Biegam od 2 lat, ale nieregularnie. Nigdy nie miałam żadnego planu. Nie mam problemów z wagą, biegam, żeby przewietrzyć umysł i nie sapać na schodach (praca biurowa)
Aktualnie moja stałą trasą to albo 5 albo 7,5 km (takie mam trasy w mojej okolicy). Skorzystałam z jakiegoś internetowego planu, aby przebiec ciągiem 5 km i mi się udało, ale tam nie zwracano uwagi na tętno. A moim problem, w mojej opinii, jest właśnie za wysokie tętno. Tzn. jeśli biegnę w tempie ok. 6:20 mam za je wysokie, w granicach 155, wracam do domu zmęczona, nie mam postępu ani żadnego progresu. Wszędzie piszą, aby biegać wolniej, co też zaczęłam robić: biegając np. 6:40 czy 7:20, średnie tętno wynosi już mniej, ok. 137-145.
Z drugiej jednak strony czytam, żeby 2-3 treningi były nastawione na długie wybieganie, wolne, aby budować bazę, a 1-2 treningi były mocniejsze, jakieś interwały, podbiegi itp...
Pytanie jednak, czy w moim przypadku to ma sens? Czy nie lepiej przez kilka miesięcy, albo chociaż do końca grudnia, wychodzić 3-4 razy w tygodniu na takie wolne "tuptanko - szuranko", póki tętno nie będzie mniejsze, a dopiero np. na wiosnę wprowadzić szybsze i mocniejsze akcenty?
Czy też poszukać jakiegoś planu, który nie zwraca uwagi na tętno ( może ktoś mi coś poleci)?
Będę wdzięczna za porady, biegać naprawdę lubię, czuje, że to coś dla mnie


