Dzięki chłopaki, choć nie specjalnie widzę czego tu gratulować po tym starcie.
Pytasz @piotr.valczyński jakie mam plany na życiówki. Najogólniej mówiąc, to mam ten plan przedstawiony na pierwszej stronie, gdzie już jestem za jego połową czasową. Coś już udało mi się odhaczyć, coś jeszcze mam nadzieję się uda, a na najtrudniejsze szanse są mniejsze niż większe.
Wiem, że nadużywam często słowo życiówka, ale to za sprawą tego iż nie trenuję planowo-kilkumiesięcznie pod konkretny start/dystans/czas. Trenuję dość powtarzalnie, co powoduje że wielokrotnie na zawodach mam z tyłu głowy życiówkę, albo się uda albo nie, prawie zawsze ten cień szansy widzę. Nawet w ostatnim biegu na pierwszych kilometrach gdzie jeszcze na 39min biegłem, myśli w tym kierunku się pojawiały, które szybko zostały zrewidowane. Nie raz jak myślałem z treningów, że nie jestem za specjalnie przygotowany, to rekordy wchodziły, nigdy natomiast nie czułem super formy, bomby w nogach, czy czegoś podobnego jak czytam na innych blogach. Przez co też większych blokad w głowie sobie nie stawiam, typu teraz mogę, a tym razem zdecydowanie nie, choć oczywiście za stary jestem na ułańską fantazję i realnie myśleć potrafię, doświadczenie startowe też pomaga.
Zdaję sobie sprawę, iż specjalnie rozwojowy już nie jestem, a od dłuższego czasu moje prędkości treningowe oscylują wokół podobnych, więc każda/minimalna życiówka sprawia radość.
Wszystko to bez spiny, bowiem zawody są dla mnie solą biegania i relaksem. Tak więc bawię się tym dopóki będę je poprawiał i nie myślę co będzie kiedy przestanę to robić.
Takie oto myśli mnie naszły, sącząc piwo na upalnym tarasie, więc jeśli powyższe się nie klei to sorry
