Grubasy - tylko dla Was
- Krzysieq
- Rozgrzewający Się
- Posty: 14
- Rejestracja: 16 wrz 2011, 20:24
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Toruń
Witam wszystkich!
Dołączam się do grona biegających grubasów - ważę 96kg przy wzroście 179cm. Mam ogromną skłonność do tycia. Jako nastolatek uprawiałem kilka lat piłkę ręczną, a gdy skończyłem z tym sportem zaczął się problem szybkiego przybierania wagi. Efekt był taki, że mając lat 20 ważyłem ok.110 kg. Wtedy się zawziąłem i zacząłem biegać. Na początku, rzecz jasna, krótkie dystanse. A gdy organizm zaczął sobie przypominać, że lubi wysiłek, biegałem po ~7km dziennie. Aktywność fizyczna połączona z dietą dały efekty - pół roku później (a zaczynałem biegać zimą, czasem nawet na 17 stopniowym mrozie) moja waga wynosiła mniej więcej 83 kg. Niestety, przeprowadziłem się do innego miasta, znalazłem nową pracę (+plus tysiąc innych błahych powodów) i moje bieganie skończyło się na 14 miesięcy, podczas których przybyło mi właśnie 13kg.
Od trzech tygodni znów biegam. Przypomniałem sobie, że bieganie to świetny relaks i przyjemność połączona z satysfakcją. Przez pierwsze dwa tygodnie robiłem to codziennie. Biegałem albo 2,5km plus kilka szybkich przebieżek albo od 17 do 28 minut. Efektem była utrata 3 kg (podejrzewam, że woda mi odpłynęła). Jednak po tym czasie musiałem zrobić sobie prawie tygodniową przerwę. Organizm nie wytrzymał codziennego wysiłku (dodatkowo chodziłem na siłownie). Od następnego tygodnia planuję zacząć plan '10 km dla początkujących' ( http://bieganie.pl/index.php?show=1&cat=19&id=431).
Mój sprzęt jest bardzo, bardzo amatorski - buty kupione kiedyś za 40 zł na jakimś bazarku (przebiegłem w nich już lekko 100km w śniegu, deszczu i piachu), koszulka, spodnie dresowe i bluza. Lubię biegać ciepło ubrany.
Przede wszystkim chodzi mi o zrzucenie sadełka. Następnym celem jest wystartowanie w jakimś biegu na 8-12 km. A po cichu marzy mi się półmaraton. Czy macie jakieś rady?
Dołączam się do grona biegających grubasów - ważę 96kg przy wzroście 179cm. Mam ogromną skłonność do tycia. Jako nastolatek uprawiałem kilka lat piłkę ręczną, a gdy skończyłem z tym sportem zaczął się problem szybkiego przybierania wagi. Efekt był taki, że mając lat 20 ważyłem ok.110 kg. Wtedy się zawziąłem i zacząłem biegać. Na początku, rzecz jasna, krótkie dystanse. A gdy organizm zaczął sobie przypominać, że lubi wysiłek, biegałem po ~7km dziennie. Aktywność fizyczna połączona z dietą dały efekty - pół roku później (a zaczynałem biegać zimą, czasem nawet na 17 stopniowym mrozie) moja waga wynosiła mniej więcej 83 kg. Niestety, przeprowadziłem się do innego miasta, znalazłem nową pracę (+plus tysiąc innych błahych powodów) i moje bieganie skończyło się na 14 miesięcy, podczas których przybyło mi właśnie 13kg.
Od trzech tygodni znów biegam. Przypomniałem sobie, że bieganie to świetny relaks i przyjemność połączona z satysfakcją. Przez pierwsze dwa tygodnie robiłem to codziennie. Biegałem albo 2,5km plus kilka szybkich przebieżek albo od 17 do 28 minut. Efektem była utrata 3 kg (podejrzewam, że woda mi odpłynęła). Jednak po tym czasie musiałem zrobić sobie prawie tygodniową przerwę. Organizm nie wytrzymał codziennego wysiłku (dodatkowo chodziłem na siłownie). Od następnego tygodnia planuję zacząć plan '10 km dla początkujących' ( http://bieganie.pl/index.php?show=1&cat=19&id=431).
