Nie powiem, coraz bardziej wciąga mnie ten sport. Do tego stopnia, że już prawie zapadła klamka wzięcia udziału w biegu na 10 km (czerwiec). Następnym krokiem byłoby 21km na jesień. A maraton (choć na razie to dla mnie kosmos) to może w 2010bartess pisze: Jako że wątek ma tytuł „Debiut w maratonie w 2009”, więc zostało jeszcze 8 miesięcy, to może teraz Wy Soprano99, Elendil1985, Biegacz77, Husky_turek, Jagoda81, Sinister, Krismen, Jacek_f, Ooco przejmiecie pałeczkę i „pociągniecie” ten temat dalej?
Debiut w maratonie w 2009
-
jacek_f
- Wyga

- Posty: 68
- Rejestracja: 27 lip 2008, 21:03
Gratuluję tego wyczynu!!! Jak się czyta Wasze relacje to aż ciarki człowieka przechodzą. No i pojawia się taka pozytywna zazdrość.

- piter82
- Zaprawiony W Bojach

- Posty: 3381
- Rejestracja: 31 lip 2008, 11:57
- Życiówka na 10k: 40:32
- Życiówka w maratonie: 3:22:xx
- Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice
szczególnie to nie ale dużo wody mineralnej i owoców, warzyw jest wskazaneDzidka pisze: Mam pytanie: czy macie jakieś specjalne menu na "po maratonie"?
Mnie dziś strasznie suszy i chodzę ciągle głodna (nici z utraty choćby 0,5 kg).
Ciągle do przodu pokonując własne słabości
10k - 40:32 - 05.10 15k - 01:04:39 - 09.10 21,097k - 1:29:57 - 09.10 42,195k - 03:22:36 - 09.09
Mój Blog Aktywni Sportowo
GG 730243
10k - 40:32 - 05.10 15k - 01:04:39 - 09.10 21,097k - 1:29:57 - 09.10 42,195k - 03:22:36 - 09.09
Mój Blog Aktywni Sportowo
GG 730243
-
bleez
- Zaprawiony W Bojach

- Posty: 1398
- Rejestracja: 02 paź 2007, 08:25
- Życiówka na 10k: 39:38
- Życiówka w maratonie: 3:25:27
- Lokalizacja: Tarnowskie Góry
Dzidka też cały dzień jestem głodny. jak wrócę z pracy to na obiad wsunę pewnie jakiś makaron, bo po nim mi wracają siły. no i oczywiście wieczorem jakiegoś browarkaDzidka pisze: Mam pytanie: czy macie jakieś specjalne menu na "po maratonie"?
Mnie dziś strasznie suszy i chodzę ciągle głodna (nici z utraty choćby 0,5 kg).
- ssokolow
- Zaprawiony W Bojach

- Posty: 1810
- Rejestracja: 13 lis 2006, 00:22
- Życiówka na 10k: 48:35
- Życiówka w maratonie: 4:04:02
- Lokalizacja: Kraków
grozza - fajna relacja - gratuluję złamania 4:00
ale buty - teraz to już wszyscy po swoim debiucie...
pocieszające jest to że teraz możemy zacząć walczyć o czasówki... - mój cel ... to jak na razie 3:40 może 3:45
- kiedy ?? no najlepiej przyszłą wiosną
...
ja przez ostatni tydzień w ogóle nie byłem pobiegać... - ale teraz tak jak już 100 razy pisałem miałem bardzo taneczny tydzień... więc forma na tym nie powinna ucierpieć.
Zapisałem się na szczęście już na kilka biegów ... więc tak czy siak trzeba będzie wrócić do treningów i o lenistwie nie ma mowy.
ale buty - teraz to już wszyscy po swoim debiucie...
pocieszające jest to że teraz możemy zacząć walczyć o czasówki... - mój cel ... to jak na razie 3:40 może 3:45
ja przez ostatni tydzień w ogóle nie byłem pobiegać... - ale teraz tak jak już 100 razy pisałem miałem bardzo taneczny tydzień... więc forma na tym nie powinna ucierpieć.
Zapisałem się na szczęście już na kilka biegów ... więc tak czy siak trzeba będzie wrócić do treningów i o lenistwie nie ma mowy.
- Bartess
- Zaprawiony W Bojach

- Posty: 1338
- Rejestracja: 08 gru 2006, 10:30
- Życiówka na 10k: 999:99
- Życiówka w maratonie: 999:99
- Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice
No. Tabelka gotowa
.

