Ale ja zakładam złamanie 3:15.
Jak widać cisnąłeś pięknie po 25km,tylko te 4-5 sek/km straty jest już ciężkie do odrobienia.
Nastawiając się na 3:14:XX można zacząć po 4:40 tak do 5km a potem te 2-4 sek przyspieszyć.
Ja chyba po 4:36 otworze...najwyżej znowu mnie przemagluje po 30 km.
Krzychu, przy Twoim poziomie wytrenowania i tym, co pokazujesz na treningach, to złamanie 3:15 w maratonie musisz uznać za obowiązek i plan minimum.
Ja, niestety, tak wysokiego poziomu nie osiągnąłem jeszcze (robię wolniejsze postępy - z lenistwa i może też z racji wieku). Jeśli pogoda we Wrocławiu dopisze, to zaatakuję granicę 3:20, ale na złamanie 3:15 absolutnie nie czuję się przygotowany.
Blog – Komentarze 10 km - 38:28 (5.03.2017), HM - 1:24:30 (25.03.2017), M - 2:56:00 (15.10.2017)
W sumie słuszna uwaga, ja nie nastawiałem się na łamanie 3,15, celem było mocne zejście poniżej 3,20, niemniej gdyby nie mocny wiatr i trudna trasa na ostatnich 10km-ach to spokojnie by się udało zejść niże 3,5 - więc uważam taką taktykę za niezłą i niespecjalnie ryzykowną dla kogoś, kto celuje maksymalnie w minimalne złamanie 3,15 ale i 3,17 będzie dla niego sukcesem. Ty Krzychu na dziś jesteś znacznie mocniejszy niż ja rok temu więc możesz biec na mocne złamanie 3,15 czyli zacząć w tempie na ten wynik. To tak jak ja biegłem w Wiedniu na złamanie 3,10 otwierając w czasie na wynik nieco poniżej tego rezultatu, po prostu wiedziałem, że to moje minimum, gdyby nie warunki to pierwsze 20kmów biegłbym pewnie po 2-3 sek szybciej ale wziąłem poprawkę i słusznie - się okazało
Wigi, ale z wyniku HM idealnie wychodzi, że na maratonie powinno się koło 3:15 zakręcić. TUTAJ przykładowa taktyka na 3:15 ( wpisałem hrmax 190 tak dla przykładu)
Powinno się udać .
Zwierzęcy instynkt, oczy jak krew, Wilk, co ujawnia w nocy swój zew,
Gdy księżyc na niebie, unosi mnie dźwięk, W biegu przed siebie wolny jak tlen!
Blog -> Komentarze -> Garmin
maraton - 2:58:50, półmaraton - 1:24:16, 10 km - 37:49, 5 km - 18:43
sosik pisze:Wigi, ale z wyniku HM idealnie wychodzi, że na maratonie powinno się koło 3:15 zakręcić. TUTAJ przykładowa taktyka na 3:15 ( wpisałem hrmax 190 tak dla przykładu)
Powinno się udać .
Z kalkulatora może i wychodzi, ale gdy debiutowałem wiosną w Krakowie, to kalkulator pokazywał 3:17, a pobiegłem 5 minut wolniej. Powinienem więc wziąć poprawkę.
Dzięki za linka - ciekawa i prosta strategia, do tego bezpieczna dla mnie. Pierwsze 3 km w 4:44, a następnie do 15km po 4:40 wydaje się być rozsądne. Potem się zobaczy i oceni sytuację.
Oczywiście nie przestaję marzyć o połamaniu 3:15 we Wrocławiu, ale potrzebuję nabrania przekonania, że jest to możliwe - głowa w maratonie jest równie ważna, co wytrenowanie.
Blog – Komentarze 10 km - 38:28 (5.03.2017), HM - 1:24:30 (25.03.2017), M - 2:56:00 (15.10.2017)
No i ładny trening dzisiaj Ci wyszedł. I nie "z nieba do piekła", a odwrotnie - przecież dzisiaj miałeś niebo.
Mnie też zadziwiają takie sytuacje, często trudne do przewidzenia i wytłumaczenia. Na przykład po przedwczorajszym półmaratonie, wyszedłem dzisiaj na 11 km spokojnego rozbiegania. Jeszcze wszystkie zakwasy nie rozeszły się i myślałem, że będę dzisiaj jak z drewna, a okazało się, że bieg był lekki i przyjemny, a puls na niskim poziomie.
Blog – Komentarze 10 km - 38:28 (5.03.2017), HM - 1:24:30 (25.03.2017), M - 2:56:00 (15.10.2017)
Myślę, że już w średnim wieku kluczowe słowo to odpoczynek - prawie każdy trening zrobiony na niepełnym odpoczynku może być traumatyczny i bardzo nieprzyjemny, i nie ważne czy to jest trening po akcencie czy po zwykłym bieganiu. Ja mam tak, że muszę się szanować, do biegania akcentów czy zawodów podchodzić ostrożnie i na odpoczynku - adekwatnym do wyzwania, w ogóle nie wyobrażam sobie bym mógł cokolwiek pobiec z treningu, z tyrania. Niemniej wraz z progresem muszę przyznać, że te zmęczenia postartowe czy poakcentne toleruje lepiej i pewnie u Ciebie jest podobnie, po pierwszej połowce to z 3 dni chodzić nie mogłem, teraz na drugi dzien mogę spokojnie coś pobiec, wolno bo wolno ale jednak całkiem sporo daję radę.
Mam te same odczucia co wy: jednego dnia trudno mi kilometr przebiec w zadanym tempie, po czym następnym razem robię szybką dychę powiedzmy, że prawie na luzie. Odpoczynek to jedno, ale u mnie to jeszcze dyspozycja zależy od tego, co i ile zjem. Ładne masz te tempa interwałów. Musisz jakąś fajną życiówkę na dychę wykręcić niedługo
Spokojnie - normalna reakcja, dużo było tego latania ostatnio, do tego doszło to, że wczoraj musiałem wstać o 5,45 i to nie po to by biegać - jak to się poskładało to po prostu wieczorkiem usypiając córkę odpłynąłem wraz z nią i to chyba z premedytacją . Na szczęście ze ścięgnem mimo zmasowanego kilometrażu i to nieustannie podbiegowo-zbiegowego mam wciąż constans czyli nie jest gorzej. Do snu przywiązuje jednak sporą dbałość bo braki w tym zakresie od razu mnie spychają w niebyt
Ale to taka "przyszywana setka" - jak to będzie się liczyć normalnie w trybie pn-nd to "tylko" 90km wyjdzie, to co nabiegałem od zeszłego piątku wynika z dwóch dni przerwy w czasie zeszłotygodniowych upałów, małej kumulacji z końcówki zeszłego tygodnia i tego, że teraz tydzień robię na 6 dni z odpoczynkiem dopiero w niedzielę. Na razie moja "życiowa tygodniówka" to 91km i tak zostanie do pierwszego tygodnia września