Mój sprzęt jest bardzo, bardzo amatorski - buty kupione kiedyś za 40 zł na jakimś bazarku (przebiegłem w nich już lekko 100km w śniegu, deszczu i piachu), koszulka, spodnie dresowe i bluza. Lubię biegać ciepło ubrany.
Przede wszystkim chodzi mi o zrzucenie sadełka. Następnym celem jest wystartowanie w jakimś biegu na 8-12 km. A po cichu marzy mi się półmaraton. Czy macie jakieś rady?
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 8
- Rejestracja: 03 wrz 2011, 06:56
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Nigdy,ale to nigdy nie odpuszczać sobie. PozdrawiamKrzysieq pisze:Witam wszystkich!
Dołączam się do grona biegających grubasów - ważę 96kg przy wzroście 179cm. Mam ogromną skłonność do tycia. Jako nastolatek uprawiałem kilka lat piłkę ręczną, a gdy skończyłem z tym sportem zaczął się problem szybkiego przybierania wagi. Efekt był taki, że mając lat 20 ważyłem ok.110 kg. Wtedy się zawziąłem i zacząłem biegać. Na początku, rzecz jasna, krótkie dystanse. A gdy organizm zaczął sobie przypominać, że lubi wysiłek, biegałem po ~7km dziennie. Aktywność fizyczna połączona z dietą dały efekty - pół roku później (a zaczynałem biegać zimą, czasem nawet na 17 stopniowym mrozie) moja waga wynosiła mniej więcej 83 kg. Niestety, przeprowadziłem się do innego miasta, znalazłem nową pracę (+plus tysiąc innych błahych powodów) i moje bieganie skończyło się na 14 miesięcy, podczas których przybyło mi właśnie 13kg.
Od trzech tygodni znów biegam. Przypomniałem sobie, że bieganie to świetny relaks i przyjemność połączona z satysfakcją. Przez pierwsze dwa tygodnie robiłem to codziennie. Biegałem albo 2,5km plus kilka szybkich przebieżek albo od 17 do 28 minut. Efektem była utrata 3 kg (podejrzewam, że woda mi odpłynęła). Jednak po tym czasie musiałem zrobić sobie prawie tygodniową przerwę. Organizm nie wytrzymał codziennego wysiłku (dodatkowo chodziłem na siłownie). Od następnego tygodnia planuję zacząć plan '10 km dla początkujących' ( http://bieganie.pl/index.php?show=1&cat=19&id=431).
Mój sprzęt jest bardzo, bardzo amatorski - buty kupione kiedyś za 40 zł na jakimś bazarku (przebiegłem w nich już lekko 100km w śniegu, deszczu i piachu), koszulka, spodnie dresowe i bluza. Lubię biegać ciepło ubrany.
Przede wszystkim chodzi mi o zrzucenie sadełka. Następnym celem jest wystartowanie w jakimś biegu na 8-12 km. A po cichu marzy mi się półmaraton. Czy macie jakieś rady?
- Krzysieq
- Rozgrzewający Się
- Posty: 14
- Rejestracja: 16 wrz 2011, 20:24
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Toruń
- Krzysieq
- Rozgrzewający Się
- Posty: 14
- Rejestracja: 16 wrz 2011, 20:24
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Toruń
-
- Wyga
- Posty: 81
- Rejestracja: 12 lip 2011, 14:47
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Raport z placu walki
No i kolejny kryzys . Pojawił się ból od zewnętrznych stron kolan. Początkowo przechodził podczas marszu i mogłem po jego wystąpieniu co parę minut przebiec jakiś dystans. Niestety wczoraj przebiegłem ze 3 km i ostry ból nie pozwolił biec dalej. próbowałem marszobiegu ale po paru krokach biegu ból powracał. Pierwszy raz na drugi dzień po bieganiu czuję dalej lekkie kłucie. Jak się domyślam bez dobrych butów do biegania się nie obejdzie
No a na koniec się pochwalę, przez niecałe 3 miesiące biegania straciłem około 6 kg.
No i jakie te buty kupić? Mam platfusa i nie chcę wydawać fortuny. Czy dla 90 kilowca z problemem kolanowym najtańsze Kalenji wystarczą by sobie pobiegać po te 5- 10 km ?
