając je baranami, teraz jest z nami też Helmut, który jest prawdziwym baranem. Pojęcie "prawdziwy baran" oddaje w pełni jego cechy genetyczne, fizjologiczne, intelektualne i emocjonalne. Nie przypuszczałem, że można być tak archetypicznym baranem, kwintesencją barana, z najbardziej baranim łbem na świecie.
Gdy już rozwali ogrodzenia i pójdzie w szkodę do sąsiada, to ganiam za nim z rurą PP40/2m i zapędzam do zagrody. Pakulas kompletnie stchórzył i siedzi w domu pod schodami, a cały instynkt owczarka ulotnił się bez śladu. Sytuacja wprowadza chaos do mojego treningu, bo zanim wybiegnę (z gazrurką) po barana, to nie mam czasu włożyć zegarka i odpalić trening. Wracam zlany potem. Zaliczam pełny trening z elementami kickboxingu, a w dzienniczku treningowym pusto. Frustracja.

Z innej beczki, w ramach rocznych podsumowań, opanowałem technikę ustabilizowanej diety. Duży udział w tym sukcesie przypisuję owsiance, która pojawia się w bardziej eksploatujących chwilach. Moja owsianka (przepis kiedyś podałem) to około 1000kcal, które całkiem bezboleśnie mogę w siebie wtłoczyć w godzinach między śniadaniem a obiadem, w małych porcjach, bez upośledzenia aktywności fizycznej i umysłowej. Dzięki temu robię robotę bez przerw i po fajrancie, bez pośpiechu, organizuję sobie porządny obiad. W lipcu pojawiła się, co prawda, chwilowa niedowaga, ale zaraz pojechałem na urlop i później już ani na chwilę masa nie spadła poniżej 82kg. Nie mierzyłem, ale tłuszczu to mam na pewno powyżej 10%. Można na tym tydzień po lesie ganiać!

Ciekawie też rozwija się temat sprzętowy. Jesienią, we wsi, wilki zagryzły cielaka (głośno o tym było). W związku z tym Żona boi się po zmroku wychodzić na marszobiegi wyszczuplająco-ujędrniająco-wysmuklające (fitplan z Cosmo). Naturalną konsekwencją było wielkie rebło elektrycznej bieżni w pokoju nad garażem. Przy takim wielkim gracie mój trenażerek rowerowy wydaje się mikroskopijny i mógł awansować o jedno piętro z garażu. Do trenażera przymocowałem nowy rower z płaskimi szprychami. W życiu jeszcze takich nie miałem. Określenie "nowy" odnosi się, niestety, do mojego stanu posiadania, a nie stanu podmiotu. Wracając do bieżni, chcę zwrócić uwagę, że choć gardzę takim treningiem, to jednak w gimnastyczne dni, 15-minutową rozgrzewkę w biegu, bardzo chętnie robię na taśmociągu. Zwłaszcza w słotno-bagnistą pogodę. Kupiłem też, w tym roku, piękny młot wyburzeniowy. Wiem, wiem, to nie na temat, tyle, że choć rower jest fajowy, to gdzie mu tam do młota!

Dużo radości daje mi zmiana sytuacji treningowo-kontuzyjno-zdrowotnej. ZZSK słodko chrapie. Zamierzam tak trzymać.
Sp. z o.o. zakładam. Czuję, że będą jaja.
Zawieszam (albo i kończę) pisanie tego bloga. Dziękuję za uwagę.

To był dobry rok.
To siego!
Awatar użytkownika
rocha
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1110
Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław

Nieprzeczytany post

Cztery miesiące później.

Dziś mija czwarty dzień bez treningu. Na ostatnich wybieganiach osiągałem tempa 7'00"-7'30"/km. Oznacza to, że zzsk się zaktywizowało. Tym razem jest inaczej, niż przy poprzednich nawrotach, ale nie ma sensu się rozpisywać, jutro idę do reumatologa, chcę wrócić do programu leczenia. Należy odnotować, że założonego tempa steady-sate 4'30"/km nie osiągnąłem, ale w zimowych łachach trudno.

Nie zmieniam celu treningowego, Całkiem nieźle idzie mi pedałowanie, i na nowym rowerku mam lepsze czasy. Jutro ma być ładna pogoda jeśli mnie nie skoszarują w szpitalu to pojadę na starą trasę do Novego Mesta (znaczy do przejścia granicznego) i zobaczę jaki czas. Będę też biegał z kijami i dużo się gimnastykował. Mam 3kg w zapasie i jestem dobrej myśli.