Czasy na poszczególnych checkpointach „unettowiłem” czyli odjąłem od nich różnicę mięczy czasem oficjalnym a netto (sprawdziłem z tym co ja „łapałem” i czasy checkpointów są podane brutto). Podawane tempa przy czasach odcinków to tempa tych odcinków, a nie od starytu! Posłużę się przykładem Bleeza:
całość „zrobił” w tempie 5:31,
pierwsze 10 km „zrobił” po 5:31,
odcinek między 10 km a „połówką” „zrobił” po 5:37,
odcinek między „połówką” a 30 km „zrobił” po 5:36,
a odcinek między 30 km, a metą „zrobił” po 5:22.
Z tej tabelki widać jak pięknie pobiegł Josina - robi wrażenie - co nie?
Dzidka - gratulacje za miejsce w kategori!!! Widać, że Gallowey się opłacił.
Ssokolow Twój czas w połowie dystansu wytłuściłem, bo jest on lepszy od Twojego debiutu z 4Enegy a nie wiem czy w międzyczasie biegałeś połowe i z jakim skutkiem.
Póki co... miłej analizy
.
[Dopisane o 17:36]
Uzupełniłem tabelkę o Kolegę Shaslyka, który ze względu na wiek mógł tylko połówkę, w której pobił życiówkę poprawiając wynik z naszego wspólnego debiutu połówkowego w 4Energy.

Czasy na poszczególnych checkpointach „unettowiłem” czyli odjąłem od nich różnicę mięczy czasem oficjalnym a netto (sprawdziłem z tym co ja „łapałem” i czasy checkpointów są podane brutto). Podawane tempa przy czasach odcinków to tempa tych odcinków, a nie od starytu! Posłużę się przykładem Bleeza:
całość „zrobił” w tempie 5:31,
pierwsze 10 km „zrobił” po 5:31,
odcinek między 10 km a „połówką” „zrobił” po 5:37,
odcinek między „połówką” a 30 km „zrobił” po 5:36,
a odcinek między 30 km, a metą „zrobił” po 5:22.
Z tej tabelki widać jak pięknie pobiegł Josina - robi wrażenie - co nie?
Dzidka - gratulacje za miejsce w kategori!!! Widać, że Gallowey się opłacił.
Ssokolow Twój czas w połowie dystansu wytłuściłem, bo jest on lepszy od Twojego debiutu z 4Enegy a nie wiem czy w międzyczasie biegałeś połowe i z jakim skutkiem.
Póki co... miłej analizy
[Dopisane o 17:36]
Uzupełniłem tabelkę o Kolegę Shaslyka, który ze względu na wiek mógł tylko połówkę, w której pobił życiówkę poprawiając wynik z naszego wspólnego debiutu połówkowego w 4Energy.
Ostatnio zmieniony 04 maja 2009, 17:36 przez Bartess, łącznie zmieniany 1 raz.
- piter82
- Zaprawiony W Bojach

- Posty: 3381
- Rejestracja: 31 lip 2008, 11:57
- Życiówka na 10k: 40:32
- Życiówka w maratonie: 3:22:xx
- Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice
ssokolow mialem podobny czas do ciebie w debiucie i po pół roku czyli teraz na wiosne poprawiłem go o koło pół hssokolow pisze: mój cel ... to jak na razie 3:40 może 3:45- kiedy ?? no najlepiej przyszłą wiosną
...
Ciągle do przodu pokonując własne słabości
10k - 40:32 - 05.10 15k - 01:04:39 - 09.10 21,097k - 1:29:57 - 09.10 42,195k - 03:22:36 - 09.09
Mój Blog Aktywni Sportowo
GG 730243
10k - 40:32 - 05.10 15k - 01:04:39 - 09.10 21,097k - 1:29:57 - 09.10 42,195k - 03:22:36 - 09.09
Mój Blog Aktywni Sportowo
GG 730243
- Dzidka
- Zaprawiony W Bojach

- Posty: 261
- Rejestracja: 30 lis 2008, 14:29
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gliwice
- Kontakt:
Bartess .... jesteś niemożliwy
Mam na myśli tę tabelę powyżej. Super, dzięki! Właśnie zabierałam się za obliczanie tempa na km, a tu wszystko podane 
Ptak lata, ryba pływa, człowiek... biega.
http://www.pedziwiatr.gliwice.pl
http://www.pedziwiatr.gliwice.pl
-
Rapacinho
- Zaprawiony W Bojach