No i kolejny kryzys . Pojawił się ból od zewnętrznych stron kolan. Początkowo przechodził podczas marszu i mogłem po jego wystąpieniu co parę minut przebiec jakiś dystans. Niestety wczoraj przebiegłem ze 3 km i ostry ból nie pozwolił biec dalej. próbowałem marszobiegu ale po paru krokach biegu ból powracał. Pierwszy raz na drugi dzień po bieganiu czuję dalej lekkie kłucie. Jak się domyślam bez dobrych butów do biegania się nie obejdzie
No a na koniec się pochwalę, przez niecałe 3 miesiące biegania straciłem około 6 kg.
No i jakie te buty kupić? Mam platfusa i nie chcę wydawać fortuny. Czy dla 90 kilowca z problemem kolanowym najtańsze Kalenji wystarczą by sobie pobiegać po te 5- 10 km ?
blog 2w1 - proszę o komentarze
viewtopic.php?f=27&t=59275
viewtopic.php?f=27&t=59275
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 5
- Rejestracja: 31 lip 2011, 20:35
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Witam ponownie jeśli chodzi o ta książkę to moja koleżanka ją przeczytała i pali jak paliła, wiem , że tylko ode mnie zależy czy rzucę. Jeśli chodzi o bieganie to spoczęłam na laurach, bo dość mocne przeziębienie mnie dobiło, a tak dla przeczyszczenia nosa zaczęłam znów jeździć na rowerze, myślę, że bardziej "kręci" mnie jeżdżenie, na bieganie przerzucę się na zimę, pozdrawiam i dziękuję za radę
Czas taki jakiś mizerny, ale pewnie dlatego, że palę i biegałam w trampkach, czas na zakup butów biegowych.
Czas taki jakiś mizerny, ale pewnie dlatego, że palę i biegałam w trampkach, czas na zakup butów biegowych.
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 2
- Rejestracja: 11 paź 2011, 18:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Witam, czas na moje parametry: 186 cm, 98 kg, 25 lat. Praca siedząca. Aktywność jakaś jest, niestety nieregularna. Uwielbiam rower, niestety, żeby osiągnąć fajne wyniki na rowerze w kwestii wagi, musiałbym wrócić do czasów 4 roku studiów, gdzie dało się wygospodarować ze 2-3 godziny w ciągu dnia "roboczego" + czas na dłubanie, mycie roweru itp. Teraz to niewykonalne.
Przeanalizowałem sobie różne plany treningowe odnośnie biegania - i w tej formie - przynajmniej w teorii - wydaje się to idealną propozycją dla mnie. Nie trzeba nigdzie dojeżdżać (basen mam daleko), nie zajmuje dużo czasu, można osiągnąć efekty tylko (lub aż) dzięki systematyczności, nie dzięki "sponiewieraniu" się. Trochę to kłóci się z moimi złymi wspomnieniami ze szkoły (wfu) z biegania, ale wf-owa rzeczywistość nie miała nic wspólnego z pojęciami "plan", "intensywność konwersacyjna" - piękne! czy "systematyczność". Kłóci się też z widokiem biegaczy na ścieżkach pod miastem. Rowerzyści, nawet "pro" nie wyglądają, jakby zaraz mieli umrzeć, co innego biegacze :P No nic, ale nie ma co teoretyzować, tylko sprawdzić na własnej skórze. A że nie byłem w posiadaniu jakiegokolwiek obuwia choćby z wyglądu czy marki przypominającego biegowe, zdobyłem po wielu przymiarkach przecenione Asicsy Torana 4 (szukałem bardziej nadających się w teren, a te okazały się super wygodne) i teraz nie ma odwrotu, zaczynam plan Pumy :P
Przeanalizowałem sobie różne plany treningowe odnośnie biegania - i w tej formie - przynajmniej w teorii - wydaje się to idealną propozycją dla mnie. Nie trzeba nigdzie dojeżdżać (basen mam daleko), nie zajmuje dużo czasu, można osiągnąć efekty tylko (lub aż) dzięki systematyczności, nie dzięki "sponiewieraniu" się. Trochę to kłóci się z moimi złymi wspomnieniami ze szkoły (wfu) z biegania, ale wf-owa rzeczywistość nie miała nic wspólnego z pojęciami "plan", "intensywność konwersacyjna" - piękne! czy "systematyczność". Kłóci się też z widokiem biegaczy na ścieżkach pod miastem. Rowerzyści, nawet "pro" nie wyglądają, jakby zaraz mieli umrzeć, co innego biegacze :P No nic, ale nie ma co teoretyzować, tylko sprawdzić na własnej skórze. A że nie byłem w posiadaniu jakiegokolwiek obuwia choćby z wyglądu czy marki przypominającego biegowe, zdobyłem po wielu przymiarkach przecenione Asicsy Torana 4 (szukałem bardziej nadających się w teren, a te okazały się super wygodne) i teraz nie ma odwrotu, zaczynam plan Pumy :P
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 21
- Rejestracja: 19 wrz 2008, 13:05
Jestem winny ten post OJCOWI ZAŁOŻYCIELOWI "LEO" i Wam wszystkim którzy tu piszecie. Bardzo, Bardzo Bardzo Wam dziękuję za Wasze wpisy.