Wczoraj Hajdi wykociła czarne jagnię, owieczka. Teraz widać, że Sztefi jest bardzo gruba, czyli... Helmut się spisał.
Awatar użytkownika
rocha
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1110
Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław

Nieprzeczytany post

Dwa rowerowania:
1. Przełączka Świecie - Nove Mesto(granica) (ca 20km) w okolicach rekordu trasy, ale straszne dziury pokopali, droga już się nie nadaje na rekordy.
2. Giro d'Wojkowa Kopa - 20km idealnej nawierzchni w pętli asfaltowej z paroma górskimi premiami, Będzie trasa pomiarowa.
21,5km - 49'43" - 26km/h - 259m(up/down) - jeździłem to trochę lepiej, rok temu, ale na pełnym gazie.

Dwa geriatrykrosfity każdy taki:
1,72km biegotruchtoczłapanie + 45' gimnastyki siłowej w kilku seriach.

Jeden dzień sam grzbiet i biodra w odciążeniu około 30-40'.

Diklofenak i meloksykam nie działają, o dziwo najlepiej spisuje się ibuprofen (1x400mg)

Sztefi urodziła dwie owieczki. Kulawego malucha Hajdi przystawiam matce do cyca (5xdziennie). Do szpitala kładę się w przyszły wtorek na pięć dni. Młoda ma tydzień, żeby się usamodzielnić.
Awatar użytkownika
rocha
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1110
Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław

Nieprzeczytany post

Wczoraj znów giro di Wojkowa
21,5km - 47'06" - 27,4km/h - 259m(asc/desc)
No proszę, jak pięknie!

Wystrzelałem się z dykteryjek w Komentarzach... zaraz e-nauka. Michał złapał wczoraj szmatę z matmy, nie wiem za co, bo dostał ją na platformie, na której nie mam profilu. Jeszcze nie mam, pewnie mi zaraz loginy doślą grepsem na snapczacie. Nasz organista ma dojścia.
Awatar użytkownika
rocha
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1110
Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław

Nieprzeczytany post

15.05 - pobiegłem przełaj 3,5km (6,27'/km) i gimnastyka siłowa 30' - To był mocny trening.
16.05- vuelta Wojkowa, 21,5km - 46'51" - 27,8km/h - 259m(asc/desc) - Należy to zaliczyć, jako mój max. Cisnąłem mocno, zafiniszowałem. No może jakaś dłuższa rozgrzewka dałaby mi lepszy czas, ale niekoniecznie. Było "długie" 50km/h na zjeździe - trzeba strachy przełamywać.

Mam parę przemyśleń na temat walki ze stanami zapalnymi. Co jedno, to głupsze.

Wkurzające są przyzwoite czasy na rowerze i fajnie "wchodzące" intensywne treningi krosfitowe przy jednoczesnym słabym tempie biegania. Chciałoby się nałykać jakichś proszków i zrobić mocne 10-15km przełaju na dużej intensywności. Wyrwać się ze sztywności i bólu. Zorganizowałem sobie komplet ćwiczeń na stawy biodrowe, ale nie wiem, czy dobre, z jakimś rehem będę się musiał pokonsultować. No i jeszcze zapał do ich wykonywania jest potrzebny.
Awatar użytkownika
rocha
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1110
Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław

Nieprzeczytany post

17 maja pobiegłem przełaj na ketonalu (150mg) - 13,68km, asc/desc=324m, 6'24"/km - łatwiej się biega na prochach, ale jednak nogi odejmuje, znów mam efekt "biegania na szczudłach".
18 maja pojechałem płaskie (asc/desc=110m) 20km ze średnią 30,7km/h - no i to jest efekt nowego rowerka. Ta trasa wychodziła mi na starym rowerze 28,5km/h. Na pętli górskiej nie widać tej różnicy, bo boję się szybko zjeżdzać, więc tracę ...

W szpitalu pełne skoszarowanie przez epidemię, zero treningów. Wyjścia na godzinę, trzy razy w tygodniu.
Nuda.
Obowiązkowe 5 dni.
Przynajmniej się wyśpię.
Dobranoc.
Awatar użytkownika
rocha
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1110
Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław

Nieprzeczytany post

W sobotę (23.05) wypuścili mnie ze szpitala.
23.05 - 2,3km@7'30"/km, acs/desc=24m
24.05 - 3,5km@6'33"/km, asc/desc=86m
25.05 - 5,3km@6'35"/km, asc/desc=129m
Codziennie dużo gimnastyki w odciążeniu.