- Posty: 776
- Rejestracja: 20 paź 2007, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
Po pierwsze: gratulacje dla wszystkich!
Po drugie: Bartess i Jakub738 ogromne dzięki za dowiezienie do mety, bo sam na 99% nie dałbym rady. Tylko dzięki wam udało mi się jakoś dotrzeć do mety.
Co do biegu to jestem zadowolony że udało się przekroczyć linię mety, ale jest bardzo duży niedosyt że nie udało się całego dystansu przebiec. Początkowe kilometry biegło się dobrze, jednak chyba trochę za szybko. Planowałem trzymać się grupy na 4:15h, myślałem że mam ich za sobą ale jak się okazało byli dość sporo w tyle... Przez pierwsze kilometry cały czas miałem kontakt wzrokowy z grupą na 4h i trochę mnie wprowadzili w błąd bo biegli szybciej niż powinni! Na 10km miałem wynik 57:51, biegło się ok choć od pierwszych punktów odżywczych było nie ciekawie... Po każdym napiciu się izotonika i zjedzeniu banana robiło mi się niedobrze. Sił dodawali kibice, szczególnie jeśli dobrze pamiętam w Siemianowicach oraz gdzieś po 17km te dzieciaki ze szkoły podstawowej
Kolejne kilometry jeszcze dalej biegłem na fali, Spodek był coraz bliżej, półmetek był coraz bliżej więc jakoś dawałem rady. Przekroczyłem półmetek z czasem 2:04:28 jednak wtedy się zaczęło... Z każdym kolejny kilometrem było coraz gorzej, do tego zaczęły się podbiegi w Katowicach, a brzuch coraz bardziej nie dawał spokoju. Gdzieś kawałek po 25km pierwszy raz musiałem przejść do marszu. Zaczęły wyprzedzać mnie po kolei kolejne grupy, najpierw na 4:15h, następnie na 4:30 a ja nie byłem w stanie się z nimi zabrać... Biegłem i szedłem na zmianę. Błędem było też to że parę razy się zatrzymałem bo potem ciężko było ruszyć dalej, choć raz nie dużo przed 30km koniecznie musiałem się zatrzymać bo poczułem się tak niedobrze że musiałem zwymiotować te banany i izotonik... Wtedy zrobiło się jakby trochę lżej, jednak na bieg ciągły nie było szans bo kolka i brzuch nie dawały możliwości dłuższego biegu. 30km przekroczyłem z czasem 3:23:04, wtedy też pierwszy raz pomyślałem o zejściu z trasy ale postanowiłem że nawet choćby miałem tylko iść już do samego końca to spróbuję. Następnie był Nikiszowiec z którego praktycznie nic nie pamiętam... Wiem tylko że była jakaś brama i następnie taki fajne domki z czerwonymi okami ale tylko tyle... Wtedy dogonili mnie Bartess z Jakubem738 i już do końca truchtaliśmy i maszerowaliśmy na zmianę, choć czasem odstawałem trochę z tyłu i musiałem się jakoś zbierać w sobie by ruszyć znowu do truchtu. Miałem totalnie dość, słońce przygrzewało coraz mocniej a ja czułem się niedobrze. Od 40km już jakoś powoli polepszało, bo wiedziałem że na metę dotrę, gdzieś od tego 40km biegliśmy już w 4 osoby. Gdy widziałem już ten skręt na ulicę Korfantego to od razu poczułem się lepiej
Pewnie można byłoby nawet przyspieszyć ale co to była za różnica czy będzie się na mecie 20 sekund wcześniej czy później. Ostatecznie dotarłem z czasem 5:13:38(netto) a 5:14:23 (brutto).
Nie tak wyobrażałem sobie pierwszy maraton, ale najważniejsze że dotarłem do mety. Może dobrze że wyglądało to tak jak wyglądało bo będzie przynajmniej co wspominać
Od 27km to już była totalna walka o przetrwanie
Poza tym będzie co poprawiać w przyszłości bo wolniej pobiec chyba się już nie da. Co do planów maratońskich na przyszłość to sam jeszcze nie wiem. Nie wiem czy wystartuję jeszcze w tym roku na 42km, natomiast na wiosnę 2010 planuję start w Cracovia Maratonie. Na przyszłorocznej Silesii pobiegnę chyba tylko połówkę, ale u mnie nigdy nic nie wiadomo i do przyszłego roku dużo może się jeszcze zmienić 
Po drugie: Bartess i Jakub738 ogromne dzięki za dowiezienie do mety, bo sam na 99% nie dałbym rady. Tylko dzięki wam udało mi się jakoś dotrzeć do mety.
Co do biegu to jestem zadowolony że udało się przekroczyć linię mety, ale jest bardzo duży niedosyt że nie udało się całego dystansu przebiec. Początkowe kilometry biegło się dobrze, jednak chyba trochę za szybko. Planowałem trzymać się grupy na 4:15h, myślałem że mam ich za sobą ale jak się okazało byli dość sporo w tyle... Przez pierwsze kilometry cały czas miałem kontakt wzrokowy z grupą na 4h i trochę mnie wprowadzili w błąd bo biegli szybciej niż powinni! Na 10km miałem wynik 57:51, biegło się ok choć od pierwszych punktów odżywczych było nie ciekawie... Po każdym napiciu się izotonika i zjedzeniu banana robiło mi się niedobrze. Sił dodawali kibice, szczególnie jeśli dobrze pamiętam w Siemianowicach oraz gdzieś po 17km te dzieciaki ze szkoły podstawowej
Nie tak wyobrażałem sobie pierwszy maraton, ale najważniejsze że dotarłem do mety. Może dobrze że wyglądało to tak jak wyglądało bo będzie przynajmniej co wspominać
- Jakub Osina
- Zaprawiony W Bojach

