Debiut w maratonie w 2009
-
- Stary Wyga
- Posty: 211
- Rejestracja: 05 paź 2008, 10:42
czy już na mecie czy nie jesteście mistrzami.....od tego waszego biegu kregosłup mnie boli od siedzenia przy kompie....kończcie i idziemy na piwo...
http://gaara12345.wrzuta.pl/film/09DGdA ... pions_live
...czekam na wieści....długie i wyczerpujące
http://gaara12345.wrzuta.pl/film/09DGdA ... pions_live
...czekam na wieści....długie i wyczerpujące
-
- Stary Wyga
- Posty: 211
- Rejestracja: 05 paź 2008, 10:42
założe sie że Rapacinho,Grozza,Bleez....już z medalami na szyi....
Tomek 87,Bartess ciągnijcie to już tak niewiele choćby na czworaka można sie doczłapac.....GOGOGO....
Dzidka dasz radę....rodzynki mają to do siebie że są strasznie uparte....GOGOGO
Tomek 87,Bartess ciągnijcie to już tak niewiele choćby na czworaka można sie doczłapac.....GOGOGO....
Dzidka dasz radę....rodzynki mają to do siebie że są strasznie uparte....GOGOGO
Ostatnio zmieniony 03 maja 2009, 19:41 przez fanx, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Stary Wyga
- Posty: 211
- Rejestracja: 05 paź 2008, 10:42
http://wolfspider.wrzuta.pl/audio/6xa2Y ... ut_maraton
........ZWYCIĘSTWO....
........ZWYCIĘSTWO....
-
- Dyskutant
- Posty: 46
- Rejestracja: 24 maja 2008, 13:55
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Książenice/Wrocław
- tomek87
- Wyga
- Posty: 122
- Rejestracja: 11 gru 2008, 21:04
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: BB/Wrocław
No i już po, świetna sprawa ja od początku do mety wiozłem się tusikowym autobusem na 4.30 i autobus nawet przyleciał trochę szybciej bo razem wszyscy wlecieliśmy i miałem 4:27:54 netto. Co dla mnie najważniejsze stopy i nogi są w rewelacyjnym stanie, szczególnie po genialnym masażu więc sztafeta to będzie dla mnie wielka przyjemność 
Dłuższa relacja będzie po zimnej kąpieli i ogromnym obiedzie;).

Dłuższa relacja będzie po zimnej kąpieli i ogromnym obiedzie;).
- jakub738
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1372
- Rejestracja: 12 gru 2008, 00:08
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kedzierzyn-kozle
- Dzidka
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 261
- Rejestracja: 30 lis 2008, 14:29
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gliwice
- Kontakt:
Ja nabiegałam 5;03 (lub 04 - za późno włączyłam stoper). Na mecie nacisnęłam stoper i nie popatrzyłam na oficjalny wynik. Ale co tam... Rachu-ciachu i po strachu. Zaliczyłam już bąbelki w wannie, a na "deser" zamówiliśmy rodzinnie wielką pizzę. W końcu się należy! Spaliłam ponad 3tys.kalorii. Najgorzej było przed 40km, dłuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuugi podbieg dwu lub czteropasmówką (nie pamiętam
) w pełnym słońcu, bez odrobiny cienia, ale.....płynie we mnie pół góralskiej krwi, a górale tak łatwo się nie poddają!
Najurokliwsze miejsce na trasie to Nikiszowiec, chociaż familoki mi się zupełnie nie podobają, to te w "Nikiszu" i ten układ całego osiedla to poezja. A jak na scenie zespół zagrał "amor, amor....", to aż nogi zaczęły przyspieszać. Kolana trochę mnie bolą, ciekawe co będzie jutro? Rano idę do pracy. Chyba założę sobie medal, żeby studenci widzieli dlaczego tak dziwnie się poruszam. A tymczasem idę na zasłużony "izotonik".

