Hej,
zaglądam czasem na Twojego bloga, także gratuluję wyniku. Niemniej mam wrażenie, że gdybyś ogarnął głowę to te 39 minut by padło ubiegłą sobotę. Tak, wiem - łatwo mówić, trudniej nabiegać - ale takie mam nieodparte wrażenie czytając Twoje opisy.
Skoor pisze:Cel krótkoterminowy wydaje się być oczywisty, czyli złamać 39min jak się uda to jeszcze w tym roku, a jak nie to w następnym. Cel długoterminowy to 35min na 35lat. Kiedyś rzuciłem to w formie żartu teraz poważnie się nad tym zastanawiam. Kwestia tego czy w 2 lata uda się uciąć 4min na 10km od obecnej zyciowki
Wysłane z mojego Galaxy Nexus .
Co do celu - wiadomo, jakiś długoterminowy trzeba mieć. Opiszę bazując na własnym doświadczeniu
Ja bym na Twoim miejscu sobie jako "wizję" pozostawił te 35 minut na 35 lat - bo jest fajna. Natomiast jako cele, to stawiaj sobie coś realne: 39 minut tej jesień, 38 w czerwcu etc. Zdecydowanie łatwiej Ci będzie to psychicznie unieść, inaczej za chwilę zaczniesz się dołować, że 35 minut to jest nierealne bo to niżej 3:30 / km trzeba lecieć a Ty ledwie kilometrówkę tak domykasz etc etc. Głupoty, które mózg podsuwa bo woli odpoczywać i leniuchować:) Ustaw sobie np. 39 minut tej jesieni (i bez żadnego "a jak się nie uda, to wiosną", bo jak tak będziesz myślał, to zawsze Ci mózg w trudnych sytuacjach na biegu podsunie: odpuść, masz jeszcze wiosnę). Przerabiałem powyższe na sobie - teraz jak przygotowuję się do biegu, to ustawiam plan. Jeden plan, jeden cel. Nie ma "planu b", "opcji minimum" - jak tak robiłem, to najczęściej na koniec kończyło się właśnie na opcji minimum. A 2 dni później patrząc na czasy/wykresy i wyniki znanych mi zawodników - "gdybym nie puścił tych 20 sekund na 7-8 km, przecież on nie puścił a nie jest wiele mocniejszy..."