![uśmiech :)](./images/smilies/icon_e_smile.gif)
biegający z ... dzikami?
-
- Wyga
- Posty: 68
- Rejestracja: 09 kwie 2014, 23:16
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
W tym roku miałem z kilkanaście spotkań z dzikami. Przeważnie przebiegałem drogą nic sobie z tego nie robiąc, a dziki patrzyły na mnie i też nic sobie z tego nie robiły, ewentualnie spokojnie się oddalały.
Ale zdarzyły się też bliższe spotkania. Raz stado dzików wybiegało z lasu na pola, a ja akurat wbiegłem pomiędzy. Stado się rozdzieliło, parę młodych wpadło w popłoch, stare się zatrzymały. Ja przemknąłem, posyłając w kierunku starych kilka ostrzegawczych pohukiwań. Po tym wydarzeniu nabrałem odwagi i myślałem, że dziki zawsze będą schodzić mi z drogi.
Kolejne bliskie spotkanie miało inny przebieg. Niespodziewanie wybiegłem na dwa dziki, które były zajęte sobą parę metrów od drogi. Nie zarejestrowałem szczegółów, ale mogły to być jakieś miłosne igraszki. Najpierw rzuciły się do ucieczki, ale po paru metrach ten większy się zatrzymał. Ja nie przerywałem biegu i już zaczynałem się od niego oddalać, a wtedy on ruszył na mnie. Bardzo dziwne uczucie. Oczywiście dałem ile sił w nogach, nie wiem czy to by wystarczyło, na szczęście dzik "gonił" mnie tylko parę metrów, do krawędzi drogi. A potem widocznie uznał, że wygrał pojedynek samców i samica jest jego![oczko ;)](./images/smilies/icon_e_wink.gif)
Trzecie bliskie spotkanie było najbardziej spektakularne. Biegnę sobie drogą, z jednej strony ogrodzenia działek, z drugiej płoty domów prywatnych. A z naprzeciwka biegnie na mnie stado 20-30 dzików, młode i stare. Stanąłem jak wryty. Dziki też stanęły. I tak stoimy ze dwie dłuuugie sekundy. Czas biegu mi leci, wycofać nie bardzo mi się uśmiecha, bo musiałbym dużo się wrócić, a potem co, czekać aż dziki przejdą, czy obchodzić działki dookoła... no wkurzyłem się. Wrzasnąłem, podskoczyłem i zamachałem rękami. Młode dziki trochę się wycofały, ale stary największy, który prowadził stado nawet nie drgnął. Pomyślałem, raz kozie śmierć najwyżej przeskoczę przez płot. Podniosłem jakiś kamień, z okrzykiem rzuciłem w kierunku stada, połowa zaczęła zwiewać, stary też cofnął się trochę. Powtórzyłem akcję z jeszcze większym okrzykiem i tym razem się udało, wszystkie dziki zrobiły odwrót. Goniłem stado przez 200 metrów, stary co chwilę się zatrzymywał, ale jak wrzeszczałem to zwiewał. Potem skończył się płot działek i dziki skręciły w pola, a ja pobiegłem w stronę mojego osiedla.
Ale zdarzyły się też bliższe spotkania. Raz stado dzików wybiegało z lasu na pola, a ja akurat wbiegłem pomiędzy. Stado się rozdzieliło, parę młodych wpadło w popłoch, stare się zatrzymały. Ja przemknąłem, posyłając w kierunku starych kilka ostrzegawczych pohukiwań. Po tym wydarzeniu nabrałem odwagi i myślałem, że dziki zawsze będą schodzić mi z drogi.
Kolejne bliskie spotkanie miało inny przebieg. Niespodziewanie wybiegłem na dwa dziki, które były zajęte sobą parę metrów od drogi. Nie zarejestrowałem szczegółów, ale mogły to być jakieś miłosne igraszki. Najpierw rzuciły się do ucieczki, ale po paru metrach ten większy się zatrzymał. Ja nie przerywałem biegu i już zaczynałem się od niego oddalać, a wtedy on ruszył na mnie. Bardzo dziwne uczucie. Oczywiście dałem ile sił w nogach, nie wiem czy to by wystarczyło, na szczęście dzik "gonił" mnie tylko parę metrów, do krawędzi drogi. A potem widocznie uznał, że wygrał pojedynek samców i samica jest jego
![oczko ;)](./images/smilies/icon_e_wink.gif)
Trzecie bliskie spotkanie było najbardziej spektakularne. Biegnę sobie drogą, z jednej strony ogrodzenia działek, z drugiej płoty domów prywatnych. A z naprzeciwka biegnie na mnie stado 20-30 dzików, młode i stare. Stanąłem jak wryty. Dziki też stanęły. I tak stoimy ze dwie dłuuugie sekundy. Czas biegu mi leci, wycofać nie bardzo mi się uśmiecha, bo musiałbym dużo się wrócić, a potem co, czekać aż dziki przejdą, czy obchodzić działki dookoła... no wkurzyłem się. Wrzasnąłem, podskoczyłem i zamachałem rękami. Młode dziki trochę się wycofały, ale stary największy, który prowadził stado nawet nie drgnął. Pomyślałem, raz kozie śmierć najwyżej przeskoczę przez płot. Podniosłem jakiś kamień, z okrzykiem rzuciłem w kierunku stada, połowa zaczęła zwiewać, stary też cofnął się trochę. Powtórzyłem akcję z jeszcze większym okrzykiem i tym razem się udało, wszystkie dziki zrobiły odwrót. Goniłem stado przez 200 metrów, stary co chwilę się zatrzymywał, ale jak wrzeszczałem to zwiewał. Potem skończył się płot działek i dziki skręciły w pola, a ja pobiegłem w stronę mojego osiedla.
