Artur napisał na swoim FB (pogrubienie ode mnie):nestork pisze:Polacy zawiedli, ale w ogólnym oceanie beznadziei Kozłowski pokazał hart ducha (i nie najgorszy wynik).
"Maraton Olimpijski przechodzi do historii. Zająłem 39 miejsce z czasem około 2.17. Po cichu liczyłem na ciut więcej, ale od 30 kilometra walka już była tylko z samym sobą i celem było już tylko ukończenie. Każdy krok to był potworny ból, do którego doszły na końcu skurcze mięśni. Ale jestem szcześliwy, bo jestem Olimpijczykiem"
Artur, co tu dużo gadać... Jesteś gość! Szacunek dla Ciebie przeogromny!

Jeszcze taka uwaga z perspektywy kibica. Oglądałem relację z maratonu na żywo w internecie w gronie rodziny. Nie biegaczy tylko - można powiedzieć - zwykłych kibiców. Gdy maratończycy zaczęli docierać do mety wszyscy wyczekiwali na pierwszego Polaka... I wreszcie po kilku minutach... JEST!!! Artur Kozłowski!!! Radość i satysfakcja! Nic to, że 39 miejsce... Najważniejsze, że mamy Polaka na mecie! Artur zaraz za metą osunął się na kolana, było widać, że oddał wszystkie siły na tej trasie... Potem jeszcze dłuższa chwila wyczekiwania i więcej Polaków nie było... Na Yareda (przyznam) nie poczekaliśmy. Szosta nie było.
Jak by się Ci kibice (moja rodzina i inni kibice w Polsce) czuli, gdyby nie dobiegł żaden Polak...? Gdyby Artur nie zrobił tego, co zrobił?
yacoll