Zawsze to jakieś uatrakcyjnienie treningu, a interwały w postaci kilometrówek są jak na razie moim ulubionym rodzajem treningu. Jedynie niedzielny long może z nimi konkurować pod względem przyjemności czerpanej z półtorej godziny spędzonej na świeżym powietrzu w towarzystwie wiatru, deszczu etc.

.
Taka ciekawostka z mojego podwórka: pierwszą dychę (bardziej leśną niż asfaltową) pobiegłem z byle jakiego treningu (siadła systematyczność, a jak już zdołałem zrobić trening to go biegałem po prostu za szybko) w lepszym czasie niż kolejna, do której kilka tygodni się przygotowywałem - podniosłem kilometraż, biegałem systematycznie i wprowadziłem akcenty. Biegałem je zgodnie z tabelkami Danielsa. Można teraz gdybać czy latanie kilometrówek po 5'07"/km miało wtedy sens i czy przy takim poziomie i realizacji Planu Czerwonego, który jest przewidziany dla ludzi ciut bardziej rozruszanych niż kanapowiec z browarem w ręku, był sens robienia treningów w tempie progowym, czyli threshold).
Kalkowanie przy moim poziomie nie było najlepszym pomysłem, ale z drugiej strony brak wiedzy i dopiero początek przygody z bieganiem sprawił, że oparcie się na klarownym i usystematyzowanym treningu jawiło się jako najlepsze wyjście z sytuacji. W dodatku Daniels po coś te rozpiski z gotowymi planami dla ludzi na różnym poziomie umieścił

.