Nie opuściłem żadnego postu zamieszczonego w tym wątku, kibicowałem Wam, ( i kibicuję nadal). Cały ten wątek bez wyjątku powinien być lekturą obowiązkową dla początkującego biegacza- Grubasa .
Moja historia jest całkiem standardowa, biurko samochód, "niewiadomoskąd" 110 kg na wadze. y hy hy yh hy... 40 Lat (obecnie), i 180 cm
Ja miałem tą przewagę nad niektórym z Was, że zawsze jakiś sport uprawiałem.
Po podjęciu decyzji o zmniejszeniu wagi zacząłem intensywnie jeździć na rowerze i pływać (było mi łatwiej bo pływam przyzwoicie),
W ten sposób od maja do września 2008 zgubiłem ok 10 kg.
W tzw międzyczasie odkryłem tą stronę a w niej wątek o grubasach... i powróciło do mnie stare marzenie o triathlonie...
Pojawiło się marzenie o maratonie...
Niewiadomo dlaczego myślę dużo o Rzeźniku...
Zacząłem biegać w listopadzie
Początki o dziwo łatwe - plan 10 tygodniowy marszobiegów.
bez względu na wszystko konsekwentnie go realizowałem.
Jeśli pojawiały się przerwy powtarzałem cały tydzień, i mimo że szybko byłem gotowy do biegu 30 min cierpliwie czekałem do zakończenia 10 tygodnia.
10 tygodni trwało u mnie 3 i pół miesiąca
Biegałem i staram się biegać rano
energia w pracy i w domu mnie rozpierała
nie mogłem się doczekać kolejnego marszobiegu,
gdzieś przy okazji zgubiłem kolejne 10 kg
Do tej pory nie startowałem w żadnych zawodach mimo że cały czas do jakichś się przygotowuję , cały czas coś mi przeszkadza (rodzina , praca, choroby itp)
absolutnie się nie zniechęcam
Absolutnie się nie napinam
na pewno ukończę maraton i będę startował w zawodach triathlonowych
Moja recepta ?
Nie stosuję żadnych diet
staram się prowadzić tzw "zdrowy styl życia"
Nie przejmuję się porażkami
Uwielbiam jedzenie, alkohol i ...
nie odmawiam sobie
cieszę się każdym treningiem
Pozdrawiam Serdecznie
Wpis nieco długawy
Wybaczcie
Stasznis
Nie opuściłem żadnego postu zamieszczonego w tym wątku, kibicowałem Wam, ( i kibicuję nadal). Cały ten wątek bez wyjątku powinien być lekturą obowiązkową dla początkującego biegacza- Grubasa .
Moja historia jest całkiem standardowa, biurko samochód, "niewiadomoskąd" 110 kg na wadze. y hy hy yh hy... 40 Lat (obecnie), i 180 cm
Ja miałem tą przewagę nad niektórym z Was, że zawsze jakiś sport uprawiałem.
