Z tymi zdjęciami to kwestia wyboru i trafionych ujęć - są też fatalne i pokraczne
![hahaha :hahaha:](./images/smilies/icon_lol.gif)
ale z Krakowa z końcówki mam same fatalne, jednak różnica stanu i wyglądu jak i sylwetki kosmiczna - znacznie większa niż wyniku, tego się nie da porównać.
W kwestii odnowy i regeneracji to niestety nic a nawet gorzej. Po biegu nawet się nie porozciągałem porządnie bo zimno mi było i daleko do depozytów, potem 3 piwka bo dawali biegaczom (uzupełnienie glikogenu
![hahaha :hahaha:](./images/smilies/icon_lol.gif)
), u znajomych tylko prysznic więc zero soli i moczenia, wieczorem jeszcze 4 piwka
![:spoczko:](./images/smilies/spoczko.gif)
i w całej tej euforii pobiegowej to nawet głupiego magnezu i supli nie wziąłem. Tylko kijkiem rozmasowałem nogi. Na drugi dzień znowu kijek, maści i rano kłopoty z chodzeniem ale już wieczorkiem było dobrze, w środę bieg regeneracyjny i to by było na tyle. Więc słabo i raczej zdałem się na naturę i autoregenerację.
A plan na Wiedeń, mam dylemat w sumie, czy biegać coś do dychy do Sylwestrowego, potem małe roztrenowanie i 12 tygodni do maratonu czy też klepać od listopada długi cykl maratoński z przerwą w styczniu. Jest jeszcze może i niezgniły kompromis czyli do grudnia biegać coś pośredniego pod wszystko i pod nic, pobiec dychę jako-tako i na Wiedeń
![hej :hejhej:](./images/smilies/icon_e_biggrin.gif)
. Jednak jest świadomość, że jedno ciągnie drugie i na samym maratońskim mogę dużo wyżej już nie podskoczyć. Choć sam nie wiem - w treningu teraz czułem rezerwę i fajny progres więc dlaczego nie pójść tą samą - sprawdzoną drogą. Musze to przetrawić na spokojnie, poczytać, pogadać - jest czas, biegam, trzymam poziom, pospiech w decyzji niekonieczny.