Nie mam "pełnego obrazu" zzsk. Nie dostanę leku. Ahoj przygodo!

Kulawe jagnię dostało imię. Udało jej się samodzielnie przystawić do cyca starej. Żona ją rehabilitowała i młoda robi postępy. Dzieci też ją stymulują. Wszyscy okazujemy jej wiele czułości i bardzo się poświęcamy. Martwimy się, mamy nadzieję i wspieramy ją.

A wieczorami, gdy dzieci śpią, planujemy z Żoną morderstwo z premedytacją.

Jak u Chandlera.
...
Albo raczej Monty Pythona...
Awatar użytkownika
rocha
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1110
Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław

Nieprzeczytany post

26.05. - zakładka
rower - 21'35" - 28,6km/h - asc/desc=72m
T - 42" (Pakulas chciał za mną lecieć do lasu i trzeba było uwiązać)
bieg - 17'20" - 5'10"/km - asc/desc=44m

27.05 - tylko praca

28.05. - bieg z gimnastyką:
bieg - 38'27" - 7'14"/km - asc/desc=135m

Nudna wstawka zdrowotna:
Najgorzej mi się biega, chodzić mogę, rower też ok, nawet gimnastyka nie boli. Tak jeszcze nie było. Zazwyczaj to bieg stanowił "koło zamachowe" treningu - rozkręcał mnie, rozgrzewał i przygotowywał do wysiłku w gimnastyce, wiosłowaniu, czy nawet na rowerze lepiej mi się kręciło, gdy sobie najpierw trochę pobiegałem. Również po treningu lubiłem jeszcze "rozbiegać" ewentualny akcent w innej dyscyplinie. Bieg był "opakowaniem" treningu. Tym razem jest inaczej i jeszcze nie wiem, jak to ugryźć. Bieg muszę robić w szczycie przygotowania do treningu danego dnia. Nie mogę po prostu "pójść potruchtać" pół godziny przed snem, bo cierpienie jest straszne. Jeszcze wyjaśnię, co to jest "niepełny obraz choroby". Otóż tylko mnie boli, tylko tkanki miękkie i tylko nogi i ręce. Wyniki dobre (znaczy - bardzo dobre :) ), a na obrazowaniach wszystko wzorcowe.
Tak zwany symulant.
Doktory już to grały.

Zrobiłem mikro-wybieg dla owiec, żeby Kulawej Hani stadko nie zostawiło samej. Nie będę musiał kosić trawnika za domem. Dzieci chodzą za nią i przestawiają jej tylne nogi.

Zrobiliśmy USG i już widać dziziusia.
Nawet chyba widziałem kopytka. Rozwiązanie w maju, za rok, ale kobyła może miesiąc przenosić - taki atawizm.

Żona jest szczęśliwa, bo kupiła wreszcie taki puder, że go wcale nie widać...
Ot, zagadka... nigdy tego nie zrozumiem.

Nakręciłem paręnaście lat temu dwa teledyski do piosenek Kazika i nawet SP Records zgodziło się na ich publikacje.
Wiszą gdzieś w sieci. Ależ mi teraz skoczą oglądalności!
Awatar użytkownika
rocha
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1110
Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław

Nieprzeczytany post

Kilka treningów, głównie kolarskie i zakładki (R+B). Zawsze, gdy zaczynał się bieg, to było 7'30"/km i okropny ból, który nie dał się przełamać. Testowałem różne połączenia i konfiguracje treningów, gimnastyka-rower-bieg, rower-bieg-gimnastyka, bieg-rower. Naprawdę nie chce się tego nawet opisywać. Próbuję też różne leki, doktorostwo powypisywało mi, co tam chciałem.
Wczoraj wreszcie przełom. Zacząłem od biegu i nic mnie nie bolało, powolutku podkręcałem tempo... i zrobiłem 7,04 km@6'07"/km i asc/desc=175m. Wolno, bo wolno, ale to już trening. No i choć zaczęło boleć, to był taki "zdrowy" ból o natężeniu - powiedzmy - uzasadnionym.
No co? Jakoś muszę to opisać, przecież...
Wskaźnik intensywności treningu jako procentowe uzasadnienie mentalne charakteru bólu.
Mój zegarek tego nie mierzy...
Kto wie? Może się wyliżę bez etanerceptu.