Najurokliwsze miejsce na trasie to Nikiszowiec, chociaż familoki mi się zupełnie nie podobają, to te w "Nikiszu" i ten układ całego osiedla to poezja. A jak na scenie zespół zagrał "amor, amor....", to aż nogi zaczęły przyspieszać. Kolana trochę mnie bolą, ciekawe co będzie jutro? Rano idę do pracy. Chyba założę sobie medal, żeby studenci widzieli dlaczego tak dziwnie się poruszam. A tymczasem idę na zasłużony "izotonik".
Ptak lata, ryba pływa, człowiek... biega.
http://www.pedziwiatr.gliwice.pl
http://www.pedziwiatr.gliwice.pl
- tomek87
- Wyga
- Posty: 122
- Rejestracja: 11 gru 2008, 21:04
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: BB/Wrocław
No i już po więc napiszę jak było.
Po nieprzepsapnej nocy pobudka o 5 i wycieczka do Bartessa. Przyjechałem razem z Bartessem koło 7 i od razu na parkingu znalezliśmy blezza. Krążyliśmy przez jakiś czas tu i tam dostaliśmy od agnieszki_ balony, które część z nas miała ze sobą od startu aż do mety. Ja swojego z napisem debiutant symbolicznie wypuściłem na mecie. O dziwo wszyscy znaleźliśmy się przed startem, mimo że nie wyszło to w ten sposób jak sobie początkowo zaplanowaliśmy. O 8 w autobus pod Stadion Ślaski - niestety start nie był bezpośrednio ze stadionu, ale start był koło. Ja, bartess i jakub738 pobiegliśmy razem z grupką 4:30 prowadzaną przez tusika. Mimo wczesnej pory zaczynało sie robić ciepło, i wiele osób goniło po starcie w krzaki i każdy którego minął grupka 4:30 został mocno obtrąbiony;). Biegniemy później przez park chorzowski, później w zupełnie industrialne tereny i w ten sposób powoli dokulaliśmy się do połówki. Bartess z jakubem738 zostali już z tyłu, a ja biegłem dalej na czele grupki. I wtedy była świetna sytuacja, bo połówka była dokładnie koło spodka - wtedy też kończyli półmaratończycy i przebiegała bardzo szeroką ulicą, cała grupka na 4:30 rozbiegła się po całej szerokości, chwytając się za ręce, powodując podobno niemałe wzruszenie dyrektora biegu - bo i musiało to wyglądać niesamowicie. Dla wielu po połówce zaczęły się poważne schody, mimo że cały czas utrzymywaliśmy równe tempo to już praktycznie tylko wyprzedzaliśmy. Genialnym pomysłem organizatorów było poprowadzenie trasy przez Nikiszowiec, który jest po prostu śliczny - wszystkim którzy nie byli gorąco polecam. Wracając do biegu to wbiegliśmy później z tego co pamiętam koło 30km w dolinę trzech stawów, a później już były szeorkie niczym nie osłonięte ogromne ulicę. Przebiegaliśmy tam koło termometru który wskazywał 26 stopni... Na 37km przejąłem tablicę z napisem 4:30, którą już doniosłem do mety i nie było to tak proste - coraz bardziej podziwiam osoby które to robią bo jak przywiało to można było mocno to odczuć. Na metę już w znacznie mniejszym gronie wbiegliśmy ponownie trzymając się za ręce. Po maratonie dwa szybko wypite iso i masaż który naprade zdziałął cuda - jakieś bóle skończyły się jak ręką odjął- na każdym maratonie - bo to na pewno nie ostatni - na jakim będę na pewno będe uparcie się pchał do punktów masażu. Chwilę jeszcze posiedzielismy i rozjechaliśmy się w różne strony. Zapomniałem jeszcze dodać, o dwóch świetnych sprawach. Po pierwsze dzieci na trasie, którym się przybijało piątki, a niektóre z nich biegały z wodą i oblewały tych którzy chcieli, co było ich własną zupełnie spontaniczną incjatywą i strażaków, którzy w jednym miejscu - bardzo odpowiednim zrobili prysznic
Ja sam jestem zadowolny, bo pobiegłem tak jak zakładałem, pośmiałem się, poznałem niesamowitych ludzi, szkoda tylko że nie potrąbiłem;) . Jest co prawda mały niedosyt, że pierwszy maraton to nie była jakaś ogromną walką z własnymi słabościami, ale jakbym od początku pokusił się na 3.45 to podejrzewam że przy takiej temperaturze mógłbym gdzieś wymięknąć. Nauczyłem się że warto polewać podczas punktów z wodą kolana - można przez to łatwiej uniknąć kontuzji i że fajnie czasami pobiec zupełnie bez rywalizacji dla zabawy. Ogromne podziękowania za świetną imprezę dla organizatorów w tym agnieszki_ za to że nam tak fajnie pomagała. Dzięki ogromne wszystkim za wątek, który był genialnym i genialnie zrealizowanym pomysłem z happy endem - trzeba teraz koniecznie wymyślic coś nowego
. Może coś ultra
...
