Biegasz zmieniając nagle kierunek? Nic się wtedy nie dzieje?..."
Grać w piłkę - gram. Obecnie - czasami, ale to wynika nie z jakichkolwiek objawów niepokojących po stronie kolana, a zwyczajny brak czasu i osób.
Grałem kilka razy w sali i siły jakie działają podczas gwałtownych "stopów" niekiedy przy jednoczesnym skręcie wywoływały początkowo niezbyt silny, ale długotrwały i "jałowy", tępy ból. Działo się to jednakże pod koniec roku, w którym miałem zabieg.
Zrezygnowałem więc by nie kusić losu. Grałem wielokrotnie na nawierzchni asfaltowej i o podłożu chyba tartanowym i właściwie zupełnie nic nie kojarzę z dolegliwości bólowych kolana. Natomiast zupełny szok przeżyłem kiedy połączyłem grę w piłkę (a trenując kiedyś w klubie na pozycji pomocnika zawsze ogromnie dużo biegałem) z samopoczuciem i stanem mięśni nóg (gł. uda), ścięgien (nie Achillesy). Spostrzeżenie i wioski na tyle ciekawe, że w następnym roku od września nie grałem w piłę, tylko trenowałem do biegów

"...I jeszcze jedno żebyśmy się dobrze zrozumieli: Zszyli Ci zapewne łąkotkę lub usunęli, natomiast rekonstrukcji nie miałeś? Jedynie artroskopia tak?"
Odpowiadając na to pytanie, to zgadza się: był to zabieg artroskopii podczas którego coś tam "rwali", coś wypalali, wiązali (w.p.k.). Jeśli dobrze pamiętam to jakimiś dwoma ajzolami, które wrażono mi w kolano przez dwie "rury", chwytali co bardziej widoczne i "sensownie wyglądające" strzępy (?) wiązadła i chyba wiązali.... Piszę chyba, bo mimo znieczulenia zewnątrzoponowego (?) spoglądałem na zabieg i pytałem czego Zespół dokonuje, ale wszystko razem i czas jaki od tego minął (3,5 roku) mogą zniekształcać rzeczywistość. Tak zabieg pamiętam (jeśli po rozmowie ze specjalistą okaże się, że coś przeinaczyłem z wiązaniem, to napiszę).
A pękniętą część łąkotki faktycznie zciachali, wyszlifowali, na ciepło wyprofilowali i jest git.