- Posty: 576
- Rejestracja: 08 maja 2008, 17:23
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świdnik
- Kontakt:
To teraz czas na moją mini relację. Zacznę od parametrów - średnie tempo 4:28 min/km. Przyjąłem od początku, że biegnę w granicach 4:25-4:27 - wszystko poniżej 4:25 doliczałem do oszczędzonych sekund (na wypadek jakiejś potrzeby, która nie miała miejsce). Wszystko powyżej 4:27 odliczałem on nich. W każdym razie starałem się biec bardzo równo - najszybciej pobiegłem 32 km (podejrzewam, że był tam jakiś zbieg) w 4:16, a najwolniej oczywiście 40, 41 i 42 (odpowiednio 4:46, 4:39 i 4:32). Finisz wyszedł 5 metrów (bo Garmin wskazał 42,5 km) w tempie 4:10, ale tu już niósł mnie widok mety i doping (wyłączyłem swoją muzykę 
Teraz trochę szczegółów - biegło mi się naprawdę dobrze. Pierwsze kilometry w parku to w zasadzie przyzwyczajanie się do tempa, hamowanie i pierwszy punkt z wodą zaraz za podbiegiem. Oczywiście piłem - jak na każdym.
Potem rozkręcałem się, ale cały czas pilnowałem, żeby nie pobiec za szybko i nie spalić się w drugiej części. Bieg był swobodny, miałem możliwość pooglądać Śląsk i klimaty postindustrialne
Kolejny punkt nawadniania - wziąłem wodę - łyk i polanie - oraz Gato (trochę za słodki dla mnie). Potem znów bieg, coraz przyjemniejszy, jak mi zapowiadano - że między 10 a 20 km czerpie się z maratonu największą przyjemność i rzeczywiście tak było (na mojej playliście same spokojne przyjemne kawałki w tym dłuuugie Echoes Floydów w wersji koncertowej). Kilometr przed 3cim punktem z piciem (na ok. 14-15 km) zjadłem pierwszy żel, który bardzo szybko popiłem. Przyjemność z biegu trwała nadal. Stawka się przerzedziła i biegłem zazwyczaj sam. Po drodze - chyba w Siemianowicach albu Rudzie Śląskiej (znaczy w obu ale nie pamiętam kolejności) świetni kibice - w tym dzieciaki, z którymi oczywiście przybiłem piątki - na tych odcinkach z kibicami nogi same przyspieszały, ale starałem się potem lekko zwalniać, żeby kilometry wychodziły w zakładanym przedziale. Cały czas konsekwentnie realizowałem plan.
Na półmetku pogratulowałem Panu Dyrektorowi świetnego biegu (bardzo to było miłe, że on tam stał i dopingował z bliska biegaczy!) i pobiegłem dalej. Słońce dawało się we znaki, ale ja cały czas trzymałem tempo. Na 21 km miałem ok. 1:34, czyli wszystko zgodnie z planem. Potem było trochę ulic i trochę podbiegów, na których wyprzedziłem kilku biegaczy. Nie przypominam sobie, żeby w 2 połowie biegu ktoś mnie wyprzedzał - ja przeszedłem kilka może kilkanaście osób, w tym jednego biegacza, który poklepał mnie po ramieniu przy wyprzedzaniu i dodał mi tym otuchy (dzięki!). Cały czas - nawet na podbiegach starałem się być blisko średniego zakładanego tempa, nie po to przecież ćwiczyłem tak dużo SB, żeby się poddawać, a za podbiegami zazwyczaj były zbiegi, dzięki którym cenne sekundy nadrabiałem.
Potem park/las - znów punkt z nawadnianiem, a za nim długi podbieg i jeszcze dłuższy zbieg. Świetna organizacja tego biegu, dziesiątki (jeśli nie setki osób pomagających na trasie - wielki szacun). Na punktach nie jadłem nic, tylko piłem. Jakoś ok. 30 km lekki kryzys na szosie - po prostu było ciepło. Tak właśnie myślę, że wszystko mogło mi się w kolejności pomieszać. Ale potem było to piękne miejsce Nikiszowiec - dało niezłego "kopa", choć ominąłem raczej strażacką fontannę bojąc się o zmoczenie butów i ewentualne odciski. To był 32 km, bo (przez muzykę w uszach) przebiły się do mnie słowa biegacza, którego mijałem. W sumie to nie dosłyszałem, ale chodziło chyba o strażacką fontannę, a ja mu odpowiedziałem, ze jeszcze tylko 10 km i damy radę
i poleciałem dalej.
Ok. 34 km wciągnąłem drugi żel, który szybko popiłem wodą i Gato. Było to ostatnie picie Gato na biegu, bo na 40 km - u szczytu tej długiej prostej i lekko do góry szosy stwierdziłem, że na kilkanaście minut biegu nie ma sensu pić słodkiego izotonika. Wcześniej jeszcze - na ok. 37-38 km w takim miasteczku (albo dzielnicy), dostałem kubek wody gazowanej od jakiejś pani - której serdecznie dziękuję - aczkolwiek tylko przepłukałem usta (dużo to dało!). od 38 km wiedziałem że będzie ok, ale żeby złamać 3:10 muszę dalej pilnować czasu, bo jestem na styk. Po 39 km, wiedziałem, że mogę biec lekko wolniej czyli w granicach 4:40-4:50, ale w końcu "oszczędzałem" sekundy przez cały bieg właśnie na ten moment). Usmiech na 41 km rzeczywiście dodał otuchy, a ja cały czas napędzałem się tym, że to jeszcze kilka minut, że nie przestanę biec, że nawet trucht w granicach 5:40 załatwia sprawę, ale każde przebiegnięte poniżej 5:00 min/km 100 metrów przybliża mnie do celu. Wiedziałem, że mam trochę więcej niż 1,2 km, bo wskazania Gramina odjechały jakieś 300 metrów od znaczków na ulicy, ale kierowałem się w swoich kalkulacjach właśnie Graminem.
Ostatnia prosta w dół to w zasadzie bieg jak najszybciej się dało. Dobiegając do spodka wyłączyłem swoją muzykę (akurat leciała koncertowa wersja Drogi na Brześć Pidżamy Porno
Doping, kibice, płotki, meta, medal, izotoniki i krzesełko 
Udało się. Zobaczyłem wbiegając czas 3:08:3X i wiedziałem, że plan jest wykonany w ponad 100%, że rok biegania po 5 razy w tygodniu, wszystkie znienawidzone skipy, ciężkie podbiegi i BNP dały efekt. Dla mnie ta trasa nie była trudna - szybciej bym jej nie przebiegł pewnie, ale na tyle co biegłem byłem po prostu przygotowany, a strategia Tomka, który od roku układał mi trening doskonale się sprawdziła. Po biegu czułem się naprawdę nieźle, żadnego odwodnienia, dwa lekkie skurcze 15 min po biegu i to wszystko. Dziś nie biegam, ale to raczej z braku czasu i chęci psychicznego odpoczynku. Jutro idę potruchtać.
