Panowie, spokojnie, nie chcę wywoływać negatywnych emocji.

Dzięki Bartess za słowo otuchy, ale ludziska po prostu lubią atmosferę zawodów. A Jacuś za poważnie bierze temat

Ja wcale nie biorę tego do siebie, przecież biegamy w jednym celu, dla frajdy i chyba nie sposób się pokłócić o sposób biegowego zadowolenia. No i myślę że troszkę przesadzasz z tym maratonem jako morderczym dystansem. Dzisiaj jestem wypoczęty, łydki bolą tylko troszeczkę, samopoczucie 10/10, tylko nad piętami coś mi spuchło i pojawiły się jakby dwie wypukłości nad nimi- nie mogłem wsadzić dziś nogi w but. Nawet nie spodziewałem się, że tak dobrze to zniosę- żadnego odchorowywania, wielkiej mordęgi, gorzej czułem się po pierwszym wybieganiu 30 km. Rano porozciągałem się i po raz pierwszy w życiu użyłem maści po bieganiu, co dało pewne rezultaty. Jednym słowem, jestem mile zaskoczony. Nieprawdą okazała się też ściana, której nie było (zmęczenie rosło na stałym poziomie od 25km) i niemożność jedzenia po maratonie, ponieważ wypiłem 1,5 litra wody i wchłonąłem resztę ciastek jakie miałem (a było tego sporo). Potem dwa obiady, kogel mogel, jabłka, i kolacja.