Chwaliłem się, że stałem się avatarem social-medialnym. Widzę łańcuszki z małymi, niezdarnymi sarniątkami "uratowanymi" i leżącymi w tekturowych pudełkach.
Do wiadomości łąkowych biegaczy: samotne, niezdarne koźlę sarny, leżące w trawie (lub przydrożnym rowie), wygląda żałośnie na zdjęciach z dorobioną rzewną historią o złych ludziach. Najprawdopodobniej jednak właśnie się urodziło, a matka poszła się napić i najeść, wróci nocą, nakarmi młode i razem sobie pójdą. Koziołek nie ma jeszcze zapachu i nawet pies ma trudności z wywęszeniem.
Uczyli mnie o tym, niby, w szkole, ale i tak weterynarz musiał nas opierniczyć, żeby się przypomniało.
Uczciwa "obojętność i brak empatii" jak najbardziej wskazane.

PS: Znów kania patroluje teren. Tak gdzieś metr rozpiętości skrzydeł.
Awatar użytkownika
rocha
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1110
Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław

Nieprzeczytany post

Płakać mi się chce.
Ta banda baranów za domem całkiem się zdemoralizowała. Absolutnie olewają ogrodzenia, włażą w grządki i już załatwiły kapustę, brukselkę i kalarepę na zero, aktualnie na celownik wzięły selery i groszek. Wyższego napięcia w pastuchu nie ustawię, bo teść ma rozrusznik serca i może coś nie tak zaindukować. Śniło mi się, że podłączam Helmuta do defibrylatora. Już sam fakt, że w snach widzę owce jest wystarczająco niepokojący, a jeszcze kontekst... No ale przysięgam, widziałem, jak wsadził łeb w ogrodzenie i żarł krzak kartofla podrygując w rytm impulsów elektrycznych. Nie wierzyłem, że można to wytrzymać i złapałem za drut... Po prostu baran. Z drugiej strony konie widzą rogate towarzystwo na gigancie i rżą od piątej rano, jak głupie. Kulawa Hanka zostaje sama w zagrodzie i też się drze wniebogłosy.
Z jednej konie, z drugiej owce, a w środku osioł, który dał się w to wrobić.
Muszę kupić grubszy drut.

Wczoraj udało mi się zorganizować trening czysto biegowy (cały dzień dużo chodziłem, więc byłem dobrej myśli).
Okrążenie 1780m, pół to dziki przełaj, a pół szuter, asc/desc=45m, postanowiłem narastająco to pobiec
- 12'06", 6'48"/km
- 10"41, 6'01"/km
- 10'20", 5'54"/km - miało być w tempie drugiego kółka, a wyszło lepiej
- 9'33", 5'18"/km - to jest dobry czas okrążenia, zwłaszcza, że chaszcze porosły.
Ból dość silny, ale akceptowalny. Może to adaptacja?
Odczucia zbliżone do ostatnich 10km ultra.

Zmieniłem kasetę i łańcuch w rowerze. Drżyjcie asfalty!
diklofenak 150mg/d

Żona pojechała zawody i zajęła ostatnie miejsce. Dobrze jej tak!
Pewnie koń zawinił.
Awatar użytkownika
rocha
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1110
Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław

Nieprzeczytany post

8.06 - 3,5 km kolarskiego podjazdu zakończone fachowym rozkuciem łańcucha przy zmianie przełożenia. Zółciodup. Przy okazji wieczornej naprawy przeczytałem na pudełku, że kupiłem łańcuch do 10-rzędowej kasety (mam 11-rzędową). Mogło to ułatwić spontaniczny demontaż ogniwka.

9.06 Niezrażony chwilowymi niepowodzeniami zamówiłem nowy łańcuch i poszedłem powtórzyć sobotni trening na pętli przełajowej (1780m, asc/desc=45m, połowa chaszcze) cztery kółka narastająco.
- 11'48", 6'41"/km
- 10'32", 5'57"/km
- 9'49", 5'29"/km
- 9'14", 5'14/km
Dobrze, że mam tego bloga. Wracam do starych spostrzeżeń i widzę, że historia się powtarza.
Skoro jest tak źle, to dlaczego jest tak dobrze?

