Klosiu, zagalopowujesz sie.klosiu pisze:Masz rację cava, po prostu nie chce mi się pisać w kółko tego samego. Określenie "Rafinowane węglowodany" też nie jest do końca na miejscu, bo kasza jest dla mnie prawie równie bezwartościowa jak biała mąka. Mniej tuczy, bo ma mniejszy indeks glikemiczny z powodu mniejszego rozdrobnienia, ale jeśli chodzi o wartości odżywcze to to typowy zapychacz jak makaron czy chleb. I też da się nią upaść jeśli je się posiłki głównie z kaszy. Ale sam jem żeby dostarczyć odpowiednią ilość węglowodanów w dzień ciężkiego treningu, więc jestem tu rozdarty . Sportowcowi pewna ilość się przyda, ale truchtaczowi biegającemu 3x na tydzień po godzinie nie przyda się na nic, tylko zabiera miejsce na bardziej wartościowe produkty.Aha, i teraz będziesz się upierał, że to jest normalne, że wszyscy mają z klucza wiedzieć co masz na myśli pisząc sobie oględnie "węglowodany tuczą".
Zauważyłem że nie masz większego problemu z tyciem - są tacy ludzie. Możesz się tylko cieszyć. Ja akurat problem mam, i widzę wyraźnie że tyję przez węglowodany. Przetestowałem bardzo różne opcje, więc mam przegląd, jak poszczególne diety na mnie działają.
I oczywiste jest, że wybiorę taką, która pozwala trenować i jednocześnie trzymać w miarę niską wagę bez permanentnego pilnowania się jeśli chodzi o ilości jedzenia i kontrolowanie głodu.
Czyli dietę ograniczającą węglowodany, na ile to tylko możliwe.
Po kolei. Rozumiem idee diety niskoweglowej. Sama kiedys targalam zelazo i mialam fantazje zrobic diete na mase i na rzezbe. Przy rzezbie jedyny sposob schudniecia z bf byl taki, zeby obciac cukry i wlasnie 'biale' wegle. Dalej uwazam, ze dieta wysokobialkowa jest dobra na schudniecie, bo nie niszczy miesni. Sama od tego czasu mam nie tylko sile miesni, ale i calkiem spora mase, ktora jest pewnie odpowiedzialna, ze moj 'magiczny' metabolizm. Ja tez niby mam tendencje do tycia. Niby, bo juz nie mam. Magicznie mi sie zmienilo. Moge wiec Ci imputowac, ze 'cos zle robisz'.... Ale nie zamierzam.
W tej chwili padlabym niczym mucha na bezweglowej diecie. Odrzywiam sie glownie warzywami i owocami + inne produkty roslinne, na sniadanie jem wielkie placki 'weglowe'. Od chleba tez nie stronie, chociaz akurat jem malo, bo nie lubie. Akurat teraz stronie od....miesa. Jasne, ze po rzezbie dawno nie ma sladu, ale. Po pierwsze nie zauwazam spadku wynikow, po drugie zauwazylam poprawe cery i okresu ( w sensie bolu/zlego samopoczucia). Jaki z tego wniosek?
Taki, ze nie mozna kazdemu zawsze pchac tej samej diety. To, ze Tobie sluzy, nie znaczy, ze bedzie kazdemu. Do tego gwaltowne zmiany sa zdecydowanie nie wskazane, zwlaszzcza dla ludzi srednio fizycznie sprawnych i srednio znajacych swoj organizm. Wreszcie dla kobiet jest to jeszcze bardziej niebezpieczne, jak wiadomo. Jakies wieksze generalizacje (wykraczajace poza hamburgery&slodkie napoje sa zle), nie maja zbytnio sensu.
Tarahumaras maja goowniana diete, pieczone myszy, fasola i pinole (calkiem slodkie z reszta!), bialka raczej tam nie uswiadczysz za duzo. Z drugiej strony Inuici czy Czukczi zyja na rybach i miesie renifera i tez sie maja spoko. Ale to nawet nic nie wnosi konstruktywnego, bo nie podziala na nikogo kopiowanie ich diety. Dieta zalezy tez od stylu zycia, np. tego ile wykonujesz pracy umyslowej (zzerajacej cukry) , ile fizycznej i jakiej, gdzie mieszkasz. No nie ma jednej recepty na dobra diete, a juz naprawde kiepskim pomyslem jest polecanie komus radykalnych diet. Daleka jestem od wypisywania, ze za 'iiiileeees laaaat' kfadam zaplaci za 'glupote' kawy z maslem, bo moze faktycznie na niego to dziala i git. Natomiast gloszenie, ze jest to super dieta dla wszystkich jest niepowaznym pomyslem. Dieta moze dzialac na Ciebie teraz, a na kogos innego albo na ciebie za X czasu moze nie dzialac dobrze. Moim zdaniem kazda osoba, zanim sie zajmie na powaznie wydziwnionymi dietami musi najpierw osiagnac dobry poziom sprawnosci fizycznej. Bez tego nie rozpozna jesli bedzie sie dzialo cos zlego, no chyba, ze stanie sie katastrofa typu anemia np.