Jeszcze raz dzięki za wspólne motywowanie się, za spotkanie przed, a także za wszystko co "przed nami" na tym forum i w bieganiu!
Teraz trochę szczegółów - biegło mi się naprawdę dobrze. Pierwsze kilometry w parku to w zasadzie przyzwyczajanie się do tempa, hamowanie i pierwszy punkt z wodą zaraz za podbiegiem. Oczywiście piłem - jak na każdym.
Potem rozkręcałem się, ale cały czas pilnowałem, żeby nie pobiec za szybko i nie spalić się w drugiej części. Bieg był swobodny, miałem możliwość pooglądać Śląsk i klimaty postindustrialne
Kolejny punkt nawadniania - wziąłem wodę - łyk i polanie - oraz Gato (trochę za słodki dla mnie). Potem znów bieg, coraz przyjemniejszy, jak mi zapowiadano - że między 10 a 20 km czerpie się z maratonu największą przyjemność i rzeczywiście tak było (na mojej playliście same spokojne przyjemne kawałki w tym dłuuugie Echoes Floydów w wersji koncertowej). Kilometr przed 3cim punktem z piciem (na ok. 14-15 km) zjadłem pierwszy żel, który bardzo szybko popiłem. Przyjemność z biegu trwała nadal. Stawka się przerzedziła i biegłem zazwyczaj sam. Po drodze - chyba w Siemianowicach albu Rudzie Śląskiej (znaczy w obu ale nie pamiętam kolejności) świetni kibice - w tym dzieciaki, z którymi oczywiście przybiłem piątki - na tych odcinkach z kibicami nogi same przyspieszały, ale starałem się potem lekko zwalniać, żeby kilometry wychodziły w zakładanym przedziale. Cały czas konsekwentnie realizowałem plan.
Na półmetku pogratulowałem Panu Dyrektorowi świetnego biegu (bardzo to było miłe, że on tam stał i dopingował z bliska biegaczy!) i pobiegłem dalej. Słońce dawało się we znaki, ale ja cały czas trzymałem tempo. Na 21 km miałem ok. 1:34, czyli wszystko zgodnie z planem. Potem było trochę ulic i trochę podbiegów, na których wyprzedziłem kilku biegaczy. Nie przypominam sobie, żeby w 2 połowie biegu ktoś mnie wyprzedzał - ja przeszedłem kilka może kilkanaście osób, w tym jednego biegacza, który poklepał mnie po ramieniu przy wyprzedzaniu i dodał mi tym otuchy (dzięki!). Cały czas - nawet na podbiegach starałem się być blisko średniego zakładanego tempa, nie po to przecież ćwiczyłem tak dużo SB, żeby się poddawać, a za podbiegami zazwyczaj były zbiegi, dzięki którym cenne sekundy nadrabiałem.
Potem park/las - znów punkt z nawadnianiem, a za nim długi podbieg i jeszcze dłuższy zbieg. Świetna organizacja tego biegu, dziesiątki (jeśli nie setki osób pomagających na trasie - wielki szacun). Na punktach nie jadłem nic, tylko piłem. Jakoś ok. 30 km lekki kryzys na szosie - po prostu było ciepło. Tak właśnie myślę, że wszystko mogło mi się w kolejności pomieszać. Ale potem było to piękne miejsce Nikiszowiec - dało niezłego "kopa", choć ominąłem raczej strażacką fontannę bojąc się o zmoczenie butów i ewentualne odciski. To był 32 km, bo (przez muzykę w uszach) przebiły się do mnie słowa biegacza, którego mijałem. W sumie to nie dosłyszałem, ale chodziło chyba o strażacką fontannę, a ja mu odpowiedziałem, ze jeszcze tylko 10 km i damy radę
Ok. 34 km wciągnąłem drugi żel, który szybko popiłem wodą i Gato. Było to ostatnie picie Gato na biegu, bo na 40 km - u szczytu tej długiej prostej i lekko do góry szosy stwierdziłem, że na kilkanaście minut biegu nie ma sensu pić słodkiego izotonika. Wcześniej jeszcze - na ok. 37-38 km w takim miasteczku (albo dzielnicy), dostałem kubek wody gazowanej od jakiejś pani - której serdecznie dziękuję - aczkolwiek tylko przepłukałem usta (dużo to dało!). od 38 km wiedziałem że będzie ok, ale żeby złamać 3:10 muszę dalej pilnować czasu, bo jestem na styk. Po 39 km, wiedziałem, że mogę biec lekko wolniej czyli w granicach 4:40-4:50, ale w końcu "oszczędzałem" sekundy przez cały bieg właśnie na ten moment). Usmiech na 41 km rzeczywiście dodał otuchy, a ja cały czas napędzałem się tym, że to jeszcze kilka minut, że nie przestanę biec, że nawet trucht w granicach 5:40 załatwia sprawę, ale każde przebiegnięte poniżej 5:00 min/km 100 metrów przybliża mnie do celu. Wiedziałem, że mam trochę więcej niż 1,2 km, bo wskazania Gramina odjechały jakieś 300 metrów od znaczków na ulicy, ale kierowałem się w swoich kalkulacjach właśnie Graminem.
Ostatnia prosta w dół to w zasadzie bieg jak najszybciej się dało. Dobiegając do spodka wyłączyłem swoją muzykę (akurat leciała koncertowa wersja Drogi na Brześć Pidżamy Porno
Udało się. Zobaczyłem wbiegając czas 3:08:3X i wiedziałem, że plan jest wykonany w ponad 100%, że rok biegania po 5 razy w tygodniu, wszystkie znienawidzone skipy, ciężkie podbiegi i BNP dały efekt. Dla mnie ta trasa nie była trudna - szybciej bym jej nie przebiegł pewnie, ale na tyle co biegłem byłem po prostu przygotowany, a strategia Tomka, który od roku układał mi trening doskonale się sprawdziła. Po biegu czułem się naprawdę nieźle, żadnego odwodnienia, dwa lekkie skurcze 15 min po biegu i to wszystko. Dziś nie biegam, ale to raczej z braku czasu i chęci psychicznego odpoczynku. Jutro idę potruchtać.
Jeszcze raz dzięki za wspólne motywowanie się, za spotkanie przed, a także za wszystko co "przed nami" na tym forum i w bieganiu!
- pikkot
- Wyga