Dziś nie biegałem, bo budowałem ołtarz. Boże Ciało to taki katolicki BnO z suplikacją przy czterech PK. Jako Rodzic Pierwszej Komunistki zostałem oddelegowany na odcinek materiałowo konstrukcyjny jednej z budowli. W trakcie powstawania tego arcydzieła sztuki sakralnej, dzieciaki podwędziły mi czerwony spraj geodezyjny i wymalowały, po trawie, ścieżkę jutrzejszej procesji (znaki jak z podchodów - Ola aspiruje do lubańskiej chorągwi ZHP). Głupia sprawa, bo farba żarówiasta. Świadków niewiele, ale podejrzewam je o duży transfer danych.
Pomódlcie się, proszę, o ulewny deszcz w nocy.
Awatar użytkownika
rocha
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1110
Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław

Nieprzeczytany post

Po treningach z ostatniego wpisu trochę w niezdecydowaniu stanąłem.
Zrobiłem próbę zmiany diklofenaku na meloksykam, ale to jeszcze nie ten etap. Potrzebuję painkillera, a nie rozluźniacza.
No i mieliśmy z Żoną rocznicę... alkohol z meloksykamem to marskość wątroby.

Wy też prowadzicie równolegle plan treningowy i imprezowy?
Poimprezować, porandkować, potrenować, a na koniec pójść do roboty... piękne czasy. Teraz ćwiczę sztukę mądrego wyboru.

Aaaa, treningi... naprawdę fajne były. Nawet satysfakcjonujące, rzekłbym.

11 czerwca – 11.14km w 1h14”, asc/desc=305m – super wycieczka po okolicy, już dawno tak soie nie pobiegałem.
Widziałem trzy (!) nowe mikroretencje. Ja znam tych gospodarzy, to jest ten typ człowieka do którego trafia tzw. „edukacja społeczna” tylko wtedy, gdy ma sens. Te obiekty, to nie są jakieś oczka wodne o wątpliwym znaczeniu gospodarczym, lecz prosta odpowiedź „chłopskiego rozumu” na potrzebę czasu. Jest susza, to nie wynosimy się ze swojej ziemi, tylko korzystamy z zasobów bardziej racjonalnie. No i skichało się tempo przez to zwiedzanie...

12 cerwca – 4,14km biegu – bida

13 czerwca – zakładka Rower+Bieg+Rower+Bieg (po starej trasie)
rower - 22'47” - 29,5km/h – asc/desc=72m (hmmm, rekord trasy...)
T – 1'05” - taki sztywny jestem
bieg - 17'23" - 5'10"/km – asc/desc=44m
T - 53”
rower – 22”06” - 27,09km/h – asc/desc=72m
T – 1'06”
bieg – 18'30” - 5'29”/km – to była motywacyjna walka ze sztywnością, w drugiej połówce przyśpieszyłem trochę.

15 czerwca rolki przez godzinę – taka próba, trochę szybko, trochę wolno.

16 czerwca – tour de Wojkowa
21,5km - 45'51" – 28,2km/h - 259m(asc/desc) – rekord trasy...

No i co teraz... Dwa rekordy (kolarskie) w ciągu tygodnia i samopoczucie pod psem.
Tempa wybiegań leżą i kwiczą.

Wreszcie deglobalizacja, zahamowanie przepływów strategicznych, aktywizacja porozumień bilateralnych i rozbudowa systemów antydostępowych...
Dostosowując się do sytuacji międzynarodowej, powiększyłem wybieg baranów, dogadałem się z Pakulasem na nadążne zarządzanie stadem, okazałem dominację Helmutowi i ogrodziłem warzywniak siatką.
Nowy świat, nowe wyzwania.
Awatar użytkownika
rocha
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1110
Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław

Nieprzeczytany post

Wiedzieliście, że moja 105-tka ma półbiegi? Na pewno wiedzieliście, wszyscy wiedzieli. Oprócz mnie. Przynajmniej jasne jest, dlaczego rozkułem łańcuch na podjeździe.
O ile wbicie dużej zębatki z przodu wstawia łańcuch w skrajnej pozycji, o tyle zrzucenie ustawia go na pozycji skrajna+pół. Trzeba jeszcze raz pstryknąć, by użyć największych zębatek tylnych...
Czyżbym bełkotał?
Nieważne, w każdym razie rozliczyłem się z moim podjazdem na Grzbiet Grabiszycki na tym samym napędzie (łańcuch od 10-rzędówki z górską kasetą 11) i obyło się bez zgrzytów. Nowy napęd leży w garażu... Muszę przemyśleć moją politykę inwestycyjną.

17. czerwca - zakładka R+B (z Grzbietem Grabiszyckim na kolarce)
R - 14,73 km, asc/desc = 249m, 23,2 km/h
T - 48"
B - 3,28 km, asc/desc = 42m, 5'49"/km

Tak przy okazji, łańcuch z napędu 1x12 ma większe ugięcie poprzeczne, czyli jest jednak dedykowany. Pytałem w serwisie...

