Grubasy - tylko dla Was
-
- Wyga
- Posty: 100
- Rejestracja: 14 lis 2006, 18:35
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa-obecnie Wilanów
Dlaczego dla wszystkich miarą odchudzania jest waga? Dlaczego mówicie o odchudzaniu, o czymś co kojarzy się z drakońskimi dietami, wyrzeczeniami, gdy mówicie o czymś tak pięknym, dodającym skrzydeł, przywracającym radość życia... (i tak długo bym jeszcze mogła wyliczać) jak bieganie?! Od razu zaznaczę, że biegałam tzn biegam dla przyjemności, a nie w celu odchudzania czy cosik podobnego. Kondycja!! Samopoczucie!!!
POWER :D
Mam 172 cm wzrostu (i z każdym rokiem coraz mniej ), na początku biegania ważyłam 54kg, najpierw organizm przeżył szok, tyle ruchu (z radości jaką czerpalam z biegania mogłam biegać bez przerwy), waga spadła do 50kg. I nagle... staję na wagę i co widzę?! 56 kg żywej wagi!!!
(tłuszczyk zamienił się w mięśnie, a te ważą więcej)
Zakładam te same fatałaszki co jakiś czas temu i wiszą na mnie.
Waga wzrosła, ale sylwetka wyszczuplała, a raczej ciałko nabrało smukłości, jędrności.
Tak więc dzięki bieganiu zyskujemy o wiele więcej niż oczekujemy.
WYRZUCIĆ WAGI!!! PRECZ Z KG KG NIE SĄ MIARĄ SZCZĘŚCIA, WARTOŚCI CZŁOWIEKA!!!
AMEN
Helenka
POWER :D
Mam 172 cm wzrostu (i z każdym rokiem coraz mniej ), na początku biegania ważyłam 54kg, najpierw organizm przeżył szok, tyle ruchu (z radości jaką czerpalam z biegania mogłam biegać bez przerwy), waga spadła do 50kg. I nagle... staję na wagę i co widzę?! 56 kg żywej wagi!!!
(tłuszczyk zamienił się w mięśnie, a te ważą więcej)
Zakładam te same fatałaszki co jakiś czas temu i wiszą na mnie.
Waga wzrosła, ale sylwetka wyszczuplała, a raczej ciałko nabrało smukłości, jędrności.
Tak więc dzięki bieganiu zyskujemy o wiele więcej niż oczekujemy.
WYRZUCIĆ WAGI!!! PRECZ Z KG KG NIE SĄ MIARĄ SZCZĘŚCIA, WARTOŚCI CZŁOWIEKA!!!
AMEN
Helenka
Ostatnio zmieniony 08 wrz 2007, 11:47 przez jagomago, łącznie zmieniany 1 raz.
- Kwiat
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 693
- Rejestracja: 09 sie 2007, 02:24
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gelsenkirchen
- Kontakt:
Mów mi jeszcze... przez ostatni tydzień przekonałem się, że niemal wszystkie spodnie, które były mniej więcej OK dopasowane w pasie [może ciut luźne, że pasek warto było założyć], teraz nadają się do zwężenia Ja prosiłbym bardzo ja coś a la becikowe dla biegaczy, na nowe ubrania
jagomago - myślę podobnie. Wystarczy pokochać bieganie, zdrową dietę z kilkoma prostymi zasadami i efekt murowany. Jeśli się dołoży do tego ambicje żeby ze 2 maratony w roku zrobić to będzię rewelacja.
Jednak są tacy, którzy bieganie traktują tylko jako narzędzie do zbijania masy ciała. Ich sprawa.
U niektórcyh jest jak z alkoholizmem.
Ciąg - przerwa w ciągu - ciąg - przerwa w ciągu.. itd. Kiedy jest przerwa to alkoholik wierzy, że już nie jest alkoholikiem i może jak każdy napić się bo przecież to nic złego, już wyzdrowiał.
Wielu myśli, że jak spadnie kilka kilogramów to już nie muszą ani biegać ani zdrowo się odżywiać... bo przecież już problem ich nie dotyczy.
Mimo to, wydaje mi się, że są tacy, którzy po prostu chcą żyć aktywnie. Ich celem jest zdrowie, wygląd, kondycja, dobre sampoczucie, satsyfakcja, wzrost własnej wartości, spotkania z kumplami na imprazach przy dobrej, miłej atmosferze... oraz chcą poczuć tą nieopisaną magię klimatu bigowego.
