przez Ząbkowice? cóż, nie ma co wracać do czasów studenckich...
od razu ciekawostka krajoznawcza: Ryżanie za tym frazeologizmem nie przepadają. Nic dziwnego, tak samo mówi się też w Rosji (tam jedzie się przez Gorłowkę) i na Litwie. Mogło się im znudzić
Staram się przypomnieć sobie jakieś pożyteczne informacje, ale wtedy zupełnie inaczej patrzyłem na imprezy biegowe. Pakiet odbierałem dzień wcześniej bez żadnej kolejki i jedyne co mi z niego zostało to płócienna torba, w którą był zapakowany. Bardzo zresztą poręczna. Koszulka adidasa za dodatkową opłatą, żałuję, że się nie skusiłem, byłaby fajna pamiątka. Ogólnie expo raczej skromne.
Trasa miała wtedy 3 pętle, płaska, pamiętam tylko podbieg na most przez Dźwinę. Najbardziej w pamięć zapadł odcinek po bruku przez stare miasto. Wtedy maraton był pod koniec maja, ale było bardzo upalnie. Biegłem z własną wodą, chociaż po drodze jakieś punkty odżywcze były. Na mecie batonik i talerz chłodnika.
Półmaraton startował równocześnie z maratonem, ale tłoku chyba nie było. Kibice bardzo fajnie zagrzewali do walki (dopiero potem kumpel zwrócił uwagę, że biegliśmy w kupionych dzień wcześniej czapkach z daszkiem z napisem "Łotwa"

)
Jeśli chodzi o samo miasto, to z łatwością mogę sobie wyobrazić, że można przespacerować się po prostu w jeden dzień po starówce i uznać, że w sumie nic specjalnego. A byłaby to strata. Ryga, tak jak cały kraj, to miejsce arcyciekawe, pełne paradoksów i ciekawych miejsc.