Skoor pisze:idgie pisze:No ostatnio staram się ograniczyć jeżdżenie do minimum..
Do lekarza jestem umówiona za kilka dni. Może to naiwne, ale mam wrażenie, że lekarz zdziała cuda i maksymalnie za dwa tygodnie odzyskam przynajmniej część sił

Moja żona czyta ostatnio książkę "Zakazana psychologia" i to co mi przekazuje jest mocno niepokojące...

Nie namawiam, żebyś nie szła do lekarza czy psychologa, ale sprawdź dokładnie czy ten psycholog faktycznie nim jest bo aby otworzyć "gabinet psychologiczny" nie trzeba mieć skończonej psychologii, wystarczy działalność gospodarcza
Ja polecę Ci słuchanie dobrych audiobooków. Przestajesz myśleć, po prostu słuchasz i biegniesz, a jak jest wartka akcja to nawet bieg potrafi się wydłużyć

Podobnie, jak żeby zostać mechanikiem samochodowym, nie trzeba mieć szkół, kursów, ani uprawnień. A potem jedziesz autem naprawianym przez cholera wie kogo ponad setką po autostradzie, z dziećmi siedzącymi z tyłu.
Do meritum: bieganie może być pomocne w rozładowaniu stresu, ale nie jest cudownym panaceum. Dla przykładu: moja małżowinka (swoją drogą psycholog) biega i dla szczupłej sylwetki, i dla zredukowania stresu. Jednak przez ostatnie 3 tygodnie jego poziom był na tyle wysoki, że nie tylko nie dawał się wymazać bieganiem, lecz zaczął wręcz odbierać z niego całą przyjemność. Żona wracała z wybiegań potwornie zmęczona fizycznie (mimo znacznie niższego tempa) i psychicznie. Przedwczoraj źródło stresu zostało definitywnie usunięte i już wczoraj małżowinka przeleciała całą trasę z uśmiechem na ustach. Piszę o tym, by uświadomić, że bieganie to nie magiczna różdżka. Dopóki źródło napięcia wciąż jest aktywne, aktywność fizyczna pozostanie wyłącznie środkiem doraźnym, którego w stanach ostrych możemy nawet nie być w stanie zastosować.
@idgie - powodzenia w odzyskiwaniu radości z życia. Z doświadczenia (2 lata terapii) powiem Ci, że psychologów w ich gabinetach nie należy się bać. Przerażający są wyłącznie w małżeństwie :P