Tak więc pozostawmy sumienie forumowiczów dla nich samych. Chcą chudnąć, niech chudną i resztę mają w tyłku.
Chcą doznać głębszej wartości, niech uczą się szczęścia jakie daje bieganie
Zawsze jednak jest tak, że jeśli bieganie jest środkiem do celu, nie zaś celem samym w sobie to prędzej czy później nastąpi rezygnacja.
Jednak są tacy, którzy bieganie traktują tylko jako narzędzie do zbijania masy ciała. Ich sprawa.
U niektórcyh jest jak z alkoholizmem.
Ciąg - przerwa w ciągu - ciąg - przerwa w ciągu.. itd. Kiedy jest przerwa to alkoholik wierzy, że już nie jest alkoholikiem i może jak każdy napić się bo przecież to nic złego, już wyzdrowiał.
Wielu myśli, że jak spadnie kilka kilogramów to już nie muszą ani biegać ani zdrowo się odżywiać... bo przecież już problem ich nie dotyczy.
Mimo to, wydaje mi się, że są tacy, którzy po prostu chcą żyć aktywnie. Ich celem jest zdrowie, wygląd, kondycja, dobre sampoczucie, satsyfakcja, wzrost własnej wartości, spotkania z kumplami na imprazach przy dobrej, miłej atmosferze... oraz chcą poczuć tą nieopisaną magię klimatu bigowego.
Tak więc pozostawmy sumienie forumowiczów dla nich samych. Chcą chudnąć, niech chudną i resztę mają w tyłku.
Chcą doznać głębszej wartości, niech uczą się szczęścia jakie daje bieganie
Zawsze jednak jest tak, że jeśli bieganie jest środkiem do celu, nie zaś celem samym w sobie to prędzej czy później nastąpi rezygnacja.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 391
- Rejestracja: 09 sie 2007, 09:29
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
wypowiedzi tomasza i jagomago trafiaja w sedno sprawy
Ja wiem, ze dla mnie bieganie jest celem - podobaja mi sie zwyciestwa nad samym soba, coraz lepsze wyniki, coraz luzniejszy bieg oraz to pozdrawianie innych na sciezkach biegowych.
Narazie jednak musze zrzucic jeszcze troche kg, zeby bieganie nie meczylo moich kosci i stawow - czuje, jak spodnie wisza, musze dziergac nowe dziurki w pasku od spodni, ale masa jest masa - nie spada (miesnie oczywiscie sie pojawiaja
(jak spojrzalem na idealna biegowa wage ludzika 188 cm -> ok 75 kg to wiem, ze droga na szczyt jest daleka i ciezka - jak spartan w 300 :D
Ja wiem, ze dla mnie bieganie jest celem - podobaja mi sie zwyciestwa nad samym soba, coraz lepsze wyniki, coraz luzniejszy bieg oraz to pozdrawianie innych na sciezkach biegowych.
Narazie jednak musze zrzucic jeszcze troche kg, zeby bieganie nie meczylo moich kosci i stawow - czuje, jak spodnie wisza, musze dziergac nowe dziurki w pasku od spodni, ale masa jest masa - nie spada (miesnie oczywiscie sie pojawiaja
(jak spojrzalem na idealna biegowa wage ludzika 188 cm -> ok 75 kg to wiem, ze droga na szczyt jest daleka i ciezka - jak spartan w 300 :D
-
- Wyga
- Posty: 100
- Rejestracja: 14 lis 2006, 18:35
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa-obecnie Wilanów
tiaaaaaa, jesli ktoś biega, by schudnąć, niech się nie zdziwi, gdy kiedyś założy spodnie i zauważy efekt biegania:
1. w pasie ->ok,
2. biodra -> ok,
3. uda -> ups
.....i po bieganiu
więc - piwo, czipsy, pilot w dłoń, powrót do starych nawyków
U mnie w pracy odchudzanie to codzienny temat, ale nikt nie chce ze mną iść biegać (a biegam w różnym tempie), nikt nie pójdzie ćwiczyć (chodzę na pilates - niesamowita sprawa dla biegaczy, takie mam przynajmniej wrażenie), bo przecież po pracy człowiek (kobieta) zmęczony...
Dieta przez trzy dni, później nie wytrzymują, wracają do "normalności".