- Posty: 150
- Rejestracja: 06 mar 2009, 12:24
Gościnnie wtrące swoje 3 grosze. Cieszę się, że wszystkim się udało! Nie wszystkim tak jak chcieli, ale cieszy mnie to, że to nie będzie jednorazowy wyczyn! Że się spotkamy w różnych miejscach Polski na różnych biegach.
Fajnie, że podobała wam się trasa. Oddawała charakter aglomeracji.
Jeżeli macie jakieś uwagi, to dajcie proszę znać na którymś forum. Nawet nie wyobrażam sobie ile czasu musiały poświęcić osoby najbardziej zaangażowane. Będą one wdzięczne właśnie za konstruktywną krytykę, żeby za rok przyjąć was i nowych debiutantów jak najlepiej.
Ja się jeszcze podziele doświadczeniem. W moim debiucie ostro się zajechałem. Próbowałem rozbiegać nogi na siłę i nabawiłem się kontuzji kolana dwa dni po maratonie. Chyba jakiś nadwyrężony element nie zregenerował się i strzelił.
Fajnie, że podobała wam się trasa. Oddawała charakter aglomeracji.
Jeżeli macie jakieś uwagi, to dajcie proszę znać na którymś forum. Nawet nie wyobrażam sobie ile czasu musiały poświęcić osoby najbardziej zaangażowane. Będą one wdzięczne właśnie za konstruktywną krytykę, żeby za rok przyjąć was i nowych debiutantów jak najlepiej.
Ja się jeszcze podziele doświadczeniem. W moim debiucie ostro się zajechałem. Próbowałem rozbiegać nogi na siłę i nabawiłem się kontuzji kolana dwa dni po maratonie. Chyba jakiś nadwyrężony element nie zregenerował się i strzelił.
- piter82
- Zaprawiony W Bojach

