Mam dość nietypowy problem, ale jestem też nowy na Forum, więc najpierw chce się przywitać i napisać parę słów kontekstu. Ogółem mam ekstremalnie chudą budowę ciała, tzn. (1) nadzwyczaj chude kości i ponadto (2) tendencję do bardzo niskiej ilości tłuszczu. Teraz mam lat 37 i przez ostatnie 6 lat robiłem intensywny trening siłowy (zasadniczo górne partie ciała) + ćwiczę nieco koszykówki. Po kilku latach sporego wysiłku zacząłem wyglądać jak przedsawiciel gatunku ludzkiego, a może i nawet wyglądam bardzo fajnie.
Rozważam wstąpienie do wojska w najbliższych miesiącach i w związku z tym zacząłem biegać 3 km. Biegam od 1.5 miesiąca i pomimo kilku błędów nowicjusza ogółem jest spoko i robię postępy zarówno w mierzonych czasach biegu, jak w długości odcinków, które przebiegam biegiem ciągłym. Tym co mnie wkurza to perspektywa, że jeśli będę w tym wojsku biegać kilka kilometrów dziennie, stracę z trudem wypracową masę mięśniową i znowu będę wyglądać gorzej niż Kenijczyk od maratonów.


Proszę, nie piszcie mi, żeby więcej jadł, gdyż ja mogę zjeść dowolną ilość z efektem nikłym. Poza tym, o ile włókna typu IIx sprawdzają się przy skakaniu do kosza, wedle mojego rozumienia tematu przy treningach średnio i długodystansowych (jak 3 km) przekształcą się we włókna typu I o mniejszej średnicy, przez co mięśnie wizualnie mi zmaleją. Ponadto, z tego co czytam, bieganie kilku kilometrów dziennie obniża poziom testosteronu (odwrotnie do sprintu, który go z tego co czytam podwyższa), więc u 40-latka pewnie odbije się to fatalnie na masie mięśniowej.

Jak o tym wszystkim myślę, szczerze odechciewa mi się wojska.

Inna sprawa, że zainteresowawszy się wstępnie bieganiem, zdecydowanie bardziej pociąga mnie sprint i wydaje mi się wartościowym uzupełnieniem mojego dotychczasowego treningu. Początkowo (tj. 1.5 miesiąca temu) biegałem 3 km na asfalcie, ale ostatnio biegam więcej na bieżni stadionu lekkoatletycznego (uderzajaco lepsze warunki: łatwiej mierzyć dystans, miększa nawierzchnia, brak ludzi z psem na długiej smyczy) i przeplatam treningi 3 km z treningami 800 metrów. Planuję w tym tygodniu zacząć treningi sprinterskie, pewnie 100 metrów i 400 metrów, oraz może w przyszłym tygodniu poza stadionem spróbuję 300 metrów sprintu na asfalcie pod górę o sporym nachyleniu (ponoć to niezła siłownia dla nóg).
Zastanawiam się, czy (1) dodanie treningów sprinterskich (60 m do 400 m, maksymalne tempo) do ćwiczonych z przymusu 3000 metrów wystarczy, by powstrzymać negatywne skutki biegania tych długich wojskowych dystansów, oraz (2) czy w wojsku w ogóle by mi pozwolili na (po godzinach?) treningi sprinterskie (czytają to jacyś wojskowi?). Rozważam też wykonywanie dynamiczych skoków i ogólnie chcę jakoś angażować włókna szybkokurczliwe, aby nie schudnąć.
Jak to wszystko widzicie?