A przecież tak samo jak przy bieganiu tak i przy diecie - SYSTEMATYCZNOŚĆ i KONSEKWENCJA, Panie, Panowie
Choć odrobina szaleństwa od czasu do czasu
pozdrawiam
PS. siedzę w pracy zamiast biegać buuuu
1. w pasie ->ok,
2. biodra -> ok,
3. uda -> ups
.....i po bieganiu
więc - piwo, czipsy, pilot w dłoń, powrót do starych nawyków
U mnie w pracy odchudzanie to codzienny temat, ale nikt nie chce ze mną iść biegać (a biegam w różnym tempie), nikt nie pójdzie ćwiczyć (chodzę na pilates - niesamowita sprawa dla biegaczy, takie mam przynajmniej wrażenie), bo przecież po pracy człowiek (kobieta) zmęczony...
Dieta przez trzy dni, później nie wytrzymują, wracają do "normalności".
A przecież tak samo jak przy bieganiu tak i przy diecie - SYSTEMATYCZNOŚĆ i KONSEKWENCJA, Panie, Panowie
Choć odrobina szaleństwa od czasu do czasu
pozdrawiam
PS. siedzę w pracy zamiast biegać buuuu
-
- Wyga
- Posty: 73
- Rejestracja: 09 wrz 2007, 09:33
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Reda
Witam serdecznie.Jestem nowa.Weszłam na to forum,ponieważ tę stronkę pokazał mi mąż,który od dłuższego czasu namawiał mnie do biegania.Przeczytałam program 10 tyg i wiedząc że musze coś ze sobą zrobić zdecydowałam się rozpocząć bieganie.Ale tak bez entuzjazmu bo:entuzjazm miałam wiele razy,ponieważ zaczynałam różnego rodzaju ćwiczenia,diety i....nic!!!Konczyłam po jakimś czasie bez rezulatów a porażkę zajadałam co powodowało przybywanie kolejnych kilogramów.Mam 38 lat,165cm wzrostu i ....105kg wagi!!!Do tego nadciśnienie jak starzec,stersującą pracę i serce które zaczeło wariowac.Pierwszy raz rozpoczełam kolejną walkę-nadwage mam około 12 lat,nie z nadwagą a z nadciśnieniem,kondycją,obolałymi stopami i arytmią serca.Zawsze mi się wydawało,że dam radę,że kondycja nie jest taka zła a te kilogramy,no cóż nie każda kobieta musi super być szczupła no przecież wokól mnie jest tyle grupszych a sa zdrowe!!!!Mąż,widział trochę lepiej co sie dzieje zabrał mnie do lasu,biegałam na razie 4 razy i żyję!!!Jak czytam Wasze osiągniecia to nie wiem czy płakać czy sie śmiac.Jest kilka osób które mi totalnie zaimponwały,bo wy biegacie godzinę,30 min,40 min a ja -2 i umieram!!!!Ale coś sie zmieniło,dzis odkryłam,że górkę na którą jeszcze parę dni temu nie weszłam dzis pokonałam i...wzięło mnie!!!To niesamowita walka z samym sobą.Ale nadal potwornie sie bałam-samej siebie i swojego myslenia i mąż pokazał mi Wasze forum.Okazało się,że takich jak ja było wiecej,że też kiedyś zaczynaliście-prawie czołgając sie gdzies w lasach.I dodało mi to nieprawdopodobnej otuchy.Dziekuje za Wasze uwagi,przemyślenia,może tym razem sie uda!!!Będę co jakiś czas odzywała się,ponieważ nie chciałabym byc jednorazowym postem:))))Trzymajcie za mnie i za mojego męża kciuki.cieszę sie że biegamy razem to pomaga!!!
Pinacolada - najtrudniejszy kroj już jest za Tobą. Chcesz
Po pierwsze oczywiście zmiany żywieniowe. Jak poszperasz w wątku o "grunasach" to znajdziesz naprawdę wiele cennyh informacji.
Po drugie z taką wagą biegać narazie nie możesz - to niezdrowe dla stawów. Jeździj sobie rowerem i dużo maszeruj. Szybki marsz będzie teraz dla Ciebie najodpowiedniejszy.
Szybkie marsze możesz uprawiać codziennie, możesz chodzić dużo, byle szybko, masz się zmusić do wysiłku.