Po podjęciu decyzji o zmniejszeniu wagi zacząłem intensywnie jeździć na rowerze i pływać (było mi łatwiej bo pływam przyzwoicie),
W ten sposób od maja do września 2008 zgubiłem ok 10 kg.
W tzw międzyczasie odkryłem tą stronę a w niej wątek o grubasach... i powróciło do mnie stare marzenie o triathlonie...
Pojawiło się marzenie o maratonie...
Niewiadomo dlaczego myślę dużo o Rzeźniku...
Zacząłem biegać w listopadzie
Początki o dziwo łatwe - plan 10 tygodniowy marszobiegów.
bez względu na wszystko konsekwentnie go realizowałem.
Jeśli pojawiały się przerwy powtarzałem cały tydzień, i mimo że szybko byłem gotowy do biegu 30 min cierpliwie czekałem do zakończenia 10 tygodnia.
10 tygodni trwało u mnie 3 i pół miesiąca
Biegałem i staram się biegać rano
energia w pracy i w domu mnie rozpierała
nie mogłem się doczekać kolejnego marszobiegu,
gdzieś przy okazji zgubiłem kolejne 10 kg
Do tej pory nie startowałem w żadnych zawodach mimo że cały czas do jakichś się przygotowuję , cały czas coś mi przeszkadza (rodzina , praca, choroby itp)
absolutnie się nie zniechęcam
Absolutnie się nie napinam
na pewno ukończę maraton i będę startował w zawodach triathlonowych
Moja recepta ?
Nie stosuję żadnych diet
staram się prowadzić tzw "zdrowy styl życia"
Nie przejmuję się porażkami
Uwielbiam jedzenie, alkohol i ...
nie odmawiam sobie
cieszę się każdym treningiem
Pozdrawiam Serdecznie
Wpis nieco długawy
Wybaczcie
Stasznis
- Herflick
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 274
- Rejestracja: 11 cze 2007, 11:06
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Łódź
- Kontakt:
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 10
- Rejestracja: 19 paź 2011, 15:15
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Katowice
Witam,
śledziłem wpisy na tym forum i po krótkiej analizie porównawczej przed lustrem i zderzeniu z odczytem z łazienkowej wagi stwierdziłem, że nadaję się do tej grupy.
Uprawianie sportu w moim wydaniu było bardzo sporadyczne i ograniczało się do "wypraw" rowerowych i jazdy na nartach. Czasami jakiś rekreacyjny tenis.
Na stronie znalazłem 10-tygodniowy plan treningowy, który wydawał mi się rzeczą na jaką mogę się pokusić zwłaszcza, że bieganie zawsze wydawało mi się niezmiernie nudne.
W tej chwili jestem na początku 4 tygodnia a więc 4 x 5 minut ciągłego biegu + 2,5 minuty marszu. Twardo trzymam się grafiku i na razie nie odpuściłem choć pora, którą wybrałem na rozpoczęcie przygody z bieganiem nie jest może najlepsza, bo i deszczu już trochę zaznałem i lekkich spadków temperatury również. Na razie nie mam dalszych planów i skupiam się na zrealizowaniu celu w postaci 30 minut biegu. Potem zacznę się zastanawiać co dalej. Nie ważyłem się jeszcze bo może się okazać że waga jakoś nie spadła, co potwierdzają moje sesje przed lustrem ale na pewno z każdym kolejnym dniem treningów czuję, że coraz mniej kłopotów sprawiają mi te dodatkowe minuty biegu. Wręcz zaczynają mnie męczyć marszowe minuty i już chciałbym zacząć biec zamiast spacerować. Ale trzymam się planu żeby nie było deprymujących zakwasów.
Już nie mogę się doczekać dzisiejszej kolejnej porcji biegu. Mam nadzieję, że wytrwam i nie spocznę na laurach.
Pozdrawiam Was wszystkich.
śledziłem wpisy na tym forum i po krótkiej analizie porównawczej przed lustrem i zderzeniu z odczytem z łazienkowej wagi stwierdziłem, że nadaję się do tej grupy.
Uprawianie sportu w moim wydaniu było bardzo sporadyczne i ograniczało się do "wypraw" rowerowych i jazdy na nartach. Czasami jakiś rekreacyjny tenis.