- Posty: 3381
- Rejestracja: 31 lip 2008, 11:57
- Życiówka na 10k: 40:32
- Życiówka w maratonie: 3:22:xx
- Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice
Gratulacje jeszcze raz dobra robota 

jakie plany teraz? gdzie następny maraton?
dokładnie joasinajosina pisze:... rok biegania po 5 razy w tygodniu, wszystkie znienawidzone skipy, ciężkie podbiegi i BNP dały efekt.
jakie plany teraz? gdzie następny maraton?
Ciągle do przodu pokonując własne słabości
10k - 40:32 - 05.10 15k - 01:04:39 - 09.10 21,097k - 1:29:57 - 09.10 42,195k - 03:22:36 - 09.09
Mój Blog Aktywni Sportowo
GG 730243
10k - 40:32 - 05.10 15k - 01:04:39 - 09.10 21,097k - 1:29:57 - 09.10 42,195k - 03:22:36 - 09.09
Mój Blog Aktywni Sportowo
GG 730243
- Sinister
- Wyga

- Posty: 55
- Rejestracja: 27 gru 2008, 18:29
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: okolice B-stoku
Za parę lat Bartess, za parę lat.Na razie jestem za młody na maraton, ale muszę kiedyś go przebiec . Ten temat na forum mnie do tego zainspirował.bartess pisze:
Jako że wątek ma tytuł „Debiut w maratonie w 2009”, więc zostało jeszcze 8 miesięcy, to może teraz Wy Soprano99, Elendil1985, Biegacz77, Husky_turek, Jagoda81, Sinister, Krismen, Jacek_f, Ooco przejmiecie pałeczkę i „pociągniecie” ten temat dalej? Jak widać maraton to nie jest coś, czego nie można pokonać. Kosztuje to wiele wysiłku, litry potu na treningu, ale jak widzicie DA SIĘ! A radość „PO” - bezcenna!!! Teraz, na naszym przykładzie, przynajmniej wiecie jak to się robi.
- Jakub Osina
- Zaprawiony W Bojach