I pamiętaj, że najtrudniejszą pracę już wykonałaś - chcesz i dążysz Gratulacje
Po pierwsze oczywiście zmiany żywieniowe. Jak poszperasz w wątku o "grunasach" to znajdziesz naprawdę wiele cennyh informacji.
Po drugie z taką wagą biegać narazie nie możesz - to niezdrowe dla stawów. Jeździj sobie rowerem i dużo maszeruj. Szybki marsz będzie teraz dla Ciebie najodpowiedniejszy.
Szybkie marsze możesz uprawiać codziennie, możesz chodzić dużo, byle szybko, masz się zmusić do wysiłku.
I pamiętaj, że najtrudniejszą pracę już wykonałaś - chcesz i dążysz Gratulacje
Ostatnio zmieniony 09 wrz 2007, 16:13 przez tomasz, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Stary Wyga
- Posty: 162
- Rejestracja: 24 lip 2007, 20:00
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Pinacolada, GRATULACJE!
Jak napisał tomasz - najważniejszy krok za Tobą!
Jak zaczynałam 'truchtać' parę miesięcy temu - nie byłam w stanie przebiec minuty! Dziś (o ile przestanie lać...) robię pierwsze w życiu podejście do 30 minut ciągłego truchtu.
Tomasz ma dużo racji pisząc, żebyś nie przesadzała z bieganiem, bo możesz przeciążyć stawy. Chociaż są tutaj też historie osób, które zaczynały truchtać z bardzo dużą nadwagą i jakoś sobie radziły Ale uważaj...
Ja sama ważę trochę mniej od Ciebie, a też miałam na początku spore problemy z nogą!
Jest tutaj duuuużo osób duuuużo mądrzejszych ode mnie, ale jeżeli ja miałabym Ci coś sugerować - to nie leć z planem 10-tygodniowym niewolniczo. Głównie maszeruj. Przetruchtaj minutę. Zwiększaj obciążenie dużo wolniej niż w tym planie, bardzo stopniowo, żeby nie zrobić sobie krzywdy.
Trzymam za Ciebie BARDZO mocno kciuki!
Bieganie to serio straszna frajda
Jak napisał tomasz - najważniejszy krok za Tobą!
Jak zaczynałam 'truchtać' parę miesięcy temu - nie byłam w stanie przebiec minuty! Dziś (o ile przestanie lać...) robię pierwsze w życiu podejście do 30 minut ciągłego truchtu.
Tomasz ma dużo racji pisząc, żebyś nie przesadzała z bieganiem, bo możesz przeciążyć stawy. Chociaż są tutaj też historie osób, które zaczynały truchtać z bardzo dużą nadwagą i jakoś sobie radziły Ale uważaj...
Ja sama ważę trochę mniej od Ciebie, a też miałam na początku spore problemy z nogą!
Jest tutaj duuuużo osób duuuużo mądrzejszych ode mnie, ale jeżeli ja miałabym Ci coś sugerować - to nie leć z planem 10-tygodniowym niewolniczo. Głównie maszeruj. Przetruchtaj minutę. Zwiększaj obciążenie dużo wolniej niż w tym planie, bardzo stopniowo, żeby nie zrobić sobie krzywdy.
Trzymam za Ciebie BARDZO mocno kciuki!
Bieganie to serio straszna frajda
Jeszcze nie ma się czym chwalić.... JESZCZE!
-
- Wyga
- Posty: 100
- Rejestracja: 14 lis 2006, 18:35
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa-obecnie Wilanów
Pinacolada, ja rownież gratuluję i witam w gronie -uważaj, to wciąga
I popieram - nie biegaj, a maszeruj!
1 minuta marsz, 1 minuta trucht, 1 minuta marsz, 1 minuta trucht
Fajnie, że możesz "podążać" za mężem co prawda daleko za ... ale nie o to chodzi, by złapać króliczka, ale by gonić go
i nie poddaj się, gdy przyjdzie pierwszy kryzys!!! każdy z Nas ma czasem gorsze dni.
Życzę wytrwałości w dążeniu do celu, niech celem będzie zdrowie i dobre samopoczucie
PS. chyba nie ma nic lepszego w walce z arytmią niż bieganie , ale na Twoim miejscu skonsultowałabym z lekarzem - ja tak zrobiłam, pozwolił "truchtać"
I popieram - nie biegaj, a maszeruj!