Na stronie znalazłem 10-tygodniowy plan treningowy, który wydawał mi się rzeczą na jaką mogę się pokusić zwłaszcza, że bieganie zawsze wydawało mi się niezmiernie nudne.
W tej chwili jestem na początku 4 tygodnia a więc 4 x 5 minut ciągłego biegu + 2,5 minuty marszu. Twardo trzymam się grafiku i na razie nie odpuściłem choć pora, którą wybrałem na rozpoczęcie przygody z bieganiem nie jest może najlepsza, bo i deszczu już trochę zaznałem i lekkich spadków temperatury również. Na razie nie mam dalszych planów i skupiam się na zrealizowaniu celu w postaci 30 minut biegu. Potem zacznę się zastanawiać co dalej. Nie ważyłem się jeszcze bo może się okazać że waga jakoś nie spadła, co potwierdzają moje sesje przed lustrem ale na pewno z każdym kolejnym dniem treningów czuję, że coraz mniej kłopotów sprawiają mi te dodatkowe minuty biegu. Wręcz zaczynają mnie męczyć marszowe minuty i już chciałbym zacząć biec zamiast spacerować. Ale trzymam się planu żeby nie było deprymujących zakwasów.
Już nie mogę się doczekać dzisiejszej kolejnej porcji biegu. Mam nadzieję, że wytrwam i nie spocznę na laurach.
Pozdrawiam Was wszystkich.
Run Forest, run .....
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 3
- Rejestracja: 20 paź 2011, 00:21
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Witam i pozdrawiam!
Zacznę od tego, że od zawsze nienawidziłem biegania, co było związane z tym, że od dziecka zaliczałem się do grubasów. W maju zeszłego roku przy parametrach 194cm, 127kg powiedziałem sobie basta! Przez kilka miesięcy udało mi się zrzucić ponad 20kg, ale waga stanęła w miejscu i nie mogłem znaleźć sposobu, żeby znów zmusić ją do ruszenia w dół. Nawet jako grubas nie stroniłem nigdy od aktywności fizycznej i w ostatnim roku czasem próbowałem biegania, ale jakoś nie mogłem się zmotywować i zmusić do regularności. Na początku odchudzania spróbowałem bieżni elektrycznej i po 10 min biegu przeplatanego marszem można było spokojnie dzwonić po karetkę i nikt nie miałby pretensji o nieuzasadnione wezwanie;) Ponad dwa tygodnie temu wyszedłem wieczorem pobiegać, bo jakoś mnie rozpierała energia i ze zdziwieniem stwierdziłem, że daję radę przebiec 10 min. Zacząłem wychodzić codziennie i stosując zasadę małych kroczków czyli: a jeszcze do następnego zakrętu, ... udało się?... to jeszcze do następnego skrzyżowania... itd.
Dzisiaj udało mi się przebiec bez przerwy 5,2km w 31min i to jest pierwsze 5 km jakie przebiegłem w swoim życiu!
Teraz ważę 103kg i po raz pierwszy czuję, że dojście do wymarzonych 95kg to tylko kwestia czasu.
Zacznę od tego, że od zawsze nienawidziłem biegania, co było związane z tym, że od dziecka zaliczałem się do grubasów. W maju zeszłego roku przy parametrach 194cm, 127kg powiedziałem sobie basta! Przez kilka miesięcy udało mi się zrzucić ponad 20kg, ale waga stanęła w miejscu i nie mogłem znaleźć sposobu, żeby znów zmusić ją do ruszenia w dół. Nawet jako grubas nie stroniłem nigdy od aktywności fizycznej i w ostatnim roku czasem próbowałem biegania, ale jakoś nie mogłem się zmotywować i zmusić do regularności. Na początku odchudzania spróbowałem bieżni elektrycznej i po 10 min biegu przeplatanego marszem można było spokojnie dzwonić po karetkę i nikt nie miałby pretensji o nieuzasadnione wezwanie;) Ponad dwa tygodnie temu wyszedłem wieczorem pobiegać, bo jakoś mnie rozpierała energia i ze zdziwieniem stwierdziłem, że daję radę przebiec 10 min. Zacząłem wychodzić codziennie i stosując zasadę małych kroczków czyli: a jeszcze do następnego zakrętu, ... udało się?... to jeszcze do następnego skrzyżowania... itd.
