ragozd pisze:Ale to już wymyślili Fenicjanie :P Jeśli u nas biegi długie finansuje wojsko, to wojsko jest ważniejsze.
Ja rozumiem, że jeśli pieniądze idą "wojskowym" kurkiem, to wojsko jest ważniejsze.
Natomiast ciągle nie rozumiem, dlaczego wojsko woli medale z imprez wojskowych od udziału w służących rozwojowi sportowemu imprezach (no tak, bez medali, na dalszych miejscach... ale może z szansą na progress sportowy). Medialnie chyba też zawody wojskowe nie znaczą wiele - zwykle chyba nawet nie ma transmisji z maratonu, więc to dziwny "deal" jeśli postrzegać wojsko jako sponsora.
Czy wychodzi na to, że biegacze lecą po wojskowe medale dla satysfakcji przełożonych w wojsku?
Dla młociarza pewnie nie jest wielkim problemem wystartować jeszcze raz w rzucie młotem - 15 czy 16 występów to niewielka różnica (zwłaszcza jeśli ten "wojskowy" jest po najważniejszych imprezach).
Maratończyk nie ma tego komfortu i mając dwie szanse rocznie na zrobienie kroku do przodu, jedną z nich poświęca na walkę o medal, a niekoniecznie rezultat czasowy - na który i tak często nie ma szans ze względu na profil trasy czy warunki atmosferyczne.