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 13
- Rejestracja: 08 lis 2016, 16:48
Ja bym się chyba bał biegać wśród takich towarzyszy
Takie spotkania mogą być przyjemne jak jestem w bezpiecznej odległości i mogę spokojnie obserwować zwierzęta w ich naturalnym środowisku, niekoniecznie jak biegam po ich terenie. Na szczęście nie mam w pobliżu lasów, w których urzędują dziki (albo jeszcze nic mi o tym nie wiadomo). A też słyszałem, że gdy poczują zagrożenie, mogą stać się niebezpieczne (jak to dzikie zwierzęta), dlatego wolę unikać takich spotkań i wybierać bardziej uczęszczane ścieżki, na których z pewnością się nie spotkamy ![uśmiech :)](./images/smilies/icon_e_smile.gif)
![uśmiech :)](./images/smilies/icon_e_smile.gif)
![uśmiech :)](./images/smilies/icon_e_smile.gif)
- C80
- Wyga
- Posty: 137
- Rejestracja: 24 sty 2017, 07:51
- Życiówka na 10k: 51:27
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: ZPL
- Kontakt:
Ja kiedyś trafiłem na dziki na obrzeżach mojego miasta. Stadko z podrostkami grzebało sobie w trawniku koło jezdni i ścieżki rowerowej. W stadku była blondynka, pewnie efekt wakacyjnej przygody mamy z domową świnią. Wszystkie stały i nie wiedziały jak zareagować na krzyki, a blondyna agresywnie ruszyła do przodu na mnie. Na szczęście chyba tylko chciała postraszyć i po dwóch metrach stanęła i obserwowała. Wolałem nie ryzykować i poszedłem szerokim łukiem przez jezdnię i trawnik.
Swoją drogą 20 la temu były wśród dzieci modne hałaśliwe zabawki, kawałek blachy w czymś na kształt muszli. Po wycięciu kciukiem blacha wyginała się i po "odbiciu" wydawała głośny strzał. Zastanawiam się czy nie upolować czegoś takiego i nie nosić ze sobą, bo niestety większość dystansu mam albo w lesie, albo na obrzeżach miasta w okolicach Puszczy.
Swoją drogą 20 la temu były wśród dzieci modne hałaśliwe zabawki, kawałek blachy w czymś na kształt muszli. Po wycięciu kciukiem blacha wyginała się i po "odbiciu" wydawała głośny strzał. Zastanawiam się czy nie upolować czegoś takiego i nie nosić ze sobą, bo niestety większość dystansu mam albo w lesie, albo na obrzeżach miasta w okolicach Puszczy.
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 9
- Rejestracja: 21 lut 2017, 14:12
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Wczoraj wbiegłem pomiędzy dziki i lochę. W lasach radłowskich koło Tarnowa. Była późna szarówka, wąska dróżka na podmokłym terenie, przy drodze z lewej zauważyłem kilka małych dzików - zwolniłem i cieszyłem oko póki nie popatrzyłem w prawo, a tam locha biegnąca w moim kierunku wydająca taki charczący dźwięk. Niezły zastrzyk adrenaliny i gwałtowny wzrost HR. Drogę powrotną nieco zmodyfikowałem aby ominąć to miejsce. Zacząłem się zastanawiać na ile taka przygoda była bezpieczna, hmmm...
- eleazar
- Dyskutant
- Posty: 47
- Rejestracja: 12 lis 2013, 14:56
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrzeciono
Dziki to naturalny element północnych obrzeży Warszawy - można je spotkać nad Wisłą, na Kępie Potockiej, w Lasku Bielańskim i na Młocinach. Ekipa biegowa z Bielan, wzięła nawet dzika na swoje logo: http://www.naprzodmlociny.pl/
Nie zagrożone i nie wystraszone dziki nie atakują ludzi, czasem się tylko przyglądają, a zazwyczaj wycofują w krzaki. Zawsze jak spotykam dziki podczas wybiegań, czekam spokojnie aż się oddalą. Lepszy dzik niż wielki pies hasający luzem.
Nie zagrożone i nie wystraszone dziki nie atakują ludzi, czasem się tylko przyglądają, a zazwyczaj wycofują w krzaki. Zawsze jak spotykam dziki podczas wybiegań, czekam spokojnie aż się oddalą. Lepszy dzik niż wielki pies hasający luzem.