1 minuta marsz, 1 minuta trucht, 1 minuta marsz, 1 minuta trucht
Fajnie, że możesz "podążać" za mężem co prawda daleko za ... ale nie o to chodzi, by złapać króliczka, ale by gonić go
i nie poddaj się, gdy przyjdzie pierwszy kryzys!!! każdy z Nas ma czasem gorsze dni.
Życzę wytrwałości w dążeniu do celu, niech celem będzie zdrowie i dobre samopoczucie
PS. chyba nie ma nic lepszego w walce z arytmią niż bieganie , ale na Twoim miejscu skonsultowałabym z lekarzem - ja tak zrobiłam, pozwolił "truchtać"
Pinacolada - nie zapominaj, że jest jeszcze rower i basen. Urozmaicaj sobie życie, bo kolorowe lepiej smakuje.
I pamiętaj. Ty nie musisz biegać - Ty chcesz biegać
I pamiętaj. Ty nie musisz biegać - Ty chcesz biegać
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 391
- Rejestracja: 09 sie 2007, 09:29
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
a ja chyba sie przetrenowalem. A moze tak powinno byc ? Posluchajcie mnie:
Jak tylko zaczynam biec to od razu tetno 170. Niby moge biec, niby moge "rozmawiac" (nieskladny dialog :D) - ale jakos ciezko mi sie biegnie - nie tak jakbym chcial... Nawet zwolnic sie nie da, bo i tak tetno nie spada (raczej nie rosnie).
Ale jak sobie przypomne, to nawet na pulsometrze sredni puls jeszcze 2 tyg temu mialem po 135-140 (marsz + bieg), a teraz - 155-160. (tez marsz + bieg) Nie czuje abym biegl jakos szybciej (czy dalej).
Odpoczne sobie 2 dni
Jak tylko zaczynam biec to od razu tetno 170. Niby moge biec, niby moge "rozmawiac" (nieskladny dialog :D) - ale jakos ciezko mi sie biegnie - nie tak jakbym chcial... Nawet zwolnic sie nie da, bo i tak tetno nie spada (raczej nie rosnie).
Ale jak sobie przypomne, to nawet na pulsometrze sredni puls jeszcze 2 tyg temu mialem po 135-140 (marsz + bieg), a teraz - 155-160. (tez marsz + bieg) Nie czuje abym biegl jakos szybciej (czy dalej).
Odpoczne sobie 2 dni
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 391
- Rejestracja: 09 sie 2007, 09:29
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
big brother, czy co ?:D
ostatnie 5 dni to byl hardkor : bieganie wtorek wieczor (wg planu - dosc lekkie), czwartek rano (ponad plan - dluzej i szybciej - zmeczylem sie jak dzika swinia), czwartek wieczor ostry koncert metalowy (1.5 h skakania i przepychania sie w tlumie), piatek - bieganie (wg planu, lekkie - ale puls wariowal), sobota - 10 km marszu, dzis - bieganie - troche ponad plan. (puls opisalem).
wczesniej - nie pamietam. W niedziele zeszla bylem na basenie i tez ostro sobie dalem (zapomnialem sie) - przeplynalem wiecej niz chcialem i szybciej niz chcialem. W zeszla sobote ostry rower
ogolnie jak sa dni "odpoczynku" - to robie cwiczonka na gimnastyke silowa - w sumie schodzi mi ze 20-30 min w domku.
nie jest moze tego duzo, ale w sumie duuuzo wiecej niz jeszcze 2 miesiace temu...
ostatnie 5 dni to byl hardkor : bieganie wtorek wieczor (wg planu - dosc lekkie), czwartek rano (ponad plan - dluzej i szybciej - zmeczylem sie jak dzika swinia), czwartek wieczor ostry koncert metalowy (1.5 h skakania i przepychania sie w tlumie), piatek - bieganie (wg planu, lekkie - ale puls wariowal), sobota - 10 km marszu, dzis - bieganie - troche ponad plan. (puls opisalem).
wczesniej - nie pamietam. W niedziele zeszla bylem na basenie i tez ostro sobie dalem (zapomnialem sie) - przeplynalem wiecej niz chcialem i szybciej niz chcialem. W zeszla sobote ostry rower
ogolnie jak sa dni "odpoczynku" - to robie cwiczonka na gimnastyke silowa - w sumie schodzi mi ze 20-30 min w domku.
nie jest moze tego duzo, ale w sumie duuuzo wiecej niz jeszcze 2 miesiace temu...