Quentino 16 lutego pisze:Teraz czeka mnie "herbatka" z kolegą. Prąd jest właśnie podłączany...
a potem
Quentino 17 lutego pisze:Ze względu na warunki nie przewidywałem wczoraj czegoś konkretnego, ale wieczorem, po małym biesiadowaniu, musiałem depnąć choć mały myk. Był bardzo mały.
tak mi się przypomniało: biegasz na gazie? tzn. podwójnym? ile tego było?
pytam bo wczoraj robilem interwały na oparach alkoholu - tętno wyraźnie podwyższone...
Self-improvement is masturbation.
Now, self-destruction…
f.lamer - do lata ubiegłego roku prawie wszystkie treningi robiłem rano, a to oznaczało zero procentów przed biegiem. Teraz, niestety, biegam głównie popołudniu lub wieczorem - doszły nowe obowiązki.
Dziennie przyswajam jakieś 3-4 bijerne ( wtedy, gdy nie biesiaduję), tak więc często jestem po 1 lub 2 sztukach. Dla mnie to żaden problem, bo o ile mój organizm źle toleruje chamstwo, fałsz i obłudę, o tyle ma wysoki stopień przyswajalności i akceptowalności niskich procentów.
Kiedyś myślałem, że jak zrobię ostry tabeering przed zmoratonem to odczuję różnicę...się rozczarowałem.
Jednym dobrze robi duży kilometraż, brak alkoholu, brak seksu, brak sensu...
Na mnie dobrze działa mały kilometraż i niskoprocentowce.
Dużo gorzej znoszę posiłek, nawet na 3 godziny przed bieganiem.
Alkohol jeszcze nikomu nie zaszkodził, ale wielu zaszkodziło alkoholowi - psują mu opinię...
ok, dzięki
ja biegałem późnym wieczorem po czymś sporo mocniejszym niż piwotonic.
od samej konsumpcji upłynęło kilka godzin, ale ani nie był to kac, ani też jeszcze wszystko mi nie wywietrzało.
podejrzewam że zgodnie z polskim prawem nie mógłbym wtedy prowadzić pojazdów.
a na treningu nie było źle, choć pod koniec osiemsetek łupało mi w głowie trochę bardziej niż zwykle
zdrowia!
Self-improvement is masturbation.
Now, self-destruction…
Quentino ten myk z rozluźnianiem w trakcie ostrego biegu to niezły pomysł.
Jak się koncentruję na cyferkach i tym ile do końca to jest ciężko, a jak skupiam się na odczuciu ciała to często okazuje się że zapierniczam bardzo szybko a organizm dobrze się czuje. Nie wiem czy to to samo ale działa.
pulchniak - myk jest dobry, ale trudny. Wyćwiczyć cholerę trzeba.
U mnie wcześniej wyglądało to tak - mocny trening albo start, jest coraz trudniej, moce słabną, sylwetka "wygina śmiało ciało" i wtedy próbowałem się ogarnąć "biorąc się w garść", czyli spięcie, szarpnięcie, siłowo wszystko. Słabe to było.
Teraz jest też przeyeahbane, ale lepiej działa. Zamiast rozwiązań siłowych, skupiam się na wyluzowaniu i poprawieniu sylwetki, a co za tym idzie, często techniki.
Wiesz jaki jest najczęściej efekt takiej strategii? Lekkie przyspieszenie...w kryzysowym momencie biegu.
No szalejesz Pan, trzy testy Coopera pod rząd, ładnie Kurde, mogliśmy Ciebie wystawić do tego pojedynku z Forfitterem - on trochę biega, a my byśmy dali biegacza co trochę przerzuca żelastwo. Tylko wtedy, pomimo różnicy wieku, dla wyrównania szans musiałbyś mu chyba dać okrążenie for
Quentino pisze: Zamiast rozwiązań siłowych, skupiam się na wyluzowaniu i poprawieniu sylwetki, a co za tym idzie, często techniki.
nie jest to przypadkiem forma strategi asocjacyjnej - skupienia się na odczuwaniu własnego ciała i reagowaniu na jego sygnały? http://treningbiegacza.pl/trening/psych ... iegowy-bol
Self-improvement is masturbation.
Now, self-destruction…
Poważnie takiś Pan cięty na Kasinę Wielką? Bo tak się składa że mam to samo, i tak samo myślałem że jestem jeden na 40 milionów A tu proszę, jest nas co najmniej dwóch którym się scyzoryk w kieszeni otwiera jak słyszą oskarżenia o legalne stosowanie dozwolonych środków wystosowywane przez kogoś kto wpadł na nielegalnym stosowaniu niedozwolonego
a gwyn, spróbowałeś się zorientować jaki środek brała justyna, jakie jest jego działanie, dlaczego FIS skrócił dyskwalifikację oraz jakie środki zażywają Norweżki i jakie jest ich działanie?