18-25. czerwca – Bieganie, kolarstwo. Szkoda gadać. Istotniejsze jest, że na budowie wskoczyłem do studzienki teletechnicznej i nie mogłem się z niej wygrzebać. Taka sztywność mnie dopadła. W związku z tym zmieniłem diklofenak na meloksykam. Boli bardziej, ale „miększy” jestem.
No i zarejestrowałem się do Doktora Enbrela. Wezmę nowe wyniki.
I bejzbola...

25. czerwca – Wojkowa tour
21,5km - 44'59" – 28,7km/h - 259m(asc/desc)
To znowu rekord trasy, ale tym razem zawdzięczam go właściwemu używaniu manetek i odważniejszym zjazdom.
Hej! Na tym górskim napędzie, to jeszcze przy 50km/h mogę „dokręcać”.

27. czerwca – 1. lipca – cztery treningi zakładkowe (jedna nawet dwugodzinna!)
Raczej nie ma sensu szczegółowo ich opisywać. Ważne, że rozjeżdżają się odczucia i efekty. Chwilami wydaje mi się, że biegnę lekko i szybko, a tempo takie sobie, a czasem guzdram się, powłóczę nóżkami i postękuję lekko, a tempo... proszę, jak pięknie!
Tylko odnotowuję.

Jakoś zaczęło mnie irytować określenie: „Piątek, piąteczek, piątunio...”. Gdy usłyszałem je pierwszy raz, rozbawiło mnie. Wyrazista wizja udręczonego pracownika, który tak naprawdę żyje tylko dwa dni w tygodniu, jest świetna w skeczu kabaretowym. Niemniej stwierdzenie to stało się niepokojąco popularne i używane nawet w porankach radiowych (często słucham radia 6.00-8.00 rano, za kierownicą). Powstają parafrazy tego określenia, różne nawiązania, budowana jest cała mitologia weekendu. Jego wspaniałości. Pojawia się obietnica nieziemskich przyjemności i rozkoszy spędzania wolnego czasu.
Właśnie, „spędzania”. Tak jak się spędza złe myśli, sen z powiek, ... płód...

Takie hasło „Odłóżmy życie na później, będzie super!”
Kultura życia w wiecznym oczekiwaniu na coś przyjemnego, wieczne bycie zajętym, nawet wtedy, gdy nic nie robimy, zgoda na odebranie nam czasu w zamian z ułudę, obietnicę przyjemności. Jakoś mnie to niepokoi.
Bieganie, trening usystematyzowany, może pomóc łapać chwilę.

Wczoraj wszedłem do stołówki, wziąłem talerz i rozejrzałem się po sali. Wszyscy jedli z nosami w komórkach. Cóż miałem zrobić? Jedną ręką chwyciłem łyżkę, a drugą sprawdziłem pogodę...

Owca padła, przeżuwacze muszą chodzić i leżeć, na zmianę, a nie tylko leżeć. Trzeba było to wcześniej "załatwić", znów fałszywa empatia.
Awatar użytkownika
rocha
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1110
Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław

Nieprzeczytany post

Przez te sprinty, dawno w nocy nie biegałem.
A co to za wściekła iskra goni pełny Księżyc zaraz po jego wschodzie? Jeszcze przedwczoraj lekko się czerwieniła, a teraz już świeci tak jasno, że prawie biało.
No dobra, sprawdziłem na mapie nieba, to Mars w opozycji. Najjaśniejszy pan wojny. Polecimy tam w końcu, czy nie? Są jeszcze dzieciaki, które chcą być kosmonautami?
Nie wiem.
Za łebka chciałem być stanikiem. Trójeczką.

Zakładka taka jak zawsze.
Rower+Bieg+Rower+Bieg
rower - 22'19” - 27,6km/h – asc/desc=72m
T – 55"
bieg - 18'30" - 5'27"/km – asc/desc=44m
T - 53”
rower – 22'09" - 27,6km/h – asc/desc=72m
T – 57"
bieg – 18'28” - 5'27”/km – asc/desc=44m

Doktor Enbrel przywrócił mnie do leczenia, jutro jadę na szpilę.
Zobaczymy jak będzie.

Wbijają Larseny falochronu na Mierzei Wiślanej. Fajnie się patrzy. Gdyby nie udało mi się zostać kanalarzem, tobym budownictwo wodne ćwiczył. Robiłem kiedyś instalacje wodne na odrzańskich elektrownach. Inżynierka mnie kręci.
ODPOWIEDZ