- Posty: 576
- Rejestracja: 08 maja 2008, 17:23
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świdnik
- Kontakt:
teraz biegnę 6 czerwca na 10 km w biegu Entre.pl - i rekreacyjnie za tydzień w zawodach w ramach Polska Biega w Lubliniepiter82 pisze:Gratulacje jeszcze raz dobra robota
dokładnie joasinajosina pisze:... rok biegania po 5 razy w tygodniu, wszystkie znienawidzone skipy, ciężkie podbiegi i BNP dały efekt.
jakie plany teraz? gdzie następny maraton?
A co do maratonów to chciałbym jakiś pobiec rekreacyjnie + na jesień Warszawa albo Berlin, gdzie chciałbym walczyć o poprawę czasu.
-
fanx
- Stary Wyga

- Posty: 211
- Rejestracja: 05 paź 2008, 10:42
świetne ralacje panowie i rodzynek jeden.....cieszmy sie wspólnie z osiągniętego celu ale niech on nie stanie się dla nas metą ,a motywacją do dalszej zabawy w bieganie,do poznawania swojego organizmu na czynniki stresu bólu i wreszcie radości z mocy jaką wypracowaliśmy sami MY AMATORZY....cóż warte byłyby maratony bez nas....garstka ludzi uganiająca sie za miejscem na podium....relacja w TV sława dla trzech....
Piękny sport dający nam amatorom możliwość brania udziału w zawodach z Mistrzami tej dyscypliny....
http://www.youtube.com/watch?v=RenFSO_O ... re=related
Piękny sport dający nam amatorom możliwość brania udziału w zawodach z Mistrzami tej dyscypliny....
http://www.youtube.com/watch?v=RenFSO_O ... re=related
- Bartess
- Zaprawiony W Bojach

- Posty: 1338
- Rejestracja: 08 gru 2006, 10:30
- Życiówka na 10k: 999:99
- Życiówka w maratonie: 999:99
- Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice
Jacuś słusznie zwrócił mi uwagę, że w naszym zestawieniu warto też ująć Shashlyka, który biegał połówkę i zrobił życiówkę. Chłopak biegał w naszym wspólnym debiucie w półmaratonie 4Energy, a jest za młody na maraton. No i wpadł na nasze spotkanie pod balonami
. Gratuję życiówki!
Jacek_f tu się nie ma co zastanawiać i pisać jakieś tam „prawie”. Trenuj i startuj! Debiut nie wyszedł mi najlepiej, ale zaraz za metą wiedziałem, że następny będzie Wrocław we wrześniu (taki plan, zobaczymy co z tego będzie). Bo jest co poprawiać. A to, że to wciąga to nie podlega dyskusji
.
Dzidka ja już tak mam - zboczenie zawodowe do liczenia wszystkiego, a to jeszcze pikuś - nie widziałaś mojego dzienniczka treningowego
.
Sinister jak za młody! Trenuj a maraton se walniesz na „osiemnastkę”
. I jakie parę lat - młody jesteś to rok-dwa Ci wystarczą w zupełności
(no chyba, że masz 14 lat).
Fanx, Ssokolow Wy macie tą przewagę, że Wasze relacje były jedyne. Nie wiem czy komuś spoza naszego grona będzie się chciało czytać te nasze elaboraty - tyle tego jest!
PRZYPOMINAM O ZDJĘCIACH - CO NIEKTÓRZY JESZCZE SIĘ NIE ODEZWALI W TYM TEMACIE. Szukajcie siebie i pozostałych na fotach. Przypominam: bartess at tlen dot pl
Jacek_f tu się nie ma co zastanawiać i pisać jakieś tam „prawie”. Trenuj i startuj! Debiut nie wyszedł mi najlepiej, ale zaraz za metą wiedziałem, że następny będzie Wrocław we wrześniu (taki plan, zobaczymy co z tego będzie). Bo jest co poprawiać. A to, że to wciąga to nie podlega dyskusji
Dzidka ja już tak mam - zboczenie zawodowe do liczenia wszystkiego, a to jeszcze pikuś - nie widziałaś mojego dzienniczka treningowego
Sinister jak za młody! Trenuj a maraton se walniesz na „osiemnastkę”
Fanx, Ssokolow Wy macie tą przewagę, że Wasze relacje były jedyne. Nie wiem czy komuś spoza naszego grona będzie się chciało czytać te nasze elaboraty - tyle tego jest!
PRZYPOMINAM O ZDJĘCIACH - CO NIEKTÓRZY JESZCZE SIĘ NIE ODEZWALI W TYM TEMACIE. Szukajcie siebie i pozostałych na fotach. Przypominam: bartess at tlen dot pl


