Cały czas mam problem z przyczepami achilesów, to będzie wymagało sporo czasu by to mi przeszło. Mogę z tym biegać, nawet dosyć solidnie ale na pewno nie mogę z tym przyjąć większych obciążeń, czyli objętość + intensywność na razie nie wchodzi w grę i jeszcze długo nie. Miałem plan by pobiegać trochę 3x tydzień i zobaczyć czy jest postęp, no może jakiś minimalny jest, jedna noga w miarę już ok ale druga mam wrażenie, że tak samo -liczyłem na większy progres. Przez grudzień biegałem 3x ale dosyć mocno, to nie były duże jednostki ale sporo tempa T10, sporo rytmów, dużo siły biegowej, chciałem się przygotować tak trochę do tego biegu by zobaczyć czy z takiego mniejszego biegania coś wyjdzie. Tak po prawdzie 38 min nie powinno stanowić problemu bo niewiele wolniej pobiegłem dyszkę w połówce, sama życiówka to miała być formalność. Warun jednak był słaby i nieco powietrze ze mnie uszło, pobiegłem dosyć ofensywnie, tak na życiówkę i bez kombinacji- nie spaliłem początku, do 7mego szło wg planu ale wiedziałem, że nie dam rady i zupełnie odpuściłem - ostatnie 3kmy pobiegłem biernie, zrobiłem je wolniej niż ostatnią trójkę w Walencji, co tu w ogóle porównywać, po prostu jak doszło do mnie, że raczej nie ma szans to całkiem dałem sobie spokój. Po prostu nie powalczyłem co pierwszy raz mi się przydarzyło. Nawet na ostatnim kilometrze nie docisnąłem choć pary miałem sporo i nawet nie byłem przesadnie zmęczony na mecie, na tym ostatnim km-ie jakbym się zapiął to spokojnie ze 20 sek bym urwał ale nie było kompletnie motywacji, nie pamiętam biegu co ostatni kilometr robiłem po 3,56, maratony szybciej robiłem

Prawda jest taka,że forma to może i jest tylko brakuje motywacji, ja bym to pobiegł nawet po tym śniegu tylko głowa odmówiła współpracy. To chyba jest kwestia tego, że ja te dyszki to nieco zlewam a przecież to cholernie ciężkie bieganie i bez głowy się nie da nic zrobić. Absurd.
Planów nie mam, muszę się doprowadzić do stanu treningowego, to jest priorytet, zapisałem się na Marzannę ale wątpię bym tam walczył o życiówkę czy choćby taki poziom. Na razie przechodzę na bieganie 3x tydzień i tylko wolno, zobaczę jaki to efekt przyniesie w kwestiach zdrowia, może jakąś przerwę zrobię zupełną - zobaczymy jak to będzie wyglądać dalej. Na razie ten roztren był dosyć aktywny choć kilometrów niewiele. Musze tez głowę nieco przewietrzyć i poszukać motywacji, nie do treningu czy biegania ale właśnie do tego, by takie rzeczy mi się nie przytrafiały bo to wq.... lekko. Z jednej strony byłem sfrustrowany ale patrząc po wynikach innych ludzi to źle to nie wyszło, sporo osób miało chyba podobne problemy do mnie - cóż, taki mamy klimat

Trochę trudno mi o jednoznaczne wnioski bo to był lekko popieprzony bieg - wiec wniosków nie wyciągam tak na prawdę bo mogły by być błędne.