Po nieprzepsapnej nocy pobudka o 5 i wycieczka do Bartessa. Przyjechałem razem z Bartessem koło 7 i od razu na parkingu znalezliśmy blezza. Krążyliśmy przez jakiś czas tu i tam dostaliśmy od agnieszki_ balony, które część z nas miała ze sobą od startu aż do mety. Ja swojego z napisem debiutant symbolicznie wypuściłem na mecie. O dziwo wszyscy znaleźliśmy się przed startem, mimo że nie wyszło to w ten sposób jak sobie początkowo zaplanowaliśmy. O 8 w autobus pod Stadion Ślaski - niestety start nie był bezpośrednio ze stadionu, ale start był koło. Ja, bartess i jakub738 pobiegliśmy razem z grupką 4:30 prowadzaną przez tusika. Mimo wczesnej pory zaczynało sie robić ciepło, i wiele osób goniło po starcie w krzaki i każdy którego minął grupka 4:30 został mocno obtrąbiony;). Biegniemy później przez park chorzowski, później w zupełnie industrialne tereny i w ten sposób powoli dokulaliśmy się do połówki. Bartess z jakubem738 zostali już z tyłu, a ja biegłem dalej na czele grupki. I wtedy była świetna sytuacja, bo połówka była dokładnie koło spodka - wtedy też kończyli półmaratończycy i przebiegała bardzo szeroką ulicą, cała grupka na 4:30 rozbiegła się po całej szerokości, chwytając się za ręce, powodując podobno niemałe wzruszenie dyrektora biegu - bo i musiało to wyglądać niesamowicie. Dla wielu po połówce zaczęły się poważne schody, mimo że cały czas utrzymywaliśmy równe tempo to już praktycznie tylko wyprzedzaliśmy. Genialnym pomysłem organizatorów było poprowadzenie trasy przez Nikiszowiec, który jest po prostu śliczny - wszystkim którzy nie byli gorąco polecam. Wracając do biegu to wbiegliśmy później z tego co pamiętam koło 30km w dolinę trzech stawów, a później już były szeorkie niczym nie osłonięte ogromne ulicę. Przebiegaliśmy tam koło termometru który wskazywał 26 stopni... Na 37km przejąłem tablicę z napisem 4:30, którą już doniosłem do mety i nie było to tak proste - coraz bardziej podziwiam osoby które to robią bo jak przywiało to można było mocno to odczuć. Na metę już w znacznie mniejszym gronie wbiegliśmy ponownie trzymając się za ręce. Po maratonie dwa szybko wypite iso i masaż który naprade zdziałął cuda - jakieś bóle skończyły się jak ręką odjął- na każdym maratonie - bo to na pewno nie ostatni - na jakim będę na pewno będe uparcie się pchał do punktów masażu. Chwilę jeszcze posiedzielismy i rozjechaliśmy się w różne strony. Zapomniałem jeszcze dodać, o dwóch świetnych sprawach. Po pierwsze dzieci na trasie, którym się przybijało piątki, a niektóre z nich biegały z wodą i oblewały tych którzy chcieli, co było ich własną zupełnie spontaniczną incjatywą i strażaków, którzy w jednym miejscu - bardzo odpowiednim zrobili prysznic

