Koniec postępu u początkującego?
: 22 lis 2020, 17:52
Witam,
mam 30 lat, 75kg wagi, przez całe życie raczej unikałem sportu, jedyny wysiłek jaki wykonywałem to jazda rowerem do sklepu. Mam zdecydowanie siedzący tryb życia, praca również przy komputerze, jednak w tym roku postanowiłem to zmienić.
Końcem czerwca tego roku zacząłem "biegać", tzn. trochę marszu, trochę biegu, pod koniec lipca "truchtałem" już 30 minut bez przerwy, zacząłem wydłużać dystans aż do 10km w połowie września. Na początku tempo biegu było słabe, jednak co drugi trening praktycznie biłem swoje rekordy i na każdym treningu dawałem z siebie maksimum. 12 września ustanowiłem swój rekord na 10km w 57:41 (tempo 05:46), a 16 września zrobiłem test coopera dając z siebie wszystko i wyszło 2,5km (tempo 04:45).
Po tym wydarzeniu zacząłem czytać o bieganiu, w różnych miejscach, i że powinienem biegać zdecydowanie wolniej i nie robić rekordów na każdym treningu. No wiec z wcześniejszego tempa ok 6:00, zszedłem na 6:40 i początkowo biegło mi się aż za wolno, no ale nie przyspieszałem i dalej biegłem tym tempem. Biegałem wolniej przez cały październik i teraz listopad, 3 treningi w tygodniu po 10km, jednak mam wrażanie, że to wolne bieganie wcale mi w niczym nie pomaga, wręcz przeciwnie, bieganie w tempie 6:40 zaczęło mnie męczyć i teraz biegam 6:50 a czasami nawet 7:00. Nie wiem czy to kwestia pory roku i zimna - biegam wieczorami, gdzie temperatura jest w okolicach 5 stopni, czy może jestem jakiś chory (choć się nie czuję), ale zdecydowanie widzę zastój w progresie.
No i tu pojawia się pytanie, co robić? Dalej biegać wolnym tempem, budować wydolność przez zimę, i czekać na rozwój wydarzeń, czy zacząć jakiś konkretny plan treningowy? A może dołożyć jakieś ćwiczenia ogólnorozwojowe w dni "niebiegające", bo poza bieganiem nie wykonuję praktycznie żadnego wysiłku.
Nie nastawiam się na żadne zawody, biegam tylko dla siebie, a moim głównym celem na przyszły lub jeszcze kolejny rok, jest 5km w 25 minut i 10km w 50 minut.
mam 30 lat, 75kg wagi, przez całe życie raczej unikałem sportu, jedyny wysiłek jaki wykonywałem to jazda rowerem do sklepu. Mam zdecydowanie siedzący tryb życia, praca również przy komputerze, jednak w tym roku postanowiłem to zmienić.
Końcem czerwca tego roku zacząłem "biegać", tzn. trochę marszu, trochę biegu, pod koniec lipca "truchtałem" już 30 minut bez przerwy, zacząłem wydłużać dystans aż do 10km w połowie września. Na początku tempo biegu było słabe, jednak co drugi trening praktycznie biłem swoje rekordy i na każdym treningu dawałem z siebie maksimum. 12 września ustanowiłem swój rekord na 10km w 57:41 (tempo 05:46), a 16 września zrobiłem test coopera dając z siebie wszystko i wyszło 2,5km (tempo 04:45).
Po tym wydarzeniu zacząłem czytać o bieganiu, w różnych miejscach, i że powinienem biegać zdecydowanie wolniej i nie robić rekordów na każdym treningu. No wiec z wcześniejszego tempa ok 6:00, zszedłem na 6:40 i początkowo biegło mi się aż za wolno, no ale nie przyspieszałem i dalej biegłem tym tempem. Biegałem wolniej przez cały październik i teraz listopad, 3 treningi w tygodniu po 10km, jednak mam wrażanie, że to wolne bieganie wcale mi w niczym nie pomaga, wręcz przeciwnie, bieganie w tempie 6:40 zaczęło mnie męczyć i teraz biegam 6:50 a czasami nawet 7:00. Nie wiem czy to kwestia pory roku i zimna - biegam wieczorami, gdzie temperatura jest w okolicach 5 stopni, czy może jestem jakiś chory (choć się nie czuję), ale zdecydowanie widzę zastój w progresie.
No i tu pojawia się pytanie, co robić? Dalej biegać wolnym tempem, budować wydolność przez zimę, i czekać na rozwój wydarzeń, czy zacząć jakiś konkretny plan treningowy? A może dołożyć jakieś ćwiczenia ogólnorozwojowe w dni "niebiegające", bo poza bieganiem nie wykonuję praktycznie żadnego wysiłku.
Nie nastawiam się na żadne zawody, biegam tylko dla siebie, a moim głównym celem na przyszły lub jeszcze kolejny rok, jest 5km w 25 minut i 10km w 50 minut.