Dzisiaj udało mi się przebiec bez przerwy 5,2km w 31min i to jest pierwsze 5 km jakie przebiegłem w swoim życiu!
Teraz ważę 103kg i po raz pierwszy czuję, że dojście do wymarzonych 95kg to tylko kwestia czasu.
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 10
- Rejestracja: 19 paź 2011, 15:15
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Katowice
Tak jak pisałem bieganie zacząłem raptem 4 tygodnie temu więc na razie nie prowadzę jeszcze ważenia. Chciałem się jednak zapytać jak zmieniliście swoje przyzwyczajenia żywieniowe aby zrzucać kilogramy? O ile bieganie jakoś na razie mi wychodzi to z drastyczną zmianą diety i pewnych przyzwyczajeń nie idzie mi już tak łatwo. Wrzućcie proszę jakieś swoje sprawdzone sposoby może dam radę powoli coś z Waszych rad wprowadzić w moje życie.
Run Forest, run .....
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 3
- Rejestracja: 20 paź 2011, 00:21
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Ja np wcześniej bardzo często, nawet dwa razy w tygodniu wychodziłem gdzieś z żoną zjeść na miasto. Wszystkie pizze, makarony, żółty ser poszły w odstawkę. Teraz zamawiam ryby i sałatki. Słodyczy nigdy nie jadłem, więc o tyle mi było łatwiej. Dieta nie była jakaś specjalnie restrykcyjna, ale zacząłem myśleć o tym co jem, ile już dzisiaj zjadłem i przede wszystkim jeść konkretne posiłki, a nie krążyć wokół lodówki i co chwilę wrzucać w siebie po trochę. Dochodziło do tego, że jadłem bez przerwy i ciągle mi się chciało jeść. Celowo nie powiedziałem, że byłem głodny, bo taki stan u mnie nie występował.
Skutek: przez rok zrzuciłem 24kg, skończyły się problemy z kupowaniem ubrań, bo teraz w końcu wszystko na mnie pasuje, mam energię, wszystkie wzdęcia/zaparcia/zgagi poszły w zapomnienie. Inna jakość życia. Żałuję, że dopiero w wieku 28 lat dorosłem do tego, żeby zacząć o siebie dbać.
Skutek: przez rok zrzuciłem 24kg, skończyły się problemy z kupowaniem ubrań, bo teraz w końcu wszystko na mnie pasuje, mam energię, wszystkie wzdęcia/zaparcia/zgagi poszły w zapomnienie. Inna jakość życia. Żałuję, że dopiero w wieku 28 lat dorosłem do tego, żeby zacząć o siebie dbać.
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 10
- Rejestracja: 19 paź 2011, 15:15
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Katowice
Mogę Cię pocieszyć, że ja się zacząłem zastanawiać w wieku 39 lat więc Ty i tak wcześnie się opamiętałeś.chief pisze:Ja np wcześniej bardzo często, nawet dwa razy w tygodniu wychodziłem gdzieś z żoną zjeść na miasto. Wszystkie pizze, makarony, żółty ser poszły w odstawkę. Teraz zamawiam ryby i sałatki. Słodyczy nigdy nie jadłem, więc o tyle mi było łatwiej. Dieta nie była jakaś specjalnie restrykcyjna, ale zacząłem myśleć o tym co jem, ile już dzisiaj zjadłem i przede wszystkim jeść konkretne posiłki, a nie krążyć wokół lodówki i co chwilę wrzucać w siebie po trochę. Dochodziło do tego, że jadłem bez przerwy i ciągle mi się chciało jeść. Celowo nie powiedziałem, że byłem głodny, bo taki stan u mnie nie występował.
Skutek: przez rok zrzuciłem 24kg, skończyły się problemy z kupowaniem ubrań, bo teraz w końcu wszystko na mnie pasuje, mam energię, wszystkie wzdęcia/zaparcia/zgagi poszły w zapomnienie. Inna jakość życia. Żałuję, że dopiero w wieku 28 lat dorosłem do tego, żeby zacząć o siebie dbać.
Run Forest, run .....