Ja sam jestem zadowolny, bo pobiegłem tak jak zakładałem, pośmiałem się, poznałem niesamowitych ludzi, szkoda tylko że nie potrąbiłem;) . Jest co prawda mały niedosyt, że pierwszy maraton to nie była jakaś ogromną walką z własnymi słabościami, ale jakbym od początku pokusił się na 3.45 to podejrzewam że przy takiej temperaturze mógłbym gdzieś wymięknąć. Nauczyłem się że warto polewać podczas punktów z wodą kolana - można przez to łatwiej uniknąć kontuzji i że fajnie czasami pobiec zupełnie bez rywalizacji dla zabawy. Ogromne podziękowania za świetną imprezę dla organizatorów w tym agnieszki_ za to że nam tak fajnie pomagała. Dzięki ogromne wszystkim za wątek, który był genialnym i genialnie zrealizowanym pomysłem z happy endem - trzeba teraz koniecznie wymyślic coś nowego


-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1398
- Rejestracja: 02 paź 2007, 08:25
- Życiówka na 10k: 39:38
- Życiówka w maratonie: 3:25:27
- Lokalizacja: Tarnowskie Góry
Napiszę krótko JESTEM MARATOŃCZYKIEM 3:53:12 czas netto 3:52:32.
Jestem bardzo zadowolony z ukończenia tego magicznego dystansu no i oczywiście z wyniku. Resztę jutro. papa
Jestem bardzo zadowolony z ukończenia tego magicznego dystansu no i oczywiście z wyniku. Resztę jutro. papa
- Kapitan Bomba!
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1212
- Rejestracja: 13 lut 2008, 22:50
ja mam mieszane uczucia... swój start traktuje jako "zwycięska porażka"... maraton ukończyłem, to fakt.bartess pisze:WSZYSCY ZOSTALIŚMY MARATOŃCZYKAMI!
Na wiecej nie mam siły, wybaczcie.
Kurczę, do 28 kilometra lecieliśmy z Bleezem poniędzy grupami na 3:45 a 4:00, wszytko było super, i nagle, ni z tego ni z owego, zaczęły mnie łapać skurcze, i to takie potworne... czas naprawdę mielismy fajny i nie byłem zmęczony, jeszcze na 30 km miałem jakieś 2:50, więc była szansa w 4 godzinach się zmieścić.. z ostatnich 12 km może ze dwa przebiegłem , reszta to marsz i masaże, najgorsze, to to, że nie byłem za bardzo zmęczony, puls miałem w normie, żadnej "ściany" nie było (chyba, że te skurcze, to była moja "ściana"...). Zrobiłem 12 km w 1:40, tragedia i wstyd!
Na mecie jednak byłem szczęśliwy jak nie wiem co! Na jednym ze zdjęć, co robiłe kumpel prawie beczę, a na drugim, sekinde później, mam "banana" jak mało kiedy!
Nie wiem czy się cieszyć, czy pluć sobie w brodę i szukać gdzies błędów w treningu.... jednak jestem dumny z ukończenia dystansu, chociaż maratończykiem nie bardzo się czuję...
Z drugiej strony trasa i warunki były chyba trudne, słyszałem dużo takich opinii, po wynikach chyba tez to widać.
Na koniec GRATULACJE DLA WSZYSTKICH DEBIUTANTÓW, BEZ WZGLĘDU NA WYNIK I FORMĘ!
No i wielki szacun dla strażaków